01.10.2025, 11:04 ✶
16 września 1972
Jakaś knajpka na Horyzontalnej
Jakaś knajpka na Horyzontalnej
Wszystko zostało przesunięte. Nie dlatego, że ktokolwiek liczył się ze zdaniem Aidana w tej kwestii, lecz dlatego, że przez Londyn przetoczyła się prawdziwa pożoga. Kto w tych czasach myślał o randkowaniu? Na pewno nie on. I jego mama również, co przyjął z ulgą. Gorzej, że kobieta nie odpuściła - wysłała mu jeszcze kilka sów, potem wyjca, aż w końcu Aidan znalazł się tutaj. W pierwszej lepszej knajpce, która nie ucierpiała w pożarze, na obrzeżach Horyzontalnej. Nie było to co prawda miejsce, które wypełniał przepych, a on sam drżałby o zasobność swojej skrytki w banku, ale było tu czysto i schludnie. Na dodatek nie śmierdziało, co było przyjemnym kompromisem, zważywszy na to, co ostatnio działo się w Londynie i jak mocno oberwały poszczególne budynki.
On nie chciał tej randki, nie wiedział nawet kto umieścił ten cholerny anons w Czarownicy. Był zły, ale nie mógł sprzeciwić się matce, która chyba miała powoli parcie na wnuki. On miał dosyć kobiet, były cholernie, cholernie problematyczne. Gdyby był gejem, to brałby się prędzej za Stanleya, ale niestety: kutas nie wybierał i drgał tylko na widok kobiet. Jego lekceważący stosunek do tego całego przedsięwzięcia wyrażał jego strój. Nie wbił się w garniak, nie założył nawet koszuli. Ubrany był kompletnie tak, jak zawsze, z tą różnicą, że kurtkę odwiesił na wieszak gdzieś niedaleko. Na stoliku, który zajął, pojawiła się właśnie szklanka z whisky. Bez alkoholu się nie obejdzie. Znając życie, pewnie przyjdzie tu jakiś paszczur, którego będzie musiał spławić.
Jeżeli złapie tego gnoja, który dał ten jebany anons do gazety, wyrwie mu wszystkie kudły.