11.10.2025, 09:42 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.10.2025, 10:01 przez Lazarus Lovegood.)
Jej słowa trafiły na sam koniec jego zabiegów. Lazarus nie odpowiedział na pierwsze słowa Ceolsige, jeszcze przez chwilę zmieniając nasilenie i kąt swojego Rozpraszania, ale w końcu poddał się. Rozpraszana magia cofała się, ale nie znikała, nieważne, jak dużo mocy wpakował w swoje zaklęcie. To przypominało próbę zgarnięcia kałuży na jedno miejsce. Klątwołamacz opuścił różdżkę i spojrzał na paserkę.
- Nic z tego - zawyrokował- Mogę to przesuwać z miejsca na miejsce, ale nie całkowicie usunąć. Mam… pewien pomysł, ale to wymaga więcej czasu i zasobów, a mówiłaś, że się spieszysz.
Uzdrowiciele przenosili klątwy na innych członków rodziny, ale istniał też sposób, który przeciekł nawet do mugolskich przesądów, w którym biorcą było zwierzę. Lazarusowi zaświtała podobna myśl. Nie zamierzał oczywiście tak po prostu przepchnąć uciążliwego efektu do mieszkania sąsiadów, jeżeli coś było społecznie nieakceptowalne, to właśnie to. Ale może udałoby się zagonić klątwę do jakiegoś… innego miejsca. Małego. Szopy na podwórku, komórki na węgiel. [/i]Pojemnika.[/i]
Katalizator. I jakiś kontener. Jakie warunki muszą zostać spełnione przez obiekt, żeby przyjął tę klątwę?
Nie był częstym gościem na Nokturnie, ale kiedy już to się zdarzało, był doskonale świadom subtelnej zmiany w powietrzu, nie tylko metaforycznej. Nokturn naprawdę pachniał inaczej.
- Czyli uważasz, że to dosłowna zasłona dymna? - różdżka powędrowała do kieszeni, a Lazarus raz jeszcze zadarł głowę, śledząc wzrokiem pstrzące sufit plamy.
- Oczywiście, podzielę się wynikami, jak już jakieś będę miał - zapewnił ją. Do głowy przyszło mu jeszcze coś. Może pora skorzystać z możliwości Ceolsige.
- Jeżeli masz na stanie świece dla klątwołamaczy albo odpowiedni amulet, zachowaj dla mnie jeden zestaw, proszę. Mogą być problemy z zaopatrzeniem, teraz, po pożarach - a po chwili namysłu dodał, solennie, ale nie patrząc na nią, jakby sama tak bezpośrednia deklaracja była dla niego niekomfortowa:
- A jeżeli będziesz potrzebowała pomocy, nie wahaj się przyjść albo wysłać sowę.
- Nic z tego - zawyrokował- Mogę to przesuwać z miejsca na miejsce, ale nie całkowicie usunąć. Mam… pewien pomysł, ale to wymaga więcej czasu i zasobów, a mówiłaś, że się spieszysz.
Uzdrowiciele przenosili klątwy na innych członków rodziny, ale istniał też sposób, który przeciekł nawet do mugolskich przesądów, w którym biorcą było zwierzę. Lazarusowi zaświtała podobna myśl. Nie zamierzał oczywiście tak po prostu przepchnąć uciążliwego efektu do mieszkania sąsiadów, jeżeli coś było społecznie nieakceptowalne, to właśnie to. Ale może udałoby się zagonić klątwę do jakiegoś… innego miejsca. Małego. Szopy na podwórku, komórki na węgiel. [/i]Pojemnika.[/i]
Katalizator. I jakiś kontener. Jakie warunki muszą zostać spełnione przez obiekt, żeby przyjął tę klątwę?
Nie był częstym gościem na Nokturnie, ale kiedy już to się zdarzało, był doskonale świadom subtelnej zmiany w powietrzu, nie tylko metaforycznej. Nokturn naprawdę pachniał inaczej.
- Czyli uważasz, że to dosłowna zasłona dymna? - różdżka powędrowała do kieszeni, a Lazarus raz jeszcze zadarł głowę, śledząc wzrokiem pstrzące sufit plamy.
- Oczywiście, podzielę się wynikami, jak już jakieś będę miał - zapewnił ją. Do głowy przyszło mu jeszcze coś. Może pora skorzystać z możliwości Ceolsige.
- Jeżeli masz na stanie świece dla klątwołamaczy albo odpowiedni amulet, zachowaj dla mnie jeden zestaw, proszę. Mogą być problemy z zaopatrzeniem, teraz, po pożarach - a po chwili namysłu dodał, solennie, ale nie patrząc na nią, jakby sama tak bezpośrednia deklaracja była dla niego niekomfortowa:
- A jeżeli będziesz potrzebowała pomocy, nie wahaj się przyjść albo wysłać sowę.
Koniec sesji