• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[10.09.1972] Przeżyliśmy, ale co dalej? || Tristan & Olivia

[10.09.1972] Przeżyliśmy, ale co dalej? || Tristan & Olivia
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#1
17.08.2025, 14:01  ✶  

10 września 1972r.
Niemagiczny Londyn / Opuszczony dom



Ta noc okazała się być koszmarem. Koszmarem, który przeżyli. Znacznie więcej szczęścia miał Tristan. Czy może, było to szczęście w nieszczęściu? Mugolak, który dla śmierciożerców i konserwatywnych czarodziei czystej krwi, powinien zginąć. Byłoby tak, gdyby pozostał kolejne doby pod gruzami. Bez dostępu do wody. Bez pożywienia. Bez możliwości wołania o pomoc. Powiadają, że miłość przetrwa wszystko. I to ona go uratowała. Ona była jego życiem. Dzięki niej, żyje. A jej imię, brzmi Olivia.

Gdy tylko udało się uwolnić z pod gruzów, oboje teleportowali się do Szpitala św. Munga. Niestety, na kolej swoją musieli poczekać. A dokładniej Tristan, gdyż jego noga, wymagała pilnego opatrzenia. Dla Tristana, widok tylu poszkodowanych czarodziei i mugolaków, był szokujący. Jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył takiego zdarzenia. Przez moment nawet zawahał się, czy powinien tutaj być. Tylko dzięki upartości swojej ukochanej, pozostał i poczekał kilka godzin, aż jeden z uzdrowicieli zainteresował się ich obecnością i mógł udzielić odpowiedniej pomocy. Leczeni byli osobno, ale słowami i tłumaczem Tristana pozostawała Olivia. Gdy nie mógł inaczej, jak tylko pisemnie, gestami czy językiem migowym, porozumieć z uzdrowicielem.

Ward i Quirke pozostali w Mungu na obserwacji. W przypadku Tristana, z powodu poważnego uszkodzenia nogi, aby mieć pewność, że nie wdała się infekcja. Rana była wewnętrzna, złamane kości wymagały "naprawy". Dzięki magicznym ziołom, eliksirom i magii, uszkodzenia powinni zregenerować się szybciej niż w przypadku zwyczajnych mugolskich praktyk leczniczych. Mimo to, były auror miał zalecenie, aby nie przeciążać nogi. Nałożony został opatrunek i dostał drewnianą kulę ortopedyczną, aby wspomóc sobie chodzenie. Pomniejsze rany, udało się wyleczyć z pomocą podstawowych zaklęć i eliksirów. Na zagojenie się nogi, dostał odpowiednią maść i eliksir.

Nie chcąc zajmować miejsce w szpitalu magicznym, Tristan z Olivią opuścili go rankiem 10 września, aby znaleźć nowe miejsce do całkowitego zregenerowania sił i tymczasowego zamieszkania. Jej mieszkanie, jak i jego, nie nadawały się do przebywania i nocowania. Na mieście panowała dziwna cisza, jak i poszukiwania zaginionych. Czyszczenie zniszczonych terenów. Niektóre miejsca wciąż trawił ogień, albo dogasał. Czy może wybuchł gdzieś nowy. Pogoda także nie sprzyjała, jakby wtapiała się w klimat zniszczeń i rozpaczy.

Po niedługich poszukiwaniach, zważając na stan nogi Tristana, zatrzymali się w opuszczonym domu, przez jakąś rodzinę. Trudno było stwierdzić, na pierwszy rzut oka, do kogo należał. Mugolaków? Mugoli? Czy innych czarodziei? Nie wyglądał też od razu na dotknięty klątwą. Choć panował w nim bałagan, Tristan spoczął na pokrytej kurzem od pyłu kanapie, aby dać odpocząć swojemu organizmowi.

Skąd więc ten pył, kurz, skoro domu nie strawił ogień? Musiała runąć jakaś ściana. Być może tylna, albo boczna. I jedno z pomieszczeń, mogło jej nie posiadać. Wciąż było czuć przewiew powietrza. Nie mieli też jak doprowadzić się do porządku. Ubrania zabrudzone. Gdzieś może było rozdarcie materiału. Na włosach popiół i kurz. Choć w Mungu dostali pożywienie i wodę. Tak teraz, musieli radzić sobie sami. Jakby, zaczynali wszystko od nowa. Lecz nie tak Tristan wyobrażał sobie ich wspólny początek.
Nie, kiedy za nim ciągnęła się trauma ognia...



@Olivia Quirke

!Trauma Ognia
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
17.08.2025, 14:01  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#3
12.09.2025, 08:58  ✶  
Teleportacja nigdy nie była dla niej oczywistą formą podróżowania. Za każdym razem, gdy Olivia używała zaklęć, by się przenieść z charakterystycznym trzaskiem, jej żołądek skręcał się w supeł, a potem nagle węzeł puszczał, decydując się na zwrócenie wszystkiego, co tylko posiadał. Tak było 8 września, gdy znalazła się w mugolskiej dzielnicy. Tak było tej samej nocy, gdy uratowała Tristana spod gruzów i aportowali się do Munga. Nie potrzebowała pomocy - zdążyła przyzwyczaić się do tego ryzyka. Musiała je jednak podjąć, bo sama nie dałaby rady pomóc mężczyźnie, nawet przy pomocy magii, co już udowodniła. A noga Warda wymagała, by ktoś się nią zajął. Ktoś, kto będzie wiedział więcej, niż jest źle, trzeba coś zrobić - bo ona wiedziała tylko tyle.

Czekali długo, a skala bólu i zniszczeń sprawiała, że serce Olivii pękało coraz mocniej. Płaczące matki, dzieci, mężczyźni... Wyrwane kończyny, popalone włosy, skóra - i wszechobecny smród palonego ciała, który mieszał się z dymem. Ta noc zostanie z nimi nie tyle co na długo, a na zawsze. Tristan chciał odpuścić, ale ona mu nie pozwoliła: za dużo cierpienia widziała, żeby pozwolić mu odejść tak po prostu. Owszem, w Mungu były osoby, które bardziej potrzebowały pomocy, ale Olivia i Tristan mieli ten luksus, że mogli poczekać. Poczekać, przytuleni do siebie, szepcząc słowa otuchy nie tylko do siebie, ale i do obcych czarodziejów, którzy także potrzebowali pomocy.

Mimo przeciążenia szpitala, zostali - a raczej został Tristan, bo Olivia nie musiała zostać na obserwacji. Była po prostu wycieńczona, ale nikt nie był w stanie odesłać jej do domu. Posłała tylko sowę do rodziców, żeby się nie martwili o to, gdzie jest i z kim, a potem czuwała przy łóżku Warda, łapiąc odrobinę snu wtedy, gdy on sam spał. Szkielewzro było paskudnym eliksirem - zarówno w smaku, jak i działaniu, o czym doskonale wiedziała. Ale było efektywne, nawet jeżeli wykręcało język tak, że chciał zawiązać się na supeł.

Gdy Tristan dostał pierwsze lepsze kule do chodzenia i odesłano ich do domu, nie zastanawiała się za wiele. Wyszła razem z nim z Munga, ale...

Co dalej?

Jego mieszkanie nie nadawało się do mieszkania. Jej - również. Zostali sami. Gdyby Olivia chciała, mogłaby poprosić o pomoc, ale... kogo? Rodziców nie mogła. Rodzice Tristana zostali zamordowani. Aveliny nie było w kraju, Laurent miał swoje problemy, dom Brenny spłonął. Dora... Dora mieszkała z Brenną. Ta noc zabrała każdej osobie ze społeczności coś ważnego. Domy, zdrowie, nadzieję na lepsze jutro. Ale nie mogli się poddać, nie teraz, gdy przeżyli. Czuła się jak szabrownik po apokalipsie, gdy wchodzili do opuszczonego domu. Nie wiedzieli, co ich tam czeka: może zapomniane zwłoki mugoli? Może niedługo właściciele wrócą i ich przegonią? A może zaraz budynek się zawali?
- Będzie... Dobrze - odezwała się w końcu, gdy Tristan spoczął na kanapie. Olivia zamknęła drzwi, cicho i ostrożnie, jakby bała się że bardziej gwałtowny ruch sprawi, że ściany nagle zadrżą. Czy wierzyła w to, co mówiła? Musiała, nawet jeśli jej sercem targały wątpliwości. Upewniwszy się, że drzwi są zamknięte, Olivia przesunęła zasłonę w oknie. Była brudna, ale nie spalona. Machnęła różdżką, wyczarowując kilka świec, które rozświetliły pomieszczenie. To był salon, mocno zakurzony i zabałaganiony, ale rozpoznawalny. Ludzie, którzy tu mieszkali, musieli opuszczać mieszkanie w pośpiechu. Kolejny ruch różdżką i brud z kanapy zaczynał znikać. - Będzie.
Brzmiała, jakby przekonywała bardziej siebie, niż Tristana.

!Strach przed imieniem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
12.09.2025, 08:58  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#5
23.09.2025, 11:32  ✶  

Ward wiedział, jak bardzo źle jego ukochana znosiła teleportację. Gdyby mógł mówić jak kiedyś, zapewne sprzeczałby się z nią, aby tego nie robiła. Aby oszczędzała siebie i swoją resztkę energii. Wiedział, że była uparta. Ale też w dobrej wierze. Nie miał jak jej od tego odwieźć, pozwalając jej jednak działać. I choć sama nie potrzebowała pilnej pomocy uzdrowiciela, to nalegałby, ale i ją przebadali dla pewności. Dla jego spokoju. Choć to on, bardziej tej pomocy potrzebował.

Wszystko go bolało. Spożywanie zalecanego eliksiru, Szkielewzro, miało pomóc mu odbudować zmiażdżone i uszkodzone kości. Momentami Tristan miał wrażenie, że mu bardziej szkodzi niż pomaga. Z pomocą eliksirów uśmierzających ból, mógł zasnąć. Ale nie chciał. Jakby bał się, że znów coś się wydarzy i Olivii nie zobaczy. Z drugiej strony nie chciał też, aby się przemęczała czuwając przy nim i żeby też odpoczęła. Ale czy go spełniła jego prośby? Tego nie wiedział.

Najważniejsze, że mogli opuścić szpital, kiedy większość ran i kości miał wyleczone. Jedynie noga wymagała odrobinę dłuższego leczenia. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, aby mogli zwolnić miejsce, dla innych poszkodowanych.
Tylko właśnie. Gdzie mieli się udać?

Znalezienie miejsca na odpoczynek, dach nad głową zajęło trochę czasu, widząc na około skalę zniszczeń. A kiedy znaleźli ów miejsce, Olivia chciała ich chyba pocieszyć dwoma słowami. Czy naprawdę będzie dobrze? Czy mógł, czy chciał w to wierzyć, po tym, czego doświadczyli?

Siedząc na kanapie, Tristan obserwował jej ruchy. Jak macha różdżką, aby pozbyć się warstw kurzu. Jak pojawiają się świece a ich knot zajął się ogniem. Ogniem, który widzieli w tym mieście na każdym kroku. Ogniem, który pozbawił życia wiele ludzkich istnień, a także majątku. Im dłużej patrzył w zapaloną świecę, tym bardziej serce mu waliło. Starach? Lęk? Zerknął w stronę okna, choć zasłonięte, miał obawy, że ktoś ich znajdzie. Że ktoś po nich idzie. Jak poparzony, zerwał się z kanapy, upuszczając kule do chodzenia, które upadły na podłogę wydając charakterystyczny dźwięk uderzenia. Kuśtykając podszedł do najbliższej świecy stojącej na stole, czy komodzie. Jedną ręką machnął aby ją przewrócić. Drugą dotknął płomienia, aby ją zgasić, co sprawiło, że skrzywił się z bólu, jaki poczuł na wewnętrznej stronie lewej dłoni. Poparzył się woskiem, jaki zdążył się pojawić. Choć świecę zgasił, pozostał ból na dłoniach. Jakby był zahipnotyzowany, dotarł do kolejnej i uczynił to samo. Przy trzeciej nie dał już rady i upadł kolanami na posadzkę, siadając na własnych nogach. Kontuzja nogi uniemożliwiała mu sprawne poruszanie się i mógł nawet potknąć się o wystającą deskę czy zwinięty dywan. Nie patrzył pod nogi. Siedząc, w oczach miał strach, dłoni nie zamknął czując pieczenie, lecz wpatrywał się w nie. Być może tym zachowaniem wystraszył ukochaną, na co nie zwrócił w tej chwili uwagi.

Tristan, nie mógł w tej chwili patrzeć na jakikolwiek ogień. Nie mógł też nic "powiedzieć", ani w języku migowym, pokazać. Czuł się jakby jakaś siła uniemożliwiała mu wykonanie prostych czynności. Czy lęk, strach może mieć taką moc? W takim momencie zapomniał o swojej różdżce, jaką pozostawił na kanapie. Może to i dobrze?



@Olivia Quirke
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (69), Olivia Quirke (551), Tristan Ward (1015)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa