• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[29.08.1972] Black is such a happy color! | Lorien & Jonathan

[29.08.1972] Black is such a happy color! | Lorien & Jonathan
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#11
16.02.2025, 22:25  ✶  
Spróbowała to sobie nawet wyobrazić - te pirackie okręty unoszące się nad chmurami jak w jakiejś dziwnej, nowoczesnej sztuce teatralnej. Przypominałyby bardziej mugolskie samoloty czy może żeglowałyby z podmuchem wiatru w żaglach, kotwicząc o dachy wieżowców. Otrząsnęła się z tych myśli dość szybko - to nie był czas na jakieś mrzonki.

Myślała tak o sobie? Nie. Raczej nie. Nawet w takich chwilach jak ta, gdy balansowała na granicy otępiającej rozpaczy Lorien nadal była tą samą pewną siebie istotką. Duże ego zamknięte w drobnym ciałku.
- Śmierć i pogrzeby nigdy nie są przyjemną sytuacją Jonathanie. Ale to nawet nie to. To ta rodzina. Jest bardzo... Sama nie wiem. Skonfliktowana? Są zmęczeni sami sobą? Pogubieni?- Nie potrafiła tego ubrać w słowa. Znaleźć wytłumaczenia dla niektórych zachowań, działań. Skinęła delikatnie głową, zupełnie jakby doskonale rozumiała co ma na myśli mówiąc o tym jak wiele wysiłku włożyła jego matka w odcięcie się. Tylko, że Lorien… wcale nie chciała się odcinać. Nazwisko i wdowia czerń należały jej się jak psu buda i kość. To sięgało głębiej, daleko w przeszłość, kiedy mając mniej niż szesnaście lat oświadczyła z całą stanowczością, że ona panią Mulciber kiedyś na pewno zostanie, a potem dodała jeszcze pewniej, że Donald nie powinien aż tak zwlekać, bo jeszcze ją wydadzą za kogoś innego i będzie żałował do końca życia.
Wtedy zaręczynom, które sobie panna Crouch umyśliła, kres położył jej własny ojciec, uznając, że miejsce ptasiej panienki jest bezpiecznych ścianach Wizengamotu i Ministerstwa Magii, nie w ponurym, pełnym duchów przeszłości i powietrza ciężkiego od wizji przyszłości Mulciber Manor.
Nie udało się z Donaldem, więc wzięła to co się nawinęło w delikatną, pajęczą sieć- biednego, oszukanego przez życie i Ministerstwo Magii, wytwórcę świeczek, którego imienia nawet nie wypowiadała na głos. Robert dał jej nazwisko, które chciała. A potem umarł. I zostawił ją z całą masą problemów.

Czy wszyscy byli jej wśród Mulciberów tak nieprzychylni jak Richard? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. To była jedna z wielu rzeczy, które trzymały ją niemal całą noc na nogach. Nawet nie chciała opowiadać, że dopiero nad świtem przysnęła w fotelu, wtulając się w swojego kota jak nastolatka ze złamanym sercem, tylko po to by zerwać się godzinę później do pracy.
- Nie wiem.- Przyznała szczerze.- Prawdę powiedziawszy nie miałam pojęcia o istnieniu połowy z tych ludzi. Dzieci szwagra znam od… miesiąca? Dwóch? Jak zaczęli się zjeżdżać to nie wiedziałam kiedy przestaną. Okazało się, że mój mąż ma dwoje bratanków i bratanicę. Sophie, moja pasierbica, skończyła w tym roku Hogwart, więc też wróciła do domu... Cyrk. Jeden wielki cyrk, Jonathanie.- Westchnęła ciężko, ale w jej głosie pojawiła się wyraźna nutka podirytowania.- Nie znam ich intencji. Na razie jedyną przyjazną duszą jest mi Alexander.- Nieświadomie przesunęła opuszkami palców pod okiem, gdzie miała niemal niewidoczną bliznę. Starała się niewiele myśleć o tym co wydarzyło się po wieczorku u Agnes Delacour. Zupełnie jakby cało to spotkanie było tylko jednym wielkim, złym snem.

Może i była w żałobie, ale nie była głupia. Prewettowie nie zostawiali nierozwiązanych spraw samych sobie. Zwłaszcza, gdy w grę wchodziły układy i pieniądze. Gorzej wyglądała sprawa z testamentem - jedyne co wiedziała to to, że został sporządzony notarialnie, a ona nie została w nim nawet uwzględniona. Wzgarda bolała najbardziej.
- Jonathanie, mio caro...- Przysiadła z sukienką w rękach na oparciu fotela, w którym Selwyn siedział,w nieco nerwowym odruchu przytulając do siebie miękki materiał.- Tu nie chodzi o spadek. Nie dbam o ich pieniądze. Bardziej o… sama nie wiem. O zasady? O tradycję? O jakieś poszanowanie wartości?- Przygryzła dolną wargę, Wiedziała doskonale do kogo powinna się teraz zwrócić, ale gdzieś w jej głowie nadal tkwiła obawa, że Philomena stanie po stronie Richarda. I chyba tylko to powstrzymywało Lorien przed wylaniem kobiecie, którą przez całe dzieciństwo nazywała szanowną panią babcią, wszystkich żali związanych z małżeństwem i wdowieństwem.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#12
14.03.2025, 15:30  ✶  
– Myślę, że każda rodzina ma jakieś wady. Niestety w przypadku rodziny twojego... męża te wady są po prostu znacznie bardziej widoczne. – Zamyślił się na chwilę. Jego matka nie mówiła nigdy za dużo o swojej rodzinie. Była bardzo młoda, kiedy oznajmiła, że wyjdzie za jego ojca, czy jej rodzicom to się podoba, czy nie, za co rodzice postanowili się od niej odciąć. Nic więc dziwnego, że nie byli oni tematem ani poruszanym często, ani przedstawionym w pozytywnym świetle, co jedynie potęgowały wszystkie informacje, których sam się się dowiadywał o swojej rodzinie po kądzieli. A jednak ciężko było mu zupełnie odciąć się od świadomości spokrewnienia z Mulciberami, kiedy odziedziczył po nich swoje trzecie oko, jak i zdolność widzenia nici, bez których przecież nie wyobrażał sobie życia. To chyba jednak nie był temat, który należało obecnie roztrzygać. – Popraw mnie jeśli się mylę, ale mam wrażenie, że są... Dość zamknięci na innych. Nie wiem, nie wyobrażam sobie raczej, aby chętnie urządzali jakieś spędy towarzyskie. A może to jakaś klątwą jeszcze z czasów ich pracy w Departamencie Tajemnic?

Wstał ze swojego miejsca i ponownie zaczął przebierać w morzu czarnych sukni. Coś prostego i klasycznego, co jednak nie będzie zbyt przestarzałe. Chciał wykreować Lorien na swego rodzaju femme fatale, która mogła jeszcze podbić serce wielu, a nie starą i zgorzkniałą wdowę.

– No dobrze. Czyli jedna osoba jest ci przychylna. Na razie. To już dobry początek. Dzieci... To młode osoby. Na pewno da się z nimi porozmawiać i uświadomić ich, że powinny same rozważać pewne rzeczy, a nie słuchać, jak powinny reagować. – Tak. To brzmiało jak plan. Uśmiechnął się i podszedł do czarownicy, przykładając do niej wybraną przez siebie kreacje. – Rozumiem moja droga. W takim razie walcz i powiedz mi co sądzisz o takim stroju bojowym?
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#13
23.03.2025, 12:10  ✶  
Mulciberowie byli jak większość czystokrwistych rodzin. Zamknięci na obcych, konserwatywni. Zachowywali się jakby świat należał do nich, przy czym żerowali na jej skrytce. Piękna zakłamana fasada, ukrywająca całą prawdę - to że nigdy nie podnieśli się po rozłamie i opuszczeniu Ministerstwa.
- Nie każda rodzina zaczyna produkować świeczki o wyjątkowo… nieprzyzwoitych kształtach, nie bacząc na pozycję społeczną innych jej członków.- W jej głosie kobiety pojawił się chyba po raz pierwszy tak wyraźnie odczuwalny żal. Nie była związana z nimi krwią, ale czy nie oddała im wszystkiego? Zasłużyła na szacunek godny wdowie, a jednak traktowano ją jak intruza i niewygodny fragment historii, który można szybko wymazać. Ukryć pod ciężarem testamentu, w którym nie znalazło się dla niej miejsca.

Zastanowiła się nieco dłużej nad słowami Jonathana. Jedna przychylna osoba. To nie było wiele, ale… Czy tak naprawdę potrzebowała kogokolwiek innego?
Nigdy nikogo innego nie było.- Pomyślała z goryczą. To było znajome uczucie. Pamiętała upokorzenie jakie czuła, gdy ojciec przekreślił jej plany na zostanie panią na włościach w Mulciber Manor, jakby były nic niewartą mrzonką, dziecinną fanaberią. A przecież nie były - to był plan. Jej plan.
A teraz? Nie dostała Donalda, więc wzięła to co mogła. Robert był jedynie środkiem do celu, szansą, żeby sięgać po to co jej się od lat należało - nazwisko, status. Czasem, gdy patrzyła w jego znużone oczy nawet ganiła się za tą myśl. Nie powinna była. Ale teraz, skoro nie żył… Czy mogła się winić za prawdę? Nie kochała go, nie oczekiwała miłości od niego. I to nie brak miłości ją bolał. Bolała ignorancja; ta pieprzona wzgarda, z która się spotkała.

Dzieci… One były poważną zagadką. Może Selwyn miał rację? Może wystarczyło tylko wyciągnąć w ich stronę pomocną dłoń, pokazać inną perspektywę? Byli młodzi, nietutejsi, kompletnie jej obcy.
Nie potrafiła powiedzieć czy chciała. Czy rzeczywiście zależało jej na tyle, by w nadciągającej wichurze wesprzeć bogu ducha winne dzieci.

Przesunęła palcami po miękkim materiale klasycznej szaty. Czerń. Klasyczna, ale nie nudna. Kobieca, ale nie krzykliwa. Niezbyt różniła się od tego co nosiła na co dzień, ale było w tych znajomych krojach coś kojącego. Jakby wcale nie musiała zrzekać się bycia Lorien na rzecz stania się wdową.
Zgarnęła ostrożnie ciemne loki na jedno ramię, przechyliła lekko głowę, choć nie potrafiła powiedzieć czy widzi się w tego typu pancerzu - dopasowanym, niemal skrojonym na jej drobną miarę, wymagającym tylko kilku drobnych poprawek i nieco miłości z ręki Rosierów.
- Wezmę ją.- Oświadczyła nieco pewniej.- I woal.- Dodała już z zupełnym przekonaniem.
To nie miało znaczenia, że pan Mulciber gryzł piach. Ona była panią Mulciber. I najwyraźniej musiała przypomnieć szwagrowi, że nie da się usunąć z kart historii jednym podpisem pod testamentem.
Uśmiechnęła się łagodnie do Jonathana. On jeszcze nie wiedział, ale właśnie czekało go robienie za modela - na swoje własne nieszczęście był wzrostem szalenie zbliżony do szanownego Alexandra Mulcibera, a jeśli cokolwiek Lorien o Alexie wiedziała to to, że w szafie pełnej eleganckich garniturów nie znajdzie się nic odpowiedniego na taką okazję. A przynajmniej nic, co spełniałoby jej wygórowane standardy.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Lorien Mulciber (4111), Jonathan Selwyn (2534)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa