19.05.2025, 12:11 ✶
4 września 1972, poranek
Kościany Zamtuz
Kościany Zamtuz
You say that you love me
Then why do you hate me
I'm calling you crazy
For calling me baby
But you want to blame me
For everything lately
You're trying to change me
'Cause your heart is breaking
Then why do you hate me
I'm calling you crazy
For calling me baby
But you want to blame me
For everything lately
You're trying to change me
'Cause your heart is breaking
Spokój i porządek - tak można było określić poranek w Kościanym Zamtuzie. Takie z reguły były poranki: wszystkie kurwy powoli układały się do snu, podobnie jak ich klienci. I chociaż mówiło się, że trupy nie potrzebowały snu, to jednak odpoczynek, obmycie nieumarłych ciał oraz po prostu odetchnięcie było potrzebne każdej myślącej istocie. Mogli nie spać, ale potrzebowali odpoczynku - a klienci....
Ach, klientela Zamtuzu - to był osobny wątek, nad którym Oliver nie planował teraz rozmyślać. Serce ułożone z kości, które wisiało nad drzwiami wejściowymi, zagrzechotało, gdy poruszył je powiew wiatru. McKinnon nawet nie uniósł głowy, zwilżył tylko językiem palec wskazujący i kciuk, by łatwiej było mu przewrócić stronę książki. Nienawidził się uczyć, nienawidził czytać, uważał że to nie było mu do niczego potrzebne, ale matka się uparła. Skoro chcesz tu cokolwiek osiągnąć, musisz poznać nasze dziedzictwo, Oliver.
Srictwo.
McKinnon westchnął - przekartkował już prawie 20 stron od wieczora, a nadal nic nie chciało mu wejść do głowy. I to nie tylko dlatego, że był po prostu nieuważny: przeszkadzali mu, czytanie w pracy nie było łatwym zadaniem szczególnie gdy co chwilę musiał się odrywać od tego "pasjonującego" zajęcia. Teraz niby miał trochę spokoju, ale w zasadzie to oczy zaczynały mu się kleić i tylko czekał, aż przyjdzie jego zmienniczka. Zaczynało mu burczeć w brzuchu, ale jak zwykle nie wziął ze sobą niczego do jedzenia. Teraz to marzył o jakiejś kanapce, może ciepłej herbacie, i miękkiej poduszce, która czekała na niego w mieszkaniu.
- Blablabla - mruknął do siebie, marszcząc brwi. Cośtam wampiry, cośtam martwi... Podejrzewał, że matka mściła się na nim w ten sposób tylko po to, by pokazać dziadkowi, że naprawdę jej zależy. Bo chyba nie kazała mu się uczyć z troski, nie?