• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
lato 1972 // kocie sekrety

lato 1972 // kocie sekrety
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#21
12.11.2024, 23:15  ✶  
Jeden z kotów (ten którego pamiętaliście z tego, że mówił), zeskoczył z poszarpanego pazurami fotela i ruszył w waszym kierunku. Musiał reprezentować stanowisko większej ilości kotów, bo te kiwając głowami odprowadziły go spojrzeniami, mrużąc przy tym oczy i poruszając końcówkami ogonów.

- A więc jesteście - miauknął. - Przyznam, że nie spodziewałem się... - Koty, które go słuchały, miauknęły głośno. Nie dokończył więc tej myśli i wydawał się tym delikatnie poruszony, nie zaprotestował jednak otwarcie. Odwrócił się w kierunku tylnych drzwi i zrobił kilka wyjątkowo zgrabnych i eleganckich ruchów w ich kierunku. - Chodźcie za mną.

Na tyle azylu, w pięknym ogrodzie, również roiło się od kotów. Było ich tutaj tyle, że z lotu ptaka musiały wyglądać jak ekstrawagancki dywan. Nie mieliście jednak problemu z przejściem, bo rozstępowały się na boki - w ten sposób, podążając za waszym kocim przewodnikiem mogliście dostać się na tyły catio. Siatka była tam wyraźnie dziurawa, koty musiały wydostawać się tędy na zewnątrz i mieliście przed sobą najlepszy tego dowód - na środku wyrysowanego pazurkami kręgu leżały dwa dogorywające ptaki i mysz. Miejsce, w którym krew gryzonia stykała się z kręgiem, rozświetlała się delikatnym, pulsującym światłem.

- Podejdź tu, Tesso.

Czy to możliwe, aby koty były nekromantami?

Najwyraźniej...

Ale czymkolwiek był rytuał, w którym poświęcono te zwierzęta, sprawdził się. Jeżeli Tessa pochyliła głowę nad kręgiem, na jej szyi, tuż przy linii włosów, zostaje wypalony znak kociej łapki. W chwili, kiedy Widma są blisko, nie odczuwa już lęku - łapka pulsuje wtedy delikatnym światłem, a ona czuje się tak, jakby siedział na niej kot i mruczał...

Co stanie się, jeżeli odmówi ofiary - to wiedział jedynie Morpheus Longbottom.


there is mystery unfolding
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#22
13.11.2024, 08:57  ✶  
Brenna chciałaby chyba, żeby to wszystko się jej śniło – tak było dziwne, absurdalne. Przekraczające ludzkie pojęcie. Ale to była jawa i szli teraz za stadem kotów na tyły Azylu, tam gdzie leżały ptasie i mysie wnętrzności. Nie żeby była tym widokiem jakoś specjalnie zaskoczona: koty polowały, rzecz oczywista, a koty Figgów wyprawiały różne rzeczy ze swoimi zdobyczami, przynajmniej umiał to Salem.

Krąg, krew i cała ta magia przywodziły jednak nieprzyjemne skojarzenia, a głos afrykańskiej nekromantki odezwał się w głowie Brenny szeptem przypominając, że zwykle zaczyna się od małych ofiar i małych stawek. Że potem jest coraz łatwiej i łatwiej. Że prosto wytłumaczyć sobie, że wyleczenie kobiety z choroby jest warte kilka krów. Że życie dziecka będzie cenniejsze niż takie starca... Czy magiczne koty były w istocie kocimi nekromantami? Czy powinna z większą podejrzliwością patrzeć na Karla i zastanowić się dwa razy, zanim pozwoli Pazurowi uwalić się na swoich kolanach?

A Brenna nawet nie wiedziała, czy naprawdę potrzebują tego rytuału, co dolega ciotce i w jaki sposób mają jej pomóc.

Rzuciła spojrzenie ku Morpheusowi, szukając czegoś… nie była pewna czego… w jego twarzy. Może odpowiedzi na pytanie, czy to naprawdę konieczne, bo Brenna wcale nie chciała zdawać się na niepewny rytuał, opłacony rybami, mechanicznymi myszami i kocią krwią. On ich tu przyprowadził, jak przystało na Niewymownego, ktoś mający większą niż inni wiedzę, ale niczego nie wyjaśniający.

Nie przerywała, jeśli on tego nie robił: chociaż stała spięta, z pewnym trudem utrzymując kamienny wyraz twarzy i rozluźnione dłonie.

Tak naprawdę nawet jeśli to zadziałało, wciąż niczego nie wiedziała i niczego nie rozumiała. Nie miało żadnego sensu, że coś zagnieździło się w głowie Tessy i nie wiedziała, jak zapobiec kolejnym tego typu przypadkom. Co w ogóle, do cholery, działo się w Dolinie Godryka? I co mieli zrobić, aby na to zaradzić? Dlaczego osoby, które przejęły sprawę w Ministerstwie, pozwoliły by sytuacja eskalowała i w żaden sposób nie działały ani nie informowały, że wszystko wyrywa się im spod kontroli?

- Czujesz się inaczej? - spytała w końcu. Może i rytuał podziałał, ale Brenna nie miała rentgena w oczach i nie zamierzała zabierać Tessy pod Knieję, żeby to sprawdzić. - Nie powinnaś wracać teraz do Doliny. Właściwie... nie możesz wrócić przez przynajmniej dwa dni do Doliny.

Bo popsują czasoprzestrzeń. Brenna nie miałaby powodów cofać się w czasie o trzy dni, gdyby wiedziała, że Tessa jest cała, zdrowa, bezpieczna. Nie chciała jednak mówić o tym ciotce: zostawiać śladu wyrzutów sumienia, które utkwią gdzieś w głowie jak drobinki piasku z popsutego czasozmieniacza mogły wcisnąć się pod ubranie i paznokcie.

- Mogę na razie zabrać cię ze sobą.

Tak naprawdę nie miała ochoty na towarzystwo, ale nie chciała zostawiać ciotko samej, a ona też nie mogła pokazać się w Warowni.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#23
14.11.2024, 08:26  ✶  

Z nich wszystkich, poza kotami Figgów, które bardzo dobrze zdawały się orientować w sytuacji, chyba tylko Morpheus nie był zdziwiony. Koty rozstępujące się jak Morze Czerwone przed Mojżeszem nie leżały na liście pierwszych dziesięciu prawdopodobnych zdarzeń w jego życiu, ale on już zauważył, że odkąd podpisał umowę związaną ze zmianą Departamentu i przeniesieniem do okrytych wieczną żałobą, zaczynał raczej od końca listy rzeczy normalnych, prawdopodobnych i zwykłych. Dlatego to, co działo się w catio, chociaż należało do niezwykłych, nie uniosło mu nawet brewki. Jeszcze w czerwcu odnalazł starożytną komnatę pod Stonehange i był pierwszą osobą, która postawiła w niej nogę od stuleci, w lipcu wpadł w dziurę w czasoprzestrzeni i oślepł, a w sierpniu pokonali z Brenną starożytne ostrze nasycone ciemnością, które karmiło się strachem i koszmarami. Koci rytuał? Zwykły piątek. Albo poniedziałek. Morpheus nie wiedział, jaki jest dzień tygodnia. Ostatnimi czasy rzadko wiedział.

Jakby uprzedzając pytanie Brenny lub Quintessy, z westchnieniem zacytował samego siebie:

— Ucieczka nic nie da.

W dziwnie jesiennym powietrzu zabrzmiało to głucho, na granicy przepowiedni, ale nie całkiem, tutaj dotyk trującego słowa bogów, przeniesionego na toksycznej ślinie skradzionego gardła jeszcze nie nadszedł.

— Znam bezpieczne miejsce dla Quintessy i umówię się z Basiliusem — pokiwał głową, na zgodę. Zdecydowanie powinien obejrzeć to klątwołamacz. Wcześniej jednak, zanim znikną z Azylu, chciał dowiedzieć się kilku rzeczy, bo koty nie wyjaśniały absolutnie niczego, jak to koty. Irytowało to go niezmiernie, dlatego że był człowiekiem dociekliwym, który nienawidził gdy zagadka pozostawała nierozwiązana. Każdy związek przyczynowo-skutkowy musiał zostać odnaleziony, nitka pociągnięta i wyprostowana. Zanim jednak otworzył usta, aby wypytywać kocich czarowników, przyjrzał się Tessie. Chociaż nie spodziewał się złych intencji po futrzakach, to jednak wolał spojrzeć w przyszłość siostry, aby upewnić się, że jej najbliższa przyszłość nie jest skąpana w krwi, ogniu i połamanych gałązkach Kniei.


Percepcja: Wykaz Intencji na przyszłość Tessy oraz koty, wynik rytuału.

Rzut PO 1d100 - 62
Sukces!


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#24
18.11.2024, 19:42  ✶  
To wszystko miało charakter szkolnej inicjacji. Wykonanie trzech zadań dla bardzo wymagającego lidera, a w tym przypadku kapryśnego mruczka, i ceremonialne przejście w ustronne miejsce, aby kontynuować ceremonię. Na całe szczęście tutaj obyło się bez moczenia włosów i obsypania ich mąką czy smarowania twarzy pastą do zębów.
Na nieszczęście Tessy, ona sama nie przeszła ostatnio zbyt wielkie szkoły życia, bo w tej przeszła już kilka kursów za dużo i zdała testy śpiewająco. Choć, nie, owszem, nie nudziło się jej ani trochę, ale na pewno codzienność ostatnich miesięcy była pozbawiona mistycznej podszewki. Może poza wzniecaniem ognia w piecu kaflowym, żeby ugotować obiad albo teleportacją na drugi koniec Londynu, ale na tym był koniec. Nie kontaktowała się z duchami i nie widziało jej zbyt prędko wybierać się na drugą stronę.
Dlatego teraz łapała się każdej deski, nawet jeśli siedziała na niej cała gromada wrednych, rudych kotów. Dlatego też pochyliła się posłusznie nad kręgiem i jedynie lekko zmarszczyła brwi, kiedy poczuła ciepło, rozlewające się nagłą falą po jej karku. Dlatego tuż po tym mocno chwyciła dłoń Brenny i spojrzała na Morpheusa z naturalnym dla siebie spojrzeniem. Z determinacją.
— Czuję się dobrze. — Ton i słowa wskazały na to, że Tessa sama jest zdziwiona. Uczucie jakby zniknęło i mogła teraz oddychać trochę głębiej, lepiej — bez tego podskórnego, nieprzyjemnego uczucia, że coś zaraz wyskoczy za nią zza krzaków, a także tym, że Knieja była dobrym miejscem na popołudniowy spacer.
— Więc — zaczęła nieco ostro, przenosząc zaraz spojrzenie na futrzaka, który przeprowadził ich przez te wszystkie stadia. — jak to dokładnie działa? Ten… kleszcz wyparował? Czy może jednak tylko przysnął?
Potrzebowała odpowiedzi, czegoś, co teraz mogło rozjaśnić chmury, kłębiące się nad Doliną. Klątwołamacz byłby tutaj jak znalazł. Dobrze więc, że sama nim była. Ręka sama powędrowała do kieszeni żakardowej narzuty i zaraz po rozpoczęciu kociego przesłuchania, wyciągnęła różdżkę. Obróciła ją kilka razy w palcach, a potem skierowała ją w stronę swojego karku, aby tam postukać nią w okolicach znamienia w kształcie łapki i możliwie doszukać się czegoś poza wierszami.

Magiczne stukanie różdżką po szyi, ala Rozproszenie, żeby coś przyszło do Tessy z kariery kłątwołamacza (jak coś to, broń Boże, nie rozpraszam rytuału!!)
Rzut PO 1d100 - 76
Sukces!


A tutaj rzut na Wiedzę o Świecie, żeby również, możliwie wygrzebać coś z zasobów Tessowego umysłu!
Rzut Z 1d100 - 12
Akcja nieudana


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#25
18.11.2024, 22:31  ✶  
Nie potrafisz przypomnieć sobie nic z czytanych książek, ale rozumiesz naturę tego rytuału - wydaje ci się, że jest jak pieszczota, jak ciepło kota rozchodzące się po ciele za każdym razem kiedy pomyślisz o strachu. Nie spotkałaś się nigdy z czymś, co rzucił na ciebie kot, ale pojęłaś, że w jakiś sposób manipulowało to twoją energią. Kręciła się w wirze, w który mogłabyś wycelować różdżką i usunąć znamię, ale... Nie chciałaś tego robić. Nawet jeżeli nieszczególnie dobrze znałaś się na manipulacji siłami witalnymi. Przez odcisk kociej łapki przepływały delikatne, mrowiące fale - wiedziałaś jak je usunąć, jak je rozproszyć, całkowitą nowością było, że można je nabyć.

- Kleszcz? Wyparrował twój strach. Nie zdołają ukraść twojej energii tak długo, jak nie zdołają przełamać tej pieczęci. Istoty kradnące ludzkie światło.

Sierść na jego karku zjeżyła się... najwyraźniej na samą myśl był przerażony.


there is mystery unfolding
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#26
19.11.2024, 09:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.11.2024, 08:48 przez Brenna Longbottom.)  
To nie tak, że była zdziwiona: cała ta sprawa nie była najdziwniejszą rzeczą, jaka przydarzyła się jej w ostatnich miesiącach. Ale wszystko razem sprawiało, że Brenna czuła się jak w jakimś wariackim śnie.
Słowa wuja sprawiły, że po prostu zapatrzyła się na koty i Tessę. Ucieczka nic nie da, przyjęła to za odpowiedź na niezadane pytanie.
Chciała zasugerować odwiedzenie uzdrowiciela, kolegi Tessy po fachu najlepiej, bo mimo wszystko nie była pewna, na ile ufać kotom. Morpheus, jak się mu zdarzało, odpowiedział, zanim zdążyła się odezwać, a potem, gdy Quintessa stwierdziła, że czuje się lepiej, Brenna w duchu odetchnęła z ulgą.
Bo może jednak wszystko będzie dobrze. Przynajmniej w tej chwili, w sprawie ciotki. Niestety, w innych nie było tak kolorowo, przecież widma wciąż tłoczyły się za płotem Warowni w Dolinie Godryka i najwyraźniej umiały wdzierać ludziom do głów: skoro zrobiły to z Tessą, dlaczego nie miałyby zrobić z kimś innym?
– W takim razie… – zaczęła i zawahała się, spoglądając to na kota, to na Tessę. – Ten rytuał i pieczęć sprawiły, że widma nie mogą wykraść energii Tessy? W tej chwili jest przed nimi bezpieczna?
Było to coś pozytywnego, miły efekt uboczny ratowania pani Longbottom życia. Niestety, było to też coś, do czego nie mogli przyznać się oficjalnie ani przedstawić Ministerstwu Magii jako możliwy sposób na walkę z widmami: poglądy władz na nekromancję były bardzo zero jedynkowe, a Brenna po spotkaniu z afrykańską czarownicą sama nie wiedziała już, ile w tym krótkowzroczności, a ile zapobiegliwości.
– Może inne pieczęcie też zadziałają. – mruknęła. Takie nie manipulujące energią, za stosowanie których nie zostaną aresztowani. – Tessa… może mogłaby wpaść do Jonathana, póki się nie upewnimy, że wszystko gra? Chyba że chcecie to sprawdzić od razu. I… mogłabym spróbować pogadać z Pazurem.
Albo z Karlem lub Lady. Serce Brenny ścisnęło się na moment na myśl o Salemie: bo normalnie to on byłby jej pierwszym wyborem, jego znała najdłużej, najbliżej i najlepiej się z nim dogadywała. To był niby tylko kot, ale tak jak jego śmierć załamała Norę, tak dotknęła i Brennę, bardziej niż mogłoby odejście zwierzęcego ulubieńca. Jeszcze jedna strata na długiej liście strat ostatnich miesięcy, kolejna wyrwa, jaką Voldemort stworzył w ich życiach.
– Zechcesz odpowiedzieć, skąd wiecie tyle o widmach z Kniei? – spytała wprost, skupiając spojrzenie na kocie. - Tessa jest bezpieczna i jesteśmy wam za to wdzięczni, ale muszę szukać dalej.
Kot mieszkał w Azylu Figgów, z dala od Kniei, z dala od potworów, które ją zaludniły, a jednak wiedział, że te żywią się strachem, na pierwszy rzut oka odgadł, że coś dolega Quintessie, i znał rytuał, który zapieczętował jej lęki. Gdy tymczasem Brenna, wypytując na prawo i lewo, Oriona, Atreusa, Geraldine, Cynthię, Dorę, Norę, Laurenta, pisząc do Ministerstwa, rozmawiając z ludźmi zaangażowanymi w sprawie i ze specjalistami… nie znalazła absolutnie niczego. A samo Ministerstwo albo niczego nie wiedziało, albo pilnie kryło to przed Departamentem.

dodaję rzut na charyzmę, jeśli trzeba
Rzut N 1d100 - 46
Slaby sukces...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#27
20.11.2024, 08:19  ✶  

Gdy wchodzisz między wrony, musisz krakać jak one.

Dlatego Morpheus delikatnie przysiadł na ziemi, ze skrzyżowanymi nogami, będąc bardziej na poziomie zwierząt i zgarnął dłonią kota, takiego, który wyglądał na chętnego do drapania pod bródką. Zaczął go głaskać i drapać za uchem delikatnie, trochę tak, jak zdarzało mu się głaskać Karla, kota Mabel Figg, samoświadomego na poziomie ludzkim. W ramach wdzięczności, poza tym nie

— Jak możemy zwielokrotnić ten rytuał? Zabezpieczyć się jakkolwiek przed widmami. Ten blask to wyjątkowa pomoc, dziękujemy — wyrażanie wdzięczności nigdy nie było łatwe, gdy wyrastało się w arystokratycznym środowisku, gdzie wszystko masz, a handel informacją i przysługą jest najwyższą wartością. Gdzie nie ma miejsca na miękki brzuch i łagodność. A jednak mężczyzna wyrażał właśnie to, całym sobą. Podziękowania dla czteronogów, którzy jeśli nie całkowicie uchroniły Tessę, to pozwoliły jej zabezpieczyć się przed ciemnymi marami. Jakkolwiek.

— Jeśli znacie jakiś inne metody na widma, jaka jest za nie cena?

Morpheus miał dość czekania. Czekał na wszystko i ciągle był spóźniony. Tessa nie umrze, tak jak Derwin. Nie będzie żadnego rozerwanego ciała, bo nie będzie żadnej śmierci.

Futerko kociaka było miękkie, gładko układało się pod palcami. Może on też powinien nabyć jakiegoś futrzaka, aby wykonywał czarnomagiczne rytuały na podłodze w Little Hangleton i pocieszał go swoim mruczeniem, gdy samotność stanie się zbyt dokuczliwa?

Uznał to za warte przemyślenia. Na razie czekał na odpowiedzi od tych najsłodszych morderców.


Rzut na Charyzmę (III), żeby jak najwięcej dowiedzieć się od kotów
Rzut Z 1d100 - 25
Akcja nieudana


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#28
22.11.2024, 21:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.11.2024, 21:21 przez Eutierria.)  
- Pytasz o coś, na co już odpowiedziałem, nie lubię tego w ludziach - powiedział kot, po czym polizał swoją łapkę. Inne koty nie zareagowały gniewnie, ale i tak rozejrzał się wokół, trochę jakby w poszukiwaniu poparcia. Zignorowany miauknął przeciągle. - Tak długo jak pieczęć nie zostanie złamana, tak.

- To są wasze ludzkie nazwy... Na coś... Ty się mnie próbujesz zapytać, skąd wiem, jak jej pomóc, a ja wiem, jak jej pomóc, bo rozumiem, skąd bierze się jej strach. Bo kot zrozumie kota. - To powiedziawszy, wskoczył na jeden z mebli i spojrzał na Quintessę. - Rzeczy... ziemia... ludzie... wszystko drży. Nie robię sobie nadziei, że uda wam się to zrozumieć, miau! - Bo jak człowiekowi wytłumaczyć, dlaczego chcesz spać akurat na tym krześle, a nie na tym, na którym cię położył? Człowieki nigdy tego nie zrozumieją. Ale Tessa to rozumiała. Posiadanie swoich ulubionych miejsc w domu i to, z jakim dyskomfortem wiązałoby się jeszcze przed chwilą zbliżanie do Kniei i ulicy Wiśniowej. Gdyby ktoś chciał ją tam zaciągnąć, chwyciłaby się gruntu pazurami i wyrywała jak szalona - z siłą i uporem... lwicy. Teraz - odcisk łapki na karku i emanujący z niego spokój czyniły ten dyskomfort czymś do zniesienia. - To czyni cię przerażoną, żebyś coś czuła, żebyś gromadziła w sobie magię, które one mogą pożreć. Może nie posiadają własnej? A może zwyczajnie lubią się tak bawić...

Może jesteś myszą, która ucieka pomiędzy źdźbłami trawy, zanim sięgnie jej wyrok. O wiele bardziej wyczulona na bodźcie uciekasz, zanim to pożre cię żywcem.


Następnie przeniósł spojrzenie na Morfeusza. Gdyby koty mogły unosić i marszczyć brwi, zdecydowanie by to zrobiły.

- Nie istnieje.

Koty i psy różniły się od siebie znacząco. Kot drapany przez Morpheusa przez moment dawał się pieścić, ale szybko się tym znudził - odszedł kręcąc przy tym ogonem na boki.

- Czy czujesz się już lepiej? Od twoich towarzyszy bije bezradność.

@Quintessa Longbottom @Brenna Longbottom @Morpheus Longbottom


there is mystery unfolding
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#29
24.11.2024, 02:06  ✶  
Różdżka wylądowała z powrotem za pazuchą narzutki i kobiecie pozostało teraz tylko mocniej otulić się żakardowym materiałem. Nie było zimno, ale mocniejsze podmuchy wiatru zwiastowały nadejście bezlitosnej, angielskiej jesieni. Jeśli zaś chodziło o ciepło znamienia, które skutecznie rozgrzewało skórę i emanowało żarem na całą potylicę i kawałek pleców — było nadzieją na lepsze jutro. Choć, może bardziej szansą na dożycie do tego jutra.
Tessa odgarnęła włosy i przejechała palcami po karku w poszukiwaniu czegoś szczególnego.
Może miękkich wypustek w kształcie kociej łapki.
Może bólu albo czegokolwiek, co sprawiłoby, że miłe uczucie zniknęłoby bezpowrotnie w otoczeniu głośnego miauczenia i sierpniowego wiatru.
Zawsze lubiła, kiedy ludzie zwracali na nią uwagę. Kiedy nauczyciele zatrzymywali ją na korytarzu i klepali po ramieniu, mówiąc, że będzie dobrze. Kiedy opiekunka domu Slytherinu najpierw podała jej haftowaną chusteczkę, a potem przytuliła ją niezręcznie, gdy młoda, trzynastoletnia Tessa, powiedziała jej, co działo się u niej w domu. Kiedy koledze, z którymi łamała klątwy dla Gringotta przygotowali jej prezent pożegnalny.
Ale nie wiedziała czy ten rodzaj uwagi się jej podobał. Uciekanie przed nieznanym przeczuciem, że za trzy dni możesz umrzeć.
— Ja pierdolę — powiedziała cicho, przejeżdżając dłonią po twarzy, a potem złapała się mocno za łokieć drugiej ręki, przyciskając ramię do lewej piersi. Musieli wracać. Chociaż… nie, nie mogła teraz wrócić do domu. Musiała gdzieś pójść. Ale gdzie?
— Jest… dobrze.
Była szczera. Nie mogła w końcu futrzaka okłamać. Kot nie robił tego kotu.
— To chyba przez to, że nie wiemy co robić. Jak ratować innych ludzi, których też mogło dotknąć to samo, co dręczyło mnie. Dziękujemy za pomoc, nie mniej. Mam nadzieję, że będziemy mogli tutaj jeszcze kiedyś wrócić, tak? Przyjmę znamię na moim karku jako rodzaj specjalnej przepustki, hm?
Pożegnali się potem w trójkę z kotami — pogłaskali tyle, ile się dało i tyle, na ile miały one na to ochotę. Potem Longbottomowie rozeszli się w tą samą stronę, a przynajmniej na chwilę. Teleportowali się do warowni, do sypialni, w której zawsze spała Tessa, więc mogli mieć pewność, że nikt tam nie będzie przypadkiem zaglądał. O ile zatrzymanie głowy było im miłe.
Tessa na sam koniec przytuliła mocno Morpheusa. A Brennie kazała się przebrać — pożyczyła jej jeden ze swoich cienkich, borówkowych płaszczy i zawiązała jej na szyi muślinową apaszkę, którą zakryła jej włosy i część twarzy. Potem wyciągnęła z szuflady sekretarzyka mały notes z kontaktami do uzdrowicieli i swoich zaznajomionych klątwołamaczy.

Koniec sesji


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (1068), Brenna Longbottom (3232), Pan Losu (107), Morpheus Longbottom (2358), Mirabella Plunkett (365), Quintessa Longbottom (3008)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa