• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[10.09.1972] Hate me too | Oliver, Rita

[10.09.1972] Hate me too | Oliver, Rita
Czarodziej
Większość ludzi nie jest tak fałszywa, jak myślisz, ani tak szczera, jak sobie wmawiasz
Przeciętnego wzrostu (178 cm), bardzo szczupły mężczyzna o błękitnych oczach. Piegi na nosie i policzkach wyróżniają go z tłumu, podobnie jak wiecznie ułożone w nieładzie ciemnoblond włosy. Ubiera się zwykle skromnie, chociaż ciuchy są zawsze czyste i niepogniecione.

Oliver McKinnon
#1
21.06.2025, 10:57  ✶  
10 września 1972
Klub Puls

I wish I hated you
And after all this shit, you should hate me too
We scream 'til we choke, our hearts in our throats
We just can't let it go, whoa
I wish I hated you
You should hate me too

Klub Puls był wyjątkowym miejscem, które być może i nie przyciągało tłumów, lecz dzięki temu pozostawało spokojne. Osoby, które przychodziły w to miejsce, były miłośnikami muzyki na żywo i klimatycznych wieczorów w sercu Magicznego Londynu.  Już od progu czarodzieje byli witani przez przyciemnione światło, które tworzyło intymną, nieco tajemniczą atmosferę, idealną do relaksu. Dym z papierosów delikatnie unosił się w powietrzu, by rozbijać się o zwisające lampy w stylu rustykalnym. Scena klubu od zawsze była centralnym punktem, gdzie co wieczór występowali utalentowani artyści. Nie było tu żadnej społecznej umowy co do tego, jaką muzykę grano danego dnia. Nigdy nie wiedziałeś, na co trafisz. To miejsce żyło własnym życiem, a gdy przekraczałeś jego próg: przenosiłeś się do czasów, na które akurat Puls miał ochotę.

Dzisiaj kolorowe światła pulsują w rytm muzyki, tworząc hipnotyzujący spektakl wizualny. Ciche brzmienia gitarowych strun sugerowały, że niedługo ktoś powinien zacząć grać. Na ten jednak moment scena była nieprzygotowana: muzycy stroili instrumenty, poprawiali różdżki i popijali kolorowe drinki, czekając aż zbierze się więcej ludzi. Było jeszcze dość wcześnie, a patrząc na to, że niecałe dwa dni temu Londyn omal nie spłonął - nie spodziewali się, że późna pora za dużo zmieni. Ludzie nie mieli ochoty się bawić, ale na Merlina - artyści wiedzieli, że by społeczność oderwała się od żałoby, trzeba było działać. Titanic tonie a orkiestra gra dalej.

Wnętrze zostało urządzone z dbałością o detale: wygodne kanapy i stoliki sprzyjają zarówno kameralnym rozmowom, a parkiet - szalonym tańcom do rana. Bar oferuje szeroką gamę drinków oraz przekąsek, chociaż teraz świecił pustkami. Przy barze siedziała na razie jedna osoba: niewysoki, szczupły chłopak o ciemnoblond włosach i piegach na nosie i policzkach. Siedział tyłem do barmana, obserwując wejście leniwym wzrokiem. Nie ucierpiał zbytnio podczas Spalonej Nocy, ale widać było na jego twarzy kilka blizn, po których niedługo już nie będzie śladu (a przynajmniej miał taką nadzieję). Kiedyś ich nie miał, w sumie to całkiem niedawno jego twarz była nieskazitelnie gładka. Ale dawno też nie pojawiał się na artystycznych wieczorkach czy spędach. Nie był muzykiem, był malarzem, ale kochał muzykę całym swoim sercem. Doceniał każde drgnięcie strun instrumentów, każdy dźwięk wychodzący z pięknych, smukłych gardeł śpiewaczek i śpiewaczy. Doceniał piękno w każdej postaci. A teraz... Teraz pięknem były leniwe przygotowania i skrzypnięcie drzwi, gdy kolejna osoba postanowiła się rozerwać. A może to był spóźniony artysta? Na widok Rity kąciki ust Olivera uniosły się nieznacznie. Z nią to nigdy nie wiadomo, czy nie postanowi wejść na scenę i zacząć jaśnieć na niej niczym gwiazda na niebie: nawet jeżeli to nie ona miała występować. Nie musiał jej dobrze znać, by wiedzieć jakim typem osoby była. Takie rzeczy się po prostu czuło.
- Najjaśniejsza gwiazda na niebie. Najlepsza pianistka po tej stronie Tamizy. Najpiękniejszy klejnot sceny muzycznej w Londynie - McKinnon uniósł nieznacznie szklankę z bursztynowym napojem, wcale nie cicho witając Ritę w progu. Brzdęki strojonych instrumentów na chwilę przycichły, gdy wszystkie oczy skierowały się na pannę Kelly.
Sunshine
Pretty brown eyes and a mind full of thoughts.
Promienny uśmiech zawsze zdobi jej twarz, wydawać by się mogło, że nigdy się nie smuci. Patrzy na świat bystrymi oczami w kolorze orzecha laskowego. Włosy ma zazwyczaj brązowe, chociaż latem gdzieniegdzie pojawiają się jasne pasemka, kiedy pozwoli słońcu je musnąć swoimi promieniami. Usta różane, nos lekko zadarty, twarz obsypana piegami. Jest szczupła, nie należy do wysokich kobiet, bo ma około 168 cm wzrostu.

Rita Kelly
#2
21.07.2025, 22:35  ✶  

Nie był to najlepszy czas chyba dla nikogo. Wszyscy jeszcze przeżywali to, co wydarzyło się w Londynie ledwie dwa dni temu, jednak warto było złapać oddech, oderwać się od tego chociaż na chwilę. Kelly postanowiła po pracy wyrwać się na moment do tego swojego drugiego świata. Muzyka w końcu zawsze była dość istotną częścią jej życia. Wiedziała, że był to najprostszy sposób na to, by zapomnieć o problemach życia doczesnego. Może nie na dłużej, a tylko na chwilę, ale przecież było warto. Nie każdy miał dokąd uciekać przed tym, co się wydarzyło, więc trzeba było doceniać tę drobną przyjemność, która się nadarzyła.

Nie mogła być pewna tego, co zastanie na miejscu. Czy klub stał? Czy spłonął? Dobrze było mieć jednak nadzieję, że chociaż część rzeczy się nie zmieniła, że ten azyl dla artystów jakoś uniknął ognia. Nie spalili przecież doszczętnie całego Londynu.

Zjawiła się przed budynkiem i odetchnęła z ulgą. Ogarnął ją spokój, czyli jednak warto było wierzyć w to, że istniały jeszcze miejsca, które ominęła ta tragedia. Coś było jak dawniej, nie odebrali im wszystkiego. Dostanie swój moment zapomnienia. Wspaniale. Zwłaszcza, że w ministerstwie wrzało, wiele się działo, każdy próbował jakoś się odnaleźć na swoim stanowisku, ale nie było to wcale takie proste w takim chaosie. Była tylko stażystką, nie chciała wchodzić nikomu w drogę, robiła co mogła, żeby jakoś wesprzeć tych, którzy faktycznie mieli coś do powiedzenia, którzy wiedzieli co robić. Teraz to było już za nią, nie musiała myśleć o tym wszystkim, co było nieprzyjemne, chociaż przez krótką chwilę. Cudownie.

Weszła do środka dość niepewnie, nie wiedząc, co tam zastanie. Nic jednak nie wzbudziło w niej wahania, raczej wnętrze wyglądało jakby nie dotknęły go wydarzenia sprzed kilku nocy. Rozglądała się przez chwilę po sali, szukając znajomych twarzy, być może ktoś również postanowił znaleźć tutaj swoje tymczasowe poczucie bezpieczeństwa. Nie musiała szukać długo, tak właściwie to sama została odnaleziona.

Uśmiechnęła się serdecznie, całkiem szczerze. Dobrze było zobaczyć, że przeżył, najwyraźniej miał się całkiem dobrze. Kolejna znajoma twarz, której udało się umknąć przed ogniem. Chyba nigdy tak się nie cieszyła na widok tych, których kojarzyła, jak teraz. W końcu nie mogła mieć pewności, że wszyscy przetrwali. Nie przeszkadzało jej to, że zrobił to tak głośno. Dygnęła elegancko, kiedy obecni w klubie na nią spojrzeli, uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- Najbardziej czarujący z czarodziei. - Rzuciła jeszcze dość głośno, chcąc chociaż odrobinę mu dorównać w komplementach.

Nie zwlekała zbyt długo w progu, wręcz przeciwnie, ruszyła w stronę Oliviera, chcąc do niego dołączyć. - Czy to miejsce jest zajęte? - Zapytała, gdy w końcu zatrzymała się tuż obok niego.

Czarodziej
Większość ludzi nie jest tak fałszywa, jak myślisz, ani tak szczera, jak sobie wmawiasz
Przeciętnego wzrostu (178 cm), bardzo szczupły mężczyzna o błękitnych oczach. Piegi na nosie i policzkach wyróżniają go z tłumu, podobnie jak wiecznie ułożone w nieładzie ciemnoblond włosy. Ubiera się zwykle skromnie, chociaż ciuchy są zawsze czyste i niepogniecione.

Oliver McKinnon
#3
01.10.2025, 14:00  ✶  
- Czy zajęte... Teraz już tak, przez najdłuższe nogi w Londynie - odpowiedział iście czarująco, nogą odsuwając stołek. Niech siada, siada, a oczy innych wypełnione zazdrością niech patrzą na niego i na nią. Czy startował do Rity? Cholera wie, taki już był: komplementował tych, których lubił, chwalił ich talent, ich zalety, wygląd, charakter. Doceniał piękno, które objawiało się na wiele różnych sposobów w ludziach. Podziwiał za to, co Rita robiła z klawiszami, za jej piękne, długie włosy i szczery uśmiech. Ale czy był na tyle pewny siebie, by chwycić ją za dłoń i spróbować zaciągnąć do łóżka?

Ach, nie. Rita była nieruszalna, była kobietą, z którą nie należało się bawić. Artystki były wrażliwe, każda rysa na ich sercu mogła zgnieść płatki tego kwiatu, sprawić że w czyste tony wkradnie się fałsz. Ale gdyby chciała, to byłby idiotą, gdyby jej odmówił.
- Dobrze cię widzieć całą. Ej, Antony, najlepsze wino dla panienki Kelly poproszę. NAJLEPSZE, słyszysz? Takie talenty nie piją byle szczyn! - zamachał dłonią, w której trzymał papierosa. Ot, przy okazji tego darcia ryja robił jej reklamę. Darmową! Bo przecież nie oczekiwał nic w zamian. Naprawdę uważał, że Kelly ma ogromny talent i jest stanowczo zbyt mało znana. Życie było kurewsko niesprawiedliwe.

On sam cały nie był. Jego oczy były przekrwione, na twarz było kilka świeżych blizn. Musiał nieźle oberwać, chyba szkłem, chociaż wyglądało na to, że nic poważniejszego mu się nie stało.
- Chujowe czasy, co? Cud, że Puls ocalał, chociaż elewacja wymaga malowania. I pewnie czyszczenia. Ale przynajmniej nie śmierdzi trupem, jak u mnie w domu. Wali tak, że nie wiem czy będę mógł tam dalej mieszkać - poskarżył się, przeczesując palcami krótkie ciemnoblond włosy. Może i był w jednym kawałku, ale jego mieszkanie niekoniecznie.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Rita Kelly (431), Oliver McKinnon (820)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa