• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[30.09.1972] All eyes on me | Hannibal & Henry

[30.09.1972] All eyes on me | Hannibal & Henry
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#1
12.08.2025, 18:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.08.2025, 22:54 przez Hannibal Selwyn. Powód edycji: Awatar )  
30.09.1972, późny wieczór
The Globe


Popremierowy bankiet trwał w najlepsze. Część oficjalna przeszła w swobodniejsze pogawędki, adrenalina po spektaklu powoli opadała. Goście, wykonawcy i ważni przedstawiciele teatru mieszali się, prowadząc rozmowy, zawierając znajomości, częstując się alkoholami i przekąskami.
Hannibal był w swoim żywiole.
Ściskany, dotykany, oglądany bezwstydnie, pławiący się w uznaniu i podziwie… a czasami w pełnych zawoalowanej dezaprobaty komentarzach, co tylko dodawało dreszczyku emocji, zachowywał pozory profesjonalizmu dzięki latom doświadczenia, ale w środku... Był upojony ludźmi i emocjami bardziej, niż winem, którego wcale nie pił tak wiele tego wieczoru. Jego oczy błyszczały jak u dziecka na widok choinki w Yule. Jego ruchy były pełne zamaszystej pewności siebie. Nie skąpił nikomu uśmiechów, sypał komplementami. Grał swoją ulubioną rolę.
Czuł się niepokonany, podniecony i tak bardzo szczęśliwy.

Teraz, kiedy spełnił swoje obowiązki jako - po części - gospodarza i gwiazdy tego wydarzenia, mógł poświęcić kilka chwil bardziej prywatnym znajomościom. Był bowiem ktoś, czyjej opinii na temat spektaklu Hannibal nie miał jeszcze okazji poznać, a pragnął ją usłyszeć. Szepnął więc Electrze do ucha:
- Wrócę do ciebie, nie wychodź beze mnie! - i pozostawiwszy ją jej rodzinie, ruszył na poszukiwania.

Blond czupryna mignęła mu między wystrojonymi sylwetkami gości. Z taneczną gracją wyminął grupkę elegancko ubranych czarodziejów, puścił oko do zaprzyjaźnionej tancerki i znalazł się na obrzeżach tłumu.
Był tam, jego ulubiony przedstawiciel “czwartej władzy”. Hannibal podszedł, lekkim, pewnym krokiem i ostentacyjnie otaksował go roziskrzonym spojrzeniem. Czy on… miał na nogach tenisówki? Selwyn nie był w stanie powstrzymać uśmiechu.

- ”Szybkie zwiewanie to podstawowa kompetencja fotografa”, co? - zacytował jego własne słowa sprzed kilkunastu dni - Przed czym takim spodziewasz się musieć stąd uciekać? - zgrabnym, tanecznym ruchem wysunął po podłodze obutą w klasyczny, skórzany but stopę i delikatnie dotknął boku nieformalnego obuwia Henry'ego - Odważny wybór. Podoba mi się.

W trakcie przedstawienia myśli Hannibala w ogóle  nie zajmowało to, kto siedzi na widowni, zresztą  niemożliwością było to dostrzec, bo światła z przodu sceny sprawiały, że  dla aktorów twarze widzów ginęły w mroku. Wiedział jednak, że Henry miał miejsce tuż pod sceną, bo "Prorok" najwyraźniej oszczędzał na pracownikach. Najgorsze miejsca, mówili niektórzy. Ale pod pewnymi względami... najlepsze.

- Jak Ci się podobało? - zapytał bez ogródek, głodny słów pochwały, choć tyle już ich dziś usłyszał - Wierzę, że miałeś doskonały widok?
Złapał dwa kieliszki szampana z tacy przechodzącego kelnera i zaoferował jeden Lockhartowi.
malfoy z temu
You've got so much to do
And only so many hours in a day
1,85 m wzrostu, włosy [s]wcale nietlenione[/s] jasne, kręcone, zawsze w lekkim chaosie; błękitne oczy. Ubrany zazwyczaj w koszulę i dżinsy, często nosi krawat, skórzaną kurtkę i aparat fotograficzny zawieszony na pasku na szyi.

Henry Lockhart
#2
14.08.2025, 13:32  ✶  

Kiedy został oddelegowany przez dziennikarkę Proroka do kręcenia się po sali i cykania zdjęć co ważniejszym gościom i członkom obsady "Ekstazy", postanowił zignorować to, co działo się podczas przedstawienia i wykonywać uczciwie swoją pracę. Czuł się odrobinę jak fotograf na weselu: niektórzy pozowali mu do zdjęć, wdzięczyli się przed obiektywem, pozbawiając go szansy na uchwycenie ich autentycznych zachowań. W pewnym stopniu jednak unikał Hannibala. Odkrył, że dziwnie byłoby mu rozmawiać z przyjacielem po tym wszystkim, co się działo na scenie. Szczególnie po scenie biczowania. Henry chciał uniknąć sytuacji, gdzie rumieni się jak idiota i stara się ukryć swoje prawdziwe emocje.

Dlatego, kiedy Selwyn podszedł do niego, chłopak wszedł w tryb alarmowy. Poszukał wzrokiem drogi ucieczki, ale niestety nie mógł tego zrobić. Nie chciał przecież, żeby Hannibal uznał, że Henry się na niego obraził. Bo przecież tak nie było. Nie pojawił się żaden możliwy motyw dla takich emocji. Wina leżała tu jedynie po stronie Henryka.

Najpierw otworzył szeroko oczy, gdy usłyszał o uciekaniu. Czyli Han to zauważył? A Henry myślał, że jest tak pochłonięty przyjmowaniem pochwał od ważniejszych osobistości, że nie miał, co zwracać uwagi na nędznego fotografa. Kim był przecież zwykły Lockhart wśród tych wszystkich Malfoyów, Crouchów, Mulciberów i Shafiqów? Nie był godny uwagi i to dlatego doskonale się wtapiał w tłum na takich imprezach.

Potem się zorientował, że chodziło o buty. Zaśmiał się nerwowo, lecz z ulgą.

— Ach tak. To taka nowa moda. Synteza zwyczajności i... no... nadzwyczajności — odparł. — Bynajmniej nie zamierzam przed niczym uciekać. Nie jestem jakimś żałosnym paparazzi, a profesjonalistą.

Właśnie widać, jakim — pomyślał zgryźliwie. Szczególnie, że już po chwili jego policzki znowu pokrył niekontrolowany rumieniec. Przed wzrokiem przebiegły widoki odsłoniętej skóry jego kolegi, kropelek potu i sztucznej krwi... Czemu do cholery w ogóle zwracał na to uwagę?

— Pierwszy rząd to nie są najlepsze miejsca, ale przynajmniej było mi dane zobaczyć przedstawienie — wydukał, lawirując wokół tematu. Przyjął kieliszek szampana z grzeczności. — Tylko jeden. Jestem w pracy, nie? A przedstawienie było dobre. Serio. Widać było, że włożyliście w to dużo pracy i no... opłaciła się. Bardzo dobrze wypadłeś. Przekonująco.

Przekonująco w czym? W jęczeniu przed ludźmi? — no i znowu te wredne myśli... A przecież Han naprawdę świetnie wypadł. Tylko głupia głowa Henryka dopowiadała mu rzeczy, o których chciał zapomnieć. Choć czy naprawdę tego chciał? A może była to po prostu jedyna rozsądna opcja? Spojrzał w bok, zobaczył przechodzącą obok Lorettę i jego policzki znowu pokryły się rumieńcem. Co się z nim działo?
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#3
15.08.2025, 02:49  ✶  


”Przekonująco”, tak?

Słowa Henry’ego mogły być wyważone i oszczędne, jego postawa - rozpaczliwie profesjonalna, ale to, jak uciekał wzrokiem, jak się czerwienił i plątał w zeznaniach…
Hannibal powoli, z rozmysłem przygryzł wargę, pozwolił jej wysunąć się spomiędzy zębów. Uśmiechnął się figlarnie, jakby doskonale wiedział, jakie to myśli krążą po głowie przyjaciela.

- Wielu polemizowałoby z twoją opinią na temat miejsc pod sceną - wzruszył lekko ramionami - Słyszałem, że pozwalają odkryć całkiem nowe oblicze niektórych spektakli.
Uniósł kieliszek i stuknął nim delikatnie o szkło Henry’ego. Tym razem sytuacja prosiła się o wygłoszenie toastu, a Hannibal, oczywiście, miał na tę okazję coś odpowiednio prowokacyjnego i dwuznacznego.
- Za wszystkie wypełnione “Ekstazą” wieczory, jakie są przed nami!
Było to, rzecz jasna, nawiązanie do tego, że sztuka miała być grana w The Globe jeszcze przez wiele dni, ale w miarę postępu wieczoru i podchmielenia gości, młody Selwyn wygłaszał te słowa coraz bardziej sugestywnym tonem, co zyskiwało mu coraz więcej rozbawionych chichotów, powłóczystych spojrzeń, a nawet - w jednym, nieco krępującym przypadku - klepnięcie w tyłek. Może, biorąc pod uwagę to, że Henry był właściwie całkiem trzeźwy, powinien był powiedzieć to jakoś bardziej niewinnie? Na przykład... nie wbijając w niego bezlitośnie tych swoich niemal czarnych oczu?
Cóż… nie zrobił tego.

Może jednak wypił trochę więcej, niż mu się wydawało. Albo może ten szampan, w połączeniu z emocjami wieczoru, uderzał do głowy bardziej, niż wino.

- Do której uznajesz się za “będącego w pracy”? - zapytał rozbawiony - Chyba nie planujesz uwiecznić wszystkich ekscesów dzisiejszego wieczoru?
Nie było tajemnicą, że teatralne bankiety potrafiły ciągnąć się długo w noc, a zgromadzona śmietanka towarzyska zdecydowanie potrzebowała odreagować ponurą atmosferę poprzednich tygodni. Można się było spodziewać, że nastąpi moment, w którym impreza wejdzie w fazę, w której obecność przedstawiciela prasy będzie wysoce niepożądana.

Kiedy minęła ich Lauretta, wyprostowana i dumna, jak zawsze, Selwyn podążył za wzrokiem przyjaciela.
- Ach tak, Lauretta… czyż nie jest wspaniała? Taniec z nią to przyjemność!

Próby z nią to jak stąpanie po tłuczonym szkle.

Niepostrzeżenie przysunął się trochę bliżej Lockharta, jakby chciał podzielić się z nim w zaufaniu jakimś spostrzeżeniem.
- Ma piękne plecy, zwróciłeś uwagę? Same mięśnie - mruknął i umoczył usta w szampanie.
malfoy z temu
You've got so much to do
And only so many hours in a day
1,85 m wzrostu, włosy [s]wcale nietlenione[/s] jasne, kręcone, zawsze w lekkim chaosie; błękitne oczy. Ubrany zazwyczaj w koszulę i dżinsy, często nosi krawat, skórzaną kurtkę i aparat fotograficzny zawieszony na pasku na szyi.

Henry Lockhart
#4
16.08.2025, 18:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.08.2025, 18:36 przez Henry Lockhart.)  
Henry chyba miał urojenia, bo przez moment zdawało się mu, że Hannibal z nim flirtował. Co za głupota! Gwiazdor sceny mógłby mieć każdego, a w tym towarzystwie osobistości było do wyboru do koloru. Henry nie uważał się za specjalnie atrakcyjną opcję wśród całego tłumu. Jedyny komplement, który usłyszał o swoim wyglądzie, był taki, że ma urodę, jak popularne mugolskie przedstawienie anioła. Wtedy z ciekawości poszedł do mugolskiego kościoła i spytał wielebnego, jak anioły wyglądają. Ksiądz, uznawszy Henryka za zainteresowanego wiarą młodego parafianina, rzekł mu, że anioły są bytami duchowymi i nie wyglądają w żaden określony sposób. A potem pokazał mu ilustrację, po której ujrzeniu, Henry natychmiast pomyślał o twórczości Lovecrafta. I wcale przecież tak nie wyglądał! Chyba to w gruncie rzeczy wcale nie był komplement lub dziewczyna, która mu to mówiła, bynajmniej nie wiedziała, co mówiła.

Wzniósł toast i wypił szampana w jednym łyku. Może alkohol mógł go rzeczywiście trochę zrelaksować? A przynajmniej powstrzymać przed absolutnie durnymi myślami, które nie dość, że nie były na miejscu, to jeszcze kompletnie nie miały sensu. Do cholery jasnej, był profesjonalnym fotografem, który właśnie pił w robocie. A Hannibal był jego przyjacielem i tylko tym. Może to Selwyn się upił? Niekoniecznie alkoholem, ale wszechobecną atencją?

Nie no, to już było wredne...

— Wiesz, wieczory można też wypełniać dobrą książką... lub... muzyką? — powiedział niepewnie, po czym aż sam parsknął śmiechem przez własne słowa. — Wybacz, brzmię, jak stary dziad. Może udzieliła mi się tu atmosfera... — kiwnął głową na zgromadzonych niedaleko typów z Ministerstwa, którzy zdecydowanie zawyżali średnią wieku w pomieszczeniu.

Na słowa Hannibala, Henry poczuł suchość w ustach. Widok Loretty i głos Selwyna w jego uchu... Oddzielnie te dwa wrażenia nie spowodowałyby w nim takich emocji. Dreszcze na plecach, ciepło w brzuchu... Znowu te durne myśli. Czy mu naprawdę nie wystarczyłaby jedna osoba? Kto inny w tej sali był w takiej sytuacji, co on? Nagle pociągały go zbiory, a nie pojedyncze jednostki? A może tak było zawsze? Może nie patrzył na pary pięknych ludzi nie z zazdrością, a z cichym błaganiem?

Chyba w domu musiał wziąć prysznic. Czuł się niemal brudno.

— Ja... to bardzo urodziwa kobieta. Znaczy piękna. Nie bez powodu robi karierę — powiedział, zaciskając powieki, by nie wodzić wzrokiem za piękną aktorką. — Pewnie oboje dużo ćwiczyliście przed "Ekstazą". Wyjaśniałoby to te mięśnie...

Brawo, Sherlocku. Co za bystre spostrzeżenie. Godne prawdziwego dziennikarza.

A potem Henry zorientował się, że ujął Hannibala i Lorettę razem. Z powrotem otworzył oczy, rzucił mimowolnie okiem na aktorkę. Wydawało mu się, że posłała mu lekki, zawadiacki uśmiech, ale kompletnie nie był tego pewny. Już nic nie wiedział. Postanowił udawać, że powiedział to w kompletnie normalnej manierze, jak każdy zwyczajny monogamista.

Kogo on oszukiwał? Cóż, Lockhartowie rzeczywiście mieli to w zwyczaju. Ale czy przed samymi sobą także?
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#5
17.08.2025, 11:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.08.2025, 19:53 przez Hannibal Selwyn. Powód edycji: Dopisano zdanie w przedostatnim akapicie )  

Czy był pijany? Alkoholem - pewnie trochę tak, bo w końcu nie wypadało mu odmawiać toastów. Atencją - z pewnością, bo przecież pławił się w niej od chwili, gdy pierwszy raz wyszedł na scenę. Oszczędne uznanie Lauretty, niemal nieprzyzwoicie czułe zachwyty Mathildy, niewymuszony podziw Electry. Bezczelnie dwuznaczne komplementy Oleandra. A teraz… urocze zakłopotanie Henry’ego.
Hannibal wiedział, jak chciałby zakończyć ten wieczór.

Wiesz, wieczory można też wypełniać dobrą książką... lub... muzyką?
Zachichotał.
- Tak, lub dobrą zabawą. Moje jednak przynajmniej do niedzieli będą wypełnione przeżywaniem cierpienia i ekstazy ku uciesze tłumu - zrobił przesadzoną, cierpiętniczą minę, jakby jęczenie pod uderzeniami bicza i rujnowanie kolejnych koszul NIE BYŁO dla niego dobrą zabawą - A jeżeli nie odpowiada ci sztywna atmosfera, to zawsze możemy wyjść. Odetchnąć świeżym powietrzem.

Wyjął pusty kieliszek z dłoni przyjaciela z niepotrzebną ostrożnością, ich palce zetknęły się niby przypadkiem. Odstawił naczynia na najbliższy stół.
- Lauretta nie robi kariery jedynie dzięki urodzie - poprawił łagodnie - I tak, spędziliśmy razem dużo czasu w ostatnich tygodniach. Może za dużo. A co do mięśni… twoje też są niczego sobie.
Teraz już całkiem jawnie przesunął koniuszkami palców po plecach Lockharta, od talii po łopatkę, rozmyślnie powoli. W najwyższym punkcie zatrzymał się w niemej groźbie - albo zapowiedzi - tego, że ruszy w podróż powrotną i nie wiadomo jak nisko się zatrzyma. Szczęśliwie, przynajmniej stał na tyle blisko, że nikt postronny nie mógł tego zauważyć.
Nie musiał się domyślać - podczas swojego dość przypadkowego dwutygodniowego mieszkania razem nieraz mijali się w niekompletnym odzieniu w drzwiach do łazienki. Hannibal miał dodatkowo zwyczaj spać bez koszulki. Henry, trenujący wszak sztuki walki w mugolskim klubie, był szczupły, ale do chucher nie należał - cieszył się podobnym typem umięśnienia, co tancerze i Selwyn doceniałby jego walory estetyczne nawet, gdyby w grę wchodził tylko zawodowy punkt widzenia.

W grę zdecydowanie nie wchodził jedynie zawodowy punkt widzenia. W którymś momencie ich zacieśnionej podczas Spalonej Nocy znajomości Hannibal złapał się na tym, że traktuje Henry’ego jak wyzwanie. Zamknięty w sobie, z pozoru przyjacielski, ale trzymający go na dystans, pełen skrywanych emocji… Przebijanie się przez mur, jaki wokół siebie zbudował, stało się w pewnej chwili grą.
Hannibal lubił przegrywać tylko wtedy, gdy były za to przewidziane nagrody.
Teraz, kiedy Henry omijał wzrokiem jego i towarzyszące mu wcześniej na scenie tancerki, kiedy wił się jak piskorz, próbując udawać, że wcale, ale to wcale nie zrobiła na nim wrażenia sztuka, zawierająca przecież sceny z oczywistym podtekstem erotycznym, że on nie zrobił na nim wrażenia, Hannibal czuł słodki, och, jak słodki smak zwycięstwa.

Wygrywanie zawsze nastrajało go łaskawie, więc postanowił trochę ułatwić przyjacielowi sprawę.
- Rumienisz się, Henry - powiedział z rozbawieniem, jasne jednak było, że nie wyśmiewał reakcji chłopaka. Imię stoczyło się z jego języka na wydechu, miękko, jak obietnica - Wiesz, to nie jest nic niewłaściwego, czuć to, co czujesz, po tym, co przeżyliśmy w Wawrzynowej. Wręcz o to chodzi w “Ekstazie”. Merlin jako człowiek. Omylny. Brudny. Potrzebujący miłości. Czujący pożądanie. Jak my.
Jak my wszyscy, czy jak my - ty i ja? Nie doprecyzował. Mówił cicho i był blisko, za blisko na komfort. Lockhart mógł czuć zapach jego perfum - coś korzennego, orientalnego i zdecydowanie wieczorowego. Ciepłego - albo może to skóra aktora promieniowała ciepłem?

Dla wszystkich wokół wyglądali, jak dwójka kolegów omawiających być może urodę zgromadzonych kobiet albo zachowanie czarodziejskich ważniaków, ale wewnątrz ich małej, dwuosobowej bańki, temperatura wyraźnie wzrosła.
malfoy z temu
You've got so much to do
And only so many hours in a day
1,85 m wzrostu, włosy [s]wcale nietlenione[/s] jasne, kręcone, zawsze w lekkim chaosie; błękitne oczy. Ubrany zazwyczaj w koszulę i dżinsy, często nosi krawat, skórzaną kurtkę i aparat fotograficzny zawieszony na pasku na szyi.

Henry Lockhart
#6
07.09.2025, 14:27  ✶  
Nowe doświadczenie powodowało w nim nerwy i coś... nieswojego. Samo zagadnienie pożądania nie było mu bynajmniej obce. Ile o tym czytał, nawet z wypiekami na twarzy? Pojawiało się to niejeden raz nawet w klasyce, po którą sięgał. A tam opisane było jako... swego rodzaju przekleństwo. Coś, co mieszało w umyśle.

Słyszał o wielu podbojach Hannibala. Nie mógł przecież o tym nie wiedzieć, skoro pracował w prasie. Ten dotyk, ton, a nawet treść słów, świadczyły o tym, że Han chciał Henryka dołączyć do swojej "kolekcji". Z jednej strony Lockhart wiedział, że nikomu by to nie zaszkodziło. Bohema lubiła się bawić, niezobowiązująco i nadzwyczaj... owocnie. Ale z drugiej strony, chyba nawet silniejszej, był lęk. Przed tym, że może lubił mężczyzn. I kobiety. A najlepiej mężczyzn i kobiety. Że taka orientacja prędzej czy później ściągnie na niego kłopoty. A Henry nie był sławny. Nie mógł zostać skandalistą, a co najwyżej stracić pracę. Tacy ludzie jak on musieli siedzieć w cieniu, nie wchodzić w światło.

Musiał zepsuć ten moment. Odsunął się więc łagodnie, położył rękę na aparacie, jakby to on był jakąś stabilizacją dla jego rzeczywistości. Zapewnieniem, że był w pracy. I że trzeba było zachowywać się profesjonalnie.

— Musisz poczytać coś dobrego, skoro mówisz, że książka to nie zabawa — sprawnie przeskoczył do wygodnego dla siebie tematu. — A mięśnie mam takie jak niemal każdy w moim klubie karate. To żaden wyczyn, a regularna praca. Nic wielkiego.

Nie chciał już nawiązywać do rumieńców. W sali było ciepło, a samoświadomość zawsze sprawiała, że czuł się nad wyraz... dziwacznie. Nieswój. Odejmowała spontaniczności i powodowała, że zaczynał się pilnować.

— Nie tylko ty dziś odnosisz sukcesy. Powiem szczerze, że dawno nie byłem tak zadowolony z własnych zdjęć. Udało mi się wychwycić kilka ciekawych rozmów. Może wejdzie za to jakiś dodatek... — wysilił się na uśmiech. Kompetencją każdego dziennikarza było przekierowanie rozmowy na tematy, o których się chciało rozmawiać.

lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#7
08.09.2025, 13:21  ✶  

Dla Hannibala pożądanie było czymś całkiem naturalnym. Potrzebą, jak pragnienie i głód. Intymność była w jego oczach najwyższym wyrazem zaufania i akceptacji. Opiewana w sztuce, naśladowana w tańcu, przebierana w coraz to nowe szaty - wciąż ta sama, nieodzowna ludzkości, jak oddychanie.
Była też po prostu rozrywką i przyjemnością, więc czemu miałby sobie jej odmawiać?
Henry jednak odsuwał się, jak zawsze, kiedy Selwynowi już-już wydawało się, że jest o krok bliżej.
Nie aż tak przekonujący, najwyraźniej.

Pozwolił na ten dystans, na rozrzedzenie gęstej od niedopowiedzeń atmosfery. Czyżby  przeszarżował? Cóż, mogło się zdarzyć. Hannibal nie zamierzał pozwolić, by odebrało mu to rezon. Przecież to była tylko zabawa. Tylko przyjacielska rozmowa o premierowym spektaklu. W mgnieniu oka cofnął dłoń, która utraciła kontakt z ciałem Lockharta i przeistoczył się w uosobienie niewinności - spojrzenie z ciężkiego i powłóczystego stało się po prostu przyjazne i rozbawione, a głos z powrotem nabrał lekkiego tonu.

- Brzmisz, jakbyś chciał mnie doedukować w kwestii literatury - uśmiechnął się. Może nie byłby to taki zły pomysł? Sądząc po zawartości biblioteczki Henry’ego, gustował on w mugolskich autorach, a Hannibal był żywo zainteresowany mugolską kulturą, choć akurat z książkami miał skomplikowaną relację, od kiedy za młodu wtłaczano mu niemal przemocą do głowy klasyczne dzieła czarodziejów - I jakbyś chciał się pochwalić swoimi dzisiejszymi zdobyczami. Ale najpierw - jadłeś coś, czy jesteś zbyt zajęty, by przełknąć cokolwiek? - to nie był docinek. Hannibal sam nieraz w ferworze pracy zapominał o jedzeniu. Tym bardziej czuł się w obowiązku zaopiekować się przyjacielem.

Wzrokiem ściągnął jedną z przechodzących kelnerek, z czarującym uśmiechem zapytał:
- Czy możemy dostać jeszcze trochę tych kanapeczek? - dziewczyna umknęła, by zrealizować prośbę. Kiedy wróciła, niosąc tacę pełną przekąsek (dołożyła nawet kilka pomarańczowych babeczek!), Selwyn podziękował, może z nieco przesadną emfazą, bo na twarzy młodziutkiej czarownicy zagościł lekki rumieniec, a potem zaoferował jedzenie Henry’emu. 
- Wcinaj, póki nie pożarli wszystkiego! I opowiadaj, kogo upolowałeś na tym safari?
Sam również sięgnął po jakiś koreczek, bardziej dla towarzystwa, niż z realnego głodu, bo podjadając to tu to tam pomiędzy pogaduszkami, udało mu się jako tako napełnić żołądek.
Ciekawe, czy Henry widział moje starcie z tym zazdrośnikiem Crouchem. Albo jeszcze lepiej by było mieć jakieś zdjęcie z Ellie, pomyślał, nawet nie tyle z próżności, co przez wzgląd na własny wizerunek. Nie tylko Henry był dzisiejszego wieczoru w pracy.
malfoy z temu
You've got so much to do
And only so many hours in a day
1,85 m wzrostu, włosy [s]wcale nietlenione[/s] jasne, kręcone, zawsze w lekkim chaosie; błękitne oczy. Ubrany zazwyczaj w koszulę i dżinsy, często nosi krawat, skórzaną kurtkę i aparat fotograficzny zawieszony na pasku na szyi.

Henry Lockhart
#8
24.09.2025, 14:47  ✶  
Nareszcie się uśmiechnął, gdy padło słowo "literatura". Och, o tym Henry mógł mówić godzinami, kochał to i nawet wydawało mu się, że znał się na tym lepiej od swoich znajomych czarodziejów. Z mugolami było inaczej. Jedni naczytali się o stokroć więcej od Henryka, inni w ogóle uznawali ten temat za niegodny jakiejkolwiek uwagi. A może wcale nie byli jednak tacy inni od czarodziejów?

— Oj, od razu doedukować — machnął ręką. — A moje zdobycze to dla ciebie pewnie... nic niecodziennego. Wiele zdjęć to twoja rodzina. Lub osoby, o których domyślam się, że nią są. No, ale fotografia Ministry Magii w moim aparacie to dla mnie naprawdę coś dosyć niezwykłego. No i jacyś Malfoyowie, Crouchowie... ludzie jakby z innej planety, nie? Myśli się, że spoglądają z góry na nas maluczkich, a tu... wcale nie wydają się tacy groźni. Chyba poza nestorką Mulciberów. Ona mnie trochę przeraża.

W sumie nie wiedział, czy powinien dzielić się tą perspektywą z Hannibalem. Wiedział, że ten był nawet równym gościem, ale... dla niego pewnie podejście Henry'ego było absurdalne. On pewnie od dziecka znał się z tymi ludźmi. A miejsce w szeregach pracowników teatru zarezerwowano mu wraz z nadaniem imienia. Tym bardziej Henry wolał milczeć o tym, że spakował sobie ukradkiem trochę jedzenia do torby. Nikt tego nie zauważył, całe szczęście. No, ale po Spalonej Nocy z cenami było różnie, a o podwyżce pensji nie można było nawet pomarzyć. Jeden nazwałby więc zabieranie jedzenia z imprezy dziadostwem. Jednak ktoś, kto rozumiał sytuację Henry'ego, wiedziałby, że inaczej się po prostu nie dało.

— Udało mi się coś skubnąć, ale niewiele. Cały czas mam tutaj trening — odparł, starając się brzmieć żartobliwie. A gdy dostał kanapkę, starał się nie okazywać łapczywości. Byłaby to już kompletna kompromitacja. — Widziałem sędzinę Mulciber rozmawiającą na balkonie z którymś z aurorów, nie pamiętam nazwiska. No i wyglądali, jakby... mieli się ku sobie. Ach i mam ładne zdjęcie z tobą i Electrą.

Nagle przez ramię Hannibala, Henry zobaczył machającą w jego stronę dziennikarkę Proroka. Chłopak westchnął ciężko.

— No, wygląda na to, że mnie potrzebują. Jeszcze raz gratuluję ci... i no, jeszcze się zgadamy, nie? — poklepał Hannibala po ramieniu.
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#9
25.09.2025, 09:49  ✶  
inny avek]https://i.pinimg.com/736x/64/e8/02/64e8029a1b67f45266aeb169ff7e0701.jpg[/inny avek]

- Musisz przestać umniejszać swoje dokonania - pokręcił z uśmiechem głową - Pewność siebie, to pierwszy krok do sukcesu. Jeden z moich nauczycieli mawiał: “Jeżeli ty w siebie nie wierzysz, to jak chcesz przekonać do tego innych?”

“Jacyś Malfoyowie, Crouchowie” - mówił Henry tak, jakby cała ta śmietanka towarzyska niewiele dla niego znaczyła - dobry początek… dopóki nie pojawili się tam “jacyś Selwyni”, oczywiście.

Wcale nie wydają się tacy groźni.
Zachichotał.
- O, niektórzy z nich potrafią być groźni… ale zwykle wcale nie ci, którzy na takich wyglądają. Poza Philomeną Mulciber - rozejrzał się, jakby chcąc się upewnić, że nikt ich nie podsłucha - nagle bardziej ostrożny, niż wcześniej, kiedy niemal wprost składał mu… propozycje - Ona nawet nie udaje, że nie jest rekinem, gotowym cię pożreć w całości.
Mówił półżartem, bo przecież wszyscy dobrze widzieli, że rozmawiał z nią przy barze. Czy ich interakcja była pozytywna, mogli stwierdzić tylko ci, którzy ją słyszeli. Nieważne, czy poczęstowałaby go miodem, czy jadem, potrafiłby to przełknąć z uśmiechem. Potrafił się poruszać w tym towarzystwie - jak każdy czystokrwisty czarodziej, odebrał w swoim czasie odpowiednią edukację i został przedstawiony przedstawicielom liczących się rodów.

Z równą przyjemnością słuchał, co też udało się dostrzec - i uwiecznić - Lockhartowi, oraz przyglądał się, jak sięga po tyciutką kanapeczkę. Lubił patrzeć, jak je. Dwa tygodnie jedzenia jego kuchni pokazały mu, że choć Henry gotował świetnie i z pasją, na jego stole raczej nie gościły fikuśne bankietowe przekąski z absurdalnie drogich produktów.
- Nie krępuj się, wieczór jest długi, a nie możemy pozwolić, żebyś opadł z sił! I koniecznie weź babeczkę - czarne na cześć Ambicji i pomarańczowe, na cześć Ekstazy - gdy sam się nimi częstował, starannie zadbał, by każda z tancerek widziała, jak sięga po babeczkę właśnie w jej kolorze.

Obejrzał się za wzrokiem przyjaciela, dostrzegł przywołującą go kobietę i odwrócił się, by nie stać do niej tyłem.
- Ach, syreni śpiew pracy! - westchnął tragicznie, ale puścił do fotografa oko, przecież nie miał wyrzutów.
- No już, już go oddaję! - wyszczerzył się do dziennikarki, a mijającego go Henry’ego wzajemnie klepnął po przyjacielsku i mruknął do niego:
- Na pewno.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Hannibal Selwyn (2070), Henry Lockhart (1553)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa