04.12.2023, 14:50 ✶
Krok miał żwawy. Właściwie prawie biegł. Serce kołatało się niespokojnie w piersi, lecz nie z powodu wysiłku, a oburzenia i wyraźnego niepokoju. Jak to w ogóle mogło się stać?! W jednej chwili człowiek toczy swój garb uroczy przez tę piaskownicę zwaną życiem we względnej harmonii. W drugiej... no właśnie, jak to właściwie nazwać?!
- Maeve! - z impetem pchnął drzwi palarni pojawiając się w progu. Światłość dnia zza jego pleców nieco heroicznie obrysowywała jego sylwetkę. Skrzydło drzwi wymiotło do wnętrza lokalu świeże powietrze. Gęste powietrze skołtuniło się od podmuchu. Mrużąc oczy przeczesywał mętne wnętrze poszukując pożądanej osoby. Było same południe więc kiedy wszedł do tej ponurej pieczary właściwie oślepł od ciemności. Przedramieniem przetarł pot z czoła, kiedy w końcu w nieruchomej sylwetce przy ladzie dostrzegł czarownicę - Jesteś! Czemu siedzisz i nic nie mówisz. Szukam cię po całym Nokturnie... - Zamilkł na chwilę. Zbrakło mu powietrza w płucach od tego pośpiechu i może i dobrze bo w tej krótkiej chwili dostrzegł jak jeden z klientów kierujący się do wyjścia zamarł w napięciu i patrzył na niego jak na oszołoma. Chwila konsternacji. No tak. Powinien się zachować, a i mogła go nie rozpoznać. Przynajmniej nie w tym momencie. Był węższy niż... zazwyczaj. Przynajmniej w talii bo klatka piersiowa ponętnie wypełniała kwiecistą, męską koszule testując wytrzymałość guzików. Biodra uniemożliwiały utrzymanie spodni w pasie więc spięte były nieco poniżej opierając się na kościach biodrowych. Nogi stały się smuklejsze i nie wypełniały nogawek sprawiając, że spodnie mimo wszystko wydawały się nieco workowate. Włosy zyskały na długości okalając już nie tak kanciasta szczękę. Charlie ściągnął w zakłopotaniu brwi wykrzywiając usta w wymuszonym uśmiechu tworząc pozory normalności dla gapia z którym się minął. Podszedł do lady - To ja, Luke - wyszeptał głosem wysokim, kobiecym bo tak - był w tym momencie kobietą! Miał ochotę to wykrzyczeć.
Screeeeeeeam
- Maeve! - z impetem pchnął drzwi palarni pojawiając się w progu. Światłość dnia zza jego pleców nieco heroicznie obrysowywała jego sylwetkę. Skrzydło drzwi wymiotło do wnętrza lokalu świeże powietrze. Gęste powietrze skołtuniło się od podmuchu. Mrużąc oczy przeczesywał mętne wnętrze poszukując pożądanej osoby. Było same południe więc kiedy wszedł do tej ponurej pieczary właściwie oślepł od ciemności. Przedramieniem przetarł pot z czoła, kiedy w końcu w nieruchomej sylwetce przy ladzie dostrzegł czarownicę - Jesteś! Czemu siedzisz i nic nie mówisz. Szukam cię po całym Nokturnie... - Zamilkł na chwilę. Zbrakło mu powietrza w płucach od tego pośpiechu i może i dobrze bo w tej krótkiej chwili dostrzegł jak jeden z klientów kierujący się do wyjścia zamarł w napięciu i patrzył na niego jak na oszołoma. Chwila konsternacji. No tak. Powinien się zachować, a i mogła go nie rozpoznać. Przynajmniej nie w tym momencie. Był węższy niż... zazwyczaj. Przynajmniej w talii bo klatka piersiowa ponętnie wypełniała kwiecistą, męską koszule testując wytrzymałość guzików. Biodra uniemożliwiały utrzymanie spodni w pasie więc spięte były nieco poniżej opierając się na kościach biodrowych. Nogi stały się smuklejsze i nie wypełniały nogawek sprawiając, że spodnie mimo wszystko wydawały się nieco workowate. Włosy zyskały na długości okalając już nie tak kanciasta szczękę. Charlie ściągnął w zakłopotaniu brwi wykrzywiając usta w wymuszonym uśmiechu tworząc pozory normalności dla gapia z którym się minął. Podszedł do lady - To ja, Luke - wyszeptał głosem wysokim, kobiecym bo tak - był w tym momencie kobietą! Miał ochotę to wykrzyczeć.
Screeeeeeeam