• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[marzec 1956] Who you gonna call? | Seraphina i Dægberht

[marzec 1956] Who you gonna call? | Seraphina i Dægberht
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#1
06.07.2025, 22:27  ✶  
03.1955
Czasem przypominała sobie o Marcie, chociaż myśli Sery nie pozostawały z tym tematem na długo, jak zawsze krążąc gdzieś po okolicy i sprawiając, że każda kolejna rzecz wydawała się niesamowicie interesująca i wymagająca natychmiastowej uwagi. Była spora szansa, że nawet gdyby wkradła się do Zakazanego Lasu, nie zgubiłaby się w nim tylko dlatego, że bardzo szybko coś zwróciłoby jej uwagę na wydarzenie które zaraz by ją z lasu wyprowadziło. Dlatego spotkanie z Martą, chociaż znajdowało się gdzieś na jej liście rzeczy do zrobienia, priorytetu nigdy nie stanowiło.
Ale dziś był ten dzień! Czy też raczej noc, bo w chwili obecnej księżyc ledwie przeświecał pomiędzy chmurami, a jej umysł pracował na najwyższych obrotach, nie pozwalając jej zmrużyć oka na dłużej niż parę chwil, wybudzając ją na nowo. Mogła dalej próbować wcisnąć coś na swoją głowę i udawać, że sen ją zaraz zmorzy, mogła też w końcu spróbować czas jakoś spożytkować i wybrać się poznać dziwną osobę której okoliczności śmierci były jeszcze dziwniejsze.
Zastanawiała się chwilę, jak wybrać ma się na taką przygodę, ostatecznie owijając się w niezliczoną ilość jedwabnych szalików – w końcu przy duchach mogło być zimno, a nie mogła na siebie założyć jakiejś taniej odzieży. Co prawda istniało ryzyko, że poplami sobie albo podrze jeden z szalików, ale stwierdziła że najskuteczniej napisać jej będzie do ojca który wtedy dośle jej nowy. Ewentualnie do brata, gdyby ojciec akurat nie miał czasu. Jeszcze tylko różdżka i mogła skierować się na niesamowitą, pełną tajemnic przygodę…do toalety.
Oczywiście, po drodze zaświtała jej myśl, czy nie powinna przy okazji kogoś ze sobą zabrać, ale rozważania nie przywodziły jej żadnej konkretnej osoby. Oczywiście, były koleżanki z roku, ale wiele z nich nie rozumiało aspektu spotkania się z przygodą niezależnie od dnia i pory. Co prawda mogłaby spróbować dostać się do innego dormitorium, ale ryzyko że nie znajdzie hasła albo nie odpowie na zagadkę było zawsze gdzieś przed nią, nie mówiąc o tym, że wszyscy których mogłaby potencjalnie przekupić również spali. Gdyby tylko mogła, wysłałaby sowę, ale sowiarnia nie była najbliżej, a i ryzyko, że ktoś nie odpisze w obecnej chwili było tylko zwiększone.
Niemal pogodzona z losem przygotowała się na to, że będzie to już samotna przygoda, ale w tej chwili znajoma sylwetka mignęła jej gdzieś w kolejnym korytarzu. Sięgając po różdżkę, mruknęła pod nosem Lumos aby oświecić sobie drogę nieco bardziej i stanęła za Flintami, kładąc mu rękę na ramieniu i kierując światło na swoją twarz.
- Musisz udać się razem ze mną – oznajmiła niesamowicie radosnym tonem, zupełnie nie pasującym do sytuacji jaką sobą prezentowała. – Idziemy do łazienki. No, nie do końca zwyczajnej łazienki. Ta jest zdecydowanie niezwykła. – Ciekawa była, czy Flinty już wcześniej spotkał się z Martą, czy to również było zadanie, którego się jeszcze nie podjął. Nie wątpiła w jego odwagę, ale zdecydowanie nigdy nie mogłaby popatrzeć na niego i po prostu zgadnąć co akurat siedzi w jego głowie.
oceanic feeling
The curious are always in some danger. If you are curious you might never come home, like all the men who now live with mermaids at the bottom of the sea.
179 centymetrów wzrostu; długie, lekko falujące się, brązowe włosy. Czasami kilkudniowy zarost. Kilka blizn, które zdobył na morzu, większość zakryta runicznymi tatuażami zamkniętymi w kołach. Nie używa żadnych perfum - czuć od niego pot, morze, alkohol i las.

Dægberht Flint
#2
07.07.2025, 15:04  ✶  
Każde szaleństwo miało swój początek. Czasami bogowie rzucali monetą przy czyichś narodzinach, a czasami szaleństwo przychodziło później – to, które istniało w umyśle Dægberhta było tkane latami. Setki dni ciężkiej pracy nad niewątpliwym obłąkaniem nie sięgnęło jeszcze w Hogwarcie swojego szczytu – brakowało mu dzisiaj kilku załamań nerwowych i zaginięcia ukochanej siostry, ale coś już w nim było – jakaś taka niepozorna, ale widoczna iskra w oczach, kiedy opierał się łokciami o parapet i wbrew szkolnemu regulaminowi (bo przecież powinien siedzieć w dormitorium...) wpatrywał w piękną, onieśmielającą tarczę księżyca. A może raczej – Księżyca. Jego Pani otulała swoją troską każdego, kto zechciał zadrzeć głowę i spojrzeć na coś ponad sobą. Coś istotniejszego niż zalew prywatnych problemów. Coś... co było nierozłączną częścią tego świata i jednocześnie czymś poza nim.

Później pojawiło się światło.

Delikatny Lumos okalający wszystko swoim mlecznobiałym blaskiem wyrwał go z głębokiego zamyślenia. Ciężko było nie dostrzec na ciemnym korytarzu wykształtowanego światła, wiedział więc o jej obecności już wcześniej, ale nie zareagował. Oczy miał wlepione w widok za oknem tak długo, aż odbicie Seraphiny trzymającej różdżkę nie przysłoniło mu tego, co miał przed sobą.

Co za różnica kto to był? Skoro go widział, to i tak miał już kłopoty!

Albo i nie...

Odwrócił się. W oczach chłopaka dało się dostrzec zrezygnowanie, ale ono dosyć szybko minęło kiedy dotarło do niego, że nie miał do czynienia z prefektem chcącym zaciągnąć go za fraki na miejsce i skarcić za podejście do zasad. Seraphina Prewett, nawet jeżeli niezbyt pasował do jej arystokratycznej świty, kojarzyła mu się z kimś, kto podobnie jak on lubił zabawę. Uśmiechnął się wręcz bezczelnie, obnażając szereg krzywych zębów, cudem nie odejmujących mu uroku osobistego.

– To najdziwniejsze zaproszenie, jakie otrzymałem w tym roku. Żaden ze mnie Widzący, ale niniejszym przewiduję, że jeszcze długo się to nie zmieni – uniósł jedną z brwi w górę, mierząc ją ciekawskim spojrzeniem, ale szybko tego zaniechał, bo musiał zamrugać, zanim od tego światełka wypadną mu oczy. – Ale jeżeli to jest to słynne dziewczyny nie mogą iść same do łazienki, bo zaatakuje je troll, to muszę ci przypomnieć, że mogę co najwyżej czatować przy drzwiach kiedy myjesz ręce. – Długie, miękkie brązowe włosy będące oprawą jego delikatnej i nieco dziewczęcej buzi faktycznie myliły nawet nauczycieli, szczególnie kiedy młody Flint przechodził mutację. – Coś w twoim tonie mówi mi, że nie powiesz mi prawdy, póki tam nie pójdziemy. Ale wiesz co? Ja chyba wolę opowieści od zagadek.


Matka nadała mi takie imię,
żeby poprawnie wymawiały je tylko drzewa i wiatr
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#3
07.07.2025, 19:41  ✶  
Opuściła różdżkę – o wiele bardziej zależało jej na dramatycznym efekcie nadejścia niż na ciągłym oślepianiu Dægberhta. Młody był, nie było potrzeby aby wzrok tracił, chociaż jeżeli obecnie siedział aby wpatrywać się w księżyc to może problemy z dopatrywaniem się rzeczy nadejdą same. Rzucone od niechcenia Nox sprawiło, że mleczna poświata jako jedyna rysowała ich sylwetki, a chociaż marcowa noc nie była aż tak chłodna, świeże powietrze nigdy jej nie służyło, od razu więc przygarbiła się aby odsłoniętą twarz schować w wielu warstwach odzieży.
- Mam nadzieję, inaczej moja renoma w kwestii zaproszeń mogłaby poważnie ulec na uszczerbku. Muszę podtrzymywać wysokie standardy. – Jej rozbawione spojrzenie było ledwie widoczne, ale nawet w obecnie panujących ciemnościach jej długie, sięgające niemal kolan rude włosy wyrózniały ją z tła. W przeciwieństwie do delikatnej fryzury Flintów, jej włosy wydawały się niczym skupisko wiecznie walczących ze sobą węży – nie tyle rozczochrane co zaplątane pomiędzy fałdy ubrania, żyjące własnym życiem, podobnie jak sama Prewett nigdy do końca nie okiełznane.
- Nigdy nie mów nigdy. Co jeżeli znajdziesz zaczarowany kwiat, a po jego zjedzeniu zyskasz nadnaturalne moce? – Pytanie z gatunku bardziej retorycznych skończyła sprzedaniem mu lekkiego pstryczka w czoło zanim nie wcisnęła się, nie bez drobnego wysiłku, na miejsce obok niego. Nawet jeżeli była dość koścista, nie mogła mówić o chociażby dobitnej sprawności, nie mówiąc już o wdrapywanie się w przedziwne miejsca.
Lubiła przebywać w jego towarzystwie. Niektórzy dziwnych udawali ale Dægberht dziwny nie był, on po prostu widział świat w najlepszy możliwy sposób – w ten, w którym wszystko było jak pryzmat, umykające jednemu kolorowi i pozwalając na miliony innych spojrzeń które umykały innym. Czy kiedyś z tego miał wyrosnąć? Podejrzewała że nie, bo chociaż ludzie stawali się z wiekiem mądrzejsi, to jednak zmieniać się nie bardzo zmieniali. Przynajmniej tak wierzyła, obserwując garstkę swoich braci którzy przez życie szli wedle własnych zasad, lecz wszystkie ścieżki prowadziły ich w jedno miejsce. Gdze Flinty zostaną zaprowadzone? Pewnie niedługo do łazienki, o ile da rade postawić na swoim.
- Wypraszam sobie, troll w łazience byłby sporym urozmaiceniem i wtedy poszłabym go zobaczyć, tobie pozostawiając zaproszenie jako uprzejmą krutuazję. Ciesz się więc, że nic podobnego tu nie sugeruję, bo wtedy nie byłaby to najlepsza przygoda twojego...no cóż, może wieczoru. Nie warto zapeszać na przyszłość. – Wychyliła się jeszcze na korytarz, chwilowo tracąc równowagę ale ostatecznie łapiąc się go zanim nie ustabilizowała się na miejscu.
- Niech ci będzie, ale wydaje mi się, że to historia którą ktoś o twojej wrażliwości dawno powinien wiedzieć. Historia o dziewczynie której życie, przerwane zbyt wcześnie, pozostawilo ją w miejscu w którym już nigdy nie mogła dorosnąć – z każdym kolejnym zdaniem wszystko co padało z jej ust brzmiało co raz bardziej dramatycznie – a i ona widywana jest przez uczniów tylko w jednej łazience. – Przysunęła twarz bliżej, spoglądając uważniej aby wyłapać jego reakcję.
- Musimy ją zobaczyć.
oceanic feeling
The curious are always in some danger. If you are curious you might never come home, like all the men who now live with mermaids at the bottom of the sea.
179 centymetrów wzrostu; długie, lekko falujące się, brązowe włosy. Czasami kilkudniowy zarost. Kilka blizn, które zdobył na morzu, większość zakryta runicznymi tatuażami zamkniętymi w kołach. Nie używa żadnych perfum - czuć od niego pot, morze, alkohol i las.

Dægberht Flint
#4
10.07.2025, 13:02  ✶  
Ciekawość zabijała koty i Flintów – tak to już miały istoty ciekawskie do bólu, że prędzej czy później karmili rybki na dnie oceanu, zamiast je łowić, albo... kończyli na szlabanie u któregoś z profesorów, bo jedna z panienek Prewett znów onieśmielała charyzmą i kusiła do psot.

Słyszał o Marcie. Miał swoje powody nieodwiedzania jej łazienki – dosyć podobne do tych, którymi podzielić się mogła Seraphina. Za dnia przecież by tam z oczywistych względów nie wszedł, a w nocy? W nocy potrafił już o własnych planach na wieczór pięć razy zapomnieć, bo miał kilkanaście lat i rozbiegany umysł skupiający się na odkrywaniu siebie i swojego miejsca we wszechświecie, na testowaniu granic swoich możliwości, a nie... no właśnie – na cudzych opowieściach. Mało nastolatków skupiało się na czymkolwiek innym niż czubek własnego nosa i tym, co ten czubek definiowało.

Pstryknięcie w czoło zdawało się nie zrobić na nim szczególnego wrażenia. W takim sensie, że przyjął ten jakże wyszukany cios i uśmiechnął się tylko, a później zrobił jej miejsce. Okej, to nie był miły gest, ale bardziej niż obrażalstwem wolał zająć się czymś, co przychodziło mu równie łatwo co podkradanie z hogwartowej kuchni ciastek: wymądrzył się na temat, w którym wcale taki wybitny nie był, ale miał mocne, ugruntowane opinie.

– Nie ma czegoś takiego jak nadnaturalne moce, Sera. Wszystko jest częścią natury, a ta rządzi się prawami, które nie nadały mi pewnych cech. – Nie poskąpiły mu jednak innych – wcale nie mówił tego z wyrzutem – właściwie to całkiem lubił tego siebie, którego tak skrzętnie odkrywał... – I no tak, na śmierć najlepiej iść bez rycerza... – I chociaż to mogło zabrzmieć jak sympatyczny uroczy żart, w rzeczywistości to właśnie był moment, w którym Flint Seraphinę wyśmiał. – Skoro musimy – panienka pozwoli? – Złapawszy ją po tym, jak straciła równowagę, puścił ją wpierw, ale teraz znów zbliżył – zawtórował jej w tym, a następnie zaoferował dziewczynie swoją rękę po skromnym, lecz mającym w sobie sporo teatralności ukłonie. Nie było w tym młodym głupki ani trochę zawahania, złośliwi powiedzieliby pewnie, że przez równowagę braku rozumu, ale prawdą o nim było, że miał w sobie naprawdę dużo czaru, jeżeli tylko spróbował ująć czyjeś serce słowem lub gestem.

Nawet lubił takie porównania. Co prawda żaden był z niego rycerz, a z niej żadna księżniczka, ale nie pisano bajek o piratach i oszustkach innych niż takie, gdzie oboje kończyli pod gilotyną. Dziwni ludzie... rzadko przeżywali w książkach ciekawe przygody.

Więc może napisać je samemu?

On i ona, idąc za rękę przez ciemne korytarze opustoszałego zamku. Poruszający się tak cicho jak tylko mogli po ruchomych schodach, modlący się do tego, aby z cienia nie wyłoniło się nic gorszego niż jeden ze szkolnych duchów. Cisza mogła być ciekawa – cisza przypominała, że ktoś mógł ich tu jednak nakryć i dodawała całości dreszczyku emocji. I napełniała takim... dziwnym uczuciem, kiedy po wędrówce staliście we dwójkę w damskiej toalety i wszystko w was zaczynało zadawać pytania: gdzie jest tak cała Marta? Czy wypada stać tak blisko siebie? Czy legenda o duchu nawiedzającym ubikację nie była sposobem na straszenie pierwszorocznych, tylko oni okazali się niezbyt sprytni i nabrali się na to o wiele później niż powinni?

To było coś, o czym można napisać naprawdę ciekawy tekst...

Było, bo nagle jedna z kabin otworzyła się z trzaskiem, a w jego stronę poleciał mokry, obrzydliwy but należący do Matka wie kogo i uderzył go w sam środek czoła.

Cisza potrafiła być głośna. Dægberht już teraz wiedział, że zirytowany wyraz twarzy należący do dziewczyny wystającej z ubikacji, za moment będzie krzyczeć tak głośno jak tylko może. I naprawdę oboje dostaną szlaban.


Matka nadała mi takie imię,
żeby poprawnie wymawiały je tylko drzewa i wiatr
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Seraphina Prewett (958), Dægberht Flint (1003)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa