• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[20.09] - Fate calls [Icarus & Millie]

[20.09] - Fate calls [Icarus & Millie]
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#1
30.09.2025, 17:50  ✶  
Icarus kompletnie nie miał pojęcia, co zrobić ze swoim barem. Klątwa była jeszcze możliwa do zdjęcia, choć wyjątkowo uporczywa i niebezpieczna, ale smród... on martwił Prewetta. Próbował już wszystkiego, sprowadził nawet jednego czarodzieja, który doskonale znał zaklęcia rozpraszające... Wszystkie te próby spełzły na niczym. Najgorsze było to, że bar trzymał się dzięki obrotom, których obecnie nie było już prawie przez cały miesiąc. Poza smrodem oczywiście wszystko było gotowe do rozpoczęcia sprzedaży, ale na bogów, nie można było wpuszczać tam klientów. Lokal był koniec końców ekskluzywny.

Tego ranka wertował odnalezioną w Esach i Floresach księgę zaklęć sprzątających. Przysiągłby, że sprawdził już każdą opcję. Kadzidła porozstawiane były po wszystkich kątach lokalu, a i tak nie było ich czuć, bo przedzierał się przez nie swąd spalenizny. Zastanawiał się nawet, czy nie sprzedać Convivium, ale dało się tego zrobić bez jakiegoś niebotycznego zaniżenia ceny. A to zostawiłoby Icarusa z niczym.

Herbata już wystygła, dopił więc ją szybko i popatrzył na Świstka, który smacznie spał na swoim posłanku. Dobrze byłoby być takim kotem... Nie miałoby się już tylu ludzkich zmartwień... A może te kocie wcale nie były lżejsze do zniesienia?

Tego dnia miała wpaść do niego Millie. Wcześniej spotykali się czasami, by plotkować i pić. Teraz nie było alkoholu, a herbata, ale na pewno plotek zabraknąć nie mogło. Szczególnie, że Icarus jeszcze nie rozmawiał z Moody o Spalonej Nocy. Powoli sobie zdawał sprawę, że prawie w ogóle nie gadał o tym z kimkolwiek sobie znajomym. Poza Moną i rodziną, nikt nawet nie wiedział, czy Ari żył. Był to dla niego okres zaniedbywania wcześniejszych znajomości, ale to miało się skończyć.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#2
01.10.2025, 12:19  ✶  
Śmiganie po niemagicznym Londynie było o tyle proste, że można było na dupsko naciągnąć dres i bajobongo do przodu. Do magicznego Londynu trzeba było się magicznie ubierać, bo inaczej można było oberwać pomidorem, albo - jak w przypadku niedawnych wydarzeń - kulą ognia w plecy. Albo jakimś pierdolonym widmem.

Miles jednak obecnie była wolnym Zgredkiem człowiekiem i pozbyła się niewygodnego wspomnienia ze swojego łba. Znów więc mogła bezrefleksyjnie nieco podchodzić do życia, ale przede wszystkim mogła powiedzieć:

– Ten kutasiarz VOLDEMORT to jest kurwa jednak zajebistym typem od wizerunku. Pomyśl ile to kurwa trzeba było się napracować, żeby można było wypowiedzieć w pełni swobody i krasie jego patusiarskie nazwisko: v o l d e w m o r d e. Ciekawe jak ma na imię. Pewnie jakoś chujowo. Bob. A jego włosy są ucięte na pierdolony garnek, mówie Ci to bez trzeciego oka, ani nawet czwartego – przywitała Icaursa potokiem słów nie związanych z czymkolwiek poza bieżącymi wydarzeniami.

– Bejba ale się teraz urządziłeś zajebiście! Kiedy parapetówka? Moje zapasy co prawda hehe spłonęły, ale mogę na szybko coś upędzić. – Objęła Prewetta i poczochrała mu włosy, co se myśli ten Prewett być takim przylizem? – Bałam się, że Cię zwęgliło, nie odzywałeś się tak długo. Co tam w ogóle? Masz kawe? – wypluwała z siebie kolejne słowa rozjebując się na fotelu jakby była u siebie. – W ogóle od razu spytam - nabawiłeś się tej chujozy z ogniem, czy jesteś normalny? Ludzie teraz dostają padaczki na widok zapalniczki, wolę się upewnić nim zapale – pytanie padło jak miała już peta w buzi, ale łaskawie wykazała się szczytem wrodzonej empatii trepów Moodych, a może odklejonych od rzeczywistości Trelawneyów. Mieszanka wybuchowa, przynajmniej w tym konkretnym przypadku.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#3
01.10.2025, 18:29  ✶  
Jak zwykle, kiedy spotykał się z Millie, jego pierwszą reakcją na jej potok słów było ukłucie przypominające powracającą migrenę. Nawet jako uczony potrzebował chwili, by rozkodować, co właściwie do niego powiedziała. Na szczęście było mu w tym trochę łatwiej niż przeciętnemu śmiertelnikowi, bo nasłuchał się w życiu trochę gangsterskiego slangu, szczególnie kiedy z ojcem musiał przesiadywać w melinach należących do Oka i przyjmować zakłady od napranych oprychów.

Czasem wspominał te czasy z pewnym rozrzewnieniem.

- "Voldemort" rzeczywiście brzmi nieco kiczowato. Szczególnie, że dodał do tego "Lord". Kojarzysz taki całkiem nowy trend u mugoli, muzykę heavy metalową? Jego imię brzmi całkiem podobnie do wykonawcy tego... ciekawego gatunku. Co jest ironiczne, jeśli spojrzeć na jego stosunek do mugoli - uśmiechnął się. - Więc może jego włosy nie są pod garnek, a zamiast tego ma zapuszczone i zafarbowane na czarno. I kredka do powiek to oczywiście absolutna konieczność.

Potem uściskał przyjaciółkę i bogowie, było miło spotkać kogoś znajomego poza rodziną i nawet Moną. Kochał ich wszystkich, oczywiście, ale jak każdy człowiek, najwidoczniej potrzebował czasem spotkać się z kimś innym. Skrzywił się nieco, gdy Millie roztrzepała mu włosy, ale nie wyglądał na niezadowolonego. Zaśmiał się nawet po tym, bo... energia Miles właśnie taka była. Jedyną stałą był czysty chaos.

- To nie moje mieszkanie, a Mony Rowle, mojej... no... - nie wiedział, czy mógł powiedzieć "dziewczyny". Nie potrafił określić, czym dokładnie jeszcze dla siebie byli. - Mam kawę. Czarną czy z mlekiem?

Zmarszczył brwi, kiedy mówiła o "chujozie związanej z ogniem". Czytał coś w gazetach o pokrzywdzonych różnymi chorobami, Hannibal miał przecież popiół w płucach... Ale czy Millie chodziło o jakieś lęki? Nie było się co dziwić.

- Raczej taką chujozę złapał mój bar. Najmniejszy płomyk i zaraz pod sufit leci słup ognia. Ja na szczęście, na tę chwilę jestem cały. Choć wydaje mi się, że Mo może nie być zadowolona faktem, że ktoś tu będzie dymił - westchnął. - Możemy za to wyjść na balkon.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#4
01.10.2025, 19:09  ✶  
– U u u! "Twoja no". Masz całą moją uwagę, myślałam, że umrzesz prawiczkiem Iki, a tu taka niespodzianka! – rzuciła bezceremonialnie, ale też poderwała się z fotela, bo może i była nieokrzesanym i impulsywnym stworzeniem, ale finalnie przyświecała jej zasada "po pierwsze nie szkodzić". Sama capiła fajkami i rozpuszczalnikiem, mniej trawionym alkoholem z powodu leków i miała pełne zrozumienie dla ludzi, którzy niekoniecznie chcieli to wąchać.

Więc wyszli na balkon.

– Przejebane z tym barem. To jakaś klątwa? Duch? Wiesz znam takiego jednego zajebiście dobrego klątwołamacza... – zaciągnęła się, spoglądając na niego spod zmrużonych ślepi, żeby oczy nie załzawiły się od dymu. Może dlatego nie kaszlała, bo miała tak dobrze zakonserwowane płuca? To było prawdopodobne. Albo po prostu jej ciało już się poddało i jedną nogą tak na prawdę była w Limbo. Nie było sensu kaszleć, skoro i tak bardziej była trupem niż mniej.

– Nawet wiesz o którym mówię. – Wyszczerzyła się, bo to, że Iki i Liszek byli rodzeństwem to już ogarnęła pani miss detektyw jakiś czas temu. – Ogarniamy klątwy na dzielni. Za frajer i dobre ciasto. Dlatego przytyłam. Moja eks mnie tak skaloutowała dwa dni temu że myślałam, że jebne. Ale nie ważne. Postawić Ci na to? Jak pójdzie z barem? A może wolałbyś na tą twoją no? – Miles wyglądała jak 15-latka, ale czasem zachowywała się jak 50-letnia ciotka klotka, wbijająca łokieć w żebra nieszczęsnemu siostrzeńcowi i dopytując o jego życie prywatne i czy panna dobrze się sprawdza w łóżku, bo chłop niewyżyty to chłop zły.

A tak, rzuciła z tarotem, bo od czasu do czasu zaglądała w przyszłość siedząc u niego w barze i - ku własnej niepohamowanej radości - czasem jej się te wróżby spełniały. Gorzej jak wyciągała Wieżę. Czy nie tak było kilka dni przed Spaloną? Kurwa mać.

– Za co Cię tak te śmierciuchy nie lubią, że Ci knajpę chcą przyfajczyć? Toć pan czystokrwisty kawaler, nazwisko jak ta lala, chyba mało się w ogóle Prewettom oberwało w tą spaloną hm? – zapytała lekko, pani miss szpiegostwa, ale ostatnio jakoś tak bardziej się poczuwała, na fali sukcesu swoich działań podczas Spalonej (och to widowiskowe wyjebanie wody ze studni i podtopienie połowy Pokątnej! Żodyn nie widział takiego potopu od czasu Mojżesza. Czy kogo tam od zwierząt typa).
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#5
02.10.2025, 19:30  ✶  
Z jednej strony miał ochotę zaprotestować, że przecież prawiczkiem wcale nie był, a z Moną to w ogóle łączyła ich więź duchowa. A z drugiej – nie spotykał Millie po raz pierwszy w życiu. Nauczył się nie brać wszystkich słów, które wypowiadała do końca na poważnie. Ciekawe swoją drogą, że brygadzistka mówiła w bardziej ulicznej manierze niż przeciętny bandzior z Oka. W sumie, gdyby praca w BUM-ie się jej znudziła, Icarus znalazłby jej miejsce w szeregach mafii.

Kiedy Miles poszła na balkon, szybko nalał sobie i jej kawy. Na szczęście Mona była właścicielką zaczarowanego dzbanka, w której napój wolniej stygł. Po chwili Prewett już był z powrotem z dwoma parującymi kubkami.

– Chodzi ci o Basila, nie? Wiem, że on coś tam potrafi, ale biedak po Spalonej był kompletnie zajechany. Nie to, co jego brat nierób, przedsiębiorca od siedmiu boleści... – westchnął, po czym przypomniał sobie, że postanowił sobie, że przestanie się użalać nad własną osobą. Niestety było to wyjątkowo trudne, szczególnie na początku. – To chyba jakaś klątwa, tak mi się wydaje. A to jeszcze nic, bo też nie mogę pozbyć się smrodu dymu z baru. Nie pomaga absolutnie nic.

Czasem zapominał, że Millie miała zdolności jasnowidzenia. Cóż, jedni wiedzieli rzeczy o przyszłości, a inni o przeszłości. A historia niestety nie mogła powiedzieć człowiekowi wszystkiego o własnym losie. Najczęściej przecież nie opisywała zwykłych ludzi, a tych wielkich albo całe społeczeństwa. Jakby pomyśleć, było to spore zaniedbanie.

– Moim zdaniem nie przytyłaś, a jak nawet, to nie widać – wzruszył ramionami. Nie tylko był dżentelmenem, a i w samej Millie nie zauważył jakichś straszliwych zmian. – A co do tarota... Możesz w sumie postawić na... no wiesz, co będzie ze mną i z Mo. Jeśli los gotuje nam coś przykrego, wolę być przygotowany.

Icarus Prewett – zawsze i wszędzie pesymistą będzie.

– A co do Śmierciożerców... sam nie wiem. Może to jakieś porachunki z moją rodziną? Musiałbym o tym z nimi pogadać, ale zarówno Laurent, jak i wuj Edward jakoś ostatnio zamilkli.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#6
05.10.2025, 22:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.10.2025, 23:06 przez Millie Moody.)  
– No a kurwa o kogo może i chodzić? – parsknęła rozbawiona, a potem na krótki, króciusienieczki momenciszek miała wyrzuty sumienia, bo dorzucała dopierca tego zajebachnia Liszka dzień po dniu. Dach nad głową za frajer? Owszem, ale też całkiem mało wolnego czasu i odsapnięcia od jej napierdalania w kółko o rzeczach. Albo napierdalania Tomusia, bo ten też napierdalał jak pojebany. Odie pewnie powiedziałby, że to reakcja na stres. Normalnie powiedziałaby, że jebać magipsychiatrów w tym Odiego, ale od wczoraj kutasiarz zdobył specjalne miejsce w jej serduszku. Gdzieś w okolicy lewego przedsionka.

– Dobra, to ogarnę jego grafik, bo go dzisiaj nie wzięłam i wpadniemy do Ciebie jutro albo pojutrze, wyślę wcześniej kruka, żebyś był na miejscu. Przyjaciele sobie pomagają. A Liszek to w ogóle, braciak, więc wiesz, nie mogę stawać na drodze rodzinnemu wsparciu czy coś. – Machnęła ręką w powietrzu pozwalając popiołowi opaść na ziemię. Ten na szczęście nic nie podpalał.

– A więc na miłość, zajebiście. Chociaż wiesz, ostrzegę Cię uczciwie, że to nie są żarty. Jak z tym kotem Szredera. Jak już zajrzysz pod halkę przyszłości, to trzeba będzie się z tym zmierzyć. Osobiście zgodzę się jednak z Tobą, żę lepiej wiedzieć... wiedzieć co i jak. – Z Grinem, z jej kochanym złotym chłopcem, ulubionym kuzynem umówiła się na jutro. Też by chciała wiedzieć, jak to się wszystko kurwa ułoży i szczerze, może nawet liczyła na jakiegoś trupa z 10 mieczami wbitymi w plecy. Czasem tak było łatwiej. Od razu odpuścić. Uciec. Wyrzucić obu za drzwi swojego pokoju i powiedzieć im że mają wkurwiać, dopóki jej nie przejdzie.

Zaciągnęła się papierosem tak mocno, że przypaliła filtr, ale nie przeszkadzał jej ten posmak w ustach. Nie po Spalonej Nocy.

– Dobra, jebać Twoją rodzinę, choćmy ogarnąć jak tam z tą Twoją duperą. Totalnie czuje Cię Iki. Lepiej wiedzieć. – Na moment tylko spochmurniała. Gdy tylko sięgnęła do kieszeni spodni po starą wysłużoną talię od Morfiny, to zrobiło jej się lepiej.

– Na miłość Ikiego. Na wszystko. Uczucia, ruchanie, czy pały stawianie. Jak tam będzie mu się wiodło. Jak im się będzie wiodło. Co zrobić żeby nie spierdolić. Bo pewnie Ci zależy co? – Mówiła do kart i dopiero ostatnie zdanie skierowała do Prewetta. Może powinna skupić się na zaginięciu Laurenta i Edwarda, może powinna skupić się na tym. Ale były priorytety i sama wiedziała najlepiej jak to potrafiło człowiekowi zżerać mózg.

Przysiedli przy stoliku, krzesło przy krześle, bo przecież pan "chcę znać przyszłość" też miał prawo widzieć obrazki, które pani rozumiejącej ich znaczenie tę przyszłość zdradzą.

[+]układ na stole
[Obrazek: ukJHB33.jpeg]
Gwizdnęła. Nie było za dobrze. Super źle też nie, ale no... może dobrze, że mu rozkładała te karty? Że jej zaufał na tyle, by mogła tylko na moment zmrużyć oprzeć się o jego bark, ba - nawet go objąć w pocieszającym geście. Ślepy by zobaczył, że nie jest dobrze. No dobrze omen, omen, gdzieś tu ukrywa się...

Wróżba dla Icarusa
Rzut Symbol 1d258 - 138
Motyka (sukces zdobyty ciężka pracą)


Paź mieczy przecięty pizdą Cesarzową. Kapryśne, nademocjonalne, niemiłe - wzór cnót kurwa, ale z tej Mo musiała być hetera. Pod spodem śmierć idealnie, pewnie zaraz Iki będzie trzy włosy bardziej przez nią szpakowaty. Otoczenie krzepiącej królowej motyk, przepraszam buław dominowały odwrócone wyjebane kielichy i dupera z dwoma mieczami. Ciche dni. Idealnie. Dobrze, że przejściowe, nawet jeśli ten kolejny wywrócony rydwan na szczycie krzyża nie wróżył hehe najlepiej. Jakiś papież po chuju, jak sobie oni wkręcają, co jest źródłem ich powodu. Wyjebane kielichy ciąg dalszy z perspektywy innych ludzi i osiem buław w nadziejach. Możliwości. Działanie razem. Westchnęła. Szkoda że ten rydwan taki niemile przyblokowany. Uparte łby, a każde ciągnie we własną stronę. Mało ruchania, dużo docierania się. Moody nie lubiła takiej pracy nad związkiem, nie żeby była specjalistką, bo jej ostatni związek związek wyjebał się z hukiem, gdy panna musiała wziąć mimo wszystko ślub.

Tymczasem pozwoliła sobie zacząć od bardzo złej wróżby, żeby potem go pocieszyć. Wsparła na nim ciężar ciała i w palce wolnej ręki ujęła Śmierć.

– Dobra, to o jakim trupie z szafy chciałbyś mi opowiedzieć – zapytała bardzo cicho, lustrując go złotymi ślepiami, chociaż wiedziała doskonale, że ta Śmierć, to wielka zmiana w życiu, drastyczna i niezbyt oczekiwana. Więc równie dobrze, wszystkie problemy "na górze" tego drzewka mogły wynikać z tego, że sytuacja była dla nich nowa. Że byli razem. Powinna zapytać "od kiedy jesteście razem z tą całą Mo", ale wolała postraszyć go kostuchą, żeby potem jakieś trudne sprawy na temat niewyrzuconych śmieci zdawały się lekką, niezobowiązującą igraszką.
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#7
07.10.2025, 18:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.10.2025, 18:25 przez Mona Rowle.)  
Wiele gatunków gadów wykazywało terytorializm, mimo że zachowanie to mogło się różnić w zależności od gatunku i jego potrzeb.

Mona trzasnęła za sobą drzwiami wejściowymi celowo głośniej niż wymagała tego potrzeba. Okoliczności zresztą natomiast to usprawiedliwiały. Uszy paliły ją już od chwili, gdy postawiła stopę na klatce schodowej do kamienicy, a w momencie, gdy odwiesiła płaszcz na wieszak, wszystko stało się jasne.
Niech więc wiedzą, że już wróciła.
Spojrzenie kobiety przesunęło się powoli od Icarusa aż po kobietę. W piersi poczuła znajome, gorące ukłucie, kiedy zmierzyła na kobietę stojącą zbyt blisko niego.
Była jej obca. Obca kobieta. Obca w jej mieszkaniu, przytulającego go. Kto to do cholery był? I dlaczego Icarus… Nie znała jej, jednak zdążyła już zaszuflakować ją w kategorii intruza.
– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – daleko temu było do burknięcia, daleko temu było do fuknięcia, a jej ton z uprzejmością miał niewiele wspólnego. Nie brzmiała również, jakby naprawdę liczyła na odpowiedź.


jaskółka, czarny brylant,
wrzucony tu przez diabła
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (1394), Icarus Prewett (919), Mona Rowle (155)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa