30.06.2025, 08:42 ✶
Gdy portret zgrzytnął za nimi, Brenna obróciła się gwałtownie, wyciągając różdżkę przed siebie – ale nie wydawała się szczególnie przerażona tym, że zostali tutaj uwięzieni. Prawdopodobnie powinna, w tej chwili jednak ta jej słynna, gryfońska odwaga w dużej mierze była w rzeczywistości absolutną nie wiarą w to, że może spotkać ją coś złego.
– Trochę w sumie się tego spodziewałam – odparła Cassianowi, posyłając mu beztroski uśmiech. – Ale spokojnie, ten tunel dokądś musi prowadzić, prawda? A jak nie, to się tu wrócimy i będziemy tak długo krzyczeć pod ścianą aż w końcu ktoś nas usłyszy. Myślisz, że faktycznie znajdziemy tu coś wartego opisania? A to żeby napisać poemat nie trzeba posługiwać się tym słowem jeszcze sprawniej…? Wiesz, wiersze i takie tam…
Jeśli szło o Brennę i książki, to sprawa wyglądała tak, że je uwielbiała, o ile były ciekawe albo ładnie napisane. Lubiła powieści przygodowe i baśnie. Jeżeli jednak szło o Brennę i poezję… to zasadniczo sporej jej części zwyczajnie nie rozumiała. Umiała docenić dobrze brzmiący wiersz, ale zdecydowanie nie nadawała się na znawcę poezji.
Tunel po chwili zakręcił gwałtownie, a potem przed nimi pojawiły się schody, bardzo wąskie i kręte. Brenna zerknęła na Cassiana, sprawdziła poręcz i pierwsze stopnie – gryfońska brawura gryfońską brawurą, ale jednak Brenna miała głęboko zakorzenioną dbałość jeśli nie o bezpieczeństwo własne, to cudze – a potem zaczęła się wspinać.
– Mam nadzieję, że wydostaniemy się stąd, zanim wybije godzina zbiórki, bo zaraz będą posyłać też grupę na poszukiwanie zaginionych prefektów… totalny wstyd. Nie chcę być zaginionym prefektem. Poza tym Victoria będzie mi potem mówić, że nie powinnam wchodzić sama do niesprawdzonych, tajnych korytarzy. Chociaż nie weszłam właściwie sama, tylko z tobą, prawda? – zaczęła paplać, gdy pokonali kilkanaście stopni i cała ta wspinaczka straciła trochę na tajemniczości, i Brenna przestała się spodziewać, że znajdą tu szkielety, duchy albo tajne skarby. – Zastanawiam się, kto wybudował te wszystkie tajne korytarze. Założyciele? A może poprzedni właściciel zamku? Pewnie budowano je na wypadek ataku, co? A może na wypadek, gdyby chcieli na przykład podsłuchiwać swoich gości? Mam wrażenie, że zaraz dobijemy do jakiejś wieży, te stopnie jakoś się nie kończą… – rzuciła. Wspinanie codziennie do Wieży Gryffindoru sprzyjało kondycji, ale pod koniec zaczynała być już zadyszana aż…
…schody się skończyły: nad nimi znajdował się po prostu sufit.
– Hm… nie wierzę, że ktoś zrobił takie schody donikąd… musi być tu jakieś wyjście.
– Trochę w sumie się tego spodziewałam – odparła Cassianowi, posyłając mu beztroski uśmiech. – Ale spokojnie, ten tunel dokądś musi prowadzić, prawda? A jak nie, to się tu wrócimy i będziemy tak długo krzyczeć pod ścianą aż w końcu ktoś nas usłyszy. Myślisz, że faktycznie znajdziemy tu coś wartego opisania? A to żeby napisać poemat nie trzeba posługiwać się tym słowem jeszcze sprawniej…? Wiesz, wiersze i takie tam…
Jeśli szło o Brennę i książki, to sprawa wyglądała tak, że je uwielbiała, o ile były ciekawe albo ładnie napisane. Lubiła powieści przygodowe i baśnie. Jeżeli jednak szło o Brennę i poezję… to zasadniczo sporej jej części zwyczajnie nie rozumiała. Umiała docenić dobrze brzmiący wiersz, ale zdecydowanie nie nadawała się na znawcę poezji.
Tunel po chwili zakręcił gwałtownie, a potem przed nimi pojawiły się schody, bardzo wąskie i kręte. Brenna zerknęła na Cassiana, sprawdziła poręcz i pierwsze stopnie – gryfońska brawura gryfońską brawurą, ale jednak Brenna miała głęboko zakorzenioną dbałość jeśli nie o bezpieczeństwo własne, to cudze – a potem zaczęła się wspinać.
– Mam nadzieję, że wydostaniemy się stąd, zanim wybije godzina zbiórki, bo zaraz będą posyłać też grupę na poszukiwanie zaginionych prefektów… totalny wstyd. Nie chcę być zaginionym prefektem. Poza tym Victoria będzie mi potem mówić, że nie powinnam wchodzić sama do niesprawdzonych, tajnych korytarzy. Chociaż nie weszłam właściwie sama, tylko z tobą, prawda? – zaczęła paplać, gdy pokonali kilkanaście stopni i cała ta wspinaczka straciła trochę na tajemniczości, i Brenna przestała się spodziewać, że znajdą tu szkielety, duchy albo tajne skarby. – Zastanawiam się, kto wybudował te wszystkie tajne korytarze. Założyciele? A może poprzedni właściciel zamku? Pewnie budowano je na wypadek ataku, co? A może na wypadek, gdyby chcieli na przykład podsłuchiwać swoich gości? Mam wrażenie, że zaraz dobijemy do jakiejś wieży, te stopnie jakoś się nie kończą… – rzuciła. Wspinanie codziennie do Wieży Gryffindoru sprzyjało kondycji, ale pod koniec zaczynała być już zadyszana aż…
…schody się skończyły: nad nimi znajdował się po prostu sufit.
– Hm… nie wierzę, że ktoś zrobił takie schody donikąd… musi być tu jakieś wyjście.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.