• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [2.09.1972] "Invite a vampire once, and they'll never leave." - Faye i Isaac

[2.09.1972] "Invite a vampire once, and they'll never leave." - Faye i Isaac
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#1
05.12.2024, 01:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.12.2024, 01:09 przez Isaac Bagshot. Powód edycji: Coś się popsuło z rzutami i nie rzuciło )  
Isaac siedział w kącie baru, gdzie ciemne drewno i zapach dymu tytoniowego mieszały się z niskim brzękiem rozmów. Na stoliku przed nim leżała otwarta granatowa księga, do której od dobrych dwóch godzin zapisywał notatki. Strony zapełniały się jego spostrzeżeniami o roślinie, która zaatakowała sad Abbottów, a między zdaniami wtrącał swoje chaotyczne przemyślenia. Był zmęczony, ale whisky na stole skutecznie trzymała go na nogach. Trzy puste szklanki lśniły w półmroku dowodząc, że jego wizyta przeciągnęła się bardziej, niż planował.
Zamknął księgę i wstał, kierując się do baru po następną kolejkę. Czuł, że whisky powoli uderza mu do głowy, ale nie na tyle, by zrezygnować z picia.
Kiedy usłyszał podniesione głosy, zmrużył lekko oczy, a jego wzrok zatrzymał się na grupie ludzi otaczających postać o bladej cerze i długim płaszczu. Kilka osób rzucało w nią czymś, co w pierwszej chwili wyglądało jak białe kulki, ale Isaac szybko zdał sobie sprawę, że to czosnek. Wampir.
Przystanął, obserwując scenę. Jedna z kobiet rzuciła z taką siłą, że czosnek odbił się od ramienia wampira i upadł na podłogę.
-Wynocha stąd!- Krzyknął ktoś, a inni zawtórowali, śmiejąc się głośno. Wampir próbował wycofać się w stronę wyjścia, osłaniając twarz rękawem płaszcza, ale ludzie nie przestawali rzucać i krzyczeć.
Isaac poczuł, jak złość powoli wzbiera w jego wnętrzu. Wyciągnął aparat, który zawsze miał przy sobie, i jednym płynnym ruchem zrobił zdjęcie całej tej scenie.
-Nie wiedziałem, że bar zamienił się w arenę cyrkową. Przede mną same klauny.- Powiedział głośno, starając się przekrzyczeć gwar. Jego głos, zwykle ciepły i uprzejmy, teraz był chłodny i ostry, jak cięcie noża. Zamilkł na chwilę, pozwalając, by jego słowa zawisły w powietrzu. Aparat wciąż wisiał na jego szyi, a wzrok wbijał w tłum z niemal wyzywającą determinacją. Nie obchodziło go, czy zrozumieli, co miał na myśli - chciał choć na chwilę przerwać to upokarzające widowisko.

Czy ludzie posłuchają, czy Isaac oberwie czosnkiem?
Charyzma i podbicie występowaniem:

Rzut Z 1d100 - 5
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 42
Slaby sukces...
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#2
08.12.2024, 14:50  ✶  
Faye lubiła Kocioł. Było tu tak swojsko, przyjaźnie... A przynajmniej zawsze tak myślała - nigdy nie spotkała jej tu żadna nieprzyjemność, obsługa była miła, a i ludzie, których tu widywała, byli w porządku. Przez głowę nie przyszło jej to, że być może to nie była zasługa miejsca, lecz jej samej - jej usposobienia, łagodności i optymizmu, który zdawał się rozświetlać każdy mrok, w który wkraczała z niezachwianą pewnością siebie.

Cóż... Tak było do tej pory. Ta pewność siebie została zachwiana dość mocno pod koniec sierpnia. Faye była zagubiona, rozkojarzona, lecz nie wyglądało na to, by miała zamiar zatracić siebie przez drobne potknięcie, chociaż czy na pewno można było to nazwać drobnym potknięciem? Przecież przemieniła się na oczach obcych ludzi, naraziła ich na niebezpieczeństwo... I świat czarodziejów, oczywiście. O sobie samej nie wspominając.

Te myśli był w stanie zagłuszyć wyłącznie alkohol, a jako że ostatnio starała się unikać baru U Lizzy w Dolinie, wybrała właśnie Dziurawy Kocioł. Gdy tylko otworzyła drzwi, miała zamiar się kulturalnie przywitać i udać prosto do kontuaru, lecz nie zdążyła. W jej stronę poleciała główka czosnku, gdy któryś z rzucających źle wymierzył. Traversówna nie miała nawet szans na to, by spróbować jej uniknąć - pewnie gdyby wcześniej zorientowała się w sytuacji, mogłaby spróbować wykonać unik, ale dopiero co weszła i... Czosnek odbił się od jej czoła.
- KURWA MAĆ! - wrzasnęła, unosząc dłoń do czoła. Zabolało, czosnek to nie była roślina, która była mięciutka i milutka. To było cholernie twarde warzywo, którym można było wydłubać komuś oko, gdyby się postarać. - Jeden spokojny dzień, JEDEN, a rzucają w ciebie przyprawami, jakbyś był garem zupy.
Oburzyła się, zatrzaskując z impetem drzwi. Rozmasowała bolące miejsce, starając się omieść wzrokiem tę dziwną scenerię. Zmarszczyła brwi. Rozpoznała Isaaca, byli razem w Gryffindorze, chociaż ona była od niego starsza o rok. Kojarzyła go jednak z widzenia w pokoju wspólnym, mimo że nie mieli zbytnio okazji, by się lepiej poznać w Hogwarcie.

Jej wzrok oczywiście podłapał postać w płaszczu, nienaturalnie bladą, dziwną. Instynktownie uniosła górną wargę, jakby chciała obnażyć kły. Jak pies. Zaraz jednak zdusiła w sobie ten dziwaczny, pierwotny odruch. Doskonale wiedziała, w kogo rzucali - nie w wampira, w odmieńca. Odmieńca, którym ona również była.
- Pojebało was do reszty?! - Faye zmarszczyła gniewnie brwi, sięgając po paczkę papierosów do kieszeni kurtki. - Tak się traktuje gości w Dziurawym Kotle?
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#3
26.02.2025, 03:41  ✶  
Isaac zauważył lecący w jego stronę czosnek i instynktownie się schylił. Podniósł głowę dokładnie w momencie, gdy w drzwiach stanęła wkurzona kobieta, trzymająca się za czoło i rzucająca przekleństwami na całe gardło. Zanim skojarzył jej twarz, zdążyła już wydać gniewny werdykt na temat całej sytuacji.
Zmrużył oczy. Faye Travers. Jego pamięć była niezawodna, a twarz dziewczyny, mimo upływu lat, niewiele się zmieniła. Tyle że teraz wyglądała, jakby miała ochotę komuś rozkwasić nos. Odruchowo wyciągnął rękę, jakby chciał sprawdzić, czy nic jej się nie stało, ale szybko ją cofnął, słysząc kolejne wściekłe słowa. Zerknął na barmana, który najwyraźniej zrozumiał, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Mężczyzna odchrząknął, uderzył pięścią w kontuar i zaczął krzyczeć na tłum:
-Dobra, dosyć tego cyrku! Wszyscy spokój albo zamykam bar na dzisiaj! -Rzucający czosnkiem goście zmieszali się, a część z nich pospiesznie wróciła do swoich stolików, unikając wzroku barmana. W tej samej chwili Isaac kątem oka zauważył, że wampir wykorzystał zamieszanie i wyślizgnął się na zewnątrz. Mądre posunięcie. Gdyby miał więcej czasu, pewnie spróbowałby z nim porozmawiać, ale przynajmniej udało się uniknąć linczu.
Bagshot wypuścił powietrze z ust i przeniósł spojrzenie na Faye.
-Nieźle cię przywitali... tyle, że ten czosnek był akurat dla mnie.- Mruknął, podchodząc bliżej i spoglądając na jej czoło. Aparat dyndał mu na szyi.-Dostałaś rykoszetem.- Dodał, zerkając przez ramię. Część gości patrzyła na nich z dezaprobatą, więc najlepszym posunięciem była zmiana lokalu. Nie miał ochoty dalej tutaj siedzieć.
-Chodź, wyjdźmy na zewnątrz.- Zaproponował, wskazując ruchem głowy wyjście.-Nie żeby mi przeszkadzała ta gościnna atmosfera...- Zawiesił głos, przepuszczając dziewczynę w drzwiach.
Na zewnątrz powietrze było rześkie i wilgotne - Londyn, jak zwykle, zapowiadał deszcz.
-Incydent czosnkowy w Dziurawym Kotle…- Mruknął, zerkając na Faye. Uśmiechnął się lekko, choć widać było, że cała ta sytuacja wyraźnie go dotknęła. Czarodzieje lubili udawać, że są bardziej cywilizowani niż mugole, a potem robili dokładnie to samo - wyrzucali ze swojego świata tych, którzy byli inni.
Wsunął dłoń do kieszeni płaszcza i wyciągnął paczkę papierosów, chcąc poczęstować dziewczynę. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, zauważył, że w dłoni trzymała już własne papierosy. Zatrzymał się na chwilę, ale mimo wszystko podsunął jej swoje.
-Może chcesz mojego?- Zaproponował, unosząc lekko brwi.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#4
28.02.2025, 10:17  ✶  
- Bez kija nie podchodź, Bagshot - burknęła, wciąż grzebiąc w kurtce w poszukiwaniu papierosów. Gdy się do niej zbliżył, uniosła wzrok, na moment przerywając swoją jakże pasjonującą czynność. Zmarszczyła brwi, zerkając na dyndający na jego szyi aparat, a potem na twarz. Jej samej przez wiele lat nie było w Anglii, więc również nie miała pojęcia, że Isaac się zawinął. Ale czytała kilka jego artykułów, po książkę nie miała okazji sięgnąć. Również niewiele się zmienił - gdyby na ten przykład zapuścił brodę czy wąsa, to pewnie by go nie rozpoznała. A tak to nawet fryzury nie zmienił. W sumie tak, jak ona - to było miłe ułatwienie, żeby się rozpoznawać. - No raczej, gdybym była wampirem, to już bym się zmieniła w syczące coś na widok czosnku.
Burknęła, marszcząc brwi. Isaac niczym tu nie zawinił, po prostu ona była ostatnio nie w sosie. Była zła, smutna i zagubiona, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić a na dodatek czuła się jak wyrzutek i Merlin jej świadkiem, że chciała po raz kolejny uciekać z Anglii. Leviathan, Maddox, jej rodzina, cała ta wojna... Wszystko to wydawało się napierać na nią ze wszystkich stron i sprawdzać, kiedy w końcu pęknie.
- Dobra, w sumie czemu nie - westchnęła, zaciskając dłoń na paczce. Wyszła z Isaaciem na zewnątrz, bo chłopak miał rację: tu nie było miło. Nie dzisiaj. I to nie była wina lokalu, tylko gości, którzy akurat postanowili zgrywać bohaterów. To bolało na wiele różnych sposobów, a w szczególności ostatnio.

Przyjemnie chłodne powietrze owiało jej zgrzane policzki, studząc lekko jej temperament. Zerknęła na podsuniętą w jej stronę paczkę, a potem kiwnęła głową. Cudzesy zawsze lepsze niż swoje.
- Dzięki. Wkurwili mnie, banda jełopów - powiedziała półgębkiem, odpalając papierosa, którego zdążyła już wetknąć w usta. - Mają się za tak cywilizowanych i kulturalnych, a wystarczy ubrać się inaczej niż normalni ludzie i już rzucają w ciebie czosnkiem.
Ze złością wypuściła dym nosem. Banda debili.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#5
02.03.2025, 02:36  ✶  
Isaac od razu wyczuł, że cała ta sytuacja mocno zestresowała dziewczynę. Był również pewien, że nie chodziło tylko o zwykłą złość - była spięta, przygaszona, jakby ta chwila w pubie była tylko kolejnym ogniwem w długim łańcuchu rzeczy, z którymi musiała się mierzyć. Nie miał jej więc za złe, że pierwsze słowa, które wypowiedziała, nie należały do najprzyjemniejszych. Nie musiał znać szczegółów, by domyślić się, że coś było nie tak. Darował sobie głupie żarty, przynajmniej na chwilę, i jedynie skinął głową.
Gdy Faye sięgnęła po papierosa, wyjął zapalniczkę i podpalił jej peta, osłaniając dłonią płomień przed lekkim podmuchem wiatru. Sam zaraz zapalił swojego, biorąc długi, uspokajający wdech.
-Tak to już jest.- Westchnął, wsuwając jedną rękę do kieszeni.- i będzie jeszcze gorzej. Historia nie pozostawia złudzeń. Społeczeństwo czarodziejów coraz bardziej się dzieli, a każda rewolucja zaczynała się od takich drobnych incydentów. Od drobnych aktów nienawiści, które z czasem stawały się codziennością.- Spojrzał na papierosa, który powoli wypalał się między jego palcami.-A potem budzisz się któregoś dnia i okazuje się, że przestajesz być obywatelem, bo masz niewłaściwe nazwisko albo zbyt bliskie powiązania z mugolami.- Mówił powoli, niemal spokojnie.-Dziś rzucają w kogoś czosnkiem, jutro wprowadzą listę osób, których nie obsługujemy w barach. A za kilka lat...- Zerknął na dziewczynę. Nie dokończył. Nie musiał. Ona na pewno rozumiała.
Zamiast tego wzruszył ramionami i posłał jej lekki uśmiech, jakby chciał złagodzić ciężar własnych słów.
-Ale nie będę cię zanudzał moimi przemyśleniami. Pewnie masz już dość tych tematów.- Powiedział, strzepując popiół z papierosa.-Może zamiast myśleć co nas czeka, napijemy się czegoś mocniejszego? Albo, jeśli wolisz, możemy po prostu zapalić w ciszy.- Isaac ostatnio często zarzucał haczyk, ostrożnie sondując grunt w rozmowach o polityce i sytuacji w świecie czarodziejów. Nie robił tego nachalnie - nie miał zamiaru nikogo cisnąć, zmuszać do opowiedzenia się po którejkolwiek stronie. Był cierpliwy. Wiedział, że ludzie najwięcej zdradzają nie wtedy, gdy się ich naciska, ale wtedy, gdy czują się swobodnie. Jeśli rozmówca chwytał temat, kontynuował, a jeśli nie, to zawsze znajdował sposób, by odpuścić i gładko zmienić kierunek rozmowy.
Z przykrością zauważył, że gdy rozmowa schodziła na te tematy, napięta cisza, zawahanie rozmówcy i subtelne zmiany tonu głosu tylko potwierdzały, jak głębokie są podziały w społeczeństwie. To było jak mapowanie niewidzialnej sieci wpływów - nie każdy mówił wprost, ale wystarczyło słuchać, czytać między wierszami.
Prędzej czy później każdy będzie musiał się określić. On już to zrobił. Tylko że teraz chciał wiedzieć, kto jeszcze myśli jak on, kto jest po drugiej stronie barykady, a kto po prostu czeka, aż świat zdecyduje za niego.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#6
02.03.2025, 22:48  ✶  
Spojrzała na Isaaca ukradkiem, gdy podpalał jej papierosa i mówił, że tak już jest. Cała ta tyrada że będzie gorzej... I kolejne kroki nienawiści, skierowane w odmieńców - odnosiła dziwne wrażenie, że to już kiedyś było. I to kilka razy, nie tylko tutaj w Anglii, ale na całym świecie. Jaki sens był w byciu dobrym, walczeniu o to dobro, gdy wystarczyła jedna iskierka, by cała sterta suchych jak wiór gałęzi w mig zajęła się ogniem?
- Z historii zawsze byłeś lepszy niż ja - powiedziała, wzruszając ramionami. Nie bardzo chciała o tym rozmawiać, bo wtedy czuła że to, przed czym uciekali całe życie nagle zaczyna łapać ich za gardła i zaciskać palce na ich szyjach, pozbawiając tchu. - Zbytnie zagłębianie się w przyszłość sprawia, że ludzie odklejają się od teraźniejszości.
Powiedziała w końcu, pozwalając mu wypowiedzieć wszystkie słowa, które chciał. Faye obróciła lekko papierosa między palcami, na moment przenosząc wzrok na unoszący się ku niebu szary dym.
- Wystarczająco mamy problemów teraz, żeby myśleć co będzie kiedyś - powiedziała w końcu, przeczesując palcami kasztanowe włosy. Ciche westchnięcie pełne zrezygnowania opuściło jej wargi, bo to że nie chciała teraz o tym rozmawiać wcale nie oznaczało, że nie chciała się określać po żadnej ze stron. Konflikt wciąż był ognisty i parzył w dusze, bo przecież każdy z nich kiedyś będzie musiał wybrać. Ona już wybrała, a jednak... Jednak nie potrafiła tak po prostu stanąć i wykrzyczeć na głos tego, co nosiła w środku. Jedyne co potrafiła to używać swojej siły i niewyparzonego języka do tego, by - tak jak przed chwilą - skupiać uwagę na sobie, by inni mogli w ciszy odsunąć się na bok. Od zawsze tak było, dla niej przyjmowanie razów za inne osoby nie było niczym nowym. - Ale teraźniejszość nie sprawia, że mamy zapomnieć o przeszłości.
Dodała, ponownie wzruszając ramionami. A dopiero potem postanowiła przenieść wzrok na Bagshota i uśmiechnąć się lekko, dość blado.
- Przepraszam że na ciebie naskoczyłam - mruknęła, pocierając czoło. - Nie spodziewałam się tak miłego powitania, szczególnie że ostatnio moje życie to jedna wielka karuzela spierdolenia. Chciałam się po prostu napić i nie myśleć o niczym szczególnym, wiesz o co chodzi. Pogadać z barmanem o pogodzie, posmęcić że za naszych czasów było lepiej a teraz te dzieciaki to się ubierają jak prostytutki.
Wyjaśniła, unosząc lekko dłoń. Poklepała Isaaca po ramieniu w przepraszającym geście, obdarzając go już piękniejszym, swoim charakterystycznym uśmiechem. Trzeba było się otrzepać z tej sytuacji jak mokry pies z kropel wody.
- Coś mocniejszego zawsze ma moją uwagę. Aż tak się nie zmieniłam od czasów szkoły, żeby odmawiać alkoholu - wesołe ogniki zatańczyły w jej orzechowych tęczówkach.- Chociaż długo mnie nie było w kraju, to jakoś nikomu nie udało się mnie wyleczyć z głupich pomysłów.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#7
05.03.2025, 21:12  ✶  
Isaac słuchał z zaciekawieniem, ale szybko wyczuł, że Faye nie miała ochoty zagłębiać się w ten temat. Chciała po prostu odreagować tak samo jak on. Nie było w tym nic złego. Nie każda rozmowa musiała kończyć się analizą politycznej sytuacji czarodziejów, i nie każda noc musiała być przesycona ciężarem nadchodzących zmian.
Uniósł brwi i zaśmiał się cicho pod nosem, gdy dziewczyna poklepała go po ramieniu. Nie miał jej za złe wcześniejszego tonu, ani nie czuł potrzeby, by udawać urażonego.
-Nic się nie stało. Przynajmniej nie oberwałem czosnkiem w czoło.- Zauważył z rozbawieniem, posyłając jej zaczepny uśmiech.-W takim razie chodźmy się zabawić na mugolskie dzielnicy.- Zarządził, oferując Faye swoje ramię.-Zabiorę cię do miejsca w którym... nikt nie musi udawać kogoś kim nie jest.

***

Camden Street tętniło życiem, jakby noc w tej części Londynu nigdy się nie kończyła. Światła neonów odbijały się w wilgotnym bruku, a z mijanych pubów i klubów dochodziły dźwięki muzyki i śmiechów. Isaac i Faye skierowali się do pstrokato wyglądającego lokalu, którego wejście oblepione było dziesiątkami plakatów. Każdy z nich przedstawiał kobiety o przesadnie podkreślonych rysach twarzy, w ekstrawaganckich strojach, które w żaden sposób nie wpisywały się w konserwatywne standardy mugolskiej elegancji. A ich makijaże? Były równie nietuzinkowe co stroje. Intensywne cienie na powiekach, kocie kreski, mocno wykonturowane policzki i sztuczne rzęsy, długie jak skrzydła motyla. Większość pań balansowała na granicy groteski i piękna.
Bar w środku wyglądał jak zupełnie inny świat. Migoczące światła odbijały się od brokatowych zasłon, a w powietrzu unosiła się mieszanka pudru, perfum i tytoniu. Drewniane podłogi skrzypiały pod ciężarem roztańczonych gości, a zza baru dobiegał brzęk szklanek, mieszających się z jazzowo-soulową melodią płynącą z głośników.
Na samym końcu lokalu stała scena, a wokół niej porozstawiane były stoliki. Podwyższenie było niewielkie, ale w pełni przygotowane na spektakl, który miał odbyć się dzisiejszego wieczoru. Złote reflektory oświetlały różowe kotary, które błyszczały od wszytych w materiał cekinów. Przy jednym z bocznych luster, jedna z bardzo wysokich kobiet kończyła właśnie nakładanie makijażu. Miała na sobie satynową suknię w odcieniu purpury, wyszywaną kryształkami. Rękawy opadały jej z ramion, a długie, sztuczne rzęsy trzepotały z gracją. Jej peruka - ogromne, platynowe fale, była przypinana wsuwkami przez równie ekstrawagancko ubraną pomocnicę, dmuchającą dymem papierowym w bok. Królowa dzisiejszej nocy spojrzała w lustro, poprawiając diamentowe kolczyki.
Atmosfera w lokalu była pełna ekscytacji. Dym unosił się pod sufitem, śmiechy rozbrzmiewały między stolikami, a światła przygasły, gdy zapowiedź występu zawibrowała w głośnikach. Już za parę minut, już za parę chwil! na scenie wystąpić miała Mrs Shufflewick!
-Czyli mówisz, że nie dalaś się ucywilizować w wielkim świecie? A gdzie byłas? Opowiedz coś więcej.- Poprosił, odsuwając Faye krzesło, żeby mogła usiąść przy jednym ze stolików.-Tak właściwie to ja też niedawno wróciłem. Czego się napijesz?- Zapytał, siadając na przeciwko.-Moze jakiś ekstrawagancki drink?- Zaproponował i poczęstował dziewczynę kolejnym papierosem. Podsunął bliżej szklaną popielniczkę, która okazała się różowym szkłem uformowanym w kształt penisa. Zmieszał się lekko kiedy to dostrzegł, ale zaraz wzruszył ramionami i zaśmiał się cicho pod nosem.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#8
09.03.2025, 23:48  ✶  
Problem był taki, że w końcu każda rozmowa będzie analizą poglądów politycznych czarodziejów. Ona o tym wiedziała i Isaac także o tym wiedział. Po prostu wszyscy odkładali to w czasie, a ci bardziej optymistycznie nastawieni do świata - po prostu o tym nie myśleli. Sama Faye jednak nie była ostatnio optymistycznie nastawiona do świata, więc po prostu milczała, starając się uciąć bolesny dla niej temat. Temat inności.
- Zaczynasz gadać do rzeczy, Bagshot. Mogłeś tak od razu - uśmiechnęła się, oddychając niejako z ulgą, gdy ujmowała jego ramię. - Pokaż mi, jak się bawią mugole. Mam szczerą nadzieję, że lepiej niż my ostatnio, wiesz?
Wymownie spojrzała na drzwi Dziurawego Kotła, zaciągając się ostentacyjnie papierosem, nim nie wypuściła go nosem z oburzeniem. A potem ruszyła tam, gdzie Isaac miał ich zaprowadzić. Potrzebowała alkoholu.

(...)

Gdy mijali kolejne kluby i puby, Faye z ciekawością obserwowała mugolskie towarzystwo. Była dość dobrym obserwatorem, lecz nie była pewna, czy kiedykolwiek zaobserwowała aż tak wyrazisty makijaż i kostiumy... Bo sukienkami nie mogła tego nazwać. Aż tak mugole się chyba od nich nie różnili, prawda? Zerknęła z powątpiewaniem na Isaaca.
- Jesteś pewny, że idziemy w dobrą stronę? - zapytała ze śmiechem, unosząc dłoń z papierosem tak, by nie przypalić płaszcza jakiegoś typa, który zatoczył się w ich stronę. W przeciwieństwie do damulek czystej krwi, które brylowały na balach, Faye była bardzo... Swojska. Jeżeli nie powiedzieć "prymitywna". Ale plusem było niewątpliwie to, że nie miała kija w dupie. Posłusznie weszła przez otwarte drzwi, nieznacznie mrużąc oczy by te przyzwyczaiły się do ciemności, przetykanej nagłymi, kolorowymi światłami. Bywała czasem w The Loft, ale nie było tam nigdy aż tak barwnie.

Starała się, by nic z tej barwnej scenerii nie umknęło jej pamięci. Była zachwycona mnogością kolorów, brokatu i cekinów, a także makijażami, które tańczyły przed jej oczami. Wszystko tu było takie nowe, niecodzienne i pachnące pudrem oraz tytoniem... Miała ochotę wyciągnąć dłoń i sprawdzić, czy te rzęsy które miała kobieta z boku, były prawdziwe. U nich także czarownice takie nosiły, ale wiedziała że są sztuczne, zrobione z maleńkich odnóży pajęczaków. Mugole raczej nie przyklejali pająków do oczu, prawda? Więc co to mogło być...
- Hm? - na chwilę się zawiesiła. Na tyle, że musiała potrząsnąć głową, a potem wrócić do rzeczywistości. Odsunięte krzesło - tak, miała usiąść. Uśmiechnęła się do mężczyzny, zanim zajęła miejsce przy stoliku. - Wybacz. Tu jest cudownie, ale wszystko to tak napiera na moje zmysły, że nie wiem na czym skupić się najpierw.
Powiedziała szczerze, zapominając nawet o papierosie, którego chciała odpalić. Zerknęła na Bagshota. Niedawno wrócił? Hm.
- A gdzie się szlajałeś, co? - zapytała ze śmiechem, podsuwając palcem kartę drinków do siebie. Och, cholera... - O, mniam!
Jej oczy się zaświeciły, gdy zobaczyła zdjęcia przy cenach. Te drinki wyglądały absolutnie cu-dow-nie. Nie mogła się tak po prostu zdecydować, nie tak od razu. Zapaliła więc papierosa, nie spuszczając wzroku z menu. Sorry, Bagshot, przegrywasz z kolorowym alkoholem.
- To tu, to tam. Po szkole podróżowałam głównie po Europie Wschodniej, wiesz: po Albanii, Bulgarii, Chorwacji, Serbii i Ruminii. Zahaczyłam też o Polskę, Hiszpanię i Włochy, ale to były kilkudniowe przystanki. Biedna ta Polska, zresztą Włochy też nie były lepsze, strasznie... Traumatyczne - powiedziała, przesuwając palcem po kolejnych pozycjach. - A ty? I co cię skłoniło do powrotu? Nie mów, że stara miłość, bo nie uwierzę.
Dopiero teraz podniosła wzrok. Dlaczego to powiedziała? Hm, pewnie dlatego, że stara miłość była częściowym powodem, dla którego ona sama wróciła do Anglii.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#9
12.03.2025, 23:48  ✶  
Isaac zaciągnął się papierosem i powoli wypuścił dym, układając myśli.
-Gdzie się szlajałem? Po szkole wyjechałem do rodziców, do Norwegii, żeby pracować z nimi na wykopaliskach. Miałem wtedy w głowie romantyczne wyobrażenia o wielkich odkryciach, ale okazało się, że bycie młodym, ambitnym historykiem to głównie segregowanie dokumentów i parzenie kawy starszym badaczom.- Zaśmiał się cicho, nie czując już goryczy, a raczej pewnego rodzaju sentyment.- Po pół roku stwierdziłem, że jeśli mam kiedykolwiek coś osiągnąć, to muszę iść własną drogą.- Oparł się wygodniej o oparcie krzesła, zerkając na Faye, która nadal wertowała menu, wyglądając, jakby wybierała swój los na najbliższe godziny.
Westchnął i uśmiechnął się do siebie, jakby wracał myślami do tamtych czasów. W tamtym okresie wydawało mu się, że rodzice w końcu pozwolą mu być częścią ich świata. Szybko się przekonał, że matka miała inne plany, a ojciec… ojciec już wtedy był nieobecny.
-Potem przeniosłem się do Irlandii. Kursy z historii magii. Trochę nauki, trochę pubów, sporo czasu w bibliotekach. Byłem dobry w tym, co robiłem, więc szybko wciągnąłem się w badania. Wtedy zaczęły się podróże - na początku z ciekawości, potem już zawodowo. Długo mieszkałem w Polsce. Szkoda, że się minęliśmy.- Spojrzał na dziewczynę uważniej.-Napisałem tam książkę. O przenikaniu się kultur mugolskiej i magicznej. Polska mnie kupiła. Szczerze? Bardzo pokochałem ten kraj.- Jego głos zabrzmiał cieplej, bardziej emocjonalnie.-Polska ma w sobie coś, czego nie da się podrobić. Historia wpleciona w każdy bruk, w każdą ścianę kamienic, w każdy pomnik. Ludzie pełni skrajności - zamknięci i gościnni jednocześnie. Magia, która na przestrzeni wieków w spokoju współistniała obok świata mugolskiego, to coś, co bardzo mnie fascynuje. A potem wciągnęła mnie historia II wojny światowej. Byłem w krajach, które dotknął Holokaust. Studiowałem dokumenty, odwiedzałem miejsca, w których historia nadal była żywa. Wiesz, niektóre rzeczy, które tam zobaczyłem… Nie da się ich odwidzieć.- Nie dokończył zdania, po prostu potrząsnął głową i zaciągnął się papierosem. Czuł, jak atmosfera ich rozmowy powoli gęstnieje, jak znów skręcają w rejony, które nie sprzyjały lekkim, barowym pogawędkom. Uśmiechnął się przepraszająco.
-A wróciłem, bo słyszałem, że w Wielkiej Brytanii nie dzieje się najlepiej.- Westchnął i uniósł brew.-No i proszę, znów wróciliśmy na polityczne tematy. Przepraszam.- Oparł łokcie na stole, po czym uśmiechnął się z rozbawieniem.
-Miłość nie miała z tym nic wspólnego, chyba że chodzi o miłość do ojczyzny. A dlaczego Włochy były dla ciebie traumatyczne?- Zanim zdążył otrzymać odpowiedź, obok ich stolika pojawiła się wysoka, dobrze zbudowana kobieta o kruczoczarnych włosach, ubrana w cekinową, różową suknię. Pióra przy dekolcie drżały delikatnie przy każdym jej ruchu, a gdy się pochyliła, jej męski, niemal dudniący głos zabrzmiał w powietrzu.
-No dobra, księżniczki, co wam podać?
Faye szybko mogła dostrzec że wszystkie kelnerki były wystylizowane w podobny sposób - bujne peruki, intensywne makijaże i dopasowane suknie, podkreślające ich sylwetki. Wszystko wskazywało na to, że byli to mężczyźni przebrani za kobiety!
Goście siedzący przy stolikach w większości wyglądali na pary tej samej płci. Niektórzy prowadzili ciche rozmowy, pochylając się ku sobie z uśmiechem, inni śmiali się głośno, stukając się kieliszkami. Kilka osób trzymało się za ręce, a w powietrzu unosiła się atmosfera swobody i beztroski, której trudno było zaznać w innych miejscach Londynu. Było w tym miejscu coś niemal konspiracyjnego, jakby istniało poza granicami zwykłego świata, ale zarazem nie było ani trochę magiczne.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#10
23.03.2025, 15:33  ✶  
- Przykro mi - powiedziała szczerze, bo przecież doskonale wiedziała jak to jest, gdy marzenia rozmijają się z prawdą. Uniosła nieco wzrok i posłała mu lekki uśmiech. - Polska była dla mnie bardzo smutna.
Powiedziała szczerze, wracając wspomnieniem do jej pobytu tam. Ale może to dlatego, że nie była tak zaznajomiona z magiczną kulturą w tamtych krajach? Ogólnie Wschodnia Europa była dla niej szara i nijaka, ale obstawiała że Londyn, gdyby nie ta jego magiczna część, także by dla niej taki był. W końcu wychowała się w przepięknej Szkocji, gdzie na każdym kroku miała cudowne kolory i prawdziwą feerię barw.
- Ale lasy mają piękne, to trzeba przyznać. Miasta chyba wszędzie są smutne, ale wioski... Niby bieda panuje w całej Wschodniej Europie, ale powiem ci, że witali mnie tam jak bogacze. Powiem ci w tajemnicy, że zawsze przed każdą podróżą wymieniam galeony na funty, a funty na inną walutę. Gdy ktoś zapraszał mnie do domu i częstował tym co miał - a zwykle było to dosłownie WSZYSTKO i to wszystko było bardzo skąpe - to zostawiałam im pieniądze. Nie mogłabym ich objadać tak po prostu, widząc w jakich warunkach żyją - gdy wspomniał o politycznych tematach, uśmiechnęła się, jednocześnie wzruszając ramionami. - Nie da się tego uniknąć, bo na całym świecie politycznie dzieje się źle... Dzień dobry! Ten drink, o ten zielono-pomarańczowy... To dobry jest?
Ona się nie znała na alkoholach na tyle, by opis tego, co jest w środku podłużnej szklanki, cokolwiek jej powiedział. Wsłuchała się więc w nieco zmodulowany głos kobiety, a raczej mężczyzny przebranego za kobietę, który tłumaczył jej szczebiotliwie różnicę pomiędzy tym a tamtym drinkiem. W końcu od nadmiaru informacji zaczęło jej się kręcić w głowie.
- Dobra, to dla mnie najkwaśniejszy drink. Albo od razu dwa, chujowy dzień za nami. A ty, co wybierasz? - zapytała, opierając się wygodniej o oparcie. Czuła się tu wyjątkowo swobodnie - nie oceniała, chociaż jej wzrok biegł od jednej pary do drugiej. Była ciekawa, może nawet za bardzo, bo gdy kelnerka odeszła, przerzuciła wzrok na Isaaca. - Często tu bywasz, co?
Nie chciała żeby zabrzmiało to jak oskarżenie, ale jakoś taki wniosek sam jej się nasunął.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Isaac Bagshot (2129), Faye Travers (2094)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa