Odstawiła szklankę z hukiem na biurko. Starała się to znosić godnie, ale naprawdę ją to zabolało. Żarty żartami, ale myślała, że skoro wysłał do niej kogoś, by się upewnić, że żyje, to chociaż trochę się wysili, żeby poczekać na odpowiedź.
- Wiesz, co ja myślę? Że niepotrzebnie mnie tu fatygowałeś, bo Alexander ma mnie w dupie - rzuciła sucho, porzucając maskę wyjebania, którą tak chętnie ubierała. Ręka zaczęła ją piec, a ona zamiast się powstrzymać, zaczęła szorować po skórze pazurami. - Duncan umarł i pewnie byłam w jebanym testamencie jako ten tobołek pieprzonych szmat, który tylko zawadza, ale "coś może kiedyś z tego będzie warte" to wysłał swojego koleżkę żeby dopełnić jebany obowiązek, ale nie pokwapił się nawet żeby się zorientować, czy wszystko jest jednak w porządku. Guzik go obchodzę. Może się udławić tymi kartami.
Wypluwała z siebie kolejne słowa jak kobra, albowiem kobry potrafiły pluć jadem na odległość. Brakowało tylko wydłużonych kłów i kołnierza, który by stroszyła, próbując dać upust swojej złości. Zamiast tego jednak drapała się coraz bardziej, a srebrna wysypka zaczęła pokrywać się czerwienią. TERAZ próbował studzić jej zapał? Kolejne słowa Stanleya były jak oliwa, którą dolewało się do ognia.
- W dupie to mam - warknęła, na moment przestając się drapać. Ręce jej drżały jak ćpunowi w delirium, gdy grzebała po kieszeniach w poszukiwaniu paczki fajek. Tak samo jej drżały, gdy próbowała odpalić papierosa, ale jej nie szło. - Och, jebać to!
Wściekła zerwała się na równe nogi, a potem cisnęła peta na ziemię. Zdeptała go, klnąc tak, że aż dziwne że Alexandra nie piekły w tej chwili uszy. Zaczęła chodzić po jego gabineciku, próbując wyciągnąć kolejną fajkę z paczki.
- A masz lekarstwo na spalone szmaty? Na spalone wyro, na spalony sracz? Na brak pieniędzy? Nie, dzięki, poradzę sobie, na skurwiały wybór tych jebańców nie ma lekarstwa. Zamiast wybierać ludzi, którzy się z nimi zgadzają, mogli zabrać się za prawdziwą hołotę, ale po co! Po co, jak można rozjebać komuś wszystko przy pomocy małej, jebanej iskierki, co? - zapalniczka odpaliła jakby tylko czekała na te słowa. - Łatwo ci mówić: żyje się dalej. Jak ma się gdzie spać, to ma się jak dalej żyć. Gdybym miała więcej mieszkań, to też bym była tak głupiomądra, jak ty.
Syknęła, mrużąc oczy. Ale dupek, po co w ogóle zaczynał ten temat? Chciał się pochwalić, że był poszukiwany i miał co jeść, a jej nie wyszło? Do luftu taka pomoc.
- Kurwa mać - zacisnęła zęby na filtrze i odwróciła się. Nie po to, żeby ukryć łzy wściekłości, które pojawiły się w jej oczach, ale by moc rozdrapać pęcherze, które rosły z każdą kolejną chwilą na jej ręce. Gorzej, że w ogóle nie przynosiło to ulgi.