• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[Jesień 72, 19.09 Odyseusz oraz Mildred] Get out!

[Jesień 72, 19.09 Odyseusz oraz Mildred] Get out!
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
01.10.2025, 09:44  ✶  
19.09

gabinet prywatnej praktyki pana prywatnego psychohipnotyzera

To był impuls.

To był o jeden pierdolony głos za dużo.

Jeden cień z pizdyliarda wcześniejszych cieni.

Wszystkich popierdoliło, przez ten kurewski kurwa śnieg

Moody zdobywała ulice szturmem. Nie miała miotły a jakby się unosiła nad płytą chodnikową. Prawie staranowała babuszkę w wejściu do budynku. Nie musiała szczęśliwie wyważać otwartych wcześniej drzwi.

– Odie kurwa gdzie jesteś! – rozdarła się jak stare prześcieradło, rozglądając się półprzytomnie po pomieszczeniu. Wdarcie na prywatną posesje - to ileśtam kosztowało, nie mogła sobie teraz przypomnieć, chyba ostatnio nawet podnieśli ceny mandatów za tego typu wykroczenia. Wdupi sobie karę później. Prawda była taka, że Millie w ogóle wtedy nie myślała. Roznosił ją gniew.

– Odie szmaciarzu! – z impetem wysadziła drzwi prowadzące do gabinetu. Znaczy... nie dosłownie, bombarda nie poszła w ruch, raczej tylko tradycyjne ramię bardzo wkurwionej i równie impulsywnej brygadzistki na chorobowym. – Ten cwel Black jest nieosiągalny i ja już sama kurwa nie wiem co mam robić, skończyły mi się DWA DNI KURWA TEMU eliksiry, przestałam spać i te jebane głosy nie chcą kurwa wyjść z mojej... – urwała, gdy zdała sobie sprawę z tego, że na fotelu delikwenta pacjenta ktoś właśnie siedzi. Czy może jest wgnieciony w jego tapicerkę i bardzo nieskutecznie udaje że go nie ma. Zanczy do tej pory było to nader skuteczne.

Krucze oczy przeniosły się na pożal się boże terapeutę, ale wolała już tego skośnego dupka, niż kogokolwiek z lecznicy dusz. Nigdy tam nie wrócę kurwa, nigdy!

– Potrzebuję Cię natychmiast. Zrób mu potem drugą darmową wizytę nie obchodzi mnie, chce żebyś wyciągnął ten szlam z mojej głowy! – zażądała, nie kontrolując głośności swojej wypowiedzi, ani emocji które podpalały jej aurę z równą skutecznością co Voldemort podpalał Londyn 10 dni temu.
 

!Strach przed imieniem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
01.10.2025, 09:44  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
dziewica moru
locked in a cage with all the rats
175 cm, kruczoczarne włosy i oczy

Odysseus Fawley
#3
05.10.2025, 16:42  ✶  
— Przepraszam, panie Weasley, jestem zmuszony zakończyć dzisiejszą sesję wcześniej. Skontaktuję się z panem wkrótce, wtedy ustalimy resztę — z lekkim skinieniem bladej dłoni wskazał w stronę drzwi. Pacjent wstał powoli, zatoczył szeroki łuk wokół kobiety, a Odys podszedł do niego i odprowadził do wyjścia. — Dziękuję. Do usłyszenia.

Gdy drzwi zamknęły się za mężczyzną z cichym kliknięciem, Fawley wrócił do gabinetu.
— Mildred Moody, czy ciebie już doszczętnie popierdoliło?
Powinien ją zatłuc. Naprawdę.
Niestety, Odysowi tylko niebezpiecznie drgnęła powieka. Od arogantów żądał zawrotnych sum, rzucał nimi jak bezużytecznymi mugolskimi tomami z psychiatrii; chuj im w dupę, pierdoleni oportuniści. A Millie… myśl o niej paliła go jak kwas. Chciałby wyrzucić z tego świata jej śmiech i pychę. Wiedział jednak, że to tylko dziki, bezsilny ryk w środku jego głowy, bo fizycznie z nią nie miał żadnych szans.
— Znasz mnie nie od dziś. Wiesz, że jak chcesz żebym coś ci z głowy wyciągnął, to nie wpadasz tu jak pojebana i nie wrzeszczysz jakby cię palili na stosie. Wtedy to ja mam ochotę cię udusić i zaoszczędzić nam wszystkim roboty — wysyczał. Podejrzewał, że w innym życiu byłby jednym z tych, co stał z pochodnią, gdy Millie lśniłaby w płomieniach jak gniewne bóstwo. Potem pewnie sam wskoczyłby za nią w ogień, bo z ich dwojga to jemu zawsze było bliżej do śmierci.

Następnie na dalsze słowa kobiety równie kruczoczarne oczy błysnęły niechętnie. Chciał krzyknąć, rozkazać, zrzucić ją z tej sceny, którą zrobiła mu na środku jego gabinetu, ale w środku coś szczypało go w ścięgna. Niechęć wymieszała się z przyzwyczajeniem, a przyzwyczajenie z jakimś cienkim, niezgrabnym resztkiem troski, którego nie umiał nazwać.
— Siadaj. Oddychaj. Potem gadaj zanim zaczniemy wyciągać to gówno z twojej głowy — Odys westchnął i spuścił odrobinę z tonu. — Jak to Black jest nieosiągalny? Jestem jedynym magipsychiatrą w Londynie?


absolutnie, absolutnie
będę z Tobą aż po grób
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#4
06.10.2025, 20:00  ✶  
Pan Łasica wypierdolił.

Ona opadła na fotel. Rozjebała się na fotelu. Głowa na oparciu, ręce luźno jak laleczka na podłokietnikach i nogi każda w inną stronę. Oczy utkwiła w suficie i próbowała przetrwać to gderanie nad głową. Jada jada popierdoliło jada jada... Co jej jeszcze powie? O, porównanie do stosu. A może ma traume przed ogniem! Co za pojeb. Nic dziwnego że nie chciała się u niego leczyć chociaż błagał ją na kolanach! No dobra, na kolanach robił co innego. Potem nabijał się, że powinna się leczyć, tak jak już fajczyli sobie po wszystkim, tak taka była kolejność. Uśmiechnęła się na te wspomnienia, bo Odysseus miał język sprawny, być może od tego, że tyle gadał poza czasem, gdy robił coś innego.

Gdy skończył (poddał się?) podniosła głowę, patrząc na niego spode łba swoimi miodowymi oczyma, jakby potrzebowała bardziej egzorcysty niż hipnotyzera. Oblizała spierzchnięte wargi, a potem sięgnęła do kieszeni skórzanej kurtki po fajki. Zdychałaby jak Morfina, gdyby bała się ognia. Na szczęście jej to nie dotyczyło.

– Nie wiem, może go zajebali, bo nie był zbyt dobry dla jego czyściuchowej pizdy żony. No skąd mam wiedzieć. Porzucił mnie! Lecznica dusz jest przepełniona, bo ten k...k...ku...– zatrzęsła się ze złości, czując coś czego w piersi nie powinna czuć. Jebany w dupę strach przed typem, który to wszystko zrobił. Zaciągnęła się. Mocno. Kręgosłup wypchnął tors do przodu, kościste łokcie opadły na kolana,czarne ścięte ale absolutnie nieułożone włosy zasłoniły jej twarz.– Widziałam podczas pożarów coś. Wylazło z jebanej sadzy. Darło się na mnie. Kazało mi się bać. Cały czas... mam wrażenie, że coś lub kurwa ktoś mnie obserwuje. Cały czas łapie się na tym, że nie mogę powiedzieć jak... jak... jak sam wiesz kto się nazywa. Ani go zwyzywać chociaż... zrobił to co zrobił. To nie jest klątwa. To jakieś... gówno zasiane w mojej głowie i nie mogę kurwa mać nie mogę z tym! – poderwała się i zaczęła chodzić po pokoju kopcąc jak miniaturowa (patrząc na rozstaw bioder wąskotorowa?) lokomotywa.

– I na chuj się ciskasz, że przyszłam do Ciebie, to jest pierdolony... komplement! – Może to nie był dobry pomysł? Może był. Nie miała innego lepszego. Był jeszcze Baldwin, ale... Nie chciała znów z nim skończyć na zapleczu Eurydyki, musiała jeszcze ochłonąć po poprzedniej lekcji zaklinania obrazów. – Słuchaj no nie proszę o wiele. Wchodzisz wychodzisz. Kiedyś chciałeś mi pomóc i Cię wyśmiałam proszę! dzisiaj się nie śmieje. Dzisiaj tego potrzebuje, bo to jest gorsze niż te pierdolone zwidy w których wszyscy mają wykrzywione twarze, albo te, gdzie nagle korytarz staje się bardzo długi, albo te z lustrami, pamiętasz te śmieszne, gdzie mam inną twarz. No to jest najgorsze, nawet nie wiesz jak mnie wkurwia! – kopnęła szafkę. Znaczy kopnęła się przez przypadek w szafkę, ale zapytana powiedziałaby że to absolutnie ona musiała jakoś się wyładować. Wielki bojownik kurwa o wolność, taki słaby. Taki niedołężny. Wewnętrzna frustracja zaczęła jej parować uszami, a ręce szukały ujścia by czemuś przypierdolić. Nawet dobrze że ją paluch o nogi nakurwiał, bo było to dobre rozproszenie.
dziewica moru
locked in a cage with all the rats
175 cm, kruczoczarne włosy i oczy

Odysseus Fawley
#5
07.10.2025, 20:25  ✶  
— Jak to niby ma być komplement, skoro ewidentnie jestem czyimś drugim wyborem? — rzucił z przekąsem w odpowiedzi. Ich ostatnie spotkanie zakończyło się dość… głośno. Normalnie kłóciłby się z nią dalej, ale sprawa brzmiała na pilną (jakby wjazd na wkurwie nie był wystarczający do stwierdzenia tego…).

Odys westchnął cierpiętniczo, jak maryja dziewica, po raz drugi i podążył za nią. Zatrzymał się jednak przed stolikiem między fotelami, aby ostatecznie usiąść naprzeciw kobiety. Znudzony oparł brodę o bladą dłoń, wsłuchując się w jej opowieść o tym, co ją dręczyło. Ją zawsze dręczyło wszystko. Wszystko naraz, wszystkiego za dużo, a on swego czasu naprawdę chciał jej pomóc. Niepotrzebnie chciał znaleźć rozwiązanie zanim zrozumiał, że nie każdą głowę da się poskładać w sekundę.
— Na chuj się ciskam? Pomyśl — Fawley podszedł do szafki i otworzył szufladę. W środku leżało małe pudełko, w którym trzymał swoje wahadło. Nie używał go już od dawna. Spalona Noc, mimo że nie dotknęła go bezpośrednio, zostawiła w nim niechęć do jakiejkolwiek pracy. — Nie smrodź mi tu — fuknęła jeszcze księżniczka, mimo że nawet nie był w stanie wyczuć zapachu. — Wsiąknie mi w tapicerkę. Dopiero co ją wymieniłem.
Nie po to inwestował w całe umeblowanie, aby te wszystkie aroganckie dupki z wyższych sfer mogły się tu czuć ważne, żeby Millie mu tu zasmrodziła!

Metal błysnął w świetle lampy, rozpraszając złote refleksy po ciemnym drewnie stolika, kiedy zignorował jej marudzenie.
— Chcesz żebym ci pomógł, czy nie? — cmoknął z irytacją. Wskazał fotel naprzeciw siebie ruchem brody, żeby w końcu posadziła na nim swoje cztery litery. — Może to będzie pierwszy raz, kiedy naprawdę mnie posłuchasz. Niesamowite.
To był zły pomysł. Odys nigdy wcześniej nie używał na niej wahadła. Z kimś takim jak Moody trudno było przewidzieć, jak to się skończy. Wszystko mogło pójść chujowo, a on sam był w stanie podejść do tego dwojako — wymazać jedno konkretne wspomnienie, zmanipulować, „naprawić” po swojemu. Albo poświęcić czas, cierpliwie rozplątując to, co w niej pękło tamtej nocy.
Tyle że Mills nie miała czasu. Jemu kończyła się cierpliwość.

Pomyśl, Odysie. To proste. Sklasyfikuj, co jesteś w stanie zauważyć.
Niemożność wypowiedzenia imienia Voldemorta. Fizyczność — niby błahe, ale uparcie nieprzekraczalne. Myśl, Odysie, myśl. Co wiesz o takich rzeczach? Co to ci przypomina? Zaburzenia psychosomatyczne? Zaklęcie tłumiące głos?
— Kiedy mózg powiąże konkretne słowo z czystym strachem… — zaczął wygłaszać swoje myśli na głos. — …zaczyna traktować je jak zagrożenie. Nawet jeśli wiesz, że to absurd. Coś „kazało ci się bać”, więc zapisało się w tobie jak polecenie. Nie... nie klątwa… — poprawił się. To nie był dźwięk, a bodziec. Taki, który musiał wyzwalać wspomnienie! Zapach dymu, echo krzyku, cokolwiek. — Trauma.
Dosłowny odruch, jak cofnięcie dłoni znad płomienia.
Millie nie potrafiła wypowiedzieć imienia Voldemorta, bo nie była w stanie. Nie dlatego że jej zakazano. Co prawda widma, które ją nawiedzały, mogły być efektem czarnej magii — przynajmniej w teorii, ale Odys potrzebowałby znacznie więcej informacji, aby to stwierdzić. Informacji, jakich na ten moment nie posiadał.
— Spróbujemy to obejść. Nie ruszamy całej nocy, nie dotykamy sadzy. Skupimy się tylko na tym momencie, w którym słowo zamieniło się w lęk — posłał jej spojrzenie zmęczonych, czarnych oczu. Błysnęło w nich zawahanie. — Mills, jeśli to klątwa, niewiele będę mógł zrobić. Wiesz o tym, prawda?

Czy uda mi się pomyślnie przeprowadzić hipnozę? Cztery kropki na zauroczenie. Mam również przewagę hipnozy
Rzut PO 1d100 - 95
Sukces!


absolutnie, absolutnie
będę z Tobą aż po grób
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#6
08.10.2025, 12:39  ✶  
Możliwe, że był to też pierwszy raz kiedy Odys użył swojego mózgu.

Nie no pewnie robił to wielokrotnie, tylko Moody nie była tego świadkiem.

Albo nie zauważyła.

Obie wersje były prawdopodobne.

Opowiedziała mu co się stało. Potrzęsła się gdy dotarła do etapu widma rzucającego swoje przekleństwo. Wybuch. Szkło. Zakrwawiona twarz Thomasa. I potem... te krypne wieszczenia. Jada jada... imię bramą. Chciała wyklinać tego s...ss...s...ku... nie. Nawet nie była w stanie przeklinać. Nic. Strach był jej obcym uczuciem, zwykle jej układy wczesnego ostrzegania przez zagrożeniem były w chuj skiepszczone. Teraz zaś odczuwała go z całym impetem dwóch ton betonu wylanego na głowę.

Kazał jej się skupić. Skupiła się. Wbiła paznokcie w rękę. Oczy zeszkliły jej się od uwagi na bardzo pedalskim wahadełku. Nie powinna mu ufać. Musiała mu ufać. Lekko mrowiąca w głowę energia wsunęła się między mózgowe fałdy by znaleźć to jedno konkretne zdarzenie.

Oddychała spokojnie, po policzkach w końcu popłynęły łzy, jak krew popłynęła po skórze przedramienia.

A potem nagle wszystko zniknęło. Pamiętała że się bała. Pamiętała swoją frustrację. Ale czas przewinął się kilka lat do przodu, gdy cała sytuacja tak dotkliwa i bolesna, zdawała się ledwie nieśmiesznym żartem.

Wypuściła z siebie powietrze, wiedząc że jest już po wszystkim.

A potem... a potem rzuciła się Odysowi na szyję. Może nie była najbogatszym, najbardziej lansiarskim klientem na świecie. Może nie stanowiła przykładu empatii i ciepła, ale nie można było odmówić jej odruchom naturalności, którą próżno było szukać u wielu. Szczupłe ręce mocno zacisnęły się na jego szyi gdy zawisła jak pchła u obroży, płacząc sobie cicho, ale nie histerycznie.

– Nie żebym nie doceniała Twojego fiuta, ale to jest najbardziej zajebista rzecz jaką mi zrobiłeś Odie... – wymamrotała cicho, nie zamierzając bynajmniej go puścić w najbliższym czasie.
dziewica moru
locked in a cage with all the rats
175 cm, kruczoczarne włosy i oczy

Odysseus Fawley
#7
12.10.2025, 13:05  ✶  
Odys zamarł na dotyk.
Początkowo nawet ciało było gotowe do odruchu takiego, aby ją od siebie odepchnąć. Nie znosił, gdy ktoś naruszał jego przestrzeń, co było paradoksalne samo w sobie, biorąc pod uwagę, czym się zajmował i jakie miał hobby, które każdy rozsądny człowiek uznałby za makabryczne.
Z tegoż powodu sekundę to potrwało zanim jego cielesne naczynie w ogóle zareagowało. Umysł desperacko szukał logicznego powodu, żeby nie odwzajemnić gestu, a jednocześnie jakaś część niego już wiedziała, że przegrał tę walkę.
Dotyk ludzkich ludzi palił mu skórę. Cierpliwość mu się w istocie kończyła.
Wdech.
Wydech.
— Nie wiem, czy mam się czuć zaszczycony, czy obrażony, że konkuruję z własnym kutasem — burknął.
Ciepłe łzy ściekały po jej policzkach, mięśnie drżały pod jego palcami. Jej oddech załamał się w połowie, więc Odys po prostu poklepał ją po plecach delikatnie. — Już po wszystkim — powiedział cicho. — Nic tam nie ma.
To, co właśnie zrobił, było ryzykowne. Gdyby coś poszło nie tak i to gówno w jej głowie miało rzeczywiście oznaki czegoś poważniejszego, mógłby zbierać jej szczątki z podłogi i wycierać krew z tapicerki. Udało im się. Cholera jasna, naprawdę się udało.
— To był jeden z tych rzadkich momentów, że możesz być z siebie dumna — uśmiechnął się. — Daj głowie odpocząć. Nie pal przez najbliższe kilka godzin. Najnowsze badania pokazują, że magia średnio reaguje na nikotynę po sesji.


absolutnie, absolutnie
będę z Tobą aż po grób
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (1082), Pan Losu (29), Odysseus Fawley (1093)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa