• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[12.09.1972] Another Life | Rodolphus, Stanley

[12.09.1972] Another Life | Rodolphus, Stanley
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#11
21.07.2025, 21:40  ✶  
- Jeżeli więc zdecyduję się napisać książkę, cały zysk przepiszę na ciebie - odpowiedział lekkim tonem. Absolutnie nie interesowały go ciemne sprawki Borgina (aczkolwiek tytuł byłby bardziej niż chwytliwy! Mogłaby powstać z tego cała seria), nie chciał ani nie aspirował w żadnym stopniu do tego, by wywlekać jego sekrety na światło dzienne. Stanley był jednym z nich, na dodatek dał się poznać Rodolphusowi jako osoba, która być może i bywała opryskliwa i nieprzyjemna, ale serce miał po właściwej, mrocznej stronie barykady.

Gdy chciał odłożyć parę na bok, jego dłoń na moment zawisła w powietrzu. Spojrzał na Borgina tak, jakby zobaczył ducha. Albo bogina, który czaił się w szafie w jego nowym lokum. Lestrange zamrugał kilka razy, nie potrafiąc zamaskować szoku, który wypłynął na jego twarz.
- Gdzie żeś wytrzasnął taki antyk? - nieczęsto się to zdarzało: ba, niezmiernie rzadko, ale Rolph wybuchnął śmiechem. Poduszka z facjatą Roberta? Na targu staroci na Nokturnie pewnie. Kto mógłby chcieć mieć coś takiego w swojej sypialni? - Jesteś pewny, że to był Robert a nie Richard? Może natrafiłeś na artefakt i się go pozbyłeś. A może na tym ciążyła klątwa i biedna Lorien zacznie nagle chodzić w golfach?
Pomyślał o tym, gdy knuł ten wspaniały plan? Co jeżeli Lorien Mulciber odjebie do reszty przez tę poduszkę? Coś tak “niezwykłego” na pewno było obłożone klątwą.

Dementorek przekrzywił głowę, gdy Stanley chrzaknął, a potem stuknął łapką w jego kartę. Trafiło na Wieżę.
- Nie, ale bywa upierdliwe. Chowa dokumenty i lekkie przedmioty, a gdy nie zamkniesz go na noc, otwiera szafki i pruje torebki na herbaty - odpowiedział szczerze. Gorzej niż kot. - Wymieniam.
Jedna karta trafiła na stosik, kolejna znalazła się w jego dłoni. Kapłanka… Cudownie, trafiła mu się Lorraine. Cmoknął ni to z zawodem, ni to z zadowoleniem. A nóż widelec blond Malfoyówna przyniesie mu szczęście? Chociaż znając ją i jej wpływ na niego, to prędzej wpadną tu aurorzy. Zobaczą jak grają sobie w karty, jak siedzą przy biurku i oboje próbują zachować poker face .
- Podbijam - a co miał zrobić? Dałby Borginowi cały mieszek złota, gdyby miał taki kaprys. Po co mu ono było, skoro Gringott był bezpieczny a skrytka jego rodziców była wypchana po brzegi kosztownościami? Niech Lorraine przyniesie mu lepiej szczęście.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#12
23.07.2025, 21:24  ✶  

A jednak byli ludzie z tego Rodolphusa. Pytanie czy zrobił to z własnej woli, czy może miał za tym daleko idący żart? Bo co? Borgin był gorszy, że został sierotą? Jeżeli tak, cóż, należało przejść do rękoczynów.

Widząc reakcje Lestrange'a, wiedział, że to był dobry zakup. Borgin miał tylko nadzieję, że Lorien zareagowała w podobny sposób, co jego dzisiejszy rozmówca.

- Ano tak. Jest taki antykwariat. Nazywa się "Magiczna Flet". Czemu tak? Nie mam zielonego pojęcia. Czy ja bym nazwał go lepiej? - spojrzał pytająco na twarz młodzieńca - Tak. Bez dwóch zdań - podrapał się po podbródku, słysząc słowa o artefakcie - Może. Tylko Lorien to mogłaby sobie sukienki zrobić z tych golfów Roberta. W sensie jak porównasz ich wzrost... No wiesz o co mi chodzi - westchnął, raz rzucając okiem na karty, raz na stworka-potworka, a raz na Rodolphusa.

Stanley nie potrafił zinterpretować znaku, który przekazał mu dementorek. Pomagał mu? A może mu szkodził? Może próbował go wjebać na przysłowiową minę? Lestrange nie nauczył swojego dementorka, że sześćdziesiony lądowały w Mungu z połamanymi rękoma?

- Mhm - zamrugał kilkukrotnie na te słowa. Borgin myślał, że tylko Brenna potrafiła być taka wkurzająca, a tu proszę - stworzonko również takie było. Co jeżeli była to Longbottom ale w swojej prawdziwej formie? Poziom irytacji podobny do niej, więc coś musiało być na rzeczy.

- Ja wymieniam trzy - zakomunikował, odkładając wszystkie karty po za swoimi pałkami - Zobaczmy co teraz z tego będzie - dodał, pobierając swoje nowe karty.

O kurwa, Alexander Mulciber stwierdził w myślach, spoglądając na kartę Głupca. No proszę. Jest i Lorien dodał, spoglądając na kartę Sprawiedliwości. No i więcej pałek. Super Skwitował widząc jak ponownie wyciąga trzy pałki.

- Sprawdzam - rzucił szybko, a następnie dołożył monetę, którą wyciągnął z bocznej kieszeni.

Borgin podrapał się po głowie, ciężko westchnął i zaczął wykładać karty.

- No to tak... Mam siedem pałek albo trzy pary pałek i jedną gratis. To chyba całkiem wysoka karta, chociaż nie wiem jak to interpretować - zastukał odpowiednio w karty, które łącznie dawały sumę siedmiu buław - Ale! Mam jeszcze coś. Dorzucam Alexandra Mulcibera - puknął w kartę Głupca - I Lorien Mulciber - pokiwał głową, odkrywając ostatnią kartę - "Sprawiedliwość".

Stanley przyglądał się kartom, Lestrangeowi, dementorkowi i swoim papierosom przez kilka długich chwil.

- To nie ma kurwa sensu - pokręcił przecząco głową, sięgając po papieroska - Może spróbujmy po prostu powróżyć z tego? Gdzieś na pewno mam książkę, która będzie nam tłumaczyć o chuj tu chodzi. Pewnie Alex zostawił, a może była to Rosie - odpalił nikotynowego przyjaciela - To jak będzie?



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#13
24.07.2025, 22:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.07.2025, 22:44 przez Rodolphus Lestrange.)  
Czy bycie sierotą było gorsze, niż posiadanie dwójki rodziców? Patrząc na to wszystko, co się ostatnio odpierdalało wokół Rodolphusa, to gdyby Stanley o to go zapytał, pewnie by odpowiedział, że nie. Zresztą on sam, gdy byli w Mauzoleum z Nicholasem, wykonując zadanie dla Czarnego Pana, pogrzebał swoich rodziców. Zapłakał nad Rabastanem, poczuł gniew gdy zobaczył ciało matki. A gdy ujrzał ciało ojca...

Jesteś słaby chyba zawsze będzie mu dźwięczało w uszach.

Lestrange przytaknął i uśmiechnął się kącikiem ust. Lorien była maleńka - nawet przy Robercie, który do najwyższych nie należał. Było zaskakujące to, jak taka mała istotka potrafiła wprowadzić w zakłopotanie dużo wyższych od siebie. On przy niej wyglądał jak Guliwer w krainie liliputów, aczkolwiek chyba nigdy nie odważyłby się powiedzieć tego na głos. Nie po to, co jej zrobił z goblinami i bankiem.
- Może by użyła tych golfów do uduszenia kilku goblinów... - mruknął cicho, przekładając karty. Wpatrywał się w nie przez chwilę, dopóki jego wzroku nie przyciągnął dementorek. - Zostaw go, nie widzisz że próbuje grać?
"Grać" to za dużo powiedziane, ale dementorek tylko podwinął czarny rękaw i pokazał kościstego fakolca. A potem spłynął z kart Borgina, prosto do popielniczki. Chciałoby się rzucić kurwa mać, ale akurat w tym momencie Stanley zaczął coś mówić i pałkach.
- Pałki? - zamrugał, nie wiedząc do końca o czym on pierdoli. On sam uważał, że do tej pory był jednym z najgorszych uczniów na wróżbiarstwie, ale najwyraźniej na swoim roczniku - Stanley musiał być dużo, dużo gorszy. - Powiedz to Dolohovowi, ponoć jego siostra przyjechała do Anglii. Chyba czytaliśmy jej podręcznik w szkole.
Spojrzał na karty, które Stanley położył przed nim. Uniósł brew, a na Głupca kiwnął głową.
- Odpowiem ci Lorraine Malfoy - powiedział, kładąc Kapłankę. - I starego Mulcibera. Wybierz którego, masz dwa takie same strzały.
Położył na stole Kapłankę i Pustelnika. A potem pokręcił głową i sięgnął po dementorka.
- Zostaw to - zaczął, ale nie zdążył, bo dementorek zapierdolił jednego z petów Stanleya, tego dogaszonego, i zaczął uciekać. - Lorien podarowała mi go, żeby mnie prześladował, mówię ci.
Rzucił, rozkładając karty na stole. Spojrzał na ten układ, marszcząc brwi. Wróżbiarstwo... Kurwa, kiedy to było? No, może w jego wypadku nie aż tak dawno temu, ale wciąż ni chuja z tego nie pamiętał.

Rzut Tarot 1d78 - 13
Wisielec


Jego wzrok padł na Wisielca. Postać powieszona była nogą w dół, wisząca nieco jak nietoperz. Pierwszym skojarzeniem Lestrange'a była... kara. Kara i śmierć. Kara przez powieszenie? Tak kiedyś wieszano skazańców, pozwalając by krew spłynęła im do głowy. Śmierć straszna, w męczarniach.
- Człowiek-nietoperz - powiedział w końcu, opierając się wygodniej o oparcie. - Albo wyssę z kogoś krew, albo nażrę się owoców i narzygam komuś na miotłę.
Wzruszył ramionami. Aj, cóż za brzydkie i bezpośrednie słowa, które płynęły z jego ust. Czyżby poczuł się zbyt swobodnie w towarzystwie Borgina? Albo tylko grał. Chociaż... Możliwe że Stanley słyszał o nietoperzach owocowych, które przejadały się za każdym razem, a potem rzygały pod siebie.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#14
24.07.2025, 22:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.07.2025, 23:15 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Dementorek miał mentalność Roberta Mulcibera. Z jednej strony był i wkurwiał, a z drugiej się nie słuchał. Zupełnie jak stary Staszka, a Lorien mu mówiła, że powinien wyluzować. Nie posłuchał się i bach, staruszek w grobie, a Lorien ze spadkiem.

To, że Stanley był wybitnym czarodziejem, a jeszcze lepszym ekspertem wiedzy ogólnej, nie podlegało żadnej dyskusji. Nikt nie był na tyle otwarty w swoim zamkniętym umyśle, aby móc mu dorównać w tych kwestiach.

- Kto czytał, ten czytał. Nie oskarżaj mnie o takie zbrodnicze rzeczy - wyjaśnił jak się sprawy miały - To obraza majestatu aby porządnego czarodzieja oskarżać o wróżbiarstwo. Zanim coś dodasz, zastanów się nad tym. Przypomnę, że Alexander jest wróżbitą, a resztę wiesz już dobrze sam - uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie te Alexandrową mordę, która prawi coś o kartach, wróżeniu z fusów i innych dyrdymałach, które miał w zwyczaju wyciągać, ku zdenerwowaniu Borgina.

- Pałki i chuj. I to nawet 7 pałek. Wygrałem i tyle - skwitował, zgarniając monety na swoją część biurka - Za Lorraine dostaniesz punkt stylu, a za Mulcibera co najwyżej golf... Ale musisz go odebrać od Lorien - wyjaśnił, co by nie było żadnych problemów z odbiorem nagrody.

Stanley pociągnął łyk ze szklanki z alkoholem. Na trzeźwo się kurwa nie da Przyglądał się bacznie Rodolphusowi, chcąc zaraz powtórzyć jego ruchy.

- A to ciekawe. Jakbyś opierdolił sobie takiej kuli mocy, co tu Abdulaziz serwuje na Nokturnie, to pewnie nie musiałbyś rzygać - dodał, dając Lestrange'owi możliwość na przystosowanie żołądka do większej ilości alkoholu, którą należało wykorzystać aby przeżyć ten "wieczorek z Tartaru" czy tam innego tarota.

Stanley, wiedząc, że karta lubi dym, sięgnął po papierosa i zaciągnął się odrobinę. To był swego rodzaju dar dla bogów kart, hazardu i całej reszty cyganerii. Hołd złożony, więc karta powinna oddać.

- Dobra. To teraz ja - przejął talię, ignorując całkowicie dementorka - Widziałem jak to robi Alexander. Zawsze coś bredzi pod nosem, jakąś inktantację, więc też wymyśliłem swoją - przyznał, tasując karty - Hokus pokus, czary mary, Robert M to nie twój stary - wypowiedział melodycznie czar, który nic nie robił, a następnie wyciągnął kartę.

Rzut Tarot 1d78 - 52
Ósemka Denarów

- No proszę, 8 monet. To znaczy, ze jeszcze mi kurwa wisisz 6 Lestrange - przedstawił sprawę jasno, opierając się na krześle niczym prawdziwy zwycięzca, bo nim w sumie był w tej chwili.

Czy ta karta mogła znaczyć coś innego? Nie, ta nie mogła, bo jasno mówiła, że należało się 8 galeonów za taką ekspertyzę.

- Ty no, powiem Ci, że kurewsko proste jest to wróżbiarstwo. Nie wiem co w tym trudnego - przyznał, sięgając po papierosa, którego palił z wielką dumą.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#15
29.08.2025, 08:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.08.2025, 08:53 przez Rodolphus Lestrange.)  
Uśmiechnął się kącikiem ust. Mimo że wróżbiarstwo było dość popularną dziedziną magii (chociaż on sam nie uważał tego za "dziedzinę"), to wciąż obracał się w kręgach, które uważały to za banialuki. I dobrze, bo chyba przetrąciłby sobie gałki oczne, przewracając oczami na pierdolenie wróżbitów. Wyjątkiem był, oczywiście, Alexander Mulciber. Jedna jego wróżba się sprawdziła, chociaż nie tak, jak powinna. Drugą osobą był Morpheus, lecz jego wróżba... Cóż, była zawieszona w próżni. W końcu Lestrange jeszcze żył, prawda? Więcej zaufania miał jednak do młodej Greybackówny, która zdążyła mu kilka razy pomóc, niż Longbottoma.
- Trudno zapomnieć o naszym przyjacielu - niby powiedział to z przekąsem, ale w gruncie rzeczy lubił Alexandra. Był pierdolnięty, na dodatek był Mulciberem - a Rodolphusa ewidentnie ciągnęło do tego połączenia. Kolejną niewątpliwą zaletą Niewymownego Cygana było jego zamiłowanie do wykonywania rozkazów. Robił to w okrutny, pasujący Rolphowi sposób - a czy mu się to podobało, czy nie, to była sprawa drugorzędna. - Wyślij mu tę kartę z pałkami i ją opisz, może dostanie wylewu i przestanie gadać.
Gdy Stanley zgarnął monety, nawet nie mrugnął. Miał ich przy sobie tyle, że mogliby grać całą noc, a jego skrytka by nie ucierpiała ani trochę. I to jego własna, a nie rodzinna. Lestrange nie miał co robić z pieniędzmi, bo miał naprawdę małe wymagania, jeżeli chodzi o życie i jego poziom. Nie potrzebował luksusów, a tak właściwie to nawet ich nie chciał: wierzył, że człowiek w luksusie stawał się zgnuśniały i nieostrożny.
- Alexander zawsze bredzi pod nosem - zauważył, sięgając dłonią po dementorka. Ten mały gnój chyba za bardzo się poczuwał, bo usiadł na skraju biurka i zaczął udawać, że pali niedopałek, ewidentnie co jakiś czas zerkając na Staneya, jakby się z niego naigrywał. Gdy figurka zobaczyła Rodolphusową dłoń, która ku niemu szybowała, rzucił peta i uniósł się w powietrze, żeby przysiąść na głowie Stanleya. Wydał z siebie cichy syk, podobny do syczenia kota, a potem umościł się we włosach Borgina. - Zdrajca.
Mruknął w jego stronę, ale bez żalu. To tylko nieznośna papierowa figurka dementora, pech chciał że trafił na najbardziej złośliwą z całego zestawu. Dementorek pokazał mu kościstego faka w odpowiedzi.
- Masz 6, dałbym więcej, ale skoro to takie proste, to musimy zacząć być przesądni. Więcej mogłoby przynieść pecha - zauważył niewinnie, wyciągając kolejne monety z kieszeni. Przesunął je po stole w kierunku Borgina. - Jak myślisz, będziemy dawać ministerstwu czas na oddech, czy niedługo spadnie na nas kolejne zadanie?
Lestrane przetasował karty i wyciągnął ze stosika jedną. Po pożarach w Londynie nastała cisza, a wszyscy lizali rany. Według niego to był najlepszy czas, by uderzyć ponownie, ale zarówno Louvain, jak i Mistrz, milczeli.

Rzut Tarot 1d78 - 56
Paź Denarów


- Człowiek z talerzem. Czeka mnie zmywanie garów - zawyrokował. - To wróżbiarstwo to jakieś pierdolenie, mam od tego skrzata.
Chyba że akurat dzisiaj go nie było, nie miał go na własność, bo nie zniósłby, gdyby ktokolwiek pałętał mu się po domu.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#16
29.08.2025, 10:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.08.2025, 10:44 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Niewymowny Cygan? A co on, złożył jakąś przysięgę, że nie rozjebie się na kolegów złomiarzy wśród Bumelantów? A może byli zorganizowani w grupie "CZEMU", czyli Cygańskim Zakładzie Ekspertyz Metalurgiczno-Ułomnych? Bo jeżeli tak, cóż, Alexander zapewne był tam kierownikiem, menadżerem i dyrektorem na raz, a przede wszystkim to głównym komendiantem w tej placówce. Grunt to zdrowie, a w przypadku "nestora" Mulciberów to miejsce w którym pojawiały się metalowe puszki dla niego. Liczyło się jednak to, że Alexander byłby zadowolony.

- To nie jest taki głupi pomysł - przyznał rację Rodolphusowi - Zaraz coś wykombinuje w tym temacie i mu wyślę - dodał, sięgając po czystą ryzę papieru oraz swój kałamarz. Słuchając dalszych słów Lestrange'a oraz ignorując zachowanie małego psychopaty, a nie wróć, po prostu Dementorka, rozpoczął artystyczny proces translacji tarota na Stanisławowe. Z gracją słonia w składzie porcelany i ku uciesze wszystkich bogów sztuki, przerysował karty, które przed chwilą wylosował. Jak mu poszło? Co Co najmniej nieźle ale kto robił dobrze w tych czasach? Gorzej było, a ludzie bili brawa. Pozostało wyjąć drugą ryzę, napisać kilka słów z wytłumaczeniem dla Alexandra i podpis - Mulciber, tak jak mu zostało polecone. Na całe szczęście, listy pisane do krewniaka Alexa, były całkiem szybkie i proste, wszak nie należało tam wykorzystywać za bardzo wyrafinowanego słownictwa, ponieważ czytał on tylko pierwsze 3 linijki lub równowartość 27 słów.

Widząc, że dżentelmeńska umowa została zachowana, Borgin zgarnął monety na swoją część biurka, a następnie zsunął je do pierwszej szafki z brzegu. Te obiły się o jakieś alamanachy, księgi i różne badziewa, które się zebrały w szufladzie.

- Nie ja piszę zasady tego maratonu - stwierdził, zaciągając się papierosem  - Ale wydaje mi się, że mogli złapać lekką zadyszkę. Pytanie jak to ma się do nas - rozłożył ręce - Nie wiemy w końcu ilu naszych... Zniknęło - sugestywnie ruszył głową, sugerując, że chodzi mu o fakt pojmania innych zwolenników Czarnego Pana w jasyr.

Stanley przyglądał się temu, co wyciągnął Lestrange. Czekał też na jego wytłumaczenie tej karty, które było całkiem trafne, chociaż komentarz już się cisnął na usta.

- Widać, że masz skrzata od pierdolenia - stwierdził, strzepując popiół do popielniczki - Inaczej to pewnie byś się bał, że się zmęczysz, zejdzie Ci balsam z dłoni i sobie ubrudzisz buźkę? - zapytał retorycznie, nie oczekując odpowiedzi, wszak bardzo dobrze ją znał. Niby Rodolphus mógł się produkować... ale czy był sens? Borgin miał swoją wersję, on swoją i tyle. Nie było nad czym się tutaj rozwodzić.

Nie chcąc zatrzymywać kolejki, wyciągnął pierwszą kartę z brzegu, co by ponownie spróbować swoich gargantuicznych umiejętności wróżbiarstwa.

Rzut Tarot 1d78 - 18
Wieża

- O proszę bardzo. Wieża - przyznał - Można powiedzieć, że ktoś tutaj stanie na wysokości zadania - pokiwał głową na zgodę z samym sobą - Bo wiesz... Wieża, wysoka. Wiadomo, nie? - zaśmiał się pod nosem, spoglądając w kierunku Lestrange'a.

Borgin przyglądał mu się przez kilka, może kilkanaście sekund.

- A tak na serio teraz, Rodolphus - zwrócił się do swojego rozmówcy - Koledzy ci zabierali kanapki z salcesonem w Hogwarcie, czy jak? Bo nie bardzo rozumiem skąd w tobie taka żądza mordu - kontynuował, stukając melodycznie w blat - Wiesz, mortadele to jeszcze rozumiem, że mógłbyś się zdenerwować... Ale salceson? - wzruszył ramionami, nie rozumiejąc podejścia Lestrange'a. Po co chował w sobie ten młodociany, Hogwarcki gniew? Było, minęło. Podobno miał kasy jak lodu, więc mógł sobie wykupić coroczną prenumeratę mortadelki aby topić w niej swoje smutki, ale nie. Po co, skoro można chodzić i się gniewać, nie pić i w ogóle dawać taki dziwny vibe.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#17
29.08.2025, 10:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.08.2025, 11:05 przez Rodolphus Lestrange.)  
Borgin mógł się produkować ile wlezie - próbować mu dokuczyć, spróbować zezłościć czy nawet robić przytyki w stronę jego diety, która być może i nie była tajemnicą, ale w sumie jakoś naturalnie wyszło to, że od dłuższego czasu nie jadł mięsa. Lestrange nie został wyprowadzony z równowagi, bo wszystko to, co mówił Stanley, spływało po nim jak woda po kaczce. Uśmiechnął się jednak kącikiem ust, doceniając tę próbę.
- Pochlebia mi, że tak uważasz - odpowiedział na ten balsam do rąk, przekładając kartę z lewa na prawą. - Całe życie staram się, by ludzie tak mnie postrzegali. Twoje słowa to miód na moje spękane serce.
Uniósł wzrok, by wlepić go w Stanleya. W jego szarych tęczówkach tańczyły iskierki rozbawienia. Nie czuł potrzeby, by mu odpowiadać, że nie, wcale tak nie było - bo jeżeli chciałeś, żeby coś zostało zrobione dobrze, to musiałeś zrobić to sam. Tyczyło się to również sprzątania. Zaklęcia zaklęciami, ale ręczne ścieranie kurzy z płaskich powierzchni w promieniach wschodzącego słońca, wpadających przez czyste okno, było dla Rodolphusa terapeutyczne. Dla starego Staszka, Roberta, również, ale tym bardziej nie chciał mu tego mówić. - Kanapki dzieciakom zabierał Rabastan i Trix.
Odpowiedział lekkim tonem, zezując na wieżę. Zastanawiał się chwilę, bo coś mu nie pasowało.
- Albo spadnie z wysokości - mruknął, przerywając swój tok rozumowania na chwilę.

Dementorek jakby na potwierdzenie tych słów zeskoczył ze Staneyowej głowy. Zaczął się przechadzać między kartami, ale szczerze zainteresował go list do Alexandra. Usiadł przy nim i zaczął go czytać, pukając kościstymi łapkami w papier. Czy te stworzenia w ogóle potrafiły czytać? Bo figurki to nie, ale prawdziwi dementorzy? Będzie musiał zapytać Lorien.
- Zdefiniuj czym jest dla ciebie żądza mordu - odpowiedział, wyciągając kolejną kartę. - Walczymy w słusznej sprawie, ale nie oznacza to, że nie prowadzę jednocześnie swoich badań.

Rzut Tarot 1d78 - 61
Piątka Mieczy


Pamiętał znaczenie tej karty.

Piątka Mieczy mówi o człowieku, który zawsze musi mieć rację, który zawsze musi odnosić zwycięstwo, nie okazując żadnej łaski pokonanemu. Opiera się on przede wszystkim na prymitywnych i dzikich instynktach, które nim kierują i sprawiają, że poczucie wygranej sprawia mu przyjemność. Sama idea zwycięstwa jest dla niego ważniejsza niż to, co może dzięki wygranej osiągnąć.

Oczywistym było, że karta nie odnosiła się do niego.
- Karta twojego starego - na usta Rodolphusa wpełznął złośliwy uśmieszek. - Ale odpowiadając na twoje pytanie - to nie żądza mordu. To głód wiedzy. Robiąc to, co robię, obserwuję jak zachowują się obiekty, doprowadzone do skraju wytrzymałości. Zapamiętuję obserwacje i później badam poszczególne obszary mózgu w podobnych, ale sztucznych warunkach. Opierając się wyłącznie na sztucznym środowisku, które tworzymy w Departamencie Tajemnic, nietrudno o błąd. Potrzebuję więc potwierdzenia, przeprowadzonego w naturalnych warunkach.
Nie wspomniał o tym, że w Walii robił to samo, tylko poza wzrokiem postronnych. I dużo bardziej... brutalnie, niż Stanley miał okazję widzieć.
- Poza tym za moich czasów w Hogwarcie karmili lepiej, niż salcesonem i mortadelą - cmoknął ze współczuciem. - Jeżeli ludzi w twoim wieku karmili takim ścierwem, to nic dziwnego, że wśród naszych jest pełno zgorzkniałych dorosłych pokroju Alexandra Mulcibera. Hogwart taką kuchnią przysłużył się sprawie, może by wysłać do nich kartkę z podziękowaniami?
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#18
30.09.2025, 16:13  ✶  

Stanley nie miał zamiaru definiować czym była według niego żądza mordu, bo musiałby opisać cały żywot Rodolphusa Lestrange'a, którego aż tak dobrze nie znał. Mógłby się jeszcze pomylić i byłaby z tego niezła heca, więc dla dobra sprawy przewrócił tylko oczami, kręcąc przy tym głową z dezaprobatą. Co innego miał począć na słowa tego młodzieńca?

Z zainteresowaniem przyjrzał się za to karcie Rodolphusa, rozpoznając słusznie, że jego przeciwnik miał przewagę w broni. Kurde, te miecze to chyba silniejsze od moich pałek. Dobrze, że już nie gramy w makao Dziękował w myślach za taki obrót spraw, bo jeszcze przegrałby z 10 galeonów i tyle byłoby z papierosków w dniu dzisiejszym.

- Sugerujesz, że mój stary był zwinny jak jaszczurka i ostry jak przecinak? - zapytał z niedowierzaniem - Cóż, może i tak było. Nie mi oceniać - wzruszył ramionami, bo prawdę mówiąc to ciężko było mu się jakoś bardziej identyfikować z Robertem Mulciberem, który był jego ojcem na papierze. Nic więc dziwnego, że obelgi nie trafiały tam, gdzie miały trafić.

- Niech będzie, że to ten twój cały głód wiedzy - machnął ręką - Albo jak chcesz to sobie nazywać. Owocnych badań w takim razie - rzucił, nie wierząc, że w ogóle przyszło mu to powiedzieć.

Czy Lestrange miał normalnie hobby? Nie. Ale może trzeba było zadań pytanie w inny sposób - czy Lestrange był normalny?

No też nie.

- Co ty mówisz w ogóle młodzieńcze. Spróbuj. Serio, mówię ci - zastukał w blat - Taka chrupiąca... No po prostu palce lizać - zachwalał. Czy było to szczególnie dobre? Zależy kto miał odpowiadać. Czy była szansa, że Rodolphus to spróbuje? No nie, bo on to nawet nie chciał kuli pasztetuli spróbować. Jego szkoda.

- Także możesz napisać list z podziękowaniami, że wychowali taką stokroteczkę jak ty - przyznał - A teraz słuchaj dalej. Słyszałeś o takim gościu jak Chester Rookwood? Aurorem był. Pseudonim operacyjny "Czitos" - kontynuował - Nie? To patrz teraz i słuchaj

Żyli długo i szczęśliwe, a przynajmniej przez koleje kwadransie kiedy to Borgin opowiadał o swoim byłym współpracowniku.

Koniec sesji


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (3707), Rodolphus Lestrange (3674)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa