17.09.2025, 19:35 ✶
Dora trzęsła się niczym osika, czując ból w piersi - łapała się go, tak samo myślą, jak i fizycznie, błądząc dłonią po materiale bluzki i ściskając go mocno, jakby palce miały przedrzeć się przez materiał, skórę, kości i wedrzeć się gdzieś wewnątrz. Jakby mogła objąć swoje własne serce i w ten sposób uleczyć. Teraz, kiedy zamaskowany śmierciożerca uciekł, a dookoła zapanował spokój - na tyle na ile w ten sposób można było określić zaistniałe warunki - czuła jak powoli rozpada się coraz bardziej. Jak naruszone kawałki duszy osypują się gdzieś wewnątrz niej. Jak odwaga znika, uciekając wraz z falą adrenaliny, a szok sprawia że wszystko robi się nieco bardziej mętne. Chciała oddychać, ale nie ważne jak głębokie oddechy brała, to było za każdym razem jakby odrobinę za mało.
– Już wszystko dobrze... Już go tu nie ma.
Czekolada, która została jej wciśnięta do ręki, przez chwilę tylko topiła się pod wpływem ciepła skóry, a Dora patrzyła na znajdujący się na niej znajomy znak. Nie powinna była chodzić sama - tak powiedziała Brenna. Powinna teleportować się prosto do kawiarni, tej samej z której czekoladę teraz trzymała w ręku. Pociągnęła nosem, czując jak nagle oczy wilgotnieją na nowo i wsunęła słodycz do ust, wiedząc że przynajmniej powinna zmusić się do zjedzenia jej, nawet jeśli organizm odmawiał.
- Byłeś w kawiarni Nory? Nic im tam nie jest? - zapytała, jakby nagle tchnięta jakąś nadzieją, że może wiedział o kogo chodziło, a nie był to tylko całkowity przypadek. Czuła na sobie jego ręce, jak obejmują ją i trzymają w całości, a w tym momencie było to jedyne czego chciała, by nie rozpaść się na jeszcze mniejsze kawałki, tak jakby miała je przez to pogubić po drodze.
– Już wszystko dobrze... Już go tu nie ma.
Czekolada, która została jej wciśnięta do ręki, przez chwilę tylko topiła się pod wpływem ciepła skóry, a Dora patrzyła na znajdujący się na niej znajomy znak. Nie powinna była chodzić sama - tak powiedziała Brenna. Powinna teleportować się prosto do kawiarni, tej samej z której czekoladę teraz trzymała w ręku. Pociągnęła nosem, czując jak nagle oczy wilgotnieją na nowo i wsunęła słodycz do ust, wiedząc że przynajmniej powinna zmusić się do zjedzenia jej, nawet jeśli organizm odmawiał.
- Byłeś w kawiarni Nory? Nic im tam nie jest? - zapytała, jakby nagle tchnięta jakąś nadzieją, że może wiedział o kogo chodziło, a nie był to tylko całkowity przypadek. Czuła na sobie jego ręce, jak obejmują ją i trzymają w całości, a w tym momencie było to jedyne czego chciała, by nie rozpaść się na jeszcze mniejsze kawałki, tak jakby miała je przez to pogubić po drodze.
The woods are lovely, dark and deep,
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.