09.10.2025, 11:03 ✶
12 września 1972
Mieszkanie Victorii
Mieszkanie Victorii
Rodolphusowi nie bardzo w smak był fakt, że miał gościć u siebie Primrose (bo skąd miał wiedzieć, że jego kuzynka zdążyła zmienić zdanie?) - ale nie miał wyjścia, Prim była rodziną a rodzinie należało pomagać. Mieszkanie Victorii mogło być duże, ale znając jej siostry i ją samą, a także nieskończoną ilość ich ubrań, mógł tylko domyślać się jak bardzo mogło im brakować miejsca. W wyjcu od Prim dostał całkiem pokaźne informacje, dotyczące tego że w pożarze ich posiadłości spłonęły nie tylko prezenty, ale i ubrania kuzynki, lecz nie mógł nic poradzić na to, że zamówione ubrania nie zdążyły przyjść jeszcze z Francji. Tak, zamówił Primrose dużo sukienek, szat i innych rzeczy - prosto od krawcowej, z usług której korzystała. Zapłacił bez mrugnięcia okiem, bo to było dla niego jak splunięcie, a spokój który będzie miał, był bezcenny.
Victoria, z tego co się orientował, miała koty. Może to koty sprawiły, że Prim nie chciała tu mieszkać? Sama była jak ten kot, a z tego co się orientował obserwowanie własnych zachowań mogło nie być miłe. Westchnął więc ciężko, stając przed drzwiami. Odruchowo uniósł dłoń, by przeczesać czarne włosy. W przeciwieństwie do Victorii on nie miał aż tyle pracy - mógł wrócić do domu i się wyspać, mógł o siebie zadbać, nawet zdążył zjeść. U jego boku dreptał skrzat domowy, który często mu pomagał. Nie był jego, był jego rodziców, ale to tak jakby należał też do niego. Jeżeli Primrose faktycznie będzie chciała się przenieść, to przecież sam nie będzie dźwigał jej tobołów, Vika wspominała, że pożyczyła jej ubrania.
Ignorując obecność Blinky'ego uniósł dłoń i zapukał. Miał na sobie, klasycznie, czarne garniturowe spodnie, wizytowe czarne buty oraz białą koszulę. Nie zrezygnował również z marynarki, która chowała się pod wełnianym płaszczem. Mimo ognia, który strawił Londyn, wieczory bywały chłodne.