• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[Jesień 72, wrzesień po 9, Niemagiczny L | Basilius, Millie, & Thomas] Brygada RR

[Jesień 72, wrzesień po 9, Niemagiczny L | Basilius, Millie, & Thomas] Brygada RR
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
04.10.2025, 14:51  ✶  
wrzesień od 9.09 do 30.09

Zbiorcze potraktowanie biegania po rodzinach chronionych przez Zakon i ich znajomych

Pierwsze sceny tej epickiej, wielowymiarowej przygody składał się głównie z odbijającej się od ścian Miles, która miała mózg (szczęśliwie tylko metaforycznie) rozchlapany po wszystkich ścianach Księżycowego Stawu. Jej pomysł, wypluty w przypływie potrzeby gadania o czymkolwiek nabierał rozmachu i skrzydeł, bo kiedy Thomas podpalił się od rzuconej weń iskry, a jakieś logiczne całkiem obiekcje Basiliusa tylko podsycały ideę... Choć nie, może nie mówmy o ogniu, skoro walczymy z jego skutkami?

Najpierw - od tego trzeba było zacząć korzystając z policyjnej roboty - dane. Wiadomo! Już podczas zebrania i pomagania ocaleńcom w zakonowych kryjówkach skupiła się na zapełnianiu szkicownika (poza zwyczajowymi bazgrołami) nazwiskami i adresami. Potem jeszcze w sobotę 9, w przerwie między szukaniem Alastora, karmieniem Thomasa, a obieraniem ze szpitala Basiliusa, była największą teleportacyjną powsinogą wśród magów. Sprawdzała domy w których wiedziała, że mieszkali przed Spaloną biedacy, którym wczoraj (dzisiaj przed świtem!) polewała naparu miętowego, inni, którzy byli pod kuratelą zakonową w okolicy.

Ruiny. Klątwy. Choroby. Problemy.

Notowała wszystko zajadle, a potem obwieściła chłopakom, że there is no rest for good. Gaszenie to jedno, odbudowa wymagała wysiłku, a zakon, och zakon nie mógł pozbawić ludzi nadziei i poczucia osamotnienia. Jebać Ministerstwo, jebać Jenkins! - oczywiście nie powiedziała tego głośno.

Zbierała po zakonowych dostawcach zasoby, dbała by Tomuś i Liszek byli najedzeni. A potem w drogę. Sami lub z Prewettem, jak ten nie trzepał nadgodzin w Mungu. Tam też przecież był potrzebny! I może powinien odpocząć, może powinien więcej spać. Moody jednak nie odpuszczała, a zarządzanie (hehe poganianie z bicza) tym małym oddziałem sprawiało jej wiele radości i nie, nie zamierzała się pozbawiać obecności Basiliusa w tych działaniach, szczególnie że zdawał się najrozsądniejszy z nich wszystkich. W sensie z ich trójki.

– Dobra, to nie wygląda na klątwę, tylko na pieprzony przewiew – rzuciła nie mając absolutnie pojęcia, czy to co mówi jest prawdą. Pani Kent przypatrywała im się swoimi wielkimi rozwodnionymi oczyma, gdy panoszyli się po ujebanym sadzą mieszkaniu. Ramy okien były nadkruszone przez ogień, szyby trzymały się na słowo honoru. W drugim pokoju pan Kent wypluwał z siebie płuca i ostentacyjnie odmawiał pójścia do szpitala, bo eliksiry w jego mniemaniu sprawiały że wypadały mu włosy oraz drastycznie obniżały potencję. Zamiast tego łykał mugolskie tabletki na gardło. Dwójka dzieci na oko Moody przedhogwartowych łypała na nich spod stolika. Ignorowała je, tak długo, jak nie właziły jej w drogę. Od dzieci Thomas się nadawał bardziej, w końcu częściej się zajmował nieletnimi niż którekolwiek z nich. – Ten budynek obok się zawalił tak? Nie, z tej czarnej chmury nie powinno już spaść żadne pierdolone gówno. Znaczy... pieprzone. Znaczy uuuugh... niedobre! – Kto trzyma dzieci podczas takich rozmów??? żachnęła się wewnątrz swojej głowy – Powinny przejść za dzień czy dwa. Z resztą, w Londynie zawsze tyle smogu, że szczerze nie widzę za bardzo różnicy – próbowała być jakkolwiek pocieszająca.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
07.10.2025, 12:59  ✶  
To było wielkie błogosławieństwo, że nie miał stałej pracy i wykonywał jedynie dorywcze zlecenia. Co prawda kokosów za to nie zbijał, ale pod mostem też przez to nie mieszkał. ale za co miał znacznie więcej czasu, aby pomagać ludziom w radzeniu sobie ze skutkami tego wielkiego grillowania Wysp Brytyjskich jakie urządził sobie Voldemort.

Każde odwiedzone pogorzelisko, każdy zawalony dom tylko coraz mocniej utrzymywał go w przekonaniu, że walka z poplecznikami mrocznego lorda. K temu w sumie się kierował, prowadzony podszeptami wewnętrznego głosu i dziwnym pragnieniem, które wypełniało go od środka i domagało się upojenia krwią. Jedyne na co wpadł to polecieć na Nokturn i tam szukać naśladowców, albo czaić się na jakichś podejrzewanych o bycie śmierciożercą. Nie miał jednak kiedy - na całe szczęście albo i nieszczęście nie miał kiedy tego zrobić, był zbyt zajęty. A spędzanie czasu z tą dwójką skutecznie odwodziło go od szukania możliwości do puszczenia wewnętrznej bestii w swawole.

Na słowa pana Kenta miał już na końcu języka ripostę, że przy takich zakolach jakie on ma, wypadanie włosów to zbawienie, a nie coś strasznego, ale na szczęście zdołał się powstrzymać. Byłby wręcz podręcznikowym przykładem hipokryzji, w sumie to był, bo przecież mieszkał obecnie z uzdrowicielem, a mimo to odwlekał jakiekolwiek konsultacje. Przecież nie mógł pozbawiać Basiliusa tej odrobiny odpoczynku jakie miał, już wystarczyło, że poza jebaniem długich godzin w Mungu to jeszcze z nimi biegał i pomagał innym ludziom, a on? Przecież nie umrze, jest Figgiem, ma jeszcze kilka żyć.

- Masz rację, to nie wygląda tak źle - potwierdził słowa Millie rozglądając się uważnie i badając sadzę, która pokrywała dużą część mieszkania. - Klątwy nie działają z opóźnieniem, więc jeżeli do tej pory się nie aktywowała... - urwał patrząc na drobną czarownicę, która byłą ich przywódcą, a potem na dwójkę dzieciaków i chwilę pogrzebał w kieszeni. Przebywanie z Mabel to było co innego, ale z drugiej strony dzięki temu wiedział poniekąd jak obchodzić się z dziećmi. A co lepiej działało jak nie słodycze? No chyba tylko nowe zabawki, ale nie był świętym mikołajem. Dlatego wyjął z niej dwa cukierki, co jak z bólem serca zauważyły były to jedne z jego ulubionych, ale cóż, już było za późno. - Macie maluchy, będzie wam weselej jak zjecie trochę czekolady - dodał z uśmiechem oferując im po łakociu.
Kiedy dzieciaki zabrały od niego słodycz wrócił do oględzin, tym razem już nie tylko oczami ale i dotykiem sprawdzając te ślady sadzy. Przez chwilę widać było jak palcami maca ścianę, aby potrzeć ją między palcami z uwagą, marszcząc przy tym brwi. Otrzepał dłoń, która teraz była umorusana jakby wkładał ją do komina - no bo jak inaczej mogło się skończyć macanie sadzy?
- Dobrze by było, żebyście do czasu Mabon zamieszkali gdzieś indziej, o ile to możliwe. Podczas samego święta zaś wystarczy odmówić modlitwę do matki i powinno wszystko wrócić do normy. Jeśli nie, to wrócimy dokończyć sprawę - dodał patrząc prosto na panią Kent, czy jej rodzina ma gdzie się udać, aby nie spędzać tutaj więcej czasu? Nigdy nie zastanawiał się jak to jest posiadać mieszkanie, być do czegoś przywiązanym, mieć rodzinę - dla niego zmiana miejsca zamieszkania to była kwestia zabrania Kapitana i spakowania kufra.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#3
11.10.2025, 15:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.10.2025, 15:45 przez Basilius Prewett.)  
Ze zdrowotnego punktu widzenia Basilius chyba nie powinien się zgadzać na żadne dodatkowe zadania. Ze wszystkich innych punktów widzenia Prewett nie widział nawet możliwości, aby nie dołączyć do Thomasa i Millie w tych działaniach. Musiał przecież nie tylko zrobić jak najwięcej aby pomóc poszkodowanym, ale teraz też był oficjalnie zamieszany w grupę, która tą pomoc chciała udzielać.

Poza tym tak jak absolutnie nie wątpił w zdolności Thomasa i Millie, wolał mieć na nich oko, aby nie zrobili niczego głupiego.

A teraz bardzo zirytowany, siedział na jednym z krzeseł i przegladał ulotkę mugolskich tabletek na kaszel, tak aby udowodnić mężczyźnie, że branie ich również mogło się wiązać ze skutkami ubocznymi.

Eliksiry obniżały potencję kurwa mać. Był naprawdę blisko zasugerowania mężczyźnie, że brak płuc też nie pomaga w szczęśliwym życiu seksualnym.
– Macie rację – mruknął wodząc wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu. Naprawdę dobrze było pracować z drugim klątwołamaczem. Mógł na spokojnie zająć się przekonaniem pacjenta do przyjęcia eliksirów i wiedzieć, że oględziny domu są w dobrych rękąch. – To raczej nie jest klątwa, ale rzeczywiście lepiej na pewien okres przenieść się. 

Wreszcie czarodziej znalazl to czego szukał, złożył ponownie ulotkę pastylek, wstał z krzesła i podszedł do drzwi. Zanim jednak zapukał wymienił jeszcze szybkie spojrzenie z Millie w nadziei, że bezpośredniość Moody pomoże mu w przekonaniu mężczyzny do wizyty lekarskiej, jeśli wszystko inne zawiedzie.
– Panie Kent? Jestem uzdrowicielem. Rozumiem, że martwi się pan o skutki uboczne kuracji, więc przyjrzałem się lekom, które pan bierze. Czy zdaje sobie pan sprawę z tego, że ubocznymi efektami tych tabletek mogą być... – Ponownie zerknął na ulotkę. – Zaburzenia oddychania, skurcz oskrzeli, reakcje alergiczne, w tym wysypka, pokrzywka, świąd, zmiany nastroju, kołatanie serca, obniżenie ciśnienia tętniczego, omdlenia, senność, bóle głowy, zwężenie źrenic, omamy oraz zaburzenia widzenia lub słuchu, zatrzymanie moczu, ostry ból brzucha, zmniejszenie apetytu i nadmierna potliwości? Wszystkie te rzeczy są bardziej prawdopodobne w przypadku nadużywaniu leku, a patrząc na podobny kaszel u innych moich pacjentów będzie on trwał znacznie dłużej, więc będzie wymagał więcej porcji pastylek, niż jeśli przyjmie pan odpowiedni eliksiry. Wtedy będzie pan wystawiony krócej na substancje w medykamentach.

Rzut na charyzmę (III) aby przekonać mężczyznę
Rzut Z 1d100 - 11
Akcja nieudana


Zapadło milczenie. Drzwi uchyliły się, a za wyjrzał mężczyzna.
– W dupe może sobie pan wsadzić te pokrzywke – oznajmił pan Kent, po czum z hukiem zamknął się w pokoju.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (482), Thomas Figg (1085), Basilius Prewett (387)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa