• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[09/09/72] Regulamin obiektu: Rejwach

[09/09/72] Regulamin obiektu: Rejwach
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#1
10.07.2025, 12:43  ✶  

W Rejwachu
porozmawiamy z Keyleth o tym, co tu wolno, a co nie



Ulokował całą rodzinę mugolsko-mugolacką w swojej piwnicy, gdzie mieli być do rana bezpieczni. Co za koszmar, pierdolony koszmar. Lecz Rejwach wciąż stał, wciąż miał się dobrze. Kto by pomyślał, że pierdolony śmierdzący pubik na Nokturnie stanie się pewnego dnia jednym z filarów sanity Clemensa Longbottoma.
Czarodziej poczłapał na piętro ukochanego lokalu. Przy każdym ruchu ręką czuł ten pierdolony zgnieciony palec. Czuł, jak tętni w nim krew i jak każdy niewłaściwy gest generuje wykręcający mordę spazm bólu. I jeszcze była dziewucha. Musiał się zająć dziewuchą.
— Nico! — zawołał, nie przerywając marszu do własnej sypialni. — Chodź no tu.
Był zdenerwowany, lecz raczej w ogólności, nie wyłącznie na nią. Nie dało się jednakże ukryć, że ów kolejny podstęp Keyleth nadszarpnął jego i tak napięte tej nocy nerwy, tak skłonne przecież do wybuchowych reakcji. Zająłby się udzielaniem jej pouczenia rano, jako że nie przewidywał w ogniu akcji chwili na podobne błachostki, lecz skoro sytuacja i tak wymusiła na nim przerwę na prowizoryczne wylizanie ran, mógł wykorzystać ją i na przegadanie z nią tego czy owego.
— Chodź tu, pomożesz mi — powtórzył już o wiele łagodniej, po czym puścił dziewczynę przodem do swojego pokoju. — Pojęcia nie mam, kim jesteś. I to jedyne, czego jestem o tobie pewien. To zapytać nie zaszkodzi: nie masz przypadkiem umiejętności uzdrowiciela, cwaniaro? — Uniósł ranną dłoń, uśmiechając się krzywo do Nico.
W środku panował bałagan, lecz znalazło się jakieś krzesło, na którym mogłaby w razie chęci usiąść Keyleth. Sam Woody klapnął sobie w pościeli na łóżku, nie bacząc na to, że jego spodnie są umorusane sadzą, która wetrze się w prześcieradła. Zdrową ręką Tarp pogrzebał w szufladach stolika nocnego, szukając czegoś, co mogłoby się przydać do sporządzenia opatrunku.


piw0 to moje paliwo
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#2
10.07.2025, 14:50  ✶  
Keyleth była Bardzo Mądra. Wszystkie jej altery, wszystkie twarze, wszystkie ściemy tożsamościowe, które waliła na przestrzał miały na imię Nico. Łatwo było zapamiętać. Łatwo było nauczyć się reagować odruchowo, gdy ktoś wołał.

A jednak poczuła się trochę nieswojo, gdy usłyszała, że woła ją nie kto inny jak Pan Woody i woła ją inaczej niż mu przecież już powiedziała jak ma na imię, ale może zapomniał, bo było to na środku płonącej ulicy i dobrze no mógł zapamiętać a jak nie to najwyżej trudno bo przecież ona teraz nie była Nico tylko powróciła do źródła gdzie jej imię brzmiało...

...inaczej.

Serce waliło jej stanowczo za szybko, bladość na ciemnej skórze odznaczała się teraz zielonym jej odcieniem. Wychynęła z pokoiku gdzie była pani mugolowa matka, śpiąca jak małe niemowle i wspominająca najwspanialsze czasy swojego życia (kto wie? Może to było wczoraj? Może to było dwadzieścia lat temu?). Zaraz potem zwiesiła głowę karnie, czując że żart może nie miał najlepszego timingu i tak jak bardzo nie chciała żeby pan Woody był na nią zły, tak teraz był zły i co tu można było poradzić? Z cichym westchnieniem drżącej bezsilności zamknęła drzwi do schowka gdzie spał gość Rejwachowy i pospiesznie podtuptała do Swojej Niedoszłej Sypialni!

A mogłam schować się w tej drugiej stercie, całej tej hecy by nie było i pan Woody nadal by mnie lubił – pomyślała, pilnując żeby się nie rozpłakać, ale było to trudne bo im więcej myślała o tym, żeby nie płakać, tym bardziej jej się na płakanie zbierało. Nie pomyślała też o krześle. Przysiadła obok niego na łóżku.

– Nie proszę pana. Nie umiem – odpowiedziała cicho, patrząc na swoje ręce jak wyłamywała sobie w nich palce bardzo speszona swoją obecnością w miejscu do którego przylazła jako fretka kilka godzin temu by pójść po prostu spać. – Ja nie chciałam, żeby pan szedł sam. Pan mówił, że trzeba w parze, żeby sobie plecy oglądać, a pan szedł sam. Martwiłam się.– wyburczała jeszcze ciszej pod nosem, pochylając głowę mocniej i zastanawiając się czy może lepiej od razu porosnąć futrem i schować się gdzieś do piwnicy. O tym, że piwnica była zajęta - nie miała pojęcia.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#3
16.07.2025, 15:47  ✶  
Imię Yako bardzo niefortunnie wypadło mu z głowy, rzucił pseudonimem odruchowo, ponieważ to Nico poznał pierwszą i to tożsamość Keyleth dołączył do Nico, nie Nico do Keyleth. O ile to miało sens. Funkcjonowały teraz oba imiona obok siebie i z pewnością wkrótce to właściwe wysunie się na wierzch.
Dziewczyna wyglądała żałośnie i nie sposób było przegapić tego, jak jest jej nieswojo. Nie mógłby się na nią taką Tarpaulin gniewać, lecz jednocześnie wstrzymywał się z przedwczesnym uspokojeniem sytuacji. Nie chciał, aby wyszło na to, że jej oszustwo sprowadza się do byle figla i można na nie machnąć tak o ręką, ponieważ w rzeczywistości było… piekielnie niebezpieczne.
— Nic to. Poradzimy sobie jakoś. — Woody schylił się, wyciągnął spod łóżka niewielką skrzynkę, która dumnie nosiła miano rejwachowej apteczki pierwszej pomocy. W środku były trzy flaszeczki eliksiru wiggenowego i parę podstawowych opatrunków. Wybrał rolkę bandaża i wcisnął go Keyleth, po czym wystawił w jej stronę swoją lewą rękę ze spuchniętym jak nieboskie stworzenie, zsiniałym palcem serdecznym. — Dasz mi radę dowiązać palec do palca? Rozumiesz, tak żeby nie latał, dopóki nie przyprowadzę jakiegoś uzdrowiciela. Dla mnie, dla tego na dole, dla niego przede wszystkim. — Skinął brodą w dół, w stronę piwnicy.
Kupował na razie tłumaczenie Keyleth, choć może nie powinien. Już trudno, będzie kiedy indziej czas się zastanawiać nad tym, ile warstw mogą mieć szachrajstwa tej osóbki. Woody bardzo chciał wierzyć, że jest w tej chwili autentyczna — i to go martwiło, bo dał jej się wypuścić w maliny już dwa razy, więc zrozumiale bał się trzeciego.
— To ładnie z twojej strony, nie mówię, że nie — zaczął swój wykład, starając się z wyczuciem balansować na granicy surowej nagany a lekcji. — Oszukiwaniem stoi Nokturn, to i nie mam nic do tego, jak mnie Senka czy Lewis co chwila oszukują. Na pieniądze, dni wolne czy po prostu żeby mi przypomnieć, że stary dureń ze mnie. Siedzisz tu ostatnio trochę, chcesz się z nami bawić, to ci powiem, jak to działa: tutaj w środku, w Rejwachu możemy z siebie nawzajem robić durnia ile wlezie, ale gdy idziemy na zewnątrz, wystawiając kogoś na durnia, możemy go zabić. — Zawiesił na chwilę głos, aby przestroga dobrze wybrzmiała i dziewczyna miała czas zastanowić się nad skalą potencjalnych kłopotów. — Dziś mogłaś zobaczyć ekstremalny tego przykład, ale Nokturn i na co dzień potrafi być niebezpieczny. Muszę wiedzieć, kogo mam pod ręką, gdy podejmuję ryzyka. Dziś byłem pewien, że idzie ze mną mój rozumiejący tę dzielnicę, tych ludzi i sytuacje pracownik, którego możliwości ja znam. Gdybym na tym założeniu coś istotnego obstawił, mogłem zginąć ja czy ci ludzie. Mogłaś zginąć ty sama. To nie może się już powtórzyć w przypadku sytuacji takiej rangi. Rozumiemy się?


piw0 to moje paliwo
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#4
18.07.2025, 11:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.07.2025, 11:19 przez Keyleth Nico Yako.)  
Skinęła głową w milczeniu, wciąż unikając jego spojrzenia. Przejęła bandaż i zaczęła drżącymi rękami owijać dwa palce, dowiązać jeden palec do palca tak żeby nie latał. Gdyby byli w domu, gdyby byli u niej, wiedziałaby po kogo pobiec, żeby udzielił pomocy panu Woody'emu. Ale nie byli tam. Inny kontynent. Setki, tysiące mil...

Słuchając dalszej wypowiedzi miotała się wewnętrznie i to bardzo mocno. Oczywiście była pokusa sprzedania swojemu gospodarzowi historii o tym, jak w pożarze zmarła jej matka i że nie mogła dopuścić by i jemu - jej dobrodziejowi stała się krzywda. Mogła zabić w fikcyjnym pożarze dowolną inną osobę, może lepiej to byłoby jakaś... ojcowska figura, oczywiście nie ojciec, bo przecież już wiedział, żę szuka go tu w Anglii. Ale poczucie winy było ogromne, a słowa układające się w zdania, układające się w bardzo czytelny komunikat i cóż... no skłamałaby (hehe) gdyby powiedziała, że nie miał on sensu. Pan Woody znał Lewisa i znał jego możliwości. Jej nie znał wcale, dopiero kilka godzin temu dowiedział się jak wygląda jej Źródło, twarz, na którą patrzył teraz być może i być może też widział jak wątpliwie zdobi ją coraz bardziej spulchniały nos, drżąca broda i srebrzące się koraliki łez, które nie wiadomo kiedy zaczęły płynąć po umazanej buzi.

Pokiwała głową w odpowiedzi, dopiero wtedy orientując się że jej cieknie z oczu. Pospiesznie wierzchem dłoni zgarnęła słoną wodę, po czym złapała się nieco desperacko nadziei, że jednak nie chce jej wystawić za próg. To brzmiało jak - zapamiętaj na później, to brzmiało tak, jakby to później nadal istniało.
– Umiem nakłonić rzeczy by wyglądały inaczej, ale nie umiem zrobić czegoś z niczego. Umiem nakłonić siebie do wyglądania inaczej, albo ludzi do tego, żeby widzieli mi inaczej. Znam się na zamkach i na zabezpieczeniach potrafię... potrafię być zwinna kiedy trzeba i... słyszałam dużo o świecie jak podróżowałam tutaj, chociaż nie wszystko z tego rozumiem. Czasem umykają mi rzeczy, mam refleks to... to wciąż coś nad czym pracuje. I prawie się zacięłam nożem jak ciełam seler. I ee... ja... nie muszę mieć różdżki. Jakby co. Zazwyczaj bardziej mi przeszkadza niż pomaga – dukała, palce wplątując w ubranie. Co prawda pani Burke mówiła jej, żeby nikomu nie mówiła co umie, bo to niebezpieczne, ale bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo chciała zostać w Rejwachu, a może zaufanie wymagało wzajemności. Najprawdopodobniej.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#5
27.07.2025, 19:38  ✶  
Bolał go ów obwiązywany paluch, lecz Woody Tarpaulin to nie była przecież byle pizda. Krzywił się i syczał, ale żadnego większego dźwięku z ust nie puścił. Opatrunek założony przez Keyleth wyglądał całkiem rozsądnie jak na to, że żadne z nich nie miało uzdrowicielskiego wykształcenia. Coby zaś nie marnować porządnych eliksirów na taką drobnostkę, Tarp znieczulił się jakimś obrzydliwym, ciepłym alkoholem znalezionym na dnie losowej butelki spod łóżka. Merlin jeden wie, czy znieczulał ciało, czy głowę.
Rady pani Burke — skądinąd przyjaciółki lokalu Rejwach — były z pewnością trafione. Niedobrym było obnosić się ze wszystkimi swoimi atutami i to nie tylko na Nokturnie — generalnie w życiu przezornie było trzymać zawsze asa w rękawie. Rzecz w tym, że Woody już kilka popisów Keyleth zdążył zobaczyć w trakcie ich przygód owej nocy i swoje wydedukował na temat zdolności tej dziewczyny — największe sekrety zdążyły więc wyjść na wierzch. Z całej wymienionej przez nią teraz listy jedynie magia bezróżdżkowa była mu nowością, choć i to mógłby zapewne jakoś poskładać z fragmentarycznych wskazówek, prędzej czy później.
— Bardzo solidne kompetencje, moja panno — skwitował jej monolog Woody, kiwając z uznaniem głową. — Bym ci powiedział: z takimi to idź do naszej Brygady, na tajną współpracowniczkę, tam się zawsze sprytny metamorfomag przyda. Bym ci powiedział, ale nie powiem. Skoroś mi wpadła w ręce, to głupi bym był, żeby cię odsyłać na drugą stronę barykady, co? Mamy w Rejwachu dużo miejsca, nie musisz spać poukrywana po kątach. — Korzystając z tego, że Keyleth umościła się obok niego, objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie, wzdychając ciężko: nad sobą, nad zapłakaną sierotą, nad całą tą nocą. Zbyt paskudna była ta tragedia, aby nie szukać w niej przyjaznych momentów, choćby drobnych. Wyczerpała się więc niezłomna wola surowego nauczyciela. Wujek Longbottom wyszedł na wierzch. — No już, już. Nic się nie stało, dzięki niech będą Bogini. Choć rozeznanie w Brygadzie i tak możemy zrobić, bo, powiem ci w sekrecie, że jak tak myślę o twoim nosie, to od razu mi w głowie siedzi mój szwagier, w Brygadzie właśnie robi. U niego w rodzinie co drugi ma taki nos do tropienia. Kontaktu z nim nie mam dobrze z dekadę, ale są inne sposoby, żeby się rozpytać. Ale to na kiedyś, już na kiedyś temat.


piw0 to moje paliwo
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#6
28.07.2025, 15:33  ✶  
Pan Woody mówił. Keyleth słuchała.

Normalna sprawa.

Wciąż siedziała napięta, chociaż jego ton i postawa były jakieś takie.. bardziej.. ciepłe? Otwarte? Nie przeszkadzał jej fakt, że jechało od niego tanim bimbrem (tu większość osób tak pachniała, no może poza Lewisem, który głównie pachniał jej zbliżającym się obiadem). To było jedno, co pozwoliło jej wysunąć głowę spomiędzy zaciśniętych ramion.

Drugie to były słowa, treść którą niosły. A była to treść... Keyleth umiała wybornie język angielski tak jakby urodziła się na wyspie, a nie Czarnym Lądzie. A jednak z wrażenia pozapominało jej się fraz. Zdań.
Gramatyki.

Sensu.

Dostała pozwolenie na to, żeby tu spać i pokraśniała z radości, że nie będzie musiała się kitrać po kątach. Już miała zapytać czy zgoda obejmuje kieszenie jego płaszczy, bo tam lubiła się chyba chować najbardziej (tyle interesujących zapachów!) kiedy dotarło do niej stwiedzenie "wpadła w ręce" i "głupi bym był jakbym Cię gdzieś odsyłał" co dawało przemiłe, przecudowne, przenajwspanialsze poczucie przynależności, które umówmy się - w życiu Keyleth było rzadsze niż rzadkie.

I już już miała zaklasnąć w ręce, zalać się dziękczynnymi łzami, rzucić swojemu dobroczyńcy w ramiona z wdzięczności (nieromantycznie chociaż na łóżku), gdy poszły dalsze rewelacje.

– Szwagier? – wydusiła struchlała. – Myśli... myśli pan, że on może być? – zielone jadeitem oczy zrobiły się jeszcze większe i większe, bo tam też poszła informacja, że jej krewni, jej angielscy krewni mogą być bardzo mocno powiązani z policją. A to wzbudzało w niej straszliwy lęk, bo może i serce miała bardzo naiwne czyste i szczere, ale jej kartoteka rosła z każdym przedmiotem upchniętym głęboko w żółtym, spłowiałym plecaku. – Myśli pan, że on też będzie o mnie miło myślał, tak... takjakpanterazmyśliniewiemtakzrozumiałam,alejeślinietocieszęsiężeniejestpanażtakzłyjakmyślałamżebędzie – na co komu oddychanie podczas mówienia? – A co jeśli mnie nie polubi? Czy on ma innąrodzinę? Czy ma żonę? W takich opowieściach zawsze są żony, które nie lubią takich... takich podrzutków jak ja. A co jeśli nie będzie mu pasował... mój kolor skóry? Albo krew. Słyszałam, że tu w Anglii nie lubi się szlam, a ja chyba jestem jedną z nich nie wiem... – myśli zaczęły toczyć się jak ususzony krzak po sawannie, a Keyleth z jednego stanu przerażenia płynnie przeszła w kolejny, kiedy się okazało, że nie potrzebuje szamanki, aby odnaleźć swojego ojca, tylko proszę Pan Woody całkiem się zdaje, choć nie ma we włosach żadnych koralików. Chociaż... to pewnie dlatego i tylko dlatego, że nie miał żadnych włosów. Koraliki by do niego pasowały. Chyba.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#7
27.08.2025, 19:19  ✶  
Czarodziej chciał trochę wśród tego nędznego syfu podnieść młodej morale, żeby miała myśl, która by napawała nadzieją, że mimo świata stojącego w płomieniach, jest wciąż jakieś jutro. Żeby wyobraziła sobie to mniej przerażające jutro, w którym będzie mogła z Rejwachu uczynić bazę wypadową, i żeby wiedziała, że ma na następne dni jakiś trop, którym podążając, być może zdoła odnaleźć zagubionego ojca. Również sam Woody próbował chwytać jutro majaczące na końcu czarnego tunelu duszących popiołów. Jutro będzie musiał siąść i posprzątać, jutro będzie musiał porachować straty, jutro może znajdą siłę, żeby się śmiać, choćby przez łzy.
Kalkulacje reakcji Keyleth okazały się jednakże skrajnie niedoszacowane. Zamiast zasiać w niej łagodną nadzieję, Tarpaulin rozpętał huragan dziewczęcych emocji.
Gdy powtórzyła za nim ufnie to szwagier, próbował jeszcze zdusić go w zarodku:
— Nie, nie. Nie ma takiej opcji, żeby to był akurat on. On tam nie podróżował, ale może ktoś z jego krewnych… — próbował zachrypłym od wdychania pożarów głosem przebić się przez wzbierającą falę podniecenia dziewczyny.
Na próżno. Uwolnił demona pędzącego przez kolejne wątki wokół osoby biednego Caspiana, który — przynajmniej na stan wiedzy Longbottoma — nigdy jego siostry nie zdradził. Woody poddał się, widząc, że musi pozwolić Keyleth wypalić się ze wszystkich słów. Czekał cierpliwie, a gdy ujrzał w monologu szczelinę, w którą mógł się wcisnąć, uniósł obie ręce do góry (krzywiąc się, gdy poczuł pulsowanie w spuchniętym palcu) i powoli je opuścił:
— Oddychaj — poprosił. — Oddychaj, Keyleth. Wdech-wydech. — Sam odetchnął ciężko, pochylając się nieco do przodu, jakby mimo całej tej muskulatury i krzepy, niczym byle dziada dogniótł go ciężar przebicia balonika dziewczęcej ekscytacji. — To nie on, zaufaj mi. Musimy dopiero ustalić, czy trop jest właściwy. I zrobimy to. Lecz ni czas to, ni miejsce. — Skinął głową na okno, w którym wciąż intensywnie błyszczała ognista poświata palonego Nokturnu. — Ojcowie to ciężka sprawa. — Czy Godryk trzymał się tej nocy? Wszystkim znane były jego poglądy; zapewne i jego Śmierciożercy mieli na celowniku. Clemens Longbottom bardzo chciał umieć uwierzyć, że ojciec, jakimkolwiek psimsynem by nie był, zaszył się gdzieś z Tessą w bezpiecznym miejscu, ale za dobrze znał oboje. — Twój staruszek byłby skończonym durniem, gdyby się na ciebie wypiął. — Odkaszlnął głucho dymem i nawilżył gardło resztkami alkoholu.
Wyglądał w tamtym momencie wyjątkowo żałośnie: stary, brudny pijak z dzielnicy najgorszych mętów rozwalony na swoim barłogu. Tryskający energią i entuzjazmem promyczek, jakim była mimo całej tej naiwności Keyleth, zasługiwał na miejsce w przytulnym domku jakiegoś miłego Pana Bonesa, zasłużonego funkcjonariusza, który da swojej zaginionej latorośli szansę na ładną przyszłość w równie przytulnym domku. Gdyby została na Nokturnie, mogłaby już nigdy z niego nie wyjść.
— Znajdziemy go, słowo daję. Po prostu nie dziś. Siądziemy jutro na spokojnie i o tym pogadamy, hę? Co ty na to?


piw0 to moje paliwo
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#8
04.09.2025, 22:40  ✶  
Rzeczy się działy. Pan Woody mówił. Keyleth skupiła się na tym, żeby chociaż nominalnie słuchać.

Ale ewidentnie jego nie i potem powtórzone nie i po trzykroć powiedziane nie spuściły z niej parę i to może bardziej niż można byłoby sobie tego życzyć. Ze stanu popięćdziesiątnej siódmej ekscytacji, dziewczę stało się rozplaskanym pomidorem o nieustępliwą ścianę rzeczywistości.

Kiwała już tylko główką na prośby o jej oddychanie, kiwała i oddychała smętnie, by kolejny raz przyjąć "to nie on" na klatę. Powstrzymała się też, by nie wstać i nie wybiec z Rejwachu na ulicę, pobiec od razu do tego pana Bonesa i wypytać go o całe drzewo genealogicznie, o wszystkie daty dalekich podróży jego wujków, kuzynów i pociotków. Tak blisko, a tak daleko...

– Mówiłam ostatnio Eliasowi, że chciałabym się przejść do wróżki, aby znalazła łączącą mnie nić... – to tak nie działało, ale matka Keyleth była szamanką, która robiła wiele rzeczy, które nie działało magicznie, a psychologicznie. Szkoda tylko, że nie zdążyła dziecka nauczyć co było czarem, co magią, a co tylko balsamem na umęczoną duszę opartym na wierze. – ... a tu wystarczyło zapytać pana Woody'ego, no kto by pomyślał. – podniosła na niego soczyste zielone oczy, teraz wyglądające mniej jak szlachetny kamień, a bardziej jak trawa zroszona obfitą burzą, która rozeszła się na moment przed zachodem słońca. Ta łuna... to był płonący Nokturn, ale nadzieja w dziewczęciu mimo tego przygaszenia nie zgasła. Tliła się stabilnym blaskiem.

– Dziękuje panie Woody. I bardzo przepraszam za te szarady i bardzo cieszę się, że panu nie przeszkadza ani jaki mam kolor skóry, ani że pewnie jestem tą całą szlamą. I że mnie pan przygarnął i że nie przegonił na cztery wiatry jak się okazało, że trochę z tym wyglądem zachachmęciłam... dwa razy... czy coś. I nie będę już tak robić, chyba że mi pan powie, że mam bo ja bardzobardzobardzo chciałabym się odwdzięczyć, a cośtam wiem o świecie i no... czasem mi to czarowanie wychodzi i w ogóle, umiem też grać na gitarze, jakby mnie potrzebowano do rozrywki na dole? Znam kilka sprośnych piosenek zasłyszanych w portowych knajpach, myślę że tutejszym by się spodobało, jakbym śpiewała o grzmoceniu Sally baby ze stali? – zapytała ale też w końcu umilkła, bo mieli usiąść jutro na spokojnie i o wszystkim pogadać. Nie była to rozmowa o pracę ani o adopcję, a reprymendą za niewłaściwe zachowanie. Jej matka ukarałaby ją o wiele srożej, nawet nie za to, że to zrobiła, ale że dała się tak popisowo złapać.

Zwiesiła głowę i odczekała moment, dwa uderzenia serca, bo więcej się nie dało wysiedzieć, nim zerwała się w jego stronę i ukryła w niemalże ojcowskim objęciu, szukając pociechy w swoich obawach, chwili zawieszenia, bezmyślności, wobec szerzących się za oknem zniszczeń.

– Dziękuję panie Woody. Mam nadzieję, że wspólnie nam się uda go znaleźć... – pociągnęła nosem nic nie robiąc sobie z tego jak capił jej dobroczyńca. Keyleth lubiła dziwne zapachy ceniąc bardziej naturalizm, niż wonne drogie perfumy, które zwykle wywoływały u niej momentalnie salwę kichnięć. Dlatego nie miała problemu by ukryć twarz w przepoconym, śmierdzącym spalenizną i trawionym alkoholem podkoszulku. – I mam nadzieję, będę modlić się o to do duchów, żeby był... żeby był chociaż w połowie tak cudowny jak pan. – Uścisk zacieśnił się mocniej i nawet jeśli tej nocy zeszła do ścieżek (i nie zarobiła wpierdolu), biegała po nokturnie (i trochę chciała dać wpierdol, a potem trzeba było być ratowaną z opresji ale w jakim stylu!), pomagała ludziom (i zarobiła relatywnie mały wpierdol)... dla jednych była to najstraszliwsza noc od dekad, dla niej jednak...

Cóż. Była szczęściarą.

Nie pamiętała, kiedy czuła się lepiej i bezpieczniej, niż w ramionach człowieka, który ledwie mógł dźwignąć jej entuzjazm, czy da sobie więc radę z jej bezgranicznym zaufaniem?

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Woody Tarpaulin (1564), Keyleth Nico Yako (1764)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa