07.10.2025, 18:27 ✶
10.09.1972 poranek tuż po śniadaniu, dom Lazarusa Lovegooda
Kobieta kroczyła szybko i pewnie po uliczce. Obcasy butów stukały po bruku a długa czarna spódnica szeleściła i łopotała przy każdym kroku. W powietrzu wciąż unosił się ostry, nieprzyjemny zapach spalenizny, który drażnił nozdrza nawet teraz. Niby przypadkowo i nonszalancko poprawiała bujane wiatrem blond kosmyki, delikatnie strzepując z nich osiadający, szary popiół, kręcąc przy tym głową. Jej spojrzenie, jednak przy każdej okazji czujne obserwowało okolicę. Nie przyglądała się już zniszczeniom ostatnich wydarzeń – ruiny zdążyły już spowszednieć, wpisując się w krajobraz, krzyki przeszły w szlochy lub zupełnie już ucichły. Teraz wyglądała potencjalnych zagrożeń, nie tylko ze strony ludzi ale także ze strony uszkodzonych budynków. Poprzedniego dnia kilkukrotnie musiała uskakiwać przez osuwającymi się dachówkami.
Zatrzymała się na chwilę spoglądając na budynek, który był celem jej wędrówki. Nie wyglądał na zniszczony. Poprawiła torbę na ramieniu i mimowolnie pogłaskała połę czarnego płaszcza, z pod którego czuła w kieszeni spódnicy znajomy opór różdżki.
Podeszła do drzwi, podniosła dłoń by knykciem zastukać w materiał.
PUK
Zamarłą na chwilę, kiedy drzwi odchyliły się delikatnie do środka. Szybko jeszcze raz spojrzała na boki. Rozpięła płaszcz odsłaniając butelkowo zieloną koszulę spiętą pod szyją kremową broszką. Wyjęła z kieszeni różdżkę i opuściła ją luźno w dłoni wzdłuż ciała. Z westchnieniem wyrażającym pewnie zniechęcenie i znużenie, przybrała na twarz wyraz typowy dla zwykłych uprzejmych odwiedzin znajomych. Zastukała wolną ręką jeszcze kilka razy do drzwi a następnie odchyliła je szerzej do środka.
- Lazarusie, mam nadzieję, że to w oczekiwaniu na moją niespodziewaną wizytę. - Jej głos był melodyjny, głośny i zadziorny. Mógłby należeć do wścibskiej koleżanki, która nie przestrzega granic, a której nikt nie potrafi wyprosić. Rola jaką przyjęła już chyba bardziej ze zmęczenia przesadną ostrożnością ostatniego dnia i nocy.
Czujnie zlustrowała wnętrze domu Ministerialnego urzędnika wyglądając oznak zagrożenia lub kłopotów.