• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[02.09 Arsena Bez R & Keyleth] Czy możesz mnie adoptować?

[02.09 Arsena Bez R & Keyleth] Czy możesz mnie adoptować?
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#11
28.03.2025, 08:30  ✶  
– Och dzięki! Tak właściwie to tak! Bo chyba, nie wiem ale chyba mój ojciec tak potrafił, mama mi mówiła że to po nim, ale nie wiem, bo odszedł zanim się urodziłam, więc...– wzięła wdech i z zaciekawieniem, z takim nieco innym błykiem w oku przyjrzała się Asenie. No nie może kurwa mówić że jest do niej podobny, bo raczej nie jest rudy. Z drugiej strony urodę odziedziczyła po matce, więc... czy gdyby miał ciemną karnację to mogłaby być biała jak córka młynarza? Historia trochę przestawała jej się lepić, bo łatwiej byłoby jej znaleźć tego jednego Anglika w Tanzanii niż zakładać, że jakiś Anglik nie był w Edynburgu. Szlag. – Nie ważne. Może kiedyś go znajdę. Na razie nie idzie mi to za dobrze. – spróbowała się wycofać z tej części swojego życia. Choć może kto wie, może przeznaczenie pchnie ją na właściwe tory, może piękna Asen zna jej ojca?

Nie ma to jak zrobić z siebie debila od rana. Najlepszy przepis na udaną relację. Zamrugała kilkukrotnie, gdy dotarło do niej co i jak a potem zaśmiała się swobodnie.
– Aaaaaaaaa no tak to ma, to ma sens, tak nie wiem czemu pomyślałam wiesz, lubię swoje imię bardzo. Był taki czas że spotykałam dużo osób o tym imieniu. A Miyale to była moja przyjaciółka z południa, którą poznałam w okolicach cieśniny tam przy Hiszpanii. To znaczy promień słońca. Ten szczur ma jasne te czułki, pasuje do niego słomkowy kapelusz, ale... nie wiem jak wytłumaczyć Lewisowi... myślisz że muszę go polizać i opowiedzieć mu o tym jak smakuje? – zapytała absolutnie poważnie, a potem nie wytrzymała i parsknęła śmiechem łapiąc Asenę a przedramię srogo naruszając zasady Angielskiej flegmatyczności, ale trudno. Czuła się tu dobrze, czuła się tu jak w ciepłej jamie pełnej innych fretek, a takie jamy miały to do siebie, że wszyscy się tam dotykali. – Pokażesz mi też górę? Tam ktoś mieszka? Wy tam mieszkacie? Czy goście? Czy... och och czy dochodzi tam do szemranych transakcji, gdy poprzykrywani kapturami ludzie udają, że jak się zakryjesz kapturem to wcale nie widać rysów Twojej twarzy? – niebieskie oczy zalśniły jej ekscytacją, a z naburmuszonej wstępnie twarzy zniknęły jakiekolwiek oznaki tegoż nastawienia do świata. Zaraz potem jednak mocno zaburczało jej w brzuchu i biała skóra stała się czerwona, a obie dłonie powędrowały na zapadłe brzuszysko. – Szlag, chyba przestraszyłam szczury...– mruknęła, próbując żartować z tego jak bardzo jest głodna.
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#12
07.04.2025, 21:47  ✶  
- O, moja mama też tak potrafi - rzuciła lekko, z miną właściwą komuś, kto absolutnie nie wiedział z czym mogły się wiązać te słowa i jaki mogły nieść ciężar. Po prawdzie trochę paplała dla samego toczenia rozmowy do przodu i ciągnięcia subtelnie Nico za język, kiedy ta rzucała jakieś ciekawsze słowa, zamotane w całą resztę pogaduszki. Ale trochę nie oczekiwała tutaj znaleźć dawno zaginionego kuzynostwa i Bonesowie niezbyt ją obchodzili sami w sobie. Byli zawsze jakimś odległym obrazkiem. Duchami i wymyślonymi osobami, o których opowiadała ich matka, bo jej rodzina niewiele chciała mieć wspólnego z nią po tym, jak bezwarunkowo oddała się Greybackowi. Asena nawet im się nie dziwiła - jej matka w pewnym momencie zaczęła jej wyglądać na straconą sprawę, a dokładniej w tym kiedy była już na tyle duża by rozmyślając o przeszłości dopatrzeć się pewnych schematów w zachowaniu. Veronica była ofiarą, ale nie mogła uciec od swojego oprawcy bo w jakiś pokrętny sposób kochała go aż za mocno. Ale dlaczego w końcu wyrwała się z domu... tego Sena nigdy się nie dowiedziała, nie ważne ile matki szukała. Podejrzewała, że może jej rodzina jednak podała jej rękę, kiedy ta o to poprosiła, ale na tyle skutecznie że ciężko było ją znaleźć.

- Słomkowy kapelusz brzmi całkiem dobrze, ale nie mów Tarpowi że ci coś takiego powiedziałam, bo zaraz będzie chciała nasadzić temu szczuroszczetowi jakiś prawdziwy, a ja nie wiem czy zniosę więcej kapeluszy na metr kwadratowy w tej budzie. A co do Lewisa, to tak sobie myślę, że ona ma już wszystko obcykane. Znaczy możesz lizać, śmiało, co najwyżej porównacie sobie wtedy subtelne nuty spod pachy szczurka. Podobno, wbrew pozorom, mają tam najprzyjemniejszy bukiet - poklepała Kayleth wesoło po ręce, kiedy ta złamała ją za przedramię. - Na górze mieszkam ja i Woody. Lewis ma swoje własne salony i to nawet nie takie w burdelu, a całkiem przyzwoite i przestronne. Zero odpadających kończyn, nie to co u taty. Dziadka? Ciotecznego dziadka? - zamyśliła się na moment, ale największy problem stanowił fakt, że nie mogła wiedzieć ile pan Philip McKinnon miał lat. Może był jakimś pra-pra-pra-pra-pradziadkiem? - Do szemranych transakcji dochodzi na całym Nokturnie, ale przyznam ze tak, mamy czasem paru ponurych Obieżyświatów w kącie karczmy. - Greyback parsknęła wesoło, słysząc burczenie w brzuchu koleżanki i włożyła jej dłoń pod swoje ramię, wyprowadzając z pomieszczenia. - Nic im nie będzie, a może i nawet Lewis już skończył robić jeść.




Open hand or closed fist would be fine
Blood is rare and sweet as cherry wine
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#13
16.04.2025, 13:27  ✶  
– Naprawdę...? – było w tym pytaniu coś wskazującego, że dziewczyna roziskrzyła się tą ideą jak jebitny lumos. Lumos który momentalnie zgasł, gdy niemal potknęła się... nie nie, ona zrobiła to całkiem celowo dla odwrócenia uwagi bo nie mogła przecież się AŻ TAK cieszyć i zacząć o tę matkę wypytywać i o dalsze kroki do zlokalizowania kolesia, który dwadzieścia lat temu miał całkiem niezły seks z afrykańską szamanką, którego była przesłodkim efektem. Ponieważ to nie ojciec NIKO był w Afryce, tylko kurwa Keyleth, a ona tutaj miała mlecznobiałą skórę z gwiazdozbiorem piegów, a nie swoją kawę lekko tylko pociągniętą laktozą.

Nie mogła się cieszyć z tego świeżo złapanego hehe tropu. Jeszcze nie.

– A pokażesz mi swój pokój? Jestem mega ciekawa. A te kapelusze to w ogóle one są w pokoju u pana Woody'ego? Myślisz, że jakbym go poprosiła to też by mi mógł je pokazać? Bardzo lubię kapelusze. Nie wiem czemu czarodzieje noszą je tak rzadko. – Trochę straciła zainteresowanie szczurami bo były ciekawsze tematy. Zdecydowanie ciekawsze tematy trzeba było odłożyć na potem, jak już kiedyś przyjdzie tutaj w wersji, która ma problem, który Asena mogłaby rozwiązać. A na razie trzeba było wymyślić coś po środku... – Czemu jak mówisz o Lewisie to często wspominasz o burdelu albo o dziwkach? I dlaczego komuś miałyby odpadać konczyny? Macie tu voo-doo? – to brzmiało chwytliwie. Tymczasem rudowłose dziewcze tuptało za wilkołaczycą gdziekolwiek ta chciała ją zaprowadzić. Nieco zbyt ufnie, zajrzałaby za nią w najciemniejsze i najbardziej oddalone kąty Rejwachu, a Asena z powodzeniem mogła ją zarżnąć i wrzucić do gara jak rasowy Wielki Zły Wilk. Nico nie nadawała się za bardzo na Nokturn. Keyleth też z resztą nie.
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#14
17.04.2025, 01:19  ✶  
- Naprawdę. Słowo prefekta - uśmiechnęła się do niej wesoło, błyszcząc przy tym zębami, ale nie pchnęła tego dalej. Nie zapytała, czemu ta wydawała się nagle nieco weselsza i zainteresowana tą małą deklaracją własnego pochodzenia. Asena za bardzo przyzwyczaiła się myśleć o Bonesach z pewnym dystansem, jak o ludziach których nie chciała obarczać jakąkolwiek odpowiedzialnością za to, jakie decyzje w życiu podjęła jej matka.

- Mogę pokazać swój pokój. Mogę też pokazać Woodiego, tylko trzeba sprawdzić najpierw, czy jest odpowiednio zajęty, bo bardzo nie lubi kiedy ktoś mu przestawia kapelusze. Wyczuwa, kiedy ktoś mu złapie rondo w nieodpowiedni sposób - prychnęła. - Ale myślę, że jak go poprosisz to też ci chętnie pokaże. Co do noszenia to nie jestem pewna, mam wrażenie że dużo czarodziejów lubi czapki. Wiesz, spiczaste. Jak to mówi Lewis, pomagają im gromadzić energię magiczną. Nie mylić z beretami bo te mają inną funkcję - zachichotała, prowadząc ją na górę. Najpierw na parter, ale zamiast zatrzymać się przy kuchni to pociągnęła rudą na kolejne schody, tym razem prowadzące na piętro.

- Nie wiesz? - mruknęła, brzmiąc jakby była autentycznie zdziwiona. - W sumie co ja mówię, może jak ktoś nie mieszkał długo na Nokturnie to nie wie. Lepiej, nie bywał na Podziemnych. Ale, hm, jakby to powiedzieć, życie go na tyle jebało, że to prawie jak w burdelu. Musisz go sama zapytać kiedyś o historię jego życia - wycofała się rakiem z tematu, bo na temat Kościanego Zamtuza i jego rozrywek ludzie czasem dziwnie reagowali. Szczególnie dziewczyny. - Wiesz, voodoo chyba nie mamy, a przynajmniej mi się nie wydaje. To chyba bardziej na haiti, co nie? Może w Borgin&Burke by się dało coś takiego wyłuskać. Albo u takiego bezzębnego staruszka na Podziemnych, ale lepiej do niego nie chodzić bo śmierdzi kupą - nacisnęła klamkę odrapanych drzwi i wpuściła Keyleth do pomieszczenia.

Pokój był skromny i było widać, że góra ogólnie nie była tak zadbana jak dół. Sam korytarz był nieco nadgryziony zębem czasu na wszystkie możliwe sposoby, bo właścicielowi nie starczyło pieniędzy na naprawę piętra gdzie zaglądała tylko obsługa. W jej pokoju stało łóżko, parę odrapanych szafek, a w oknie były zasłony. Meble jednak były poustawiane niezdarnie, nie wypełniając dobrze przestrzeni i pomieszczenie wyglądało trochę, jakby było nie do końca zamieszkane. Senka nie do końca się tym przejmowała, bo przywykła do ciągłych zmian i ostatnie parę lat nie mogło wybić jej z głowy wcześniejszego przeskakiwania z pokoju do pokoju, gdzie tylko mogła znaleźć najem. Nie lubiła też siedzieć sama i wolała bezczynnie rozłożyć się na parterze, zamiast gnić w pokoju. Na ścianie przy łóżku wisiało parę robaczków - oprawionych w ramki i błyszczących pancerzykami, tak samo jak przy nocnym stoliku dało się znaleźć parę pustych fiolek po eliksirach, gdzie te położone na komodzie były jeszcze pełne. Były jednak niepodpisane i ciężko było dociekać ich zawartości. Znalazło się też parę książek; głównie o runach i transmutacji, a przede wszystkim - obok pustych fiolek na stoliku nocnym stała fotografia młodej Aseny z rodzeństwem.
- Oto mój pokój. Trochę tu nudno, ale no niestety. Podobno nadrabiam charakterem.



Open hand or closed fist would be fine
Blood is rare and sweet as cherry wine
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#15
28.04.2025, 09:40  ✶  
Podziemne
Cóż to mogło być? Asena mówiła o tym, jako o oczywistym miejscu, a oczywiste było tylko to, że o takich miejscach nie pisze się w podręcznikach do angielskiego. Towarzysze jej podróży też jeśli już to opowiadali o Nokturnie, jako miejscu, gdzie trzeba uważać, gdyż ponieważ olaboga, można nabić sobie tutaj guza jeśli nie jest się jednym ze stada. Ale Podziemne? To jakieś... połączone piwnice? Nie chciała pytać Arseny, gnana przeczuciem, że już i tak miała dużo szans, żeby wtopić i odsłonić się z brakiem znajomości Londynu na takim poziomie na jakim powinna ten Londyn znać. Zamiast tego zrobiła Bardzo Smutną Minę na wzmiankę o tym, że Lewis był jebany przez życie. Nie była pewna, czy chłopak jakkolwiek chciałby o tym jej opowiedzieć kiedykolwiek w końcu... no dawał jej jeść, czemu miałby się spowiadać z bycia jebanym? Finalnie też po prostu dawał jej jeść i mimo sugestii Aseny, że ona jest jego dziewczyną, nie poczuwała się.

Chociaż może chciałaby się poczuwać?

Bo miała takie poczucie, że wszyscy tutaj są dziwni. Ona też była dziwna i często za to obrywała, ale teraz w otoczeniu tej dziwności, było jej bardzo miło i miała takie wrażenie, że mogłaby tu zostać na dłużej. Bezpieczne miejsce po środku bardzo, bardzo niebezpiecznej dzielnicy. Czy to miało sens? A ile rzeczy w życiu Key miało sens?

Przez moment, przez króciutki moment pożałowała, że nie przyszła tu jako Keyleth, tylko jako Nico i już, już chciała się przyznać swojej nowej przyjaciółce, kiedy jej oczy zrobiły się wielkie jak dwa galeony:

– Jakie piękne! – wykrzyknęła spontanicznie i bez większych zaproszeń ze strony barmanki wparowała do pomieszczenia, sprawnie wymijając wszelkie przeszkody tylko po to, żeby wsadzić nos w ramki z robalami. – Widziałaś ten kolor?! On się świeci! Widziałaś?! Nigdy nie widziałam takich robaków! No dobra, tego chyba widziałam, ale w innej odmianie, a ten JAKI GIGANT! – Żałowała, że nie może dotknąć ich pancerzyków, ani włożyć do worka jednego z tych o najbardziej lśniącym, świecącym, kusząco przyciągającym do siebie. – Opowiedz mi o nich wszystko! – na moment tylko spojrzała na stojącą w progu wilkołaczycę, by od razu powrócić do wzrokiem do jej kolekcji, przy której wszystkie kapelusze należące do pana Woody'ego zdawały się być możliwie mało interesujące.

Myśl o tym, aby ukazać prawdziwą twarz pierzchła, pokonana przez martwe chrząszcze i nie powróciła tego dnia. W niecały tydzień jednak Londyn miał stanąć na głowie, a ciemny popiół tak jak w niektórych sercach zasiał chaos, tak w sercu Keyleth miał przynieść upragniony porządek i zaspokojenie pragnienia przynależności. Rozmawiające jednak nad wystawką insektów kobiety nie miały o tym zielonego pojęcia.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Asena Greyback (2752), Keyleth Nico Yako (2692)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa