• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [17.04,72, Hogsmeade] Gdy otworzysz oczy

[17.04,72, Hogsmeade] Gdy otworzysz oczy
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#11
25.02.2023, 11:30  ✶  
Cathal do tego momentu był pewien, że to sen. Dziwny sen, owszem, ale nie najdziwniejszy, jaki przydarzył się mu w życiu. Zwłaszcza, że jego sny – człowieka, który pamiętał wszystko – były zwykle zadziwiająco wyraźne i pełne szczegółów. Czasem błądził w nich po opustoszałej posiadłości Gauntów, ścigany przez węże. Czasem śnił o ojczymie. Były sny, w których stawał się Slytherinem i takie o grobowcach albo egipskich targach. Nie raz pojawiali się w nich jego znajomi.
Teraz była to zabawa jego umysłem. I nawet jeśli Ulysses miał rację, ten człowiek nie spodziewał się go, a sam Rookwood ściągnął go w jakiś sposób – czy myślą o tym, że go potrzebuje i zawołaniem tym pierwszym, weselnym śnie, czy w inny sposób – wciąż scenerię stworzył ktoś inny.
Shafiq kiwnął głową. Nie powiedział „mogłeś więc zginąć”, bo było to jasne dla nich obu. Nie wspomniał, że skoro Rookwood czuł się obserwowany, musiało faktycznie chodzić o niego, bo to też był oczywisty wniosek. Za to…
- Mam nadzieję, że na jawie łatwiej go zabić niż we śnie – mruknął. Dla Ulyssesa mogło to brzmieć jak żart, ale Cathal naprawdę chciał zabić tego władcę snów. Znaleźć i odesłać z tego świata, zanim ośmieli się wkraść w jego sny znowu. Oczywiście, było to problematyczne, bo wymagało najpierw jego odszukania, a potem jeszcze zabicia go tak, by nie wyszło to na jaw. W Egipcie to drugie byłoby łatwiejsze. Co zabawne, tutaj nieco pola manewru tworzyli im śmierciożercy…
- Nie wiem, czy to zadziała, ale mogę spróbować ustawić w twoim pokoju pieczęcie – powiedział, odsuwając od siebie filiżankę. Odechciało mu się pić, opowiadać o wykopaliskach i wyjaśniać, jak dokładnie przydały się obliczenia Ulyssesa, by złamać zabezpieczenia drzwi, a miał szczery zamiar to wszystko zrobić, zwłaszcza, że miał wrażenie, że to ostatnie mogłoby go szczególnie zaciekawić. – Ten człowiek kogoś ci przypominał? Jestem pewny, że go nie znam.
Ewentualnie widział go lata temu i owszem, pamiętał jego młodzieńczą twarz, ale zaszły w niej zmiany na tyle duże, że nie zdołał go rozpoznać.
Cień Swojego Ojca
Prawdziwa nienawiść to dar, którego człowiek uczy się latami.
Patrząc na niego z daleka widzisz schludnego, nienagannie ubranego mężczyznę. Mierzy około 180 cm wzrostu. Jest szczupły. Nieszczególnie umięśniony. Ma ciemne włosy i jasne, niebieskie oczy. Z bliska okazuje się, że natura obdarzyła go wydatnym nosem i często zaciska usta w cienką linię. Rzadko się uśmiecha. Nie żartuje. Jest spięty. Ma pedantyczne ruchy. Aż do bólu opanowany i kontrolujący.

Ulysses Rookwood
#12
26.02.2023, 17:14  ✶  
Ulysses pokręcił głową. Do rozmowy z Cathalem w ogóle nie zastanawiał się nad tym, czy to co spotykało dziwnego mężczyznę z jego snu, mogło mieć swoje konsekwencje w rzeczywistości. Ale też odruchowo zakładał, że ze wszystkich bohaterów ostatniej nocy, prawdziwy był tylko on i jego oprawca. A teraz, siedząc w kawiarni z Shafiqiem, nie był już tego taki pewien. Nie był nawet pewien, czy naprawdę to wszystko były jego sny, czy też sny całej ich trójki, w jakiś dziwny sposób splecione ze sobą niby w jeden, ale nie do końca.
- Jeśli on też otrzymywał rany – zaczął i tu magiczna herbata po raz ostatni przejęła kontrolę nad jego językiem – to nieźle mu dołożyłeś – pochwalił Cathala.
Zmarszczył brwi, poirytowany tym, co powiedział. W rzeczywistości, chciał by jego odpowiedź zabrzmiała inaczej. Mniej uprzejmie, bardziej technicznie, skupiając się raczej na możliwych faktach niż na łechtaniu i tak nie najmniejszego ego Shafiqa. Zresztą i tak zdążył go podczas tej rozmowy obsypać komplementami.
Korzystając z chwili, by zebrać myśli, opróżnił filiżankę. Choć rozstawienie pieczęci korciło, nie mógł aż tak ryzykować. Nie, gdy w jego domu mieszkał Czarny Pan. No i istniała spora szansa, że aby dostać się do snu, trzeba było wcześniej obserwować swój cel. A to z kolei przyniosło Ulyssesowi prostszy i dużo bezpieczniejszy dla nich wszystkich pomysł.
- Jeśli poczuję, że jestem obserwowany a ty będziesz w Anglii, prześlę ci sowę. Potem pojawię się u ciebie wieczorem i rozłożysz swoje pieczęcie – zaproponował.
Takie rozwiązanie może nie było najlepsze, ale przynajmniej trzymało Cathala z dala od rezydencji Rookwoodów. A to był bezsprzecznie główny cel, który w tej znajomości zawsze przyświecał Ulyssesowi.
Pokręcił głową.
- Nie rozpoznałem go.
Choć był w stanie założyć, że istniało całe mnóstwo powodów, dla których ktoś mógł chcieć zamordować akurat go. Schował figurkę Anubisa i ankh do skórzanej aktówki, którą miał ze sobą.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#13
26.02.2023, 17:41  ✶  
- Bardzo bym chciał. Obawiam się jednak, że nic mu nie dolega – mruknął Cathal, krzywiąc się. Nie był miłym facetem, przynajmniej przez większość czasu. To nie tak, że biegał po świecie, śmiejąc się szaleńczo i myśląc sobie, jak to wszystkich zabije. Nie lubił zabijać. Ale był gotów sięgać po drastyczne środki, gdy uznawał, że to koniecznie.
Ktoś, kto próbował zabić Rookwooda i wciągnął Shafiqa w tę całą chorą sytuację zdecydowanie był kimś, kto powinien skończyć trzy metry pod ziemią. Pozostawało tylko go znaleźć. A potem zaplanować zbrodnię. Cathal westchnął w duchu, że w Londynie będzie to dużo trudniejsze niż w Egipcie.
- W najbliższym czasie nie wyjeżdżam. Napisz. Ja też napiszę, jeśli się czegoś dowiem – zgodził się. Nie dopytywał, dlaczego Ulysses nie chce, by ustawiono pieczęci. Mógł uznawać go za zbędne albo nie chciał, by rodzina dowiedziała się o problemie. Owszem, zauważył, że Ulysses nie chce, aby Shafiq miał coś wspólnego z jego rodziną, ale właściwie on sam też nie chciał mieć z nimi wiele wspólnego. Chester Rookwood zdawał się pod pewnymi względami trochę za mocno przypominać jego ojczyma. O Czarnym Panie, mieszkającym w mrokach rodowej posiadłości Rookwoodów, Cathal nie miał jednak pojęcia. Gdyby wiedział, była spora szansa, że nie zbliżyłby się nie tylko do tego domu czy nawet Ulyssesa, ale też do Little Hangleton. Mimo tego, że tam stał dom matki i posiadłość rodowa Gauntów, którą czasem odwiedzał.
- Nie wiem, jak ty, ale ja nie mam ochoty na kolejną herbatę – powiedział, spoglądając na resztkę herbaty i fusów na dnie własnego naczynia. – Chyba przejdę się dziś do biblioteki Parkinsonów. Być może uda mi się znaleźć coś więcej o snach.
Nie palił się do tego, bo wszelkie zbędne informacje zostaną w jego głowie na zawsze. Ale sprawa była zbyt poważna, aby mógł po prostu to zignorować.
Cień Swojego Ojca
Prawdziwa nienawiść to dar, którego człowiek uczy się latami.
Patrząc na niego z daleka widzisz schludnego, nienagannie ubranego mężczyznę. Mierzy około 180 cm wzrostu. Jest szczupły. Nieszczególnie umięśniony. Ma ciemne włosy i jasne, niebieskie oczy. Z bliska okazuje się, że natura obdarzyła go wydatnym nosem i często zaciska usta w cienką linię. Rzadko się uśmiecha. Nie żartuje. Jest spięty. Ma pedantyczne ruchy. Aż do bólu opanowany i kontrolujący.

Ulysses Rookwood
#14
26.02.2023, 19:14  ✶  
Ulysses nie bardzo wiedział, jak dać znać, że doceniał postawę Cathala i to, że ten już zadeklarował podjęcie niezbednych działań. Patrzył na niego długo, zwyczajnie milcząc. Twarz miał poważną i chociaż powinna już pojawić się na niej ulga, tej jakoś brakowało.
A przecież to nie tak, że się nie cieszył. Gdzieś w środku cieszył się. Nawet bardzo. Myśl, że nie został pozostawiony z problemem sam sobie, paliła go przyjemnie w środku. Ale nawykł do myśli, że zawsze musiał działać sam i zawsze powinien działać sam, gdy w grę wchodziło wszystko, w co w jego życiu nie ingerował ojciec.
- Dobrze. Czemu nie – powiedział w końcu. Jego słowa brzmiały niezręcznie, sam wiedział jak bardzo niezręczne i jako bardzo irytowało go, że miały akurat takie brzmienie. Ulyssesowi zawsze wydawało się, że innym ludziom było jakoś łatwiej. Łatwiej ubierali w słowa to, co chodziło im po głowie, ale jemu po głowie chodziło tak wiele i tak szybko…
Odstawił na stolik pustą filiżankę po herbacie. Nie był pewien, czy po raz kolejny, gdyby się zjawił w tej kawiarni, znowu by się na nią zdecydował. Może? A może zrobiłby to znowu tylko wtedy, gdyby znowu towarzyszył mu Cathal?
- Jak to się mówi: nie zasypiasz gruszek w popiele. - I znowu niezręcznie. Tak fatalnie niezręcznie.
Podniósł się ze swojego miejsca. Poprawił jeszcze raz krawat i sprawdził, czy kołnierzyk idealnie leżał przy szyi. Nie chciał, by ktoś postronny mógł zauważyć ślady po duszeniu. Ruchy miał powolne, jakby zastanawiał się nad każdym z nich i ważył jego wagę w głowie. Raczej intuicyjnie, niż z pełną premedytacją, unikał cudzych spojrzeń.
I wreszcie dotarło do niego jakie słowo było najwłaściwsze w tym momencie. Zmrużył oczy, skonfundowany, że nie wpadł na nie wcześniej. A jednak wypowiedzenie go było trudne. Miało jakiś metaliczny, krwisty posmak, który pozostawiało na języku. A spotkania z Shafiqiem i tak były trudne. Trudne, bo podziwiał go. Trudne, bo chociaż traktował jak jedną z najbliższych osób w życiu, to nie mógł mu powiedzieć o lwiej części swoich problemów. Trudne wreszcie, bo trochę mu zazdrościł: wolności i możliwości podjęcia własnych wyborów.
Pochłonięty tymi myślami wyszedł za Cathalem z kawiarni. Ale za nim każde z nich aportowało się w swoją stronę, wypowiedział na głos to jedno, jedno właściwe słowo:
- Dziękuję.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (3058), Ulysses Rookwood (3107)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa