• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[Spalona Noc 9.09.72] What's your problem? | Basilius & Morpheus

[Spalona Noc 9.09.72] What's your problem? | Basilius & Morpheus
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#1
31.05.2025, 22:06  ✶  
Basilius powoli zaczynał żałować, że nie spadł ze schodów, gdy jeszcze był tej nocy w pracy i nie przeleżał tego wszystkiego nieprzytomny w świętym Mungu, nawet jeśli oznaczałoby to łatanie mu kości i ogólnie uzucie upokorzenia. Mógłby nawet rozbić sobie głowę. Nie narzekałby.

To znaczy, jasne tak naprawdę wcale tego nie żałował (i oczywiście, że narzekałby) ale jednak kiedy siedział teraz w Norze Norzy, pilnując co chwila, czy ktoś nie potrzebowałb opatrzenia ran, to tak jak jego ruchy stawały się coraz powolniejsze, tak jego umysł dość szybko wypychał mu z głowy poczucie, że życie może być ponownie jakkolwiek zdatne do życia.

Zdecydowanie nie pomagało też to, że o ile wszyscy obecnie byli raczej opatrzeni, tak dwie osoby, absolutnie za nic na świecie nie chciały mu się dać obejrzeć. Pierwszą z nich, była młoda dziewczyna, ubrana dokładnie tak jak zakładał, że ubierali się niektórzy mugolscy znajomi jej siostry. To znaczy tak, jakby spędzała całe dnie na mieszkaniu w chatce z lasu, zbieraniu stokrotek i braniu dziwnych narkotyków. Uparta czarownica, chociaż dość blada, obrzuciła go nieufnym spojrzeniem i kazała mu spadać, gdy tylko spytał się, czy czegoś potrzegowała. Drugą natomiast  z tych osób był nieco starszy od niego mężczyzna, który też nie chciał się do niego odzywać.

I najgorsze, że Basilius nie miał za nic pojęcia, czy nie chcieli z nim rozmawiać, bo był blady jak trup i nie ufali w jego zdolności medyczne, bo sumie to się trochę rozkaszlał przy nich z powodu całej nocy bliskiego spotkania z dymem, czy może dlatego że wciąż był oblany czerwoną farbą. Lub dlatego, że nie lubili uzdrowicieli. Wszystkie opcje były możliwe. Ah, no i mogli też po prostu nie chcieć rozmawiać z kimkolwiek czystej krwi. Nie miał pojęcia, ale naprawdę chciał im wszystkim pomóc.
Tylko kurwa sobie na to nie pozwalali.

Na chwilę poszedł do łazienki, spokojnie policzył do dziesięciu i przemył twarz wodą. Czerwona farba dalej nie zeszła. Bladość i wory po oczami tak samo. W sumie to nie miał pojęcia czego się spodziewał. Zamiast tego natomiast trochę się rozkaszlał. Może powinienen po prostu posłuchać słów Millie i rzeczywiście odpocząć. Albo zerknąć, czy Thomas czegoś nie potrzebował. Zrobi to. Ale za chwilę.

Kiedy jednak wyszedł z łazienki trafił akurat na Morpheusa i spojrzenie Basiliusa zmieniło się ze zmęczonego w to charakterystycznego dla każdego uzdrowiciela, który miał kiedykolwiek kontakt z Longbottomami. No i też trochę się uśmiechnął. Jakoś dziwnie łatwo zawsze mu przychodziło uśmiechanie się przy Longbottomach, nawet w tak beznadziejną noc jak ta.
– Rana, klątwa, czy coś jeszcze? – spytał nieco odruchowo, ale zaraz potem nieco się zreflektował. – Przepraszam. Mam tu trochę... Zamieszania. Dobrze cię widzieć. Jak się czujesz?

Zawada: choroba genetyczna
Zawada: słabe płuca
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#2
07.06.2025, 21:28  ✶  

Aby oddać wszystkiemu sprawiedliwość, Morpheus wyglądał, jakby go przeżuto i wypluto, czyli jak większość osób, które szukały schronienia w Norze Nory. Longbottom czekał, aż wszyscy zainteresowani z Klubu Książkowego Brenny, dotrą na miejsce, a przynajmniej ci, którzy przeżyli, co podpowiadał mu zmęczony nocą i pesymistycznie nastawiony umysł. Wyliczał w głowie sprawy, które powinni poruszyć, poprawić w działaniu, bo wyglądało na to, że Beltane nie nauczyło nikogo, jak powinno to wszystko wyglądać. Myślał, że to kwestia jego wtajemniczenia, ale najwyraźniej nie. Zgryzota nabyta z wiekiem, skarcił siebie samego.

Musiał się czymś zająć, koniecznie, bo siedzenie w kącie budziło w nim skrajnie negatywne emocje. Pozbył się wierzchniej szaty, która nie dość, że swoim kirem budziła niezbyt dobre skojarzenia, to była nadpalona i śmierdziała tą nocą. Granatowa koszula prezentowała się nieco lepiej w całokształcie, chociaż mankiety też zostały osmalone, jakby cała jego dusza została dotknięta czarnym dymem pożarów. Czerwień farby miał rozmazaną na policzku, po tym jak Anthony nieuważnie chciał zetrzeć z niego krew, ale oprócz tego nigdzie więcej nie nosił śladów urazu. Tylko lewa dłoń mu dziwnie drgała co jakiś czas.

Kręcił się pomiędzy poszkodowanymi i zatrzymał przy kobiecie, która wyglądała zaskakująco... w nieokreślony sposób. Ciężko było powiedzieć czy była to jakaś awangardowa kolekcja czarodziejek, czy jednak bardzo mugolska kreacja. Niby szata ciągnęła się powłóczystymi fałdami, niby kardigan spływał po ramionach, ale coś było nie tak, a on nie umiał powiedzieć, co.

Prawie podskoczył, gdy usłyszał głos Basiliusa, skierowany w swoją stronę, a młódka, słysząc znów uzdrowiciela i skupiając się na pierwszej części, jakby rzeczywiście jej dotyczyła. Kobieta widocznie miała napięte nerwy, jak struny i jedna właśnie pękła z głośnym brzdękiem.

— Już mówiłam, że nic nie chcę! — rzuciła mu, zanim w ogóle zdążył się odezwać. — Nie wierzę w te wasze eliksiry i zaklęcia, tylko mugolskie leki, a nie nabijanie kabzy jakimś oszustom, co w ogóle jest w tych waszych eliksirach? Nie wprowadzę do swojego ciała niczego, co nie zostało wyhodowane na szalce Petriego!

Morpheus za to schował rękę za sobą, splótł dłonie razem, aby Prewett nie zwrócił uwagi na dziwne drżenie.

— Generalnie to wszystko jest dobrze. Później... jak się trochę wszystko uspokoi, to będę potrzebować drobnej konsultacji... — powiedział do niego cicho, mając w tle monolog hipiski, która nie przerywała swojego wywodu na temat tego, jak Mung wyzyskuje ludzi, że uzdrowiciele zarabiają najwięcej na tym, że ludzie są chorzy oraz że to wszystko jest niehigieniczne i obrzydliwe.

— Ma pani zupełnie rację — powiedział nagle Morpheus, czym zupełnie zbił ją z pantałyku. — Czy jest jakiś lek z apteki mugolskiej, który pani potrzebuje?


Charyzma ◉◉◉○○
Rzut Z 1d100 - 67
Sukces!


!Trauma Ognia


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#3
07.06.2025, 21:28  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#4
08.06.2025, 01:08  ✶  
Basilius prawdopodobnie najchętniej kazałby Morpheusowi usiąść i wypić przynajmniej trzy eliksiry ma wzmocnienie, a potem jeszcze zadać kilka medycznych pytań, ale na razie nieunikniony los jasnowidza, został odłożony w czasie przsz głos czarodziejki-hipiski. Longbottom mógł zauważyć, jak Prewett na chwilę przymyka oczy i bezgłośnie liczy do pięciu.

Nie wierzy w eliksiry i magimedycynę! Tylko mugolskie leki! Bo to, że komuś dzięki tym podejrzanym eliksirom złamana kość szybciej się zrosła to była tylko propaganda, a wszystkie dowody na pewno były fałszowane. Świetnie. Po prostu kurwa świetnie. Przeżył tę noc. Śmierciożercy to nie zaatakowali. Ogień nie spalił. Jego ciało nie odmówiło posłuszeństwa, a ostatecznie i tak zakończy dzisiaj swój żywot, bo zaraz walnie głową o ścianę z całych sił. I pewnie jeszcze to napiszą mu na grobie.

Przeżył pożary. Pokonała go hipiska. Nie dożył trzydziestki.

– Oczywiście. Pewnie będę tutaj, aż to wszystko się uspokoi. A później wystarczy, że napiszesz – powiedział, próbując ignorować słowa, jak to wszystkie nowonarodzone czarodziejskie dzieci były osłabiane eliksirami i to przez to chorowały, a gdyby po prostu dostawały szczepionki, tak jak mugole, to byłyby znacznie zdrowsze. A tak w ogóle to eliksir wiggenowy podawany najmłodszym, wywoływał u nich w całym późniejszym życiu nadmierną fiksacje na punkcie danego tematu i brak zdolności społecznych.

Na całe szczęście Morpheus (i znowu bardzo mi tym zaimponował) jednak przekonał ją do rozmowy i bardzo dobrze, bo najwyraźniej sprawa była całkiem poważna.
– Potrzebuję insuliny – mruknęła kobieta do starszego czarodzieja. – Ale nie chcę jakiegoś gówna w fiolce. Pewnie jeszcze mniej od tego uzależnią, albo im się pogorszy. Potrzebuję takiej mugolskiej. Podowanej w cywilizowany sposób. W strzykawce.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#5
18.06.2025, 23:48  ✶  

Morpheus miał ochotę się roześmiać w głos. Tym samym rodzajem śmiechu wypchniętym z trzewi histerią oraz absurdem sytuacji, która go spotkała w tym momencie, jaki go spotkał, gdy podczas pożogi i dramatu, lęku o najbliższych, w skrzynce z kadzidełkami, potrzebnej, aby pozbyć się dziwnego smrodu z Antykwariatu Tessy, znalazł obiekt falliczny. Aromatyzowaną kutasoświeczkę. Tym razem sprawa była dużo mniej obrazoburcza, bowiem dotyczyła po prostu insuliny. Mugolskiej insuliny. Którą Morpheus zdecydowanie miał. Nawet przy sobie. 

— Również jestem diabetykiem, proszę pani i korzystam z mugolskiej medycyny — popatrzył konspiracyjnie na Basiliusa, mając nadzieję, że młodszy czarodziej nie weźmie na poważnie jego dalszego monologu. Nie zamierzał okazywać braku szacunku do tak trudnej dziedziny, jaką jest magimedycyna i uzdrawianie oraz różnych alchemicznych specyfików, wykonywanych z precyzją, której on nigdy nie miał w sobie; zawsze był lepszym teoretykiem. Po prostu próbował upewnić kobietę w tym, że jest po jej stronie. — Za chwilę panią poratuję...

Zorientował się wówczas, że nie ma już na sobie wierzchniej szaty, odwiesił ją, aby na chwilę nie stykać się z brudem. Uniósł oczy ku niebu, czy raczej w tym wypadku, ku sufitowi. Uniósł palec wskazujący, w uniwersalnym znaku, aby na niego poczekała i niemal dosłownie zniknął na moment, aby wrócić z niedużym pudełkiem, które wyglądało na nieco tylko większe, niż pokrowiec na pióro wieczne. Zresztą, podobnie się prezentowało, bardzo niemedycznie. Całość była zrobiona z hebanowego drewna, lakierowanego na wysoki połysk, z ręcznie malowanym motywem roślinnym, który został zaczarowany, bowiem gałęzie powoli traciły swoją soczystą, zieloną barwę na rzecz pomarańczów i żółci.

— Wykryto ją u mnie, gdy byłem dzieckiem, nikt nie wie, skąd się wzięła. Wszelkie magiczne eliksiry sprawiały, że czułem się tylko gorzej albo nadymałem jak... jak piłka. Dopiero konsultacja z mugolskim lekarzem przyniosła mi to.

Otworzył pudełeczko niczym Świętego Graala. A tam, obok eleganckiej strzykawki, bardzo niemugolskiej, leżały bardzo mugolskie ampułki oraz wymienne igły.

— Na lewo jest łazienka — wskazał głową pomieszczenie, widząc topniejący sceptycyzm kobiety. Nalepka na szkle leku, opis składu, wszystko się zgadzało. Niepewnie złapała pudełko, zamknęła je, podziękowała Morpheusowi i odeszła. Morpheus wypuścił z siebie długi oddech, jego ramiona wyraźnie opadły na dół, jak przygniecione ciężarem. Zniknęła pozytywna aura. Teraz wyglądał niemal przepraszająco: — Wiem, wiem. Nie powinienem wzbudzać w niej większej nieufności do twojego zawodu.

Rozejrzał się za kimś, kto mógł jeszcze potrzebować pomocy i dojrzał go, starszego mężczyznę w podniszczonym ubraniu, z wyjątkowo długą brodą, której w tym momencie nikt mu nie zazdrościł, bo była przypalona przynajmniej w trzech miejscach. Mężczyzna łypał na innych podejrzliwie wyłupiastymi oczami i nerwowo drapał się po nosie co jakiś czas, to zerkał na zegarek na łańcuszku, to zaczynał stukać palcami po kolanie. Koło niego stała wielka torba, pękająca w szwach pośpiesznie spakowanymi przedmiotami. W drugiej ręce trzymał różdżkę.

— Dobry wieczór, wygląda pan na mocno roztrzęsionego, może przyniosę panu jakiejś odprężającej herbaty lub coś innego? Póki co i tak musimy czekać... — zwrócił się do niego swoim łagodnym głosem Niewymownego, który tłumaczy matce dziecka, że to nie są profetyczne wizje, po prostu syn podsłuchuje ze szklanką zarówno rodziców, jak i sąsiadów.


Charyzma ◉◉◉○○: Przekonanie mężczyzny, aby powiedział, czego potrzebuje
Rzut Z 1d100 - 29
Akcja nieudana


Zwada: Choroba przewlekła (I): Cukrzyca


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#6
20.06.2025, 02:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2025, 19:07 przez Basilius Prewett.)  
Gdyby sytuacja była inna, Basilius postarałby się o chwilę sam na sam z Morpheusem i nie czekając długo od razu wykorzystałby tę okazję do tego, by wypytać go dokładnie o jego leczenie mugolską medycyną. Bynajmniej nie dlatego, aby to jakkolwiek skrytykować. Po prostu był ciekawy.
Czarownica przyjęła strzykawkę.
No dobrze. Jeden problem z głowy. Przynajmniej tyle.
Gdy kobieta zniknęła w łazience, a Morpheus odezwał się do niego Basilius po prostu pokręcił głową.
– Nie, nie. Nic przecież nie mówię – powiedział, chociaż jego twarz w farbie mówiła zapewne wiele. Głównie ze względu na zmęczenie. Westchnął cicho. – Po prostu... Po prostu dobrze, że udało ci się to załatwić zanim coś sobie zrobiła. Obawiam się też, że nie ważne czego byś nie powiedział, jej zaufanie do mojego zawodu będzie zerowe, a teraz proszę  nie rozmawiajmy o tym, bo możliwe, że kogoś zamorduję.

Niestety z brodatym mężczyzną nie poszło już tak łatwo. Morpheus zdecydowanie mówił dobrze. Co do tego nie było żadnych wątpliwości i prawdę mówiąc naprawdę liczył, że i tym razem Logbottomowi uda się dowiedzieć paru rzeczy od poszkodowanych.
Poszkodowany miał jednak inne plany.
– Pan się ze mnie naśmiewa prawda!? – wykrzyknął czarodziej który tak jak słusznie zauważył Morpheus był... No cóż. Mocno roztrzęsiony. – O nie, nie. Ja już znam takich jak wy. Zazdrościsz mi brody co!? Sam tak długiej nie możesz wyhodować, pewnie olejki dobrego niei używasz, to się pewnie szczerzysz, że teraz ja swoją będę musiał zgolić!? Śmiało! Dobij mnie! Ostrzyż mnie jak owce na rzeź i zakończ moje cierpienie! Bo o to pytasz prawda? Liczysz, że każę ci się ogolić! Roztrzęsiony! Dobre sobie! Ja tu tragedię przeżywam! Trochę wyczucia! Dla mnie i brody! Aby i twoja ci wypadła! Klub brodayych dżentelmenów dowie się o tym!
Czarodziej coś jeszcze krzyczał, ale w tym momencie Basilius uznał, że nie ma to najmniejszego sensu i lepiej odciągnąć Morpheusa na bok.
– Chodź – mruknął, mając wrażenie, że interakcja z rozkrzyczanym brodaczem, sprawiła, że był jeszcze bardziej zmęczony. – Nie ma co tego ciągnąć. Przynajmniej wiemy, że nie umiera. Dziękuję za pomoc. Naprawdę. Mogę dać ci coś na tę farbę. Sam powinienem... No. Zmyć ją ale nie miałem czasu, więc równie dobrze możemy sprawdzić co na nią działa.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Basilius Prewett (1079), Morpheus Longbottom (1484), Pan Losu (40)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa