• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[18 VII 1972] Kto jak nie my, czyli wojownicy wiary | Stanley, Sauriel & Maeve

[18 VII 1972] Kto jak nie my, czyli wojownicy wiary | Stanley, Sauriel & Maeve
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#11
08.02.2025, 13:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.02.2025, 13:12 przez Sauriel Rookwood.)  

Nietrudno było pojąć, że kiedy zapraszasz drużynę z zadupi Ścieżek to coś się odjebie. Nie trudno też odgadnąć, że jest taka szansa, że ksiądz będzie tak zszokowany, że uwierzy we wszystko, co zostanie mu wciśnięte. Włącznie ze śmietaną. I z tym, kim była. I że Panzerfaustyna to taki nowy zakon, a ona reprezentuje go swoim imieniem. Naturalność zwątpienia we własną drużynę była tutaj nieunikniona, ale Maeve miała tutaj trzymać ich wspólne IQ w górze. Ta jedna komórka, która w jej dłoniach miała lśnić jak ta pochodnia trzymana przez Statuę Wolności. I chuj, że to był kamień, więc lśnić to nie chciała. Kto jak kto, ale oni by coś na to zaradzili! Krótkie spojrzenie Sauriela po jednym i po drugim cień tego zwątpienia zdradzała. Na szczęście było to spojrzenie słane nad słoikiem bitej śmietany, więc nie mogło wyglądać dostatecznie poważnie. Tak jakby Sauriel odjebany w strój księdza i z przylizanym włosem miał w ogóle szansę poważnie wyglądać. Jak wiele u człowieka mogła zmienić stylizacja... stawał się innym sobą! Oczywiście, że stawał. Przecież już nie był Saurielem - był Joachimem.

- Sprawdzam, czy poza cycami nic ci z tej sutanny nie wystaje. - Uniósł jedną brew, uśmiechając się bezczelnie. Ostrzeżenie zostało przyjęte - darował sobie obczajanie Azjatki, która na zawołanie zmieniała swoją aparycję. Nie na co dzień na twojej klatce piersiowej ląduje dłoń Maeve bez intencji połamania ci kości. Sauriel - ojciecj Joachim - bardzo doceniał takie przejawy subtelności i wrażliwości od strony tej kobiety. To było jak taka laurka z napisem "kocham cię", tylko zamiast słowa "kocham" było tam "nie zabiję". Bardzo urocza laurka. - Mama mówiła, że na czkawkę trzeba dużo pić. - Adekwatnie do tego, że szli do kościoła. - Będzie dobrze, dziunia. Zaufaj mi. - Powiedział to zaskakująco spokojnym głosem. Prawie jakby wiedział, co robi. A nie mógł wiedzieć, skoro odpierdalali taką akcję. Przecież... no nie mógł!

- Szczęść Boże, ojcze Bobie. - Wszystko pięknie, fajnie, ale Sauriel to nie był zajebistym aktorem. Właściwie to w ogóle nie był aktorem i jedyne, co mu wychodziło, to robienie poker face, kiedy robił sobie żarciki z zabijania ludzi przy pospólstwie. Albo i nie pospólstwie, ale przed ludźmi nieprzystosowanymi do pewnych nowin.

jak skutecznie Sauriel się wczuwa w rolę?
Rzut N 1d100 - 9
Akcja nieudana

Najgorsze w tym wszystkim było to, że kiedy tak grałeś to nawet nie miałeś lustra przed sobą. Więc chuja tam wiedziałeś, co ci wychodzi, co nie wychodzi... to co Sauriel poczuł na pewno, że nie udało mu się tego poker face'a utrzymać. Więc się już wyszczerzył - jak debil, rzecz jasna. I to był bardzo urokliwy uśmiech. Pewnie dlatego ksiądz Bob cofnął się o krok do tyłu i nagle się wzdrygnął. Nie zdążył się skupić na kwadratowej szczęce Stanleya i pomyśleć o dotykaniu go. Błąd - Stanleya trzeba było rzucić przodem, tak na zakąskę.

- Poro... o czym? - Dziwnie zaniepokojony ksiądz przerzucił spojrzenie na świątobliwą siostrę. Chyba po tej wizycie mógł mu zostać zespół niespokojnych oczu. Tych rozbieganych, co chcą się niby na czymś skupić, ale jednak ciągle się ruszają. Czy to był zespół niespokojnych nóg..? A tam, chuj wie. Na szczęście Sauriel posiadał podstawowe zdolności medyczne - czyli zdolność do stwierdzenia zgonu. - Eee...a... tak... taak. Czarownice, bardzo... kłopotliwy... temat... - Sauriel się naprawdę starał powstrzymać od uśmiechania, ale po prostu nie potrafił. Złożył więc rączki z przodu w koszyczek, żeby wyglądać jak najbardziej poważnie, nie zdając sobie sprawy z tego, że to mu tylko dodaje pięć punktów do psychopatii. Jeśli Bob miał wierzyć w opętania i dzwonić po egzorcystów to chyba właśnie podjął co do tego decyzję. Nie codziennie odwiedza Cię Lucyfer z Lilith i Samaelem z notatniczkiem przy boku. - A to... szanowne duchowieństwo z jakiej diecezji?

- Z IV diecezji przeciwpancernej. - Odparł bez zawahania Sauriel. - Siostra Panzerfaustyna, diakon Andrzej, a moja godność to ojciec Joachim. Miło w końcu poznać ojca Boba. Wiele dobrego o panu słyszałem. - Kiedy strach pojawiał się w powietrzu, Sauriel zaczynał mieć pewien problem. Otóż w tym problemie zaczynał patrzeć na ludzi jak na soczystego steka.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#12
16.02.2025, 17:01  ✶  

Jak tam Maeve to tłumaczyła, to rzeczywiście miało to jakiś sens. No bo po co nazywać jakiś religijny kubraczek na podstawie tego, czego Ci nie wolno. W końcu księżowi nie wolno było do sutków, a już ma pewno nie oficjalnie.

Słysząc jak to boże rodzeństwo się kłócić, nie przeszkadzał im. W końcu kim był diakon Andrzej, aby przerywać im tak ważna dyskusję? W gruncie rzeczy to prawili słuszne postulaty - "chuj mnie boli to Ministerstwo" czy "na czkawkę to trzeba dużo pić" - takich mądrości nie spisano nawet w księdze ulicy, a wielka szkoda. Przyszłe pokolenia mogłoby się uczyć z tych przekazów od ludzi starszych i mądrzejszych. Okej, może mała przesada, więc zostańmy tylko przy wersji o osobach starszych.

Kiedy zaproponowano mu bitej śmietany, odmówił. Pokręcił przecząco głową. Na nagrodę przyjdzie czas po pracy. Był o tym święcie przekonany, ale Maeve nie musiała sobie bastować. Jeżeli miała taką ochotę, mogła i cały ten słoik opierdolić ze smakiem. Księdzu będzie musiał się wtedy obejść smakiem, ale coś sobie załatwi - jakiegoś ministranta czy coś. Stanley się nie znał, więc ciężko było mu wykrzesać coś więcej.


Jak Stanleyowi idzie wczuwanie się w rolę?

Rzut Z 1d100 - 63
Sukces!


- Jesteśmy ze Wschodu - dopowiedział w kwestii IV Diecezji Przeciwpancernej. Lepiej, aby wszyscy o tym wiedzieli, bo co by sobie jeszcze pomyślał o nich ojciec Bob? Zapewne niewiele, ale warto było stwarzać chociaż odrobinę pozorów.

Słysząc słowa Sauriela, które głosiły "wiele dobrego o Panu słyszałem", prawie się roześmiał. Skąd Ty kurwa mogłeś o nim słyszeć? Pytał sam siebie w zadumie, która była słuszna i zbawienna dla tego jakże świetnego i pewnie świętego miejsca.

Nie należało jednak ojca Joachima ignorować czy odejmować mu umiejętności. Może pojechał na jakieś konklawe ze swoimi nowymi kolegami i nie zabrał Stanleya? Byłoby to iść smutne - wielka popijawa i pełno szlugów, że aż biały dym leci z komina, a Rookwood wybiera się tam sam. No skandal i brak słów.

Diakon Andrzej wiedział jednak, że muszą kontynuować swoją misję. Nie pisnął więc, ani słowem na to, co powiedział ich Ojciec Dyrektor. Pozwolił mu grać pierwsze skrzypce czy inne organy, a on sam podszedł do siostry Panzerfaustyny.

- Pochwalona siostro - przywitał się z nią, szepczącym głosem - Zjadłabyś coś? - zapytał całkowicie poważnie. Zupełnie jakby miał jej powiedzieć, że Robert Mulciber właśnie zmarł - Może Bob trzyma tutaj jakąś dobrą wałówkę? - zasugerował rozwiązanie ich możliwego problemu - A i inspekcja wina nie należałaby do najgorszych pomysłów - pokiwał głową, dalej nie wychodząc ze swojej roli. Próbował brzmieć jak najbardziej poprawnie.

Borgin żałował tylko jednego. Nie mieli ze sobą żadnego dzieciaka, a podobno mieli tutaj taką zajebista miskę do bullyingowania młodszych od siebie. Coś tam, że się kogoś podtapiało i mówiło jakieś słowa. W wielkim skrócie, robiło im się okocenie - zupełnie jak młodszych rocznikom w Hogwarcie.

- Czy siostra reflektuje, aby zając się inspekcją plebani, a ojciec Joachim zajmie się inspekcją Boba? - spojrzał to na Maeve, to w kierunku Sauriela z tutejszym księdzem - W znaczeniu, że rozmową, aby coś z niego wyciągnąć - dodał, aby mieli jasność odnośnie tego, co chcieli uzyskać od ów człowieka.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Maeve Chang (1454), Sauriel Rookwood (2609), Stanley Andrew Borgin (2915)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa