• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna Fontanna Szczęśliwego Losu [08.9.72, Spalona Noc] Just keep your eyes open | Morpheus & Jonathan

[08.9.72, Spalona Noc] Just keep your eyes open | Morpheus & Jonathan
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#1
07.04.2025, 21:38  ✶  
Sytuacja, jak się w sumie można było spodziewać, z każdą kolejną chwilą robiła się coraz bardziej dramatyczna, nawet jeśli Jonathan mógł mieć pewność, że przynajmniej część osób z jego rodziny będzie bezpieczna.  O ile nie postanowią zrobić niczego głupiego.

Oczywiście, że nie zamierzał wracać do Ministerstwa Magii, aby tam wszystko bezpiecznie przeczekać. Musiał pomóc Zakonowi, nie ważne czy pewnym czarodziejom się to podobało, czy też nie. Zwłaszcza teraz, gdy był na zewnątrz i widział co się działo na własne oczy, a to było...
Zazwyczaj potrafił znaleźć słowa na każdą okazję.
Tutaj jednak… Tutaj widząc ogień i czując wszędzie oplatający cały Londyn dym, po prostu zaniemówił i to bynajmniej nie z zachwytu.

Nie zamierzał jednak stać i "podziwiać widoków”. Miał rzeczy do załatwienia. Po pierwsze musiał dowiedzieć się więcej o tej całej sprawie, a po drugie musiał zlokalizować Morpheusa. I właśnie kiedy szedł w stronę Fontanny Szczęścia, by spróbować zdobyć więcej jakichkolwiek informacji minął go całkiem żywo wyglądający Morpheus krzycząc, że zaraz go dogoni.

Dobrze. Czyli przynajmniej wiedział już, że się nie mylił i Longbottomowie rzeczywiście nie umierali tak szybko.

– Na bogów, Morphy! Co ci się stało? Wyglądasz jak naburmuszony orzeł, który poszedł na szalenie nieudaną randkę z feniksem – wykrzyknął widząc przy fontannie… Morpheusa.  Z tym, że ten Morpheus różnił się od Morpheusa sprzed kilku chwil zdecydowanie większym stopniem bycia atakowanym przez życie. Ale żył!

Jonathan szybko pokonał dzielący ich dystans i objął przyjaciela.
– Cieszę się, że żyjesz. Martwiliśmy się. Co się stało? Co ci się stało. Widziałeś się z kimś? Jak reszta rodziny?  Rita, Jessie i Benji są bezpieczni. Lottie poszła szukać Jessiego, ale znalazłem go z Ritą pierwsi, a ten twój przyjaciel Tony poszedł szukać Theo. Ma eliksir ogniodporny.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#2
10.04.2025, 21:50  ✶  

Struktura czasu była tak bardzo wątpliwa. Byle co mogło ją naruszyć. Jedna zgaszona świeca za dużo wprawiała świat w nowe linie, które nie powinny mieć miejsca. Morpheus starał się nie zastanawiać, ile nie-urodzonych dzieci miał na sumieniu, istnień, które nigdy nie zaistniały, chociaż powinny, bo złapał kogoś za ramię i zatrzymał go w drodze.

Znajoma twarz w przerażonym tłumie była mu pociechą, pewny siebie Jonathan, który potrafił obrócić wszystko w żart, w ostrą szpileczkę komentarza, bohaterski. Dotknięcie ramienia, kilka słów, które pokrzepiają, bo świat był tak bardzo niepewny, gdy płonęło wszystko. Nadal był roztrzęsiony, ale spychał swoje emocje głęboko w dół, nawet jeżeli zbierało mu się na wymioty.

Morpheus w ciemnej szacie, z troską w oczach, zniknął w stronę Pokątnej i zbyt szybko pojawił się przy fontannie.

To nie był ten sam Morpheus. Ten śmierdział spalenizną, a dolną połowę jego twarzy zasłaniała brudna, wilgotna szmata, przez którą ciężko mu się oddychało. W okolicach nosa mężczyzny postała brązowiejąca plama, a rozmierzwione szpakowate loki tylko nieznacznie przysłaniały krew, sączącą się z jego uszu. Jego całe ubranie było przypalone, w trzęsącej się dłoni trzymał różdżkę. Przekrwione oczy patrzyły na Selwyna dzikim spojrzeniem pełnym bólu. To nie był ten sam Morpheus.

Ten Morpheus cofnął się w czasie do Fontanny i chociaż tam stał, to wcześniej (później) przydarzyło mu się coś złego. Nietrudno sobie wyobrazić, co, gdy zamiast odpowiedzieć na nerwowy słowotok Jonathana, złapał go w niedźwiedzi uścisk i zacisnął dłoń na ubraniu urzędnika, przystawił twarz do jego ramienia i wydał z siebie zwierzęcy krzyk, nie dbając o to, że brudzi go popiołem, smrodem spalenizny i sadzą.

Ubranie Selwyna skutecznie go stłumiło, a Longbottom zaraz się opanował, odsuwając od niego na wyciągnięcie ramienia. Zdjął kawałek materiału, prawdopodobnie z jego własnej koszuli, z twarzy, zaczynając kaszleć, gorzej niż po ciągiem wypalonej paczce papierosów. Złożył się w pół, opierając dłonie na kolanach, próbując złapać oddech.

– Wiem. Już mi to mówiłeś... To znaczy... Powiesz mi to. Widziałem tylko Tessę, antykwariat stoi, jeszcze... – mówił prawie bez sensu. – Kurwa, nie zapytałem cię... nieważne.

Świat płonął, Morpheus przeklinał. Można ogłosić koniec świaa.


Przewaga rodowa: Zmieniacz czasu
Zwada: Słabe płuca


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#3
11.04.2025, 17:36  ✶  
Wyraz twarzy Jonathana z każdą chwilą stawał się coraz poważniejszy i szczerze zaniepokojony tym, co właśnie przed nim prezentował Morpheus. 

Selwyn po prostu sam objął drugiego mężczyznę, ostrożnie gładząc jego plecy, samemu nie robiąc sobie nic z tego, że przyjaciel pobrudzi mu białą koszulę i miał wrażenie, że gdy krzyczał Morphy coś w nim samym właśnie bardzo głośno krzyczało. Może to ten jego wewnętrzny Gryfon, który zawsze w nim siedział, protestował wobec krzywdy jednego z jego Krukonów. Co mu się stało? Co… Kto? Jak temu ponownie zapobiec? Jak mu pomóc teraz?

Prawdę mówiąc to obecnie nie miał pojęcia, czy powinien ponownie przytulić Longbottoma, wyczarować mu krzesło, podać wody, wysłać do szpitala, czy może po prostu zrobić to wszystko na raz i jednak zawołać Anthony'ego. A może po prostu należao jedynie samemu przeklnąć na to, że poczynania tych barbarzyńców, kalały gardło przyjaciela przekleństwami.

– Chodź. Usiądź na chwilę mój drogi. Spróbuj złapać oddech – powiedział, łapiąc Morpheusa delikatnie za ramiona i o ile ten mu na to pozwolił, spróbował usadowić go na chwilę na obramowaniu fontanny, po czym wyciągnął z płaszcza jedwabną chusteczkę, namoczył ją w wodzie i... Po chwili wahania podał drugiemu czarodziejowi, nie mając pojęcia czy zabrać się najpierw za czyszczenie z jego twarzy krwi, czy sadzy.
— Co się stało? – Powtórzył swoje pytanie sprzed chwili, kontrolując uważnie, czy przyjaciel zaraz nie zemdleje. Aż kusiło zapytać jak bardzo źle było w niedalekiej przyszłości skoro wyglądał tak jak wyglądał, ale ugryzł się w język w ostatniej chwili. Ogień, dym, ten przeklęty popiół i zakrwawiony Longbottom obrazowały mu tego całkiem dobrze. – Morphy krwawisz z uszu. Albo krwawiłeś. Jakim w ogóle cudem mnie słyszysz? Słyszysz mnie dobrze? Mogę cię przenieść do Munga jeśli potrzebujesz. O co się mnie nie zapytałeś?
Nie trzeba było być aurowidzem, aby domyśleć się, że emocje Morpheusa Longbottoma są obecnie raczej dość negatywne. Nie oznaczało to jednak, że Jonathan, tak dla pewności nie wołał poznać ich lepiej, więc gdy skończył zadawać pytania mężczyźnie, spróbował dojrzeć jego aurę.

Rzucam na Percepcję (III) aby dojrzeć aurę i emocje Morpheusa.
Przewaga: Czytanie nastrojów (aurowidzenie)


Rzut Z 1d100 - 5
Akcja nieudana
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#4
08.05.2025, 15:28  ✶  

Nawet jeżeli w pyle spadającym z nieba i w chaosie, jaki zaczął panować na Pokątnej, Jonathan nie mógł ujrzeć aury przyjaciela, znał go na tyle dobrze, aby dostrzec jego zaniepokojenie. Więcej niż zaniepokojenie. Ubranie nieodpowiednio przypalone do tego, co działo się na ulicach Londynu, zamiast natchnionego spojrzenia, to niepokojące osadzone w tu i teraz, niebywałe dla niego. Widział przyszłość, dotknął jej bardziej niż przez wizję, przyszłość dotknęła go palącą dłonią i wyciągnęła na kilka chwil z piekła do jego początków, do bramy.

— Jeśli jeszcze się nie zorientowałeś to Czarny Pan, to jego sprawka. Śmierciożercy na ulicach. Nic mi nie będzie. Żadnego Munga i tak, tylko trochę mi dzwoni w uszach.

Rozkasłał się ponownie, zasłaniając usta, jakby już od kilku godzin wdychał dym płonącego Londynu. Opierał się o parapet Fontanny Szczęścia i przez chwile próbował poukładać wszystko w rozszalałym organizmie, w pamięci, która nadszarpnięta bólem, miotała się, jak ryba na pomoście.

— Muszę usiąść i... Chodźmy do środka.

Weszli do środka. Morpheus poczuł na sobie wzrok gości, zaniepokojonych już tym, co się dzieje na ulicach, wrzawą, narastającą paniką, która przesiąkała przez mury restauracji. Musiał wyglądać dla nich niepokojąco, zwłaszcza obok dziarskiego, przystojnego Jonathana, który jak zwykle wyglądał nienagannie. On prezentował się jak jakiś pól szaleniec, ofiara napaści, śmierdząc spalenizną z ognia, którego jeszcze nie bylo. Cóż, miało to dużo sensu, bo było to prawdziwe.

Przekrwione, zdziczałe spojrzenie przemknęło po czarodziejach i zatrzymało się przy barmanie. Podeszli do niego. Morpheus usiadł i odchrząknął.

— Poproszę szklankę wody. — Głos chrobotał mu od dymu, który wdychał później, ale i wcześniej. — Departament Tajemnic, ingerencja w sprawach działań czarnoksięskich. Są miejsca w Londynie w których jest bardzo źle. Czy miałeś jakichś klientów, którzy coś mówili na ten temat?

Schował w poły nadpalonej szaty dłoń, która drgała w niekontrolowany sposób, zaginając dwa ostatnie palce.



Zwada: Słabe Płuca (I)
Przewaga: Czasozmieniacz (0) Morpheus przenosi się z fazy II, więc widział, co się pali później

Charyzma ◉◉◉○○ Wypytanie barmana o sytuację
Rzut Z 1d100 - 1
Krytyczna porazka


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#5
11.05.2025, 12:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.05.2025, 12:38 przez Eutierria. Powód edycji: Poprawiłam zapis imienia - byłam niekonsekwentna. )  
- Pan jest absolutnie niepoważny.

Takie właśnie słowa usłyszał Morpheus, kiedy pan Oliver zmierzył go krytycznym spojrzeniem i prychnął, wyraźnie niewzruszony jego zapewnieniem o służbie w specjalnych jednostkach Ministerstwa.

- Muszę panu powiedzieć, że dzisiaj kręcił się tutaj jakiś stary dziad, któremu wydawało się, że może szastać nieweryfikowalnym zatrudnieniem w Ministerstwie w celu wyciągania informacji o klientach. Dla pana informacji: to jest poważany lokal na jednej z głównych ulic, a nie szemrana zbitka desek i szkła na Nokturnie. - To powiedziawszy splunął do wiaderka na podłodze i powrócił do przecierania ściereczką i tak nienagannie czystego blatu. - Jeżeli pan nie zauważył - Londyn płonie. Czy nie tym powinno zajmować się Ministerstwo? - Zapytał nieco bezczelnie, porzucił ścierkę i jednocześnie porzucił też bar, żeby poprawić materiałowe zabezpieczenie na nieszczelnej okiennicy w miejscu, gdzie siedziała przerażona matka z małym dzieckiem. Najwyraźniej nawet w obliczu tak wielkiej katastrofy, nie miała z nim gdzie wrócić.

Na szczęście ich dwójki, oboje zauważyli, że w stresie barman nie powiązał ich ze sobą. Najwyraźniej Jonathan miał jeszcze szansę zrobić coś, co Morpheusowi nie wyszło, a jako Widzący dostrzegał prawdę - faktycznie coś temu Oliverowi leżało na sercu... I to mogło być coś, co powinni usłyszeć Zakonnicy.


there is mystery unfolding
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#6
11.05.2025, 16:50  ✶  
– Tak niestety już się zorientowałem, że to nie jest pokłosie nieudanej próby w The Globe – powiedział. Na bogów, przecież teraz trzeba będzie usunąć wszystkie elementy pirotechniczne z Hamleta. O ile w ogóle jeszcze będą mieli gdzie wystawiać sztuki. Nie że była to najpilniejsza sprawa odnośnie tej całej tragedi, ale... Ale nie umiał teraz przestać o tym myśleć.

Na całe szczęście, albo i nieszczęście, jego myśli dość szybko powróciły  do spraw obecnie najważniejszych. Weszli do środka i Jonathan przez cały czas patrzył uważnie na Morpheusa w trosce, aby ten zaraz nie zemdlał. Strzepnął nawet trochę popiołu z jego ramienia, jakby to miało pomóc przy obecnym wizerunku czarodzieja. Potem podeszli do barmana i Jonathan, po krótkim rozejrzeniu się po siedzących tutaj osobach i krótkiej, wciąż głupiej, myśli, że jeśli ucierpiał teatr, to pewnie ucierpiały też pluszowe mandragory-aktorki, które mieli rozdawać, ponownie zerknął na Morpheusa, czy przyjaciel na pewno nie umierał.

I wtedy Morpheus zadał pytanie barmanowi, a Jonathan, gdy tylko ten sam barman nagle się oburzył, zaczął udawać, że widzi dzisiaj Longbottoma pierwszy raz w życiu.

No cóż...

Wymówka była dobra, ale najwidoczniej barman był w bardzo złym nastroju i prawdę mówiąc trochę ciężko mu się było dziwić.

I trochę głupio było mu to robić Morfiemu, ale jednak barman zdecydowanie coś wiedział, a oni potrzebowali informacji. Potem wyśle mu jakiś prezent z notatką dla ulubionego Longbottoma.
– Nie proszę pana. Mnie też proszę zostawić i przestać cię wygłupiać. Jeśli pan jest Niewymownym to ja mogę być Ministrem Magii. Naprawdę, trochę powagi! – wypalił nagle oburzony w stronę Morpheusa na tyle głośno, aby mógł go też usłyszeć barman, wchodząc w rolę osoby, która nigdy wcześniej nie rozmawiała z Morpheusem Longbottomem, nigdy wcześniej nie wymieniła z nim ani jednego żartu, nigdy wcześniej nie zwierzała mu się z żadnego problemu i zdecydowanie nigdy wcześniej nie siedzieli razem nago w basenie w podziemiach domu ich wspólnego przyjaciela. No, chwilowo byłego wspólnego przyjsciela. Wspólnego króla dramatyzmu i niezrozumienia.

Prawdę mówiąc rozważał jeszcze oblanie Morfiego wodą z prośbą, aby zmienił swoje życie, ale to chyba by była przesada.
– Straszne. Londyn płonie, a tu jeszcze żartownisie się pałętają. Co się dzieje z tymi ludźmi? – powiedział, podchodzący do barmana i przybierając wyraźnie zaniepokojony wyraz twarzy, jakby rozkładał ręce nad całą magiczną społecznością jednocześnie. – Na całe szczęście chyba już odpuścił. Może panu pomogę? – spytał, pomagając mężczyźnie w poprawianiu materiału na okiennicach. – Powiem szczerze mam nadzieję, że ten pożar szybko da się okiełznać, a to wszystko... – zniżył głos. – Że to wszystko jedynie tragiczny wypadek i nic więcej. Chociaż nie wiem. Wydaje mi się, że tutaj dzieje się coś więcej. Jeszcze większa tragedia. Słyszał coś pan?

Rzut na charyzmę III, próbuję zagadać barmana I wyciągnąć od niego informacje.

Przewaga: Występowanie, udaję że nie znam Morpheusa i jestem po prostu zaniepokojonym człowiekiem, który chce zwyczajnie pomóc i  dowiedzieć się więcej

Rzut Z 1d100 - 40
Slaby sukces...
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#7
20.05.2025, 16:39  ✶  
– Taki z pana aktor jak ze mnie baletnica – odpowiedział ci, cudem powstrzymując parsknięcie drwiny. Los zadrwił z twoich umiejętności, ale było w wyrazie twarzy Oliviera coś co mówiło ci, że jeszcze nie wszystko stracone. Istniała wyraźna szansa na to, że wydusi z siebie coś leżącego na sercu, ale… Olivier nie był człowiekiem, którego dało się opisać w sposób prosty – był spokojny i niespokojny jednocześnie. Z lewej uderzało cię w twarz to jak łatwo przychodziło mu unoszenie się i napinanie ramion w geście głębokiego oburzenia, z prawej – jakże on łagodnie spoglądał na tę kobiecinę z dzieckiem… I chyba myślał o tobie podobnie. – Ale tak dobrze panu z oczu patrzy… Pana to przynajmniej faktycznie kojarzę… – I to był ten moment, w którym wiedziałeś, że wygrałeś. – I… – spojrzał w kierunku tego Morpheusa, co się przed chwilą godził z poczuciem głębokiej porażki.

Machnął ręką. Potarł twarz haftowaną chusteczką, którą wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki i oparł się plecami o bar, na dłuższy moment zastygając w geście zadumy.

– Nie zrozumcie mnie źle, ja nie… – pokręcił głową. – Mój kot upolował ptaka. Tak mi się wydawało. Koty polują, oczywista rzecz jest to, ale Mruczek przyniósł do domu sowę. I gwarantuję panom – zachęcił was do podejścia bliżej, do konspiracyjnego pochylenia się nad na wpół dopitym kuflem odstawionym tu przez jakiegoś chłystka, który szybkim krokiem opuścił lokal – że Mruczek na pewno nie przebił piersi tej sowy zaklęciem. To był list do nieznanego mi czarodzieja, nie mam pojęcia, któż to mógł być… Spojrzą panowie, chodźcie. – Pociągnął was (no, nie dosłownie – zachęcił was do przejścia się wzdłuż baru, chociaż nie wpuścił was za blat) tam, gdzie w zdobionej szkatule schował pergamin w poszarpanej, zakrwawionej kopercie. Następnie wręczył go wam.

Gladys, jestem pewny, że tej nocy przyjdą po nas, chmury zbierające się nad Londynem nie są przypadkiem. Zostawiam Ephiram w domu i idę szukać reszty tych cholernych zapisków zanim skończy się czas. Przyjdź do niej, ona nie może przecież siedzieć tu sama.

Bernie

– Poszedłem po nią. Jak mógłbym po nią nie pójść. Ale ona nic nie mówi. Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek słyszała. Dom płonął, a ona czekała w nim… nie wiem na co. Tu ją trzymam, bo wszędzie taki chaos, że nie wiedziałem gdzie ją zaprowadzić.

Olivier, w głębokim przekonaniu, że w Fontannie nic jej nie grozi, wcale nie zamierzał pozwolić wam zabrać kobiety gdzieś, gdzie ktoś mógłby ją skrzywdzić. Zaznaczył jednak jej obecność. A ona – kompletnie tym niewzruszona – spoglądała w kierunku okna. Możliwe, że oszukiwała was intuicja, ale coś mówiło wam o wielkiej powadze tej sytuacji.

Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki. Kobieta nie jest responsywna – zajmuje się dzieckiem, ale nie utrzymuje z wami kontaktu wzrokowego. Być może pomoże jej jakiś uzdrowiciel albo hipnoterapeuta? Ale takich teraz w Londynie w brakuje – w końcu potrzebują ich wszyscy – Olivier zapewni was jednak, że nigdzie jej stąd nie wyrzuci i da jej obiad. Nie wie tylko skąd miałby wytrzasnąć kogoś, kto jej pomoże. Ani dziś, ani jutro. Co niby ma zrobić? Koczować pod jej domem, zostawić tam plakat…? A podobno ktoś zły jej szuka…


there is mystery unfolding
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#8
30.05.2025, 13:51  ✶  

Gdy barman mu odpowiedział, Morpheus poczuł, jak coś w nim pęka, nie zranione ego, nie duma, ale coś znacznie głębiej zakorzenionego, coś, co cicho szeptało od lat: już cię nie potrzebują. Nie chodziło o metrykę, a o zużycie duszy, o tę nieskończoną zmęczoną wersję siebie, którą nosił jak przetartą szatę. To nie brzmiało jak kpina, bardziej jak wyrok, potwierdzenie, że jego czas się skończył, że nie pasuje już do chaosu, który nastał. Zamiast wściekłości poczuł pustkę, niemal ulgę, jakby ktoś nazwał potwora po imieniu, a on już nie musiał udawać, że jeszcze ma siłę, by go powstrzymywać. Morpheus usunął się w cień, aby nie przeszkadzać w działaniu Jonathanowi. I słusznie.

Może w końcu stał się tym, czego się obawiał i jego miejsce jest w Lecznicy Dusz, w białym kaftanie? Właśnie wtedy zaczęły się myśli, które wiły się w głowie jak czarne węże, jadowite i kuszące. Może to nie świat go odrzucił, może to on porzucił świat, tylko zapomniał o tym w ferworze obowiązków i niezliczonych prób ratowania resztek normalności. Zaczynał widzieć rzeczy, których nie było, słyszeć bicie zegarów, których nikt inny nie słyszał, czuć, jak rzeczywistość łuszczy się wokół niego jak stara farba. Może ta starość, którą mu zarzucono, była nie tylko fizyczna, może była to duchowa entropia, powolne rozpadanie się świadomości w coś większego i bardziej niepojętego. Może był starszy niż czas, może był tylko echem czegoś, co umarło dawno temu, ale jeszcze nie zdążyło o tym nikogo poinformować.

Morpheus wycofał się z restauracji, unikając wzroku Jonathana i każdego z gości. Wyszedł, wiedząc, że Selwyn poradzi sobie świetnie, bo przyjaciel nigdy nie zawodził.


Postać opuszcza sesję


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#9
10.06.2025, 20:18  ✶  
A więc jest pan wybitną baletnicą – przemknęło Jonathanowi przez myśl, ale jednak powstrzymał się od tej uwagi, nie ważne jak bardzo zabolał go fakt, że barman nie uznał jego gry aktorskiej za wybitną.

Ale przynajmniej otworzył się przed nim i dopuścił do tej rozmowy również Morpheusa, więc może nie wszystko było jednak stracone.

No dobrze. Czyli atakowali sowy to nie brzmiało dobrze. Kontakt będzie zakłócony najwyraźniej nie tylko przez pochłaniający wszystko pożar. Naprawdę jaką trzeba było być nieludzką gnidą, aby w tym wszystkim atakować jeszcze sowy?

Zerknął na wręczony mu od barmana list, a potem na siedzącą przy stole kobietę. Jakie znowu zapiski? Skąd wynikał brak kontaktu czarownicy ze światem zewnętrznym? Trauma wywołana ogniem? Ktoś jednak już po nią przyszedł i namieszał jej w umyśle? A może to te zapiski? Kto wie o co mogło chodzić? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi, zwłaszcza że kobieta no... Nie była rozmowa.

Jonathan próbował z nią porozmawiać, ale jednak nici z tego. Przez chwilę rozważał, czy gdzieś jej nie przenieść w bezpieczne miejsce, ale gdzie? Antykwariat niby jeszcze stał, ale czy na długo? Czy dałby radę zapewnić kobiecie i jej córce należne bezpieczeństwo, skoro sam nie planował siedzieć przez całą w jednym miejscu? Zresztą tutaj byli ludzie. Był barman, ktory ewidentnie chciał je chronić. Po chwili więc wahania Selwyn uznał, że lepiej aby obie zostały tutaj I juz miał spytać się Morpheusa, czy myśli podobnie kiedy...

Morpheus właśnie wychodził z lokalu.

Na twarzy Jonathana pojawił się troską. Może to dlatego tyle energii poświęcał w młodości na kierunkowanie swojej potrzeby bohaterowania ku temu drugiemu Krukonowi? Martwienie się o Anthony'ego pbyło pod pewnymi względami jednak znacznie łatwiejsze, nawet jeśli wraz z nagrodą w postaci uśmiechu jego byłej wiktoriańskiej sieroty przychodziła satysfakcja równa zostaniu Ministrem Magii. Przy Anthonym jednak, zazwyczaj bo przecież już nie było to aktualne, wiedział doskonale jak poprawić mu humor. Jakie problemy mogły nim targać. Morpheus natomiast pozostawał pod tym względem zagadką, która na domiar złego poddawana była w kółko wielu zmiennym. Trzecie oko, praca w Departamencie Tajemnic. Możliwość cofania się w czasie. Dużo szaleństwa. I tak, oczywiście. Mógł z nim porozmawiać. Mógł kupić pluszowego jednorożca w ramach żartu, ale nigdy nie mógł mieć pewności, czy zaraz nie pojawi się jakaś wizja, czy coś innego, co sprawi, że nie będzie mógł Morphy'emy należnie pomóc.

Nie oznaczało to, że nie zależało mu na Longbottomie jakkolwiek mniej. Oczywiście, że mu zależało. Szalenie mu zależało. Był w końcu jednym z jego najstarszych przyjaciół, prawda była taka, że myślał o nim w kategorii materiał na szkolnego kolegę szybciej, niż o Anthonym i wiedział, że cokolwiek wydarzyło się tej nocy musiało być dla niego straszne. A tak się składało, że wolałby, aby jego przyjaciel był cały, zdrowy i poczytalny. Co mówił Shafiq kiedy padło coś sensownego w tym całym jego wczorajszym potoku nonsens? Że Morphy ma życzenie śmierci?

Jonathan szybko skierował spojrzenie z powrotem w stronę barmana i wyciągnął ze swojej kieszeni wizytówkę.
– Spróbuję wysłać kogoś, kto mógłby jej pomóc. Jeśli nie pojawię się sam, to na pewno będzie to osoba, która powoła się na moje nazwisko – oznajmił i wyszedł za Morpheusem, licząc że jeszcze dogonił przyjaciela zanim się rozdzielą.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (727), Morpheus Longbottom (952), Jonathan Selwyn (1632)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa