• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[13.06 Sauriel, Morpheus & Anthony] If music be the food of love

[13.06 Sauriel, Morpheus & Anthony] If music be the food of love
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#11
30.09.2024, 16:05  ✶  

Przepowiednie, choć zakorzenione w intuicji i wewnętrznej mądrości, często spotykają się z niedowierzaniem. Ludzie zapominają, że przyszłość nie jest wyryta w kamieniu; to sieć możliwości, a każda decyzja zmienia jej kształt. Jako jasnowidz dostrzegał te potencjalne ścieżki, jednak wielu woli widzieć świat w kategoriach czerni i bieli, oczekując pewnych odpowiedzi. Niektórzy patrzą na takich jak on z ironią, kwestionując autentyczność wizji, zapominając, że sama ulotność przepowiedni jest dowodem na to, jak plastyczna i nieprzewidywalna jest przyszłość. Jak prawdziwe są wizje.

Przepowiednie, które tworzył Morpheus były niczym odbicie w wodzie, mogły być klarowne, ale wystarczyło delikatne poruszenie, by obraz się zmienił. Ludzie oczekują od jasnowidzów nieomylności, podczas gdy to, co widzą, to jedynie fragmenty możliwych przyszłości, niczym okruchy rzucone na ścieżkę. Każda decyzja, każdy wybór zmienia bieg wydarzeń, dlatego wizje nigdy nie są ostateczne. Trudność polega na tym, że wielu szuka pewności tam, gdzie jej być nie może – przyszłość jest dynamiczna, nieustannie się przeplata. Gdy patrzą sceptycznie, często zapominają, że nasze życia są pełne nieprzewidywalnych zmiennych, a on jedynie oferuje im najbardziej prawdopodobny obraz tego, co może się zdarzyć, jeśli podążą określoną drogą. Ich niedowierzanie jest naturalne, ponieważ świat, w którym żyjemy, nauczył nas polegać na tym, co można zmierzyć i zobaczyć, a to, co niewidzialne, budzi obawę.

— Do widzenia i miłego wieczoru również — powiedział do powietrza Morpheus, gdy Sauriel już zniknął. W młodzieńczym buncie i tupaniu nóżką. Wyczuwał, że gdyby mówił o zagrożeniu, o gniewie boskim, ten zaśmiałby mu się w twarz, konstatując, że on jest mrokiem i śmiercią. Miłość i szczęście jednak to tak wrażliwe tematy, tak drażliwe, jak rozorane ciało, które przestało krwawić, ale nadal jest żywą raną, jak układ nerwowy po orgazmie, naelektryzowany i przeładowany. O szczęściu nie mówi się głośno, aby ktoś go nie ukradł.

Morpheus napił się herbaty i pozwolił goryczce rozlać się cierpko na języku, taniny nadawały słodkiej sztywności w podniebieniu, a śmietanka lekko tłustego filmu, mieszających się w idealnej proporcji, po czym odstawił ją na spodek delikatnie.

— Przeuroczy chłopak. My też tacy byliśmy w jego wieku? — zapytał przyjaciela, chociaż wydawało mu się, że znacznie mniej przeklinali. Na pewno Antoniusz. Po tym jednak przypomniał sobie, że Victoria nie jest już w Hogwarcie i że w jego wieku on sam nadużywał alkoholu, lecząc złamane serce i na potęgę pijał herbatki zmieniające stan świadomości, żeby przestać czuć. Był znacznie bardziej żałosny.

— Ale te dokumenty rzeczywiście potrzebuję. Na wczoraj... To znaczy... Dla ciebie na dziaiaj — zaśmiał się ze swojego wybornego żartu, który oznaczał tyle, że Morpheus przybył do niego nie z miejsca, ale z innego czasu, kilka godzin do przodu i gdzieś w tej rzeczywistości był inny Morpheus, który robił coś innego.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#12
01.10.2024, 12:19  ✶  
– Ty z pewnością – burknął znad papierów, ale zaraz potem rozłożył się wygodniej, kiedy Sauriel ich już opuścił. Przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu, nawet taki o otwartej przestrzeni i niebie pełnym gwiazd było niepokojące w sposób, który mu nie odpowiadał. Był świadom, że mężczyzna był wampirem, w jego ruchach i reakcjach było coraz mniej człowieczeństwa. Z drugiej strony granica między człowiekiem a potworem bywała bardzo cienka i bez klątw, które czyniły z osoby maszynę do zabijania.

Był zmęczony, to był długi dzień, pełen bezowocnych w jego odczuciu treningów, lekcji, zwieńczony nieprzyjemną atmosferą i odkryciem przez jego najdroższego przyjaciela, czegoś co jednak chciał zachować dla siebie. Był przekonany, że kiedyś Longbottom wypali z tą gitarą, zapyta przy innych czy już nauczył się grać Paganiniego, albo nie daj bogowie jeszcze każe coś śpiewać. To było dziwne, nie raz nie dwa wygłupiali się w szkole, przekraczali własne obawy wstydu, zwłaszcza gdy dołączył do nich Selwyn ze swoim teatralnym rodowodem. Mieli to w żyłach, ale gitara... to był głupi pomysł, naiwny, marzycielski u swoich podstaw. Bo przecież tak działały sztuki, że gdy brakło słów, na pomoc ruszała muzyka, a jemu te dwa lata temu tak bardzo, bardzo zabrakło słów. Bo były potwory, których się obawiał, był też taki, którego ciężki, gardłowy pomruk śnił mu się od czasu do czasu, pozostawiając zawsze poranki zdewastowanymi dojmującym osamotnieniem.

Spochmurniał, z oczywistych względów nie chcąc się zwierzać z okrutnej tęsknoty toczącej rakiem jego serce. Zaraz jednak zdał sobie sprawę, że lepiej okryć ten stan zasłoną wymówek. A w sumie jedną nawet całkiem niezłą miał.
– Słabnę. Dziś miałem lekcje uroków i nie byłem w stanie podnieść swojej bariery. Mój wyjazd rozmemłał mnie, muszę zebrać się i wzmocnić. Zwłaszcza teraz – podniósł wzrok na Morpheusa i westchnął ciężko. – Może jednak nauczę Cię podstaw oklumencji w ramach własnych ćwiczeń szkoły rozproszeń? – zapytał znając odpowiedź. Bo kiedy on wznosił mury porządku i ascezy, najbliższy mu na ziemi człowiek ukrywał się pogrążony w chaosie czasu i pożądania. Zupełnie jakby byli połówkami tej samej monety.

Jakby byli anam cara, o którym czytał ostatnio.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Sauriel Rookwood (1824), Morpheus Longbottom (1578), Anthony Shafiq (2008)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa