Pierwszy dzień lata. Jeden z ważniejszych sabatów w roku, Rita postanowiła się przygotować do niego odpowiednio, dlatego też rano wybrała się do sklepu ze świeczkami, aby zakupić jakieś odpowiednie na tę okazję. Obiecała matce, że się tym zajmie. Udało jej się załatwić sprawę całkiem szybko, powoli zmierzała więc w kierunku Alei Horyzontalnej, gdzie mieszkała. Dzień nie był najgorszy, pogoda dopisywała. Zdecydowanie było już czuć w powietrzu lato, którego nadejście mieli świętować tego wieczora.
Kiedy zmierzała niedaleko jednego z zaułków, niedaleko Nokturnu, do jej uszu dotarł pisk, chyba dziecka, a wcześniej coś się w nim poruszyło. Może działa mu się krzywda? Nie mogła przejść obojętnie obok osoby, która być może potrzebowała pomocy.
Nie zastanawiała się nad tym zbyt długo, po prostu weszła w ten zaułek. Może nie było to do końca rozsądne, jednak czuła, że musi spełnić swój obywatelski obowiązek i zainteresować się sprawą.
Rozejrzała się po zaułku i dostrzegła zapłakaną dziewczynkę, najwyraźniej dobrze założyła, że coś jej się przytrafiło. Podeszła do niej bliżej, powoli, nie chcąc wystraszyć dzieciaka.
- Cześć, czy wszystko w porządku? - Zapytała bardzo spokojnym tonem głosu, nie chcąc jej wystraszyć. Nadal jeszcze nie widziała kocura, który był sprawcą tego zamieszania. Przykucnęła też przed dziewczynką, żeby zniżyć się do jej poziomu, miała wrażenie, że wtedy dzieciakom jakoś łatwiej było rozmawiać z dorosłymi, kiedy nie patrzyli na nich z góry, jakby to zmniejszało dystans.