Astaroth całkiem zgrabnie rzucił zaklęcie w stronę mężczyzny, udało mu się odsłonić jego twarz. Dzięki temu mieli szansę dostrzec rysy jego twarzy. Oczywiście, że przyglądała mu się uważnie, skoro już miała taką szansę, bo dlaczego by nie? Był młody, miał jasną cerę, Yaxleyówna jednak przede wszystkim zwróciła uwagę na jego oczy - orzechowe z ciemną obwódką, nie sądziła, że szybko je zapomni. Tak samo jak całą resztę, ciemne włosy, owalną twarz, zarysowaną szczękę, na pewno zapamięta to wszystko, być może będą mogli poszukać go później na własną rękę - nie było szansy, że poszłaby z tym do ministerstwa, wolała załatwiać podobne sprawy na własną rękę.
Przeczuwała, że ten typ może być niebezpieczny, czasem pojawiało się takie wrażenie, czy się bała? Chyba nie, nie, aż tak, aby stanąć w miejscu i mieć problem z poruszeniem, to nie był jeszcze ten moment, Geraldine w końcu miała do czynienia z różnymi typami.
Ona i Ambroise mieli problem z tym, aby rzucić zaklęcia, nie wiedziała, czym było to spowodowane, czy tym tłumem, który znajdował się wokół nich, żywiołem, który co chwila przypominał o tym, gdzie się znajdowali. No nie wyszło im - bywało i tak, mimo, że przecież naprawdę była wprawiona w dziedzinie kształtowania magii, to powinna być dla niej pestka, ale tym razem nie była.
Czuła, że tamten chłopak ich widział, tak jak oni widzieli jego, tyle, że co z tego? Co mógłby im zrobić, mogłaby go nawet zachęcić do tego, aby ich odszukał, wtedy pokazałaby mu z kim miał zamiar się zmierzyć. Nie bała się tych oszołomów.
Dostrzegła, że ktoś się ruszył, rzucił zaklęcie, które pomknęło w ich kierunku - musieli spierdalać, jeśli nie chcieli się tutaj z nimi przepychać. Jasne, najchętniej udowodniłaby im, że chuja umieją, tyle, że zbyt wiele osób znajdowało się wokół nich - nie chciała przypadkiem skrzywdzić niewinnych, nie mogła ot tak sięgnąć po różdżkę i zacząć się napierdalać na zaklęcia. Wybrała więc coś, co wcale nie było dla niej typowe- taktyczny odwrót.
Kątem oka dostrzegła, że brat zrobił to samo, całkiem zgrabnie umknął przed zaklęcie, a nawet chyba udało mu się uratować jakąś niewinną duszę, czuła ciepło na serduszku, kolejny argument świadczący o tym, że Astaroth miał w sobie jeszcze odrobinę człowieczeństwa.
Ona również nie zwlekała, próbowała umknąć przed zaklęciem, wychylając się w lewo. Była zwinna, musiało jej się udać, prawda? Astaroth wcale nie musiał tego mówić w głos, wiedziała, że się zgodzą co do tego, co mieli robić, tak samo Roise, na pewno wybrał te samo rozwiązanie, czuła, że będzie na nią wkurwiony za to, że w ogóle próbowała, tyle, że przy tym naprawdę była grzeczna. Nie do końca typowo dla siebie postanowiła nie podejmować walki, wręcz przeciwnie - uciec, bo przecież mieli inne osoby, którymi musieli się zająć.
//
rzucam na AF ◉◉◉◉◉