8 godzin(y) temu ✶
Dora próbowała dojść do porozumienia sama ze sobą, ile to właściwie była odpowiednia liczba na coś takiego. Pięć? Dziesięć? Sześćdziesiąt? To były niewyobrażalne liczby, głównie dlatego że ciężko było jej sobie wyobrazić, jaką liczbę mogą zmarnować razem z Olivią. Nie, żeby miały to robić specjalnie, ale wypadki się przecież zdarzały, a dziewczyna brała pod uwagę że wypadek z okropnie kleistą substancją mógł być szczególnie kłopotliwy. Było jednak zapotrzebowanie, one musiały do czegoś wlewać ich odkrywczą recepturę, dlatego pomoc Thomasa była nieoceniona.
Pomijając więc fakt, że nigdzie nie musiała się specjalnie zjawiać, wystarczyło że wyszła z pokoju, Dora pobiegła na sam dół Księżycowego Stawu. Przez piętro, po schodach, przecinając parter i wciskając się na nieco węższe stopnie, które prowadziły do piwnicy. Tam urządzili sobie wszelkiego rodzaju pracownie, a zamknięcie tego w otoczeniu grubych fundamentów, a nie zwyczajnych ścian, wydawało się o wiele bezpieczniejsze. Mieli więc wszelkiego rodzaju instrumenty niezbędne do działania, albo przynajmniej miała nadzieje, że wszystko było pod ręką. Wzięła też ze sobą szkic, który obrazował jej ustalenia z Olivią, a także samą mieszankę, żeby pokazać Thomasowi z czym miał do czynienia. Miała tylko nadzieję, że do niczego go nie przyklei. Albo że sam się nie przyklei bo bezpiecznego sposobu na odklejanie jeszcze nie przemyślała.
- Thomas! Jestem - oznajmiła, zeskakując z ostatniego stopnia i zatrzymując się u podnóża. - Jestem i mam nawet taki szkic roboczy, jak to sobie wyobrażałyśmy!
Pomijając więc fakt, że nigdzie nie musiała się specjalnie zjawiać, wystarczyło że wyszła z pokoju, Dora pobiegła na sam dół Księżycowego Stawu. Przez piętro, po schodach, przecinając parter i wciskając się na nieco węższe stopnie, które prowadziły do piwnicy. Tam urządzili sobie wszelkiego rodzaju pracownie, a zamknięcie tego w otoczeniu grubych fundamentów, a nie zwyczajnych ścian, wydawało się o wiele bezpieczniejsze. Mieli więc wszelkiego rodzaju instrumenty niezbędne do działania, albo przynajmniej miała nadzieje, że wszystko było pod ręką. Wzięła też ze sobą szkic, który obrazował jej ustalenia z Olivią, a także samą mieszankę, żeby pokazać Thomasowi z czym miał do czynienia. Miała tylko nadzieję, że do niczego go nie przyklei. Albo że sam się nie przyklei bo bezpiecznego sposobu na odklejanie jeszcze nie przemyślała.
- Thomas! Jestem - oznajmiła, zeskakując z ostatniego stopnia i zatrzymując się u podnóża. - Jestem i mam nawet taki szkic roboczy, jak to sobie wyobrażałyśmy!