• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 09.09 Jessie & Anthony] Like a bridge over troubled water

[Jesień 72, 09.09 Jessie & Anthony] Like a bridge over troubled water
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#11
22.08.2025, 23:23  ✶  

Usta zacisnął w cienką kreskę, na chwilę spuszczając głowę i odwracając wzrok. Wuj, który zawsze miał plan, nie wiedział, co miał robić. Mógłby powiedzieć mu, że "Wszystko będzie w porządku", że "Wszystko się ułoży", że "Będzie dobrze", ale te słowa nawet w jego głowie brzmiały pusto, a co dopiero, gdyby zostały wypowiedziane na głos. I nawet jeśli wcześniej takie słowa były w stanie przywołać jakieś pozytywne myśli, tak teraz mało pozytywnych rzeczy było pewne. Domy spłonęły. Ludzie stracili swoje dobytki. Niektórzy pewnie stracili swoich bliskich. Nikt nie mógł przewidzieć, czy w bliższej bądź dalszej przyszłości nie dojdzie do drugiego takiego ataku. Więc czym było to całe "Będzie dobrze"?

Kąpiel. Tak prosta, przyziemna rzecz, ale właściwie czemu nie? Anthony'emu zdecydowanie przydałoby się zmyć to wszystko, co się na nim osadziło. I nie chodziło nawet o to, że Jasper był czysty, a na Anthonym wciąż trzymały się ślady pożaru, ale może po zmyciu z siebie tego wszystkiego, kiedy na swoich rękach i w lustrzanym odbiciu nie będzie widział sadzy i farby, jego umysł również się oczyści.

-Oczywiście, że tak - odpowiedział niemal natychmiast, jak tylko padło pytanie. -Ma zmyć tę farbę, tak? Miejmy nadzieję, że faktycznie zadziała - odwzajemnił uśmiech, który u niego już faktycznie wyglądał, jak uśmiech. -Jeśli nie, możemy spróbować mugolskich sposobów - dodał już ciszej, próbując przypomnieć sobie, czy ojciec kiedykolwiek mówił mu, w jaki sposób można było pozbyć się farby ze skóry.

Anthony spróbował podnieść się z krzesła, więc Jasper również wstał i zaoferował oparcie.

-Tak, zostaniemy tam, dopóki nie odrestaurujemy mieszkania. Chciałbym jeszcze dziś tam iść i sprawdzić jak sprawy się mają bez... bez płomieni i dymu. I zanim zacznie się tam pałętać kolejny szaleniec, tym razem bez farby.

the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#12
23.08.2025, 12:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.09.2025, 14:06 przez Anthony Shafiq.)  
Jak żyć, jak podnieść się po takim ciosie zadanym we wszelkie podstawy Twojej egzystencji?

Krok, po kroku.

Otumaniony, do cna zmęczony i - nazywając rzeczy po imieniu - głęboko nieszczęśliwy Anthony uśmiechnął się słabowicie do Jaspera, widząc go, dostrzegajac i doceniając jego obecność.

- Niestety, to jest... zgodnie z tym co mówił lekarz to jest magiczna farba, wymagająca magicznych specyfików. Pół butelki do białego mydła, a drugie pół do zadań specjalnych, jakby nie wszystko zeszło. Twoje oczy... Zaraz Twoje oczy też raczej nie wypatrzą czerwieni prawda? - nie był pewien czemu to wzbudziło w nim nagłą wesołość, gdy pobrudził umorusaną dłoń na ramieniu młodzieńca by się na nim wesprzeć.

- Idealne z nas połączenie. Pociesza mnie jednak zawsze Twoja obecność Jasperze, pociesza mnie to, że ktoś z najbliższego mojego otoczenia widzi świat tak samo. - Przynajmniej na tym poziomie stricte fizycznym, bo ewidentnie Anthony nie widział szans na pogodzenie się z Jonathanem, na co wielkie nadzieje miał najstarszy z rodzeństwa Kellych.

- Chodźmy... chodźmy do mojej części sypalnej, z łazienki gościnnej mogą korzystać moi goście. - uścisnął ramię chłopaka mocniej po czym - już na stojąco - rozejrzał się po uwalonym spaloną nocą salonie. Ciekawe jak radził sobie Wergiliusz? Jak tylko doprowadzi się do porządku, będzie musiał teleportować się do Little Hangleton. Widział gdzieniegdzie ślady obecności skrzata domowego, ale ewidentnie jego ręce były pełne roboty. Jeśli Dolina stała w ogniu to Little Hangleton... nie powinien wykluczać tego, że w jego drugim angielskim domostwie będzie więcej do sprzątania niż tu w apartamencie.

- Chodźmy. Mówiłem Ci już że dobrze Cię widzieć? Napisałbym jeszcze list do Margerity, wczoraj w biurze atmosfera była... napięta. Może się martwić. A z kamienicą... możę być problem z rzemieślnikami teraz, ale spróbuję, może uda się kogoś ściągnąć z Francji albo Hiszpanii? Mam na półwyspie iberyjskim całkiem niezłą ekipę, która odrestaurowuje mi teraz winnice. Ich transfer tutaj byłby kwestią kilku galeonów więcej. - zastanawiał się. Pierwszy krok do łazienki. Drugi krok troski o skrzata. Trzeci odbudowa domu Charlie. Nie mógł jeszcze mentalnie biegać, ale chodzenie zdawało mu się mniejszym wyzwaniem niż chwile temu, gdy siedział przy stole i w kilku ogolnych słowach opowiadał Jasperowi, jak jeden z trzech największych pewników jego życia zawalił się z hukiem przekreślając 30 wspólnych lat.

Poszli w dal korytarzem w milczeniu, by nie budziś śpiących i odbili do Master Bedroom - ciemnoniebieskiej sypialni z ogromnym łożem w swoim centrum. Złociste zdobienie cieszył oko wbudowanych w ścianę półek i regałów, niewielki barek wypełniony był alkoholami z całego świata. Kolejne drzwi wewnątrz dużego pokoju prowadziły do łazienki. Anthony wskazał jeden z dwóch foteli uszaków ustaiwonych przy niewielkim stoliczku kawowym, na którym leżał miltonowski Raj Utracony i para okularów w złocistych oprawkach. Absolutnie każda rzecz w tym pokoju niosła gwarnację młodszemu czarodziejowi, że nosi taki kolor, jaki był w stanie zobaczyć. No może poza skórą ich obojga...

Nikt tu tej nocy nie spał. Pomieszczenie zdawało się być zatopione w czasie sprzed 15 godzin...

- Poczekaj moment, zaraz... zaraz wrócę do Ciebie Jasper. - poprosił, po czym zniknął za drzwiami osobistej łazienki.
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#13
30.08.2025, 16:44  ✶  

-Pół butelki z białym mydłem, pół butelki, jak coś zostanie - mruknął, kiwając powoli głową, ani trochę niezawiedziony faktem, że tej cholernej farby nie byliby w stanie pozbyć się starymi, mugolskimi sposobami.

Czy nie byłoby to zabawne, gdyby to właśnie w ten sposób można było pozbyć się czerwieni i innych kolorów, którymi jacyś szaleńcy postanowili przyozdobić panikujących i pomagających innym ocalałym czarodziejów? Magiczna farba, coś, co zawierało pierwiastek dostępny tylko dla niektórych, miałaby schodzić dzięki metodom tych, którzy tego pierwiastka nie posiadali.

-Hm... Niestety, nie wypatrzą - powiedział z delikatnym, trochę wymuszonym uśmiechem, bo w niejednej sytuacji ten szczegół uprzykrzał mu życie.

W tym momencie było to odrobinę zabawne, że obaj nie widzieli tej jednej barwy, farba, którą ubrudzony był Anthony, miała ten konkretny kolor i to właśnie Jasper miał pomóc mu pozbyć się jej. W pewien sposób było to nawet pocieszające.

Pokiwał głową i poszedł za wujem.

-Myślę, że taki list by ją bardzo ucieszył - powiedział. -Oddzieliła się ode mnie i Theo, kiedy czekaliśmy na mamę w Ministerstwie. Musiała coś sprawdzić, a potem... nie rozmawialiśmy za dużo. Na pewno się o wuja martwi.

Otworzył usta i w pierwszej chwili chciał zaprotestować, gdy Anthony zaczął mówić o swojej ekipie rzemieślników, których trzeba by specjalnie ściągać, co oznaczało dodatkowe koszty, ale ostatecznie nie powiedział nic. Wciąż przecież nie wiedział, w jakim stanie było mieszkanie i jak kosztowna ostatecznie byłaby jego odbudowa. To, niestety, nie było coś, na co można było machnąć ręką i powiedzieć "E tam, nie trzeba. Coś się wymyśli", jakby chodziło o naprawienie stołu albo usunięcie jakiejś ciężkiej plamy z dywanu.

Resztę drogi do sypialni Anthony'ego milczeli, a w głowie Jaspera pojawiło się kolejne pytanie, które nawet chciał zadać wujowi, bo ostatnim razem, gdy je zadał, nie uzyskał żadnej odpowiedzi.

-Jest jeszcze coś, o co chciałbym cię zapytać, wuju - powiedział, rozglądając się powoli po sypialni, zdominowanej przez tak przyjemne dla oczu barwy, niezłamanej przez dzielone przez nich zaburzenie. -Wiesz może, co działo się wczorajszej nocy z Morpheusem? Jonathan i Rita nie byli w stanie mi cokolwiek powiedzieć, a wątpię, żeby Theo i mama wiedzieli cokolwiek więcej, skoro Theo był w bibliotece, a mama w pracy, a potem w banku - gdzie wykłócała się z goblinami, czego właściwie można było się po niej spodziewać.

Nie usiadł na wskazanym fotelu, jedynie do niego podszedł i zerknął na tytuł, leżący na stoliku. I czekał, aż Anthony wróci ze swojej łazienki.

the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#14
05.09.2025, 23:22  ✶  
Może i nie był to najlepszy pomysł, ale w tamtym momencie Anthony nie widział lepszego i - a może przede wszystkim - szybszego sposobu na pozbycie się farby. Najwyżej zostawią trochę na dnie flakonu, albo zwyczajnie poprosi Prewetta o dosłanie kolejnej fiolki. Zawsze przecież oczy Jaspera były w stanie wypatrzyć czarną plamę na skórze, nienaturalną, niepotrzebną, zaaplikowaną kilka godzin temu na nieszczęsnego polityka.

Anthony pozostawił za sobą otwarte drzwi do łazienki tak, aby mogli prowadzić rozmowę dalej. Teraz, w jego prywatnej osobistej sypialni, mogli mówić o wiele głośniej, aniżeli na mocno ubrudzonym salonie, z którego korytarz rozchodził się wprost do innych pokoi. Prywatna "kwatera" była wyciszona, mogli więc wymienić się opowieścią nie tracąc czasu na to, że akurat wuj znalazł się pod prysznicem. Z resztą magiczną maść trzeba było dobrze wszorować w skórę, a w tym czasie:

– Twój wuj... cóż, gnany wizjami również biegał po Londynie i ratował co się da. Mając trzecie oko mógł wychwycić ogniska zapalne, a potem Twój chrzestny i... mm.. i ja pomagaliśmy w gaszeniu ich. – Nie wyszło mu prawie żadne zaklęcie tej nocy, ale powiedzmy: osłaniał tyły, załatwił fotografa, finalnie też ludzie oszalali z rozpaczy prędzej zaatakowaliby samotnego czarodzieja, niż trzech mężczyzn. Powiedzmy, że na coś się przydał... – Wiesz, że Longbottomowie pierwsi rwą się do bitki, nie ważne jaki jest ich zawód, a Selwynowie muszą błyszczeć. Shafiqom zostało pilnowanie, żeby nic nie zrobili nierozsądnego, szczęśliwie dotrwaliśmy wszyscy poranka. Z tego co wiem... Dolina Godryka też oberwała i to mocno. Dziś pewnie zaczniemy liczyć straty, ale cóż... żeby wyjść, trzeba jakoś wyglądać.

Wychylił się z łazienki, a ciepła woda wciąż odparowywała z jego skóry okrytej jedwabną piżamą koloru głębokiego lazuru. Wyglądał już zdecydowanie normalniej, bez sadzy ale też drażniącej magicznej farby czyniącej prawdziwe spustoszenie na zadbanej zwykle skórze. Jego oczy dalej były przekrwione, twarz pochudła, zmęczona uśmiechała się jednak do młodzieńca.

– Teraz Twoja kolej... obejrzyj proszę, zwłaszcza okolice karku. Nie wiem czy nie drasnąłem się, czy to coś z tej przeklętej farby się zachowało. – Przysiadł przy krewniaku gotów do inspekcji. Prysznic trochę się przydał, w głowie już ułożył sobie list do Charlie i Margerity. Odświeżenie też zmyło z ust poczucie rozgoryczenia. To miało wrócić za chwilę, gdy tylko dojdzie do pracy i odkryje Jonathana w najbardziej sarkastycznym stanie skupienia. Ale to za moment, teraz zasłużył na moment ciszy i skupienia. Oboje zasłużyli. – Jasper wiesz, że czegokolwiek będziesz potrzebował, masz mi natychmiast mówić, prawda...? Nie wahaj się ani chwili. Jesteśmy rodziną, a rodzina musi trzymać się razem.
Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (29), Anthony Shafiq (3061), Jessie Kelly (2067)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa