14.05.2025, 19:06 ✶
- Lepiej jebać kogoś niż kolację, kolację się je - powiedział zupełnie jakby mówił, że deszcz sprawia, że jest się mokrym. Lubił deszcz, jego zapach, który unosił się w powietrzy, zarówno w środku miasta jak i na wsi, gdzie było więcej zieleni niż betonu czy kamieni. Dawał swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, że nowe życie kwitnie i jest bezpieczne.
- Może są wiecznie głodni, bo nikt ich na te kolacje nie zaprasza - dodał z wzruszeniem ramion.
Westchnął patrząc na Edge'a, czy to teraz miejsce na rzucenie żartobliwie, że ciężko zmieścić maszynę do robienia lodów na tylnym siedzeniu? Przez chwilę kusiło go rzucenie tym tekstem, ale... Nie, zdecydowanie takie denne dowcipy nie zawsze muszę być powiedziane na głos, szczególnie, że już w głowie Thomasa brzmiało to tragicznie. Zdradzenie się z taką myślą byłoby totalną porażką. - Niby tak, ale to wymaga tak wielu rzeczy, że czasami po prostu lepiej iść na kolację, to możesz robić nawet samemu - dodał z nikłym uśmiechem, Posiadanie auta było kuszące, ale to prowadziło do tak wielu problemów, że nie miał ochoty nawet myśleć o tym. Zresztą, zawsze można było podwędzić mugolom jakieś, znaczy pożyczyć i potem oddać - nikt przecież nie mówił o kradzieży, gdyby wymagała tego okoliczność to mógłby przecież pożyczyć.
Wyprostował się patrząc na mężczyznę z zaciekawieniem, to było dość osobliwe pytanie do kogoś, kto właśnie prawie wypluł sobie płuca. Ale z drugiej strony trafił idealnie.
- Tak, skąd wiedziałeś? Zdradził mnie kaszel? - zapytał szczerząc się, im dalej szła ich rozmowa tym bardziej wracał do dawnego siebie, tego który sypał żartami i ciągle się uśmiechał, ah jak łatwo było wracać do dawnych nawyków, przywdziewać stare, znoszone maski. Ale faktem było, że Thomas kopcił nie gorzej niż Ekspres Hogwart. miał już zaproponować, żeby wyszli na zewnątrz, jednak otwarcie okna przez Crowa też dawało radę. Dlatego też sięgnął po swoją paczkę i dołączył do niego.
- Dałem jej znać przez sowę, że jestem żywy i niebawem wrócę. Ale Nora wie, że czasami mogę zniknąć na jakiś czas bez słowa uprzedzenia. Wie że... - zatrzymał się nagle, zdając sobie sprawę, że przecież nie może mu powiedzieć o Zakonie, nie to żeby nie ufał Edge'owi, ale pewnych rzeczy po prostu nie mógł ot tak powiedzieć na piękne oczy. Nie ważne jak urzekające były to oczy. - Czasami zlecenie na łamanie klątw przychodzi bez ostrzeżenia i muszę jechać natychmiast - uff, wybrnął, już się bał że nie znajdzie żadnej logicznej wymówki, ale proszę bardzo, jednak nie jest kretynem. Sięgnął do własnej kieszeni i wyjął mugolski zapalniczkę, którą odpalił papierosa
- Resztki tego garnka, nie nadal mam je u siebie - odpowiedział spokojnie i zaciągnął się dymem przymykając oczy. - Jesteś pierwszą osobą z tych co tam byli, z którą rozmawiam
- Może są wiecznie głodni, bo nikt ich na te kolacje nie zaprasza - dodał z wzruszeniem ramion.
Westchnął patrząc na Edge'a, czy to teraz miejsce na rzucenie żartobliwie, że ciężko zmieścić maszynę do robienia lodów na tylnym siedzeniu? Przez chwilę kusiło go rzucenie tym tekstem, ale... Nie, zdecydowanie takie denne dowcipy nie zawsze muszę być powiedziane na głos, szczególnie, że już w głowie Thomasa brzmiało to tragicznie. Zdradzenie się z taką myślą byłoby totalną porażką. - Niby tak, ale to wymaga tak wielu rzeczy, że czasami po prostu lepiej iść na kolację, to możesz robić nawet samemu - dodał z nikłym uśmiechem, Posiadanie auta było kuszące, ale to prowadziło do tak wielu problemów, że nie miał ochoty nawet myśleć o tym. Zresztą, zawsze można było podwędzić mugolom jakieś, znaczy pożyczyć i potem oddać - nikt przecież nie mówił o kradzieży, gdyby wymagała tego okoliczność to mógłby przecież pożyczyć.
Wyprostował się patrząc na mężczyznę z zaciekawieniem, to było dość osobliwe pytanie do kogoś, kto właśnie prawie wypluł sobie płuca. Ale z drugiej strony trafił idealnie.
- Tak, skąd wiedziałeś? Zdradził mnie kaszel? - zapytał szczerząc się, im dalej szła ich rozmowa tym bardziej wracał do dawnego siebie, tego który sypał żartami i ciągle się uśmiechał, ah jak łatwo było wracać do dawnych nawyków, przywdziewać stare, znoszone maski. Ale faktem było, że Thomas kopcił nie gorzej niż Ekspres Hogwart. miał już zaproponować, żeby wyszli na zewnątrz, jednak otwarcie okna przez Crowa też dawało radę. Dlatego też sięgnął po swoją paczkę i dołączył do niego.
- Dałem jej znać przez sowę, że jestem żywy i niebawem wrócę. Ale Nora wie, że czasami mogę zniknąć na jakiś czas bez słowa uprzedzenia. Wie że... - zatrzymał się nagle, zdając sobie sprawę, że przecież nie może mu powiedzieć o Zakonie, nie to żeby nie ufał Edge'owi, ale pewnych rzeczy po prostu nie mógł ot tak powiedzieć na piękne oczy. Nie ważne jak urzekające były to oczy. - Czasami zlecenie na łamanie klątw przychodzi bez ostrzeżenia i muszę jechać natychmiast - uff, wybrnął, już się bał że nie znajdzie żadnej logicznej wymówki, ale proszę bardzo, jednak nie jest kretynem. Sięgnął do własnej kieszeni i wyjął mugolski zapalniczkę, którą odpalił papierosa
- Resztki tego garnka, nie nadal mam je u siebie - odpowiedział spokojnie i zaciągnął się dymem przymykając oczy. - Jesteś pierwszą osobą z tych co tam byli, z którą rozmawiam