• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[2-3.09 Jacqueline & Anthony] Oh, the misery

[2-3.09 Jacqueline & Anthony] Oh, the misery
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
06.03.2025, 15:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.03.2025, 15:25 przez Anthony Shafiq.)  

—02-03/09/1972—
Egipt, Kair
Jacqueline Greengrass & Anthony Shafiq
[Obrazek: H6wUfca.jpeg]

I wake up to the sounds of the silence that allows
For my mind to run around with my ear up to the ground
I'm searching to behold the stories that are told
When my back is to the world that was smiling when I turned



Wpadł do jej sypialni.

Wpadł tak, jakby była jego własna.

Wpadł, pozwalając sobie na to, by wszystkie emocje skrzętnie skrywane przed Jasperem tamą wylały się z niego nawet bez zamykania drzwi i nie dbał, och jak bardzo nie dbał, czy dotrze to do uszu szanownego ambasadora Michaela Benedicta Shafiq'a i jego szanownej małżonki.

Byli w Kairze niecałą dobę a ona musiała coś odwalić!

Ten wyjazd był dla niego ciężki z kilku powodów. Pierwszy - mieli jechać do Kambodży i w ogóle nawet nie zahaczać o Egipt, a już na pewno nie o Kair. Niestety, hobbystyczne zainteresowania Longbottoma, oraz jego mało hobbystyczne wizje przedstawiające wszystko i wszystkich w piekielnych płomieniach, nie sprzyjały jakimkolwiek wyjazdom dalej niż kilka godzin od Londynu, co dzięki magicznym rozwiązaniom było w ogóle możliwe.

Po drugie, w delegacji znajdował się jego obecny partner, który dość lekkomyślnie nie miał czasu nauczyć się oklumencji, więc jakakolwiek osoba obdarzona trzecim okiem mogła sczytać z niego zamiary, które z łatwością pogrzebałyby nie jedno, a dwa życia zawodowe.

Po trzecie, zabierał ze sobą wszystkich jeźdźcowych chrześniaków, dzieci jego przyjaciółki, absolutnie przy okazji Zdrajczyni Krwi, ponieważ w Anglii zalęgły się szkodniki. To znaczy jeden szkodnik z którymi Jonathan miał sobie podczas ich nieobecności poradzić w sposób cywilizowany, nim pozostali sięgną po mniej cywilizowane środki. Pomimo całej dyplomatycznej zawieruchy, Anthony poczuwał się w obowiązku by trzymać na nich oko.

A potem podczas obiadu z ambasadorem, z jego ojcem, którego nie widział od ponad 10 lat, Jackie wyleciała z tym całym włamaniem. ZA JEGO PLECAMI namówiła 5 JEGO LUDZI żeby szli się narażać NIE DLA NIEGO.

Morpheus ukoił jego nerwy, to fakt, sam zaciekawiony tym co mogliby tam znaleźć w mugolskiej kolekcji, ale tylko na moment. Noc przyniosła wizytę w lustrzanym świecie, jego i Jaspera i gdyby nie znaleźli wyjścia zostaliby tam na zawsze.

I naprawdę, Anthony miał jedynego słusznego podejrzanego w tej sprawie.

– JACKIE KURWA MAĆ CO Z TOBĄ JEST NIE TAK! – ryknął do niej po kaszubsku, zaklinając magią słowa tak, aby w całej ambasadzie potrafiły to zrozumieć tylko osoby obdarzone darem wieży babel. Może to ostatnia wizyta w Polsce, może lektura książki Bagshota... Dialekt znad Bałtyku, którym operuje ledwie 90 tysięcy osób, był idealny do tego, żeby przeprowadzić tę awanturę. – CO JA CI TAKIEGO ZROBIŁEM, ŻE NARAŻASZ MNIE I MOICH BLISKICH?! – z impetem trzasnął drzwiami, nie dbając o okoliczności w jakich znajduje się wdowa. Goście ambasady mieli swoje apartamenty na piętrze, ojciec uparł się, żeby Jackie mieć pod ręką. Służba wiedziała, że młodszy (i już jedyny) syn Shafiqa seniora wszedł do ambasady, nikt raczej nie spodziewał się jednak takiego obrotu spraw. – Jeśli masz jakiś problem, to proszę, oto jestem, mów mi w twarz, a nie kozy dupą do mnie obracasz!
Czarodziej
Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego.
165cm | 50kg | szare oczy | długie włosy na granicy ciemnego blondu i jasnego brązu.

Jacqueline Greengrass
#2
06.03.2025, 23:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.03.2025, 23:55 przez Jacqueline Greengrass.)  
Huk, trzask i wyraźnie wściekły męski głos przerwały jej słodki sen, wyrywając tylko z jej gardła zduszone burknięcie i skutkując w naciągnięciu na głowę kołdry oraz poduszki, by wygłuszyć nadmierne dla jej bębenków usznych decybele o tej nieludzkiej godzinie. Ledwo zasnęła po męczącym dniu i części nocy, które zdecydowanie zamierzała spędzić zupełnie inaczej i zdecydowanie bardziej ciekawie, a została gwałtownie obudzona. Była prawie pewna, że ledwo co zasnęła, a jej brat postanowił uprzykrzyć jej życie i znowu zrzucić na nią winę za kolejne ze swoich urojeń.

Bo przecież nie mógł jej zignorować i dać jej żyć, albo przynajmniej dać jej się wyspać, nawet jeśli nie bardzo chciała się pojawiać w Kairze. Rodzice zmusili ją do przyjazdu z bratem i całą jego świtą, bo przecież była to jakże rzadka okazja, żeby spotkać się rodzinnie. Co z tego, że miała odchorować podróże świstoklikami i jeszcze mieć wszystkie plany popsute przez pomysły rodziny.

Anthony ewidentnie nie zamierzał odpuścić i po prostu wyjść, więc zrobiła następną rozsądną rzecz, którą zrobiłby chyba każdy, kto zostałby wybudzony w tak gwałtowny sposób.

Podniosła się w końcu i natychmiastowo rzuciła w niego pierwszą lepszą, twardą, dekoracyjną poduszką, która wpadła jej w rękę. Rozczochrana, z wyraźnie zaspanym wzrokiem, wbiła spojrzenie w pieklącego się w jakimś dzikim języku brata. Oczywiście, że go rozumiała, nie znaczyło to jednak, że nie zauważyła, że nie był wkurzony na tyle, żeby porzucić próby ukrycia przed obcymi, o co dokładnie im poszło, używając do tego jakiegoś prawie zapomnianego przez świat języka.

— CZEGO SIĘ DRZESZ W ŚRODKU NOCY?! — Wydarła się, odruchowo dopasowując się językiem, jakim do niej mówił. Skoro on się wydzierał, to ona również mogła, jak i mogła okazać swoje jakże wielkie zadowolenie, widząc go w środku nocy w swoim pokoju. Bo przecież jaśnie gwiazda polityki, wielce szanowny Anthony Shafiq, nie mógł poczekać do rana ze swoimi durnymi pomysłami, żeby obwinić ją, chociażby i o koniec świata, byleby tylko całe zło świata było jej winą.

— Aaaaantwaaaan... — Wydobyła z siebie przesłodzony, odrobinę szczebiotliwy złośliwy ton, przeciągając samogłoski, wiedząc, że tylko bardziej go tym rozjuszy. Skoro ona miała mieć złą noc, to on tym bardziej musiał też taką mieć. Oko za oko!

— O co Ci znowu chodzi?! Pół dnia i część nocy wypruwałam sobie żyły, żeby ratować z matką Twój przeklęty bankiet, który zaczął się sypać z każdej możliwej strony, a Ty mi wyjeżdżasz nagle z jakimiś oskarżeniami wyjętymi z koziej dupy? Weź może od razu przejdź do rzeczy, i sprecyzuj, o co mnie znowu bezpodstawnie oskarżasz, albo wynoś się z mojego pokoju i daj mi przespać chociaż te kilka godzin. — Wyrzuciła z siebie, nie bardzo chcąc przeciągać tę całą farsę i czekać, aż Anthony łaskawie wypluje z siebie, co też sobie tym razem umyślił. Jeszcze by im zeszło na tym do świtu, a przecież rano pewnie znowu będzie musiała biegać ze sprawunkami, bo matka nie potrafiła odpuścić i zostawić niedociągnięć, jak coś się sypało na ostatnią chwilę.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
13.03.2025, 22:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2025, 22:50 przez Anthony Shafiq.)  
Dreszcz przeszedł mu po plecach, gdy powitała go w ten sposób. Absolutnie go nie dziwiło, że to zrobiła – zdawała sobie doskonale sprawę z tego jak nie znosi tego głupiego przezwiska. Dziwił się, że cały czas tak bardzo go to ruszało, choć może zamach na niego i na Jaspera przeważył szalę wściekłości.

–Nie zasłaniaj się bankietem! Doskonale wiem co zrobiłaś! Nagle wysłałaś większość mojej świty na jakiś pieprzony mugolski bal, a potem zatrułaś mnie i Jaspera i wysłałaś nas do lustrzanego świata! – nie obniżył tonu, ale kotłujący się w nim gniew też nie obniżył swoich obrotów. Najchętniej starłby jej ten głupkowaty zaspany uśmieszek, ręce aż świerzbiły by skierować kłębiącą się emocję dłonią i nakierować z impetem na nią tabun poduszek. Mierna to zemsta, ale zawsze można wyobrazić sobie, że są wypełnione mokrym piaskiem. Albo świńskim gównem.

Nie zrobił tego jednak, nie chcąc się zdradzić ze swoją nową umiejętnością, która dla Jackie po Uagadou powinna być jak oddychanie. Zawsze wszystko na wyciągnięcie wymuskanej rąsi. Dlaczego ON nie mógł zostać posłany do tej szkoły? Oczywiście, był dumny ze swojego wychowania przez ciotki, był dumny z wiedzy jaką wchłonął dzięki guwernerom i książkom zgromadzonym w bibliotece Parkinsownów. Był w końcu szczęśliwym członkiem Jeźdźców - elitarnej grupy czterech prefektów, gdzie (przez wzgląd na uprzedzenia) pełnił rolę honorowego Ślizgona, mimo że był z zupełnie innego domu. Ale to nie miało znaczenia! Zawiść, nie patrzyła na świat za pośrednictwem płatu czołowego. Zrezygnował jednak z tego planu, gdyż obawa o to, że mu nie wyjdzie i owa porażka da jej tylko powód do kolejnych drwin była wystarczająco głośną przestrogą, wobec poszumu galopującej z wściekłości krwi.

– To samo pieprzone lustrzane królestwo o którym mi opowiadałaś z takim zacięciem, gdy w końcu przyjechałem do Egiptu! To samo, którym straszyłaś mnie ZA KAŻDYM JEDNYM RAZEM gdy tu przyjeżdżałem w tym samym terminie co Ty Blada Principesso! – nie tylko ona miała pakiet irytujących przezwisk, oj nie tylko ona...– Więc proszę, gratuluję, zatrułaś mnie, przeszedłem próbę. Byłem przygotowany na to, że pewnego dnia wstrzykniesz mi toksynę, ale Jasper? Czym ON Ci zawinił. To jeszcze dziecko! – Jasper oczywiście nie był dzieckiem, a Anthony w jego wieku podbijał nielegalnie mugolską giełdę, jednak nie miało to znaczenia w dyskusji.
Czarodziej
Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego.
165cm | 50kg | szare oczy | długie włosy na granicy ciemnego blondu i jasnego brązu.

Jacqueline Greengrass
#4
15.03.2025, 20:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.03.2025, 23:35 przez Jacqueline Greengrass.)  
— Dla Twojej wiadomości, miałam też być na tym balu i miał być ciekawszy niż kiszenie się w tej cholernej ambasadzie, albo bieganie po niej próbując ogarnąć chaos sypiącego się bankietu. Możesz naprawdę szybko i prosto zweryfikować, czy faktycznie bankiet się sypał i czy pomagałam to naprawić, więc użycie tego jako wymówki byłoby mało rozsądne z mojej strony, nie sądzisz? — Wytknęła mu złośliwie, jednak zaraz ją zmroziło. Lustrzany świat? Owszem, lata temu odgrażała się tym bratu, jak to dzieciak, który nie do końca rozumie konsekwencje wrzucenia kogokolwiek w takie bagno, jednak sama sugestia, że miała kogokolwiek w tej chwili faktycznie tam wrzucić, sprawiła, że spojrzała na Anthonyego z ogromnym wyrzutem i zranieniem. Była rozsierdzona. Na brata, że w ogóle pomyślał, że byłaby zdolna do czegoś takiego. Na ojca, który zmusił ją do niepotrzebnego jej zdaniem przyjazdu do Kairu, przez co była w tej sytuacji, chociaż mogła właśnie spokojnie spać w domu, a przede wszystkim na osobę, która faktycznie odwaliła taki numer i jeszcze na tyle skutecznie zebrała swoje informacje, że pierwsze oskarżenie poleciało na nią. Jeśli ten osobnik wpadnie w jej ręce, to będzie stanowczo żałował rozsierdzenia jej w środku nocy. Znienawidzone przezwisko tylko dorzuciło do jej złości, przez co nie powstrzymała się też przed wyciągnięciem kolejnych złośliwych wersji imienia Anthonyego, czy skrótów od tychże wersji imion, byleby tylko nie miał ostatniego słowa w kwestii przerzucania się nimi.

— Anakoni... to było ponad DWADZIEŚCIA LAT TEMU. Myślisz, że mało mi śmierci bliskich przez ostatnie dwa lata?! Że Basil i Thomas nie wystarczyli i do trzech razy sztuka?! Albo, cholera niech będzie może i czterech, skoro jeszcze Jessiego wciągnęło w ten przeklęty lustrzany świat, co mi to ma niby robić za różnicę?! — Sarknęła wyraźnie wkurzona i roztrzęsiona, a głos jej się trochę załamał przy imionach męża i najstarszego z braci. — Teun, ja miałam wtedy ile? Z dziesięć? Dwanaście lat? A ty byłeś i w sumie dalej jesteś wrednym chujem, co nie zmienia faktu, że od tego czasu zdążyłam dorosnąć, uświadomić sobie konsekwencje takiego czynu i zrozumieć, czym się odgrażałam i absolutnie nie życzę nikomu śmierci, bądź uwięzienia na wieczność w lustrzanym świecie. Mam jakikolwiek rozsądek i nie posunęłabym się tak daleko, pomijając już to, że gdybym faktycznie chciała Cię w tym lustrzanym świecie zamknąć, zrobiłabym to lata temu! A jak mi nie wierzysz to ściągaj tu sobie jakiegokolwiek innego widmowidza z dwudziestoma pięcioma latami doświadczenia, przeszukuj mój pokój czy nawet i całą ambasadę i okolicę, bo ja za cholerę nie wiem, komu mogłeś zaleźć za skórę aż tak, żeby chciał się ciebie pozbyć razem z Jessiem, a szczerze wątpię, żebyś pozwolił mi pomóc szukać faktycznego sprawcy, żeby go powiesić na wieżyczce ambasady. — Zdążyła również porzucić swoje próby zwrócenia na siebie uwagi starszego brata, który od jej towarzystwa wolał te wszystkie przeklęte książki, czy towarzystwo kogokolwiek, byleby nie jej. Jako dzieciak niezbyt wiedziała, jak się zabrać do zacieśniania więzi z Anthonym, w sumie dalej nie bardzo wiedziała, jak się do tego zabrać, chociaż już jej aż tak na tym nie zależało, jak kiedy była małym, upartym dzieciakiem, który nie potrafił przyjąć do wiadomości odrzucenia, więc kiedy nie działały próby zagajenia rozmowy, korzystała z tego, co prawie zawsze sprawdzało się, żeby chociaż na chwilę uświadomił sobie jej istnienie, a co sprowadzało się do serii złośliwych żartów, chowania mu książek po całej ambasadzie, z których część dalej pewnie leżała w skrytkach, na które mógł wpaść tylko ktoś, kto w tej ambasadzie dorastał i znał ją od podszewki, czy odgrażania się lustrzaną krainą, o której przypadkowo przeczytała w tamtym czasie, a która działała jak jakieś cudowne zaklęcie i za każdym razem wyprowadzała Anthonyego z równowagi, a tym samym, w jej oczach, spełniała swoje zadanie, bo przecież odzywał się do niej, prawda? A właśnie tego chciała, chociaż może niekoniecznie w takim tonie, jaki przybierały te ich "rozmowy". W rozwoju ich relacji nie pomagał pewnie również fakt, że jej złośliwości wobec brata nasilały się wraz z momentami, kiedy ojciec zaczynał swoje karanie ciszą i brakiem uwagi.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
21.03.2025, 16:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2025, 16:47 przez Anthony Shafiq.)  
– A N T H O N Y! Mam na imię ANTHONY a Ty miałaś trzydzieści lat, żeby się go nauczyć wredna, obsrana przez kury jędzo! – Zabawnie, że własne imię wypowiadał z brytyjskim akcentem, by momentalnie przemieniać magią swoją krtań i język, aby dalej szyć przeciwko niej wulgaryzmy. Jeszcze mu tego widmowidza wytarła w twarz, czego (oczywiście) zazdrościł jej na równi z animagią. Ale widmowidz, to TAK PIĘKNIE by pasowało, gdy jego przyjaciele widzieli przeszłość i teraźniejszość, a on mógłby, gdyby tylko chciał, mógłby odczytywać przedmiotów miniony czas. Ale oczywiście nie! Oczywiście tę genetykę odziedziczył Thomas i Jackie, oczywiście on musiał do wszystkiego dochodzić sam swoją ciężką, katorżniczą pracą, zamknięty w czterech ścianach biblioteki i niestety, żadna książka, w żadnym języku nie nauczyła go odczytywania tych cholernych przedmiotów. Trzeba było się z tym urodzić. Jego jedynym prezentem genetycznym był chyba tylko daltonizm. Fakt, że władał wszystkimi żyjącymi językami świata umknął mu na okoliczność tej kłótni.

Był wściekły, był napięty, był niewyspany, ale też słyszał ją i jej argumenty i ciężko było nie przyznać im racji. Kłamstwo zbyt łatwe do zweryfikowania (nie żeby zamierzał jej dziękować, że ratowała jego imprezę, pewnie SAMA w niej wcześniej nabruździła). Dyszał ciężko, ale dyszał jakby spokojniej i też się w końcu zamknął. A potem podniósł rękę i cała nagromadzoną emocję postanowił przeformułować w siłę telekinetyczną i pizgnąć w nią poduszkami z jej łóżka. Głęboko wierzył, że ta akcja przyniosłaby mu upragnione katharsis.

Translokacja II, poduszki w Jackie, korzystam z przewagi: Magia Bezróżdżkowa
Rzut N 1d100 - 31
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 71
Sukces!
Czarodziej
Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego.
165cm | 50kg | szare oczy | długie włosy na granicy ciemnego blondu i jasnego brązu.

Jacqueline Greengrass
#6
25.03.2025, 01:19  ✶  
Miała odpuścić. Miała gryźć się w język. Miała być cierpliwa i rozsądna. Miała poczekać, aż przejdzie mu i łaskawie w końcu opuści jej pokój i da jej spać. Miała...

Próbując uniknąć poduszek, przechyliła się w bok, częściowo zwisając z łóżka. Sapnęła pod ich naporem, zaskoczona, że Anthony używał wobec niej magii bezróżdżkowej. Jakby wycierał jej w twarz fakt, że nie nauczyła się jej. Że czas na naukę jej poświęciła na uczenie się po nocy historii magii i zielarstwa, oraz na knucie z Thomasem, jak udaremnić ojcu posłanie jej na ten przeklęty kurs prawa do Francji i upchnięcie jej w ciasne ramy wymarzonego przez ojca, idealnego obrazu jej kariery zawodowej w polityce. Ile gimnastyki, poświęceń, żonglowania czasem wolnym, by zakuwać na własną rękę historię magii, machinacji z pomocą Thomasa kosztowało ją to, żeby za plecami ojca, kryjąc wszystko przed jego czujnym, kontrolującym spojrzeniem, jeszcze przed zakończeniem szkoły załatwić sobie miejsce na kursie historii magii i postawić ojca przed faktem dokonanym, zanim w ogóle zdążyłby otworzyć usta, by cokolwiek wspomnieć o Francji, albo kursie prawa. Korzystając z tego, że częściowo już zwisała z łóżka, chwyciła kapcia. Gwałtownie podniosła się chcąc walnąć nim Anthonyego w łeb. Tyle że zmęczona i wściekła nie wypuściła go odpowiednio szybko z ręki i w efekcie kapeć plasnął gdzieś pod nogami mężczyzny, co tylko ją bardziej rozzłościło i sprawiło, że w końcu ulało się jej się z własnymi zarzutami wobec niego, jakby nagle z tym jednym niepowodzeniem oraz z tym niemym wyrzuceniem jej, że nie potrafi użyć magii bezróżdżkowej, chociaż była w Uagadou, a Anthony nauczył się tego przed nią, zerwała się w niej jakaś niewidzialna tama.

— Kupo krowiego nawozu! Może gdybyś przez te trzydzieści lat był lepszym bratem i REAGOWAŁ NA WŁASNE IMIĘ, to bym go używała, ty niedorobiony wężu! — Ile razy jej "Tony" czy "Anthony" było zbyte milczeniem? Ile razy kiedy go o coś pytała, machał na nią ręką, jak na namolnego szczeniaka, którego chce się odpędzić i mówił "później" zajęty czytaniem książek, albo pisaniem czegoś na pergaminie? Ile razy jego "później" znaczyło tyle samo, co "nigdy"? Skoro reagował dopiero kiedy używała wszelkich innych form jego imienia, a nie przy tym jednym, prawidłowym "Anthony", to dlaczego wściekał się teraz, że weszło jej w krew używanie właśnie wszystkich tych innych przezwisk? To przez niego samego żonglowała językami, szukając najdziwniej brzmiących wariantów jego imienia, żeby chociaż w złości w końcu zareagował w inny sposób niż to jego kolejne "później". Zerwała się z łóżka, trzymając jedną z większych poduszek, tym razem nie mając zamiaru nią rzucać, a po prostu dopaść do niego i zacząć go nią okładać, przy okazji nie kontrolując do końca tego, co jej zmęczony umysł pozwolił, by wywrzeszczała.

— Zawsze, kurwa, to mi się od Ciebie obrywa! Za wszystko, co pójdzie nie po Twojej jebanej myśli! Nawet jeśli sporą część zarzutów powinieneś kierować do Thomasa! On, do cholery, też nie był święty, myślisz, że nie robił Ci żadnych żartów? Że nie psuł Ci żadnych planów? Że nie odwracał nigdy Twojej uwagi, żebym mogła zwinąć jedną z tych cholernych książek, w których non stop siedziałeś, albo sam ich nie zabierał?! Ale nie, to kurwa zawsze i tylko i wyłącznie była moja wina! Za wszystko, nawet za to, czego nijak nie miałam jak zrobić! Za każdym jebanym razem to do mnie masz o wszystko pretensje i nawet nie sprawdzisz, czy fizycznie miałam możliwość zrobić to, o co mnie w danej chwili oskarżasz! — Wykrzyczała wściekła, zaczynając wyrzucać mu, co gotowało się w niej przez lata. Wytykając, jak niesprawiedliwie podchodził do niej, oskarżając ją o każdą najmniejszą nawet pierdołę, bo przecież któż inny by mu bruździł, jak nie ona? Była najlepszą osobą, na którą mógł zrzucać calutką winę, nie wnikając w to, czy w ogóle to faktycznie było coś, co zrobiła. Nie przestawała przy tym wyżywać się na nim, okładając go tą nieszczęsną poduszką, która powoli miała chyba dosyć takiego traktowania, bo na zewnątrz zaczęły pojawiać się pierwsze pióra, którymi była wypchana.

— Wiesz, co najczęściej od Ciebie słyszałam, kiedy byłeś w Kairze? Wiesz?! Później, Jackie przeplatane z pierdolonym nie teraz, Jackie i równie wkurwiającym jutro, Jackie, a czasami nawet połączone w jednym cholernym zdaniu, które zawsze znaczyło tyle, co nigdy! Antanas, nawet na kurewskie listy nie potrafisz normalnie odpisać, tylko wytykasz każdy jebany błąd, każdą krzywą linię, wszystko, co się da, byle tylko ze mnie zadrwić! — Odzywało się w niej to zranione dziecko, które próbowało znaleźć jakikolwiek wspólny język z bratem, a zostawało ciągle odtrącane na bok. Może gdyby odpisywał na jej listy w normalny sposób, kiedy jeszcze koślawymi, ledwo co nauczonymi literami próbowała pisać do niego i pytać, jak mu minął dzień, czy opisywała mu, co się dzieje w Kairze, może gdyby nie wytykał jej co i rusz krzywego pisma, ortografii i stylistyki zdań, szydząc z niej i śląc jej kurs kaligrafii, czy całą górę książek, z których miała brać przykład, to również zaważyłoby na tym, że jednak nie posuwałaby się do nadużywania przezwisk, których tak nienawidził i do wszystkich tych złośliwości, jakie z jej ręki uświadczył. Może, ale tylko może, gdyby chociaż listownie potrafili faktycznie nawiązać między sobą kontakt ponad suche, jakby obowiązkowe i wymuszone życzenia na urodziny i święta, byłaby nawet i cieplejszą osobą wobec niego i ich relacja wyglądałaby kompletnie inaczej. Nawet nie pamiętała już, w którym momencie przestała wysyłać do brata listy inne niż te, które absolutnie musiała, a i nad nimi cackała się zdecydowanie zbyt długo, czując, jak z nerwów żołądek zwija jej się w supeł, kiedy zdecydowanie zbyt wiele razy poprawiała staranną kaligrafię, byle tylko nie miał się do czego więcej doczepić.

— I po tym wszystkim śmiesz mi wyrzucać, że nie używam twojego imienia?! — Poduszka w końcu poddała się, wysypując siebie pióra w białym obłoku, a niektóre przyczepiły się zarówno do Anthonyego, jak i do niej samej, tworząc zarówno z nich, jak i z jej pokoju pobojowisko. Nie mając czym go okładać, w końcu puściła szczątki jaśka na podłogę, dysząc i drżąc, próbując opanować kotłujące się w niej emocje.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#7
26.03.2025, 11:37  ✶  
Chciał jej się odgryźć, chciał wejść w słowo, ale chaotyczne uderzanie w niego poduszką uniemożliwiało mu mówienie ponad urwane słowa, zadyszkę kilka z zgłosek zlewających się w rozkazujące przestań albo uspokój się tudzież stłamszone stop. Nie odsunął się jednak, nie odgrodził od niej barierą generowaną magią kształtowania. Wszedł do jej sypialni przemocą, parł przed siebie i nie było odwrotu. Być może to nigdy by nie nastąpiło, gdyby trawiąca go bezsenność, być może dołożył się do tego lęk o życie bliskich mu osób, który od dwóch tygodni był tylko podsycany każdą rozmową z Morpheusem. Być może nigdy nie połączyłby wizyty w lustrzanym świecie z osobą Jackie, uznając tę ideę za zbyt absurdalną, teraz jednak w stresie i niedospaniu, w pożerającej duszę paranoi ten ciąg logiczny i nielogiczny zarazem nastąpił, a kryzys wybuchł obojgu w twarz, będąc kroplą, która przelała czarę.

Bo nie chodziło o ten wieczór. Nie chodziło o to spotkanie.

Chodziło o całe ich życia skondensowane w toksycznym smrodzie decyzji, które podejmowali ich rodzice sądząc zapewne, że robią swoim dzieciom przysługę.

Kiedy Jackie odsunęła się od niego i stali tak pośród unoszących się piór Anthony zakuł się w lodowej furii, która choć życzliwie przyznała, że siostra ma racje i przyszedł do niej za dowód mając rozmowę sprzed dwudziestu lat, tak nie zmieniało to NIC z relacji jaką mieli poza tym incydentem, a jej słowa paliły do żywego jak rozżarzone żelazo, które zatapiało się teraz w lodowatej wodzie jego istnienia.
– Idealnym bratem!? O bogowie, jakie to szczęście, że w ogóle widzisz we mnie brata! Ty i Thomas zawsze stanowiliście klikę, zawsze razem, księżniczka i jej rycerz. A wiesz ile razy słyszałem od niego, że jestem podrzutkiem, bo nie potrafię czytać przeszłości z przedmiotów? Wiesz ile razy punktowano mi, jaką jestem nędzną niedoróbką, we wszystkim gorszy niż wspaniały pierworodny? Wiesz ile razy na każdym kroku było mi udowadniane, że nie zasługuję na uwagę, że jestem niewart wspólnego spędzania czasu, marnowania pieniędzy na mój przyjazd tutaj, siadania przy stole razem z rodzicami?! Nie wiesz tego, bo nie było Cię na świecie, a jak pojawiłaś się OCH ukochana córeczka tatusia, to dostałaś WSZYSTKO podane na tacy. Narzekasz na moje listy, gdy mogłaś być tu, w Kairze, kiedy ja mogłem przyjeżdżać do ambasady raz do roku. Narzekasz na moje listy, gdy MOJE pierwsze próby korespondencji z ojcem kończyły się informacją od jego sekretarza, że treść jest niemożliwa do rozczytania, dopóki kursywa nie spełniła kanonicznych standardów. - Za dwa dni jego kaprys urzeczywistniał się w międzynarodowej umowie handlowej. Jego życie. Jego dorobek. Jego praca. Wszystko było niczym. Nie wartym podmuchem wiatru, wobec tego, że słodka Jacqueline urodziła się później i urodziła się dziewczynką, więc wszystko to o czym marzył przed laty i na co nie mógł w żaden sposób zasłużyć, ona dostawała od ręki. Prawem urodzenia, które nawet nie było jej zasługą.

– Więc wybacz proszę, że nie tryskałem entuzjazmem na Twój widok i nie padałem na kolana do stóp rozkapryszonej ulubienicy tatusia, skoro wszyscy dookoła to robili. Wybacz, że nie skakałem z zazdrości gdy z Thomasem prześcigaliście się w tej fantastycznej zabawie, które z Was bardziej będzie w stanie mnie upokorzyć. Serdeczne gratulacje, w przeciwieństwie do Twojego ulubionego brata, nie próbowałaś mnie w takim razie zabić. Myślałem że to rodzinne. - prychnął, a potem odsapnął czując jak pieką go oczy, a poszum krwi uniemożliwia pozbieranie myśli. –Ktoś jednak to zrobił i nie wiem czy chciał sabotować umowę, jaki był w tym motyw w takim razie.- odwrócił się od niej, żeby pozbierać myśli. Jeśli nie Jackie to kto? Kto przedarł się przez ochronę i zabezpieczenia hotelu i wzmożonej na czas szczytu ochrony? JAK
Czarodziej
Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego.
165cm | 50kg | szare oczy | długie włosy na granicy ciemnego blondu i jasnego brązu.

Jacqueline Greengrass
#8
07.04.2025, 23:36  ✶  
— Lepszym, nie idealnym – LEPSZYM, niż idiota, który non stop zakłada i wymyśla sobie niestworzone rzeczy! Nie przekręcaj moich słów! Powiedz mi, proszę, z kim do cholery miałam się trzymać, skoro ty odmawiałeś spędzenia ze mną nawet pięciu minut na rozmowie?! Nie wmawiaj mi, że nie próbowałam się z Tobą dogadać! Nawet nie zliczę, ile razy mnie olałeś, ilekroć proponowałam spędzenie razem czasu! — Fuknęła zirytowana, na stwierdzenie, że trzymała się tylko z Thomasem. Zanim zaczęła być małym, złośliwym chochlikiem wobec Anthonyego, naprawdę próbowała wymyślić cokolwiek, co mogliby razem robić i zawsze kończyło się to tak samo. Frustracja jego zachowaniem w końcu wzięła u niej górę i zaczęła szukać innych sposobów na oderwanie Tonyego od książek. Czy Thomas podsunął jej kilka takich pomysłów? Oczywiście. Tylko że nie wiedziała, że nie miał on zapewne krystalicznie czystych intencji, podsuwając jej swoje braterskie porady. Bo skąd mogła wiedzieć, że relacja między jej starszymi braćmi była koszmarna? Żaden jej się z tego nie zwierzył, a ona była tylko małym, niewinnym dzieciakiem.

— Jak sam wytknąłeś, nie było mnie wtedy na świecie, więc skąd, do cholery, mam wiedzieć o takich rzeczach?! Widmowidzenie wtedy nie działało dla mnie tak dobrze jak teraz, więc nawet w ten sposób gówno mogłam się dowiedzieć o czymkolwiek, jeśli ze mną nie rozmawiałeś! Nikt nic mi w tej cholernej rodzinie nie mówi! I albo to Ty kłamiesz mi w żywe oczy, albo rodzice! Latami zadręczałam ich o to, dlaczego nie przyjeżdżasz na Yule, prosiłam, płakałam i błagałam, żeby ściągnęli Cię na święta i za każdym razem mówili, że sam postanowiłeś, że nie będziesz przyjeżdżać. Mówili, że chciałeś przyjeżdżać tylko na letnie wakacje! — Łatwiej było zapewne zrzucić całą winę na Anthonyego, z którym praktycznie nie rozmawiała, niż wytłumaczyć jej, co się stało i dlaczego w ogóle jeden z jej braci nigdy nie pojawiał się na Yule w domu. W końcu, jako mały dzieciak nic by i tak nie zrozumiała, a tylko by jej to skrzywiło idealny obraz rodziny, jaki starano jej się namalować przed oczami, prawda? Po co zadręczać tym śliczną, małą główkę Jacqui, skoro może myśleć, że to po prostu Anthony nie chciał spędzać czasu nie tylko z nią, ale z całą rodziną? To przecież tak pięknie pasowało do obrazu, jaki już sam sobie w jej oczach wyrobił!

— Więc jako Jaśnie Przecudowny i Idealny Synalek Tatusia, stwierdziłeś, że musisz przełożyć to doświadczenie na mnie i terroryzować mnie za próby pisania do Ciebie?! Co ja Ci takiego zrobiłam, że od zawsze mnie tak nienawidzisz?! Wykręcasz sobie mój obraz tak, żeby Ci pasował do chorej narracji, jaką sobie ułożyłeś w tym durnym łbie, wmawiasz sobie, że jestem jakąś cholerną, żeńską kopią Thomasa albo rodziców, tak naprawdę nic o mnie nie wiedząc. Nie widzisz we mnie nawet odrębnej, myślącej jednostki, która może mieć inne zdanie niż oni! Myślisz, że nie chciałam iść do Hogwartu tak jak cała reszta rodziny?! Ależ oczywiście, że nie wziąłeś nawet pod uwagę, że mogłam chcieć czego innego, a zostać posłana do cholernego Uagadou, gdzie zawsze byłam tą obcą.  — Nie wiedziała, co popchnęło ojca do takiej zmiany w jej edukacji względem tego, jak nauczani byli jej bracia. Być może chciał mieć po prostu większą kontrolę nad swoją jedyną córką? A może po porażkach wychowawczych z Thomasem i Anthonym zrzucił winę na wpływ Hogwartu, zamiast poszukać jej w nim samym? Może brał pod uwagę jej, jak to lubił często określać, problematyczną przypadłość przy używaniu jakichkolwiek magicznych metod szybkiego transportu? A może po prostu bardziej spodobał mu się program Uagadou, względem programu Hogwartu? Cokolwiek by to nie było i tak niezbyt mu wyszło na dobre, patrząc na to, że i tak dopięła swego i nie poszła, jak to sobie umyślił, w politykę, o co ojciec dalej się w duchu wściekał i próbował ją jakkolwiek wcisnąć z powrotem w ramy, z których mu się wyślizgnęła.

— Tom próbował Cię zabić?! Kiedy?! — Na jej twarzy odmalowało się zagubienie, a w jej głosie było słychać zdumienie i odrobinę niedowierzania zmieszanego z niepewnością, jakby jednak coś w niej gdzieś mówiło jej, że mogło to być prawdopodobne, nawet jeśli nie bardzo chciała w to uwierzyć. Nie potrafiła sobie jakkolwiek wyobrazić, że Tom mógłby coś takiego zrobić. Zresztą, trudno było jej również uwierzyć, że Anthony kierowałby takie zarzuty w stronę najstarszego z ich braci, kompletnie bez powodu, bo w zasadzie, czemu Tony miałby w tej sprawie kłamać? Nic by to zbytnio nie dało, kiedy mogła wręcz zacząć kopać w poszukiwaniu prawdy, a jako widmowidz miała większe szanse na znalezienie czegokolwiek na potwierdzenie, albo zaprzeczenie jego słów. No i, Thomas nie żył, nie było powodu, by teraz zrzucać coś na martwego.

— I co ty znowu za bzdury wymyśliłeś z zabawą w upokarzanie Cię?! — Kolejne niezrozumienie z jej strony. Bo przecież nie robiła mu na złość, żeby go upokorzyć. Chciała tylko żeby oderwał się od książek i spędził z nią chociaż trochę czasu. — Chodzi Ci o chowanie Ci książek i te wszystkie żarty? Inaczej nie zauważałeś nawet, że żyję! Myślisz, że jako kilkuletni dzieciak byłam w stanie wymyślić cokolwiek innego, żeby zwrócić na siebie Twoją uwagę, skoro nic innego do Ciebie nie docierało?! Nie chciałam, żebyś padał przede mną na kolana, chciałam wtedy, chociaż kilku minut w twoim towarzystwie ty niedomyślny, stary cepie! — Wyrzuciła z siebie zdziwiona, że obkręcił to aż do poziomu upokarzania go, ale też po cichu gdzieś głęboko w duchu uznając, że miał do tego prawo. Przecież to nie tak, że mieli jakąkolwiek relację, która by takim domysłom zapobiegła, albo sprowadziła to do drobnych utarczek między rodzeństwem. A jeśli to, co mówił o Thomasie, było prawdziwe i jeśli dodatkowo przerzucał na nią jego obraz... mogło to faktycznie zostać koszmarnie źle odebrane.

— Jeśli masz pomysł, co mogło być nośnikiem toksyny, mogę spróbować to odczytać, znając sprawcę, łatwiej będzie dopasować motyw... — Rzuciła trochę niepewnie. Był to zawsze jakiś pomysł, ale czy Anthony w ogóle da sobie pomóc? Szczerze wątpiła, że da jej cokolwiek, chociażby koniuszkiem palca tknąć w tej sprawie, co nie znaczyło, że nie zamierzała nic z tym zrobić. Pewnie jeśli Anthony ją zostawi niepilnowaną, to polezie odczytać po kolei wszystkie drzwi wejściowe do ambasady, żeby sprawdzić, czy ktoś podejrzany się nimi posłużył. W końcu nie było ich jakoś nie wiadomo jak wiele, a ona miała już i tak popsutą noc, już na pewno nie zaśnie, nie po tej całej awanturze, więc równie dobrze może iść ponadużywać zdolności widmowidzenia.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#9
16.04.2025, 12:25  ✶  
– Nie. Jestem. Przecudownym. Synkiem. Tatusia. – Widok Anthony'ego który krzyczał był rzadkością godną odnotowania na kartach biografii. Teraz jednak gdy poduszki opadły na ziemię, jego głos był chłodny niczym ciekły azot. Był chłodny, jak chłodne potrafiły być jego stalowe oczy utkwione w Jackie niczym dwa ostrza. Nie... nie było w nim już gniewu, ściągnięte brwi nie nosiły znamion furii. Anthony był zraniony. Przez jej słowa, przez przeszłość, przez oskarżenia, które najwidoczniej nie miały pokrycia w rzeczywistości a przyszły im obu tak łatwo.

Czy to możliwe, żeby nie wiedziała? – kotłowało mu się w głowie. Jej reakcja powiedziała mu o tyle o ile, że rzeczywiście irracjonalnym było zakładanie że to ona stała za zamachem, dał się porwać chwili, dał się porwać uprzedzeniom i opowiastce sprzed dwudziestu lat.

– Każdy list. Każdy wyjec upokarzający mnie przed szkolną społecznością. Każda odmowa podstawowych rodzicielskich obowiązków. Każde uporczywe wbijanie mnie w poczucie winy, w poczucie niższości, w poczucie, że nie jestem wart ich miłości, bo nie jestem taki jak wy. – Wrócił do angielskiego, ale czuł jak wszystko się zapada w nim, jak żebra zwijają się w wysuszone kolczaste gałęzie raniące go od środka. To nie był on teraz. To był on lata temu, to był chłopiec płaczący nad listem, który w możliwie formalny sposób informował go, że ze względu na stopnie nie jest widziany mile na Yule. – Tiara przydziału w Hogwarcie nie przydzieliła mnie do domu w którym spodziewano się mnie widzieć. Ojciec kpił, że skoro trafiłem do domu geniuszy, mam być najlepszy na roku. Na tym roku był geniusz. I to nie byłem ja. – Nie winił Morpheusa, nigdy nie rozsądzał tej sytuacji na niekorzyść przyjaciela, ale był zbyt dumny, aby przyznać mu się do kary, jaką otrzymał od własnego ojca, za te dziesiąte punktów mniej. – A potem, gdy skończyłem szkołę to sam nie chciałem się z nimi widzieć. Bo i tak, zawsze wypominane było im to, że nie jestem tak wspaniały jak brat. Albo jak ty. – Ile by dał, by podobnie jak jego przyjaciele mieć dar trzeciego oka? Możliwość studiowania w afrykańskiej placówce, którą uważał za o wiele bardziej intrygującą niż to co oferował chłodny szkocki zamek? Za swobodę wyboru ścieżki zawodowej, której sam nie posiadał? Wątpił by Jackie spotykała się z niekończącym się pytaniem kiedy awans. Była wolna.

– Chodźmy do góry, chociaż nie wiem czy cokolwiek znajdziemy w apartamentach. Odtworzymy drogę Jaspera, ja analizowałem swoją i nie wiem, kiedy mogło nastąpić zadrapanie i przekazanie toksyny. Może jedzenie? Musimy ustalić co jedliśmy tylko my. – Był pasywny. Bierny. Wyzuty z emocji, choć może po prostu dociążony jedną i tą samą emocją kamiennego smutku, żalu za brakiem miłości i uwagi, którego nikt i nic nie będzie już nigdy w stanie wypełnić. Potrafił z tym żyć, ale słowa Jackie w połączeniu ostatnimi tygodniami dręczących go koszmarów trafiły na zbyt podatny grunt. Nie ona była jego wrogiem, a Michael Benedict, który spał kilka pokojów obok. Najprawdopodobniej spał. Anthony momentalnie chciał znaleźć się jak najdalej stąd. Kilka pięter różnicy powinno wystarczyć.

Odwrócił się i ruszył do wyjścia z brytyjskiej ambasady.
Czarodziej
Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego.
165cm | 50kg | szare oczy | długie włosy na granicy ciemnego blondu i jasnego brązu.

Jacqueline Greengrass
#10
31.05.2025, 04:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.05.2025, 19:37 przez Jacqueline Greengrass.)  
Stłumiła prychnięcie, które pchało jej się na usta. On nie był synalkiem tatusia? On, jedyny z rodzeństwa, który ugiął się pod ojcowskimi namowami i poszedł dokładnie tą drogą, którą wskazał mu ojciec? W politykę i gniazdowiska żmij? On, osoba, do której non stop porównywano jej wybory w strefie ścieżki kariery zawodowej, próbując zmusić ją do zmiany zdania? Chłodne, zranione spojrzenie zachwiało się jednak ponownie, kiedy słyszała dalszą część tyrady Anthonyego. Była zagubiona. Nie bardzo wiedziała, jak nagle poskładać do kupy ogrom informacji, jakie dostawała, a zmęczenie oraz burza emocjonalna nie bardzo pomagały w ułożeniu sobie wszystkiego w głowie. Ciężko było jej nagle przestawić się nawet odrobinę na inne myślenie i spojrzenie na sprawę z innej perspektywy, kiedy przez lata wbiła sobie do głowy własny obraz wydarzeń. Jedno było pewne, zachowanie rodziców wobec niej, Anthonyego oraz Thomasa nie było jakoś mocno zróżnicowane. Mogła dostrzec schematy zachowań, jakie przejawiali ich rodzice, ale czy to miało teraz znaczenie? Szkody, jakie wyrządzili swoim stylem wychowania, były ogromne. Dalej była w stanie przywołać w myślach słowa rodziców, którzy nieustannie porównywali ją do Anthonyego. Do teraz często słyszała od ojca, żeby wzięła w końcu przykład ze starszego brata, żeby popatrzyła, jak mu dobrze idzie w polityce i przestała w końcu zapierać się jak uparte oślątko. Przecież miałaby łatwy start, ojciec poukładałby jej życie za nią. Nie musiałaby nawet kiwnąć paluszkiem, a miałaby to wszystko podane na złotej tacy. Pewnie nawet znalazłby jej nowego męża, oczywiście takiego, który jest na jakimś szalenie ważnym stanowisku w ministerstwie. To, że umierałaby w środku, byłoby już zapewne drugorzędną sprawą w oczach ojca.

— Daj mi chwilę, przebiorę się. — Mruknęła, odsuwając na razie na bok skomplikowane emocje i głębszą analizę ich rozmowy. Zaraz skupiła się na bardziej palącej sprawie i skierowała się do szafy, by szybko ubrać się i chociaż trochę ułożyć włosy, które po spaniu, oraz ataku poduszkami były w porządnym nieładzie. Co jak co, ale niech chociaż zachowają pozory, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i wcale przed chwilą się nie kłócili. Poza tym nie chciała słyszeć potem marudzenia matki, że jak mogła pokazać się publicznie w piżamie oraz z gniazdem na głowie. Chwilę później ruszyła za bratem, by razem z nim przeprowadzić ich własne dochodzenie, co tak naprawdę się stało i kto za całą tą kołomyją stał.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Anthony Shafiq (2239), Jacqueline Greengrass (3588)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa