• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[08/09/72] 54 sekundy na zdjęcie spodni

[08/09/72] 54 sekundy na zdjęcie spodni
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#1
06.05.2025, 17:14  ✶  

Spalona noc
Woody Tarp & Jonathan Selwyn w Rejwachu



Woody Tarpaulin zdjął spodnie. W pośpiechu rozpinał pasek, spuścił je na podłogę i jeszcze zanim obie nogi wyszły z nogawek, on już w gorączkowo kroczył dalej, a gacie plątały mu się na wysokości kolan.
Nie był to jednak koślawy wstęp do eroska, a nerwowy zryw ku normalności. Próba poszukiwania wśród szaleństwa spalonej nocy czegoś codziennego i bezpiecznego, bo codziennym przecież było, że gdy na spodnie bluzgał rzyg, rzucało się je w kąt, żeby czekały na pranie. Tak i teraz — gdy za oknem szalały ognie, a na parterze Rejwachu spanikowany tłum — Woody przegrzebywał stertę ubrań zrzuconych na krzesło w swoim pokoju, aby wydobyć coś czystego. Nie wiedział, dlaczego to robi. Dlaczego to robił? Dlaczego kurwa robił to teraz, gdy świat pogrążał się w chaosie, ludzie umierali, dobytki przepadały. Powinien gonić tam, gasić, ocalać, lecz Woody Tarpaulin — nigdy by tego nie przyznał — zgubił się na moment w natłoku swoich powinności i zobowiązań, a jego skonfliktowana głowa szukała tych kilkudziesięciu sekund na odsapnięcie od napięcia i reset. Zmienił więc spodnie, na dokładnie pięćdziesiąt cztery sekundy czyniąc wybór najwygodniejszych portek swoim czołowym zmartwieniem. W tym czasie skupił się wyłącznie na tym, aby rozwiązać ów cichy konflikt codzienności, zapinając na dupie świeże, pachnące jeszcze praniem sztruksy.
A potem dokonał pełnego zanurzenia w odmęty stresu. Zawiązał wokół siebie tyle nici, które teraz walczyły o jego serce i ciągnęły każda w swoją stronę. Poczucie odpowiedzialności za dzieci Rejwachu i przyjaciół z Nokturnu walczyło z siłą, która ciągnęła go do Longbottomów — do braci, do bratanków, bratanic, przyjaciół rodziny. Do niej — do Tessy. Gdy zaś widział Śmierciożerców siejących ogień, dławiła go żądza zemsty. Ach, wejść w uniform Brygadzisty i poprowadzić falę odwetową, zmiażdżyć agresorów, zepchnąć ich z powrotem w jamy, z których wypełzli. Chciał być wszystkim: protektorem Rejwachu, lojalnym Longbottomem, szlachetnym członkiem Zakonu, walecznym Brygadzistą. Musiał jednak wybrać i w obliczu tej decyzji przypomniał sobie słowa z listu Brenny: Nokturn ostatni będzie mógł liczyć na wsparcie sił Ministerstwa. To Nokturn najbardziej potrzebował, aby ktoś wyciągnął ku niemu rękę, nawet jeśli odpłatą miało być naplucie na jego pomocną dłoń.
Trudno było Woody’emu odpuścić resztę powinności. Najtrudniej tłamsił podszept, który kazał mu porzucić swój nokturnowy posterunek i gnać do Doliny, choćby miał tam biec całą noc na własnych nogach. Tak boleśnie piekła potrzeba upewnienia się, że oni wszyscy przetrwali. Przypominał sobie co rusz w kontrze do niej, że zapewne nikogo już tam nie było. Nie wątpił, że mieszkańcy Warowni opuścili ją tej nocy, rozpierzchli się po Anglii, aby nieść ratunek potrzebującym. Żadnego pożytku z wuja Clemensa w Dolinie nie będzie, ale Tarp mógł zrobić coś dla swoich ziomków nędzników.
Nim wyszedł z pokoju, ktoś zmaterializował się za nim z trzaskiem i nie mogło być to wiele osób. Zabezpieczenia chroniły pomieszczenie przed najściem kogokolwiek, kto nie był mile widziany przez gospodarza.
— Selwyn, kurwa, dzięki bogini. Co wiesz o pozostałych? — Woody natychmiast wbił w swojego gościa czujne, wyczekujące spojrzenie nawiedzane lękiem o to, czy aby przyjaciel nie przynosi złych wieści.
W innych okolicznościach Jonathan Selwyn zapewne miałby do wygłoszenia wiele opinii o stanie sypialni Longbottoma, w której się teraz znalazł. Było to duszne pomieszczenie wyposażone w podstawowe, podstarzałe meble, z których obłaziła farba. Po blatach i kątach walały się puste butelki po alkoholach, pościel na łóżku wymemłana i nie pierwszej świeżości, ubrania czyste skotłowane z używanymi. Stereotypowa jaskinia chłopa, którego dawno nie odwiedzała kobieta, dla której musiałby upchnąć swój bałagan na słowo honoru w tej wysokiej szafie.


piw0 to moje paliwo
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#2
10.05.2025, 01:30  ✶  
Każdego innego dnia Jonathan wytknąłby Woody'emu na dzień dobry, że kolor ścian jego sypialni, jest zdecydowanie zbyt sympatyczny dla oka, nawet jeśli trzeba by było go odświeżyć, aby trwać w towarzystwie tak niegustownego wnętrza. Zauważyłby, że po pierwsze miał tutaj bałagan i zdecydowanie powinien coś z nim zrobić, a przynajmniej wynieść te butelki i szklanki, bo to naprawdę nie była zbyt wielka filozofia. Potem dodałby, że nie będzie nawet komentować traktowania ubrań w taki sposób, więc zamiast tego, przyczepiłby się do starych mebli, które powinny być chociaż w jakiś sposób odrestaurowane z wyjątkiem tej jednej szafy, która nadawała się jedynie na pokraczną podpałkę z całym szacunkiem dla innych podpałek. Cały swój wywód zakończyłby natomiast tym, że jest tu znacznie bardziej duszno, niż w leżu ogra i przydałoby się tutaj kilka roślinek. Ah a tak poza tym to Woody powinien urozmaicić to wnętrze albo dodając akcenty w jeszcze dwóch kolorach uzupełniających się z tym na ścianach, albo w tej samej barwie, ale o różnych odcieniach i teksturach, aby nie było zbyt nudno, lub też po prostu zaszaleć i wybrać zupełnie inne kolory dla, na przykład krzesła, czy dywanu, byle były w podobnej odległości od siebie na kole barw. No I jeszcze dodałby oczywiście, że nie rozumie jak Woody może chodzić w tych szaradnych kapeluszach, a jednocześnie nie mieć dobrze prezentującego się stojaka na nie.

To wszystkopowiedziałby normalnie.

Ale przecież to nie był normalny dzień.

Dzisiaj w pierwszej chwili po prostu usiadł na skraju łóżka, nic sobie nie robiąc ze stanu jego wymemłania, ani tego, że pewnie spodnie miał wybrudzone od dymu, co pewnie było już jakimś wyznacznikiem obecnego stanu Selwyna.

Jeśli zaś chodziło o sam wygląd zewnętrzny, to Jonathan nie prezentował się aż tak źle, jak na standardy kogoś, kto biegał po płonącym mieście i dość tragicznie jesli chodziło o jego własne standardy. Ciemny płaszcz i spodnie przesiąkły dymem. Biała koszula, (z egipskiej bawełny!) już wcale nie była taka biała, marynarkę gdzieś zgubił, a na policzku czarodzieja znajdowała się sadza. Jedyne co ratowało go w tej sytuacji przed załamaniem się swoim wyglądem było to, że po pierwsze były obecnie ważniejsze sprawy na jego głowie, a po drugie doskonale wiedział, że czego by nie zrobił, jego twarz, nawet zabrudzona, nie mogła nie być olśniewająca.

– Dobrze, że tu jesteś. Bałem się, że cię tu nie znajdę. Nie jesteś ranny? – powiedział, przeczesując palcami zmierzwione włosy. – Obawiam się, że Ekstaza Merlina została odwołana mój drogi. – Zaśmiał się cicho, ale nie było w tym śmiechu, ani grama radości. Nie tak dawno temu pisał do niego list. Zapewniał, że sztuka wcale nie jest tak zbereźna za jaką wziął ją Woody. Narzekał mu na Anthony'ego. A teraz? –  Morpheus żyje. Widziałem się z nim nie tak dawno temu. On... Nie powiedziałbym, że miał się dobrze, ale żyje. Brenna też. Wspominała też o Heather. Punkty zbiórki to Nora Nory i Horyzontalna. Na bogów Woody... Ten popiół. Widziałeś to?
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#3
20.05.2025, 13:31  ✶  
Każdego innego dnia Woody Tarpaulin rozkoszowałby się selwynowymi przytykami i uśmiechał chytrze, słuchając kolejnych załamań nerwowych kolegi. Jeszcze niby przypadkiem wysunąłby spod łóżka buciorem stertę niewypranej pościeli, która zimowała tam w oczekiwaniu na ten wielki dzień wiosennych porządków — wszystko, żeby zobaczyć w oczach Jonathana Selwyna to jego teatralne przerażenie. Na koniec w środek tego burdelu ze trzy szczury już tylko wpuścić i by odliczał, ile sekund minie, zanim się wymuskany urzędasek deportuje z trzaskiem i wrzaskiem.
To na inny dzień. Tego dnia Woody stał w grobowym milczeniu nad tym smętnym Jonathanem, który z własnej woli usiadł w jego pościeli, i sam nie wiedział, czy go pocieszać, czy pospieszać. Dostrzegał, że drugiego czarodzieja zdążyła dotknąć już ta noc, lecz na szczęście nie wyglądało na to, aby miał być ranny. Również Longbottom nie zdążył jeszcze nabrać żadnych odnaczeń bojowych poza popiołami, które obsypały ubrania, zebrały się na czubku kapelusza i które brudnymi rękami roztarł sobie po spoconym czole. Idealnie czyste za to były jego sztruksy. W ogólnym rozrachunku: nie było z nim źle, zdarzało się nurkować w gorszym szambie. Jednocześnie widać było, że Woody jest podskórnie wkurwiony jak osa ze wścieklizną. Denerwowała go porażka odniesiona w Krzywym Zwierciadle. Rozsadzało go od tego, że nie parł w tej chwili przez Nokturn jak taran, rozdając razy wszystkim napotkanym Śmierciożercom. Wariował z niewiedzy i tylko fakt, że Selwyn mógł ją częściowo rozproszyć, powstrzymał starego od wzięcia Johnathana bezlitośnie za tę koszulę z egipskiej bawełny i wytrząśnięcia z niego wyczekiwanych słów.
— Oczywiście, że nie jestem ranny — obruszył się zniecierpliwiony. — Czy ja ciebie pytam, czy jesteś ranny? Toć widzę, że nie jesteś. Ręce, nogi, na miejscu. Tego Merlina kurwa sam wydymam za to, co nam dziś zgotował. No, do rzeczy.
Pstryknął kilka razy palcami, żeby nadać wypowiedzi Selwyna tempa i nie być dalej trzymanym w niepewności.
— Dobrze, dobrze — powtarzał, gdy kolejne osoby okazywały się żywe i w miarę zdrowe. — Tessa. Co z Tessą?
Punkt na Horyzontalnej? Punkt na Horyzontalnej? Czy to mogło oznaczać ten jej biznesik? Czyli stał, ale — u licha — czy ona tam była? Nie, jak to się wszystko zaczynało, to już było dawno po godzinach otwarcia tego jej antykwariaciku. Czyli, cholera, starej jędzy już tam nie było. Nic mu to nie da, trzeba do Doliny, do domu. Nie, nie ma jej tam też, na pewno nie siedzi bezczynnie. By uschła, jeśli by się w coś nie wpakowała, przeklęta cholernica.
— Widziałem. Gówno dopiero się zaczyna, nie ma co. Rejwach dobrze stoi, chłopaki się zabunkrowały i gaszą od razu, jak pod nas podchodzi ogień. Ściągnę tu jak najwięcej tałatajstwa, a niech się chowają. — Złapał Selwyna za ramię i podniósł go do pionu. — Masz chwilę? Na samym dole mam piwniczkę, nikt tam nie chodzi, mało kto o niej wie. Trochę poprzestawiamy, zasłonimy wejście i będzie jak ta lala. Zakisi się tam mugolaków, żeby ich żaden chytry kretyn nie wydał. — Zorientował się, że to, co powiedział, było bardzo czarnym humorem i od razu się zreflektował. — Cholera, Johnny, byłbym nie pomyślał w życiu, że ja będę tworzył przestrzenie z podziałem na rasy, ale nie ma wyjścia, wiesz jak jest.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#4
21.05.2025, 00:44  ✶  
– Wybacz, że się o ciebie martwię – mruknął i skrzywił się nieco, gdy dotarło do niego, że bardzo podobne myślenie było obecnie osią konfliktu pomiędzy nim, a Anthonym. Anthonym, który jakoś pewno siedział teraz w Ministerstwie Magii i nic mu nie groziło. Oby.

Tessa... Nie widział Tessy.
– Tylko tyle, że antykwariat stoi. Z tego co wiem pobiegła tam Heather więc jeśli Tessa tam była to z pewnością nie jest sama, zwłaszcza, że Wood... Jest trochę jak tłuczek. Na pewno sobie poradzą.  – To wcale nie znaczyło, że Quintessa była na miejscu. Na pewno jednak było dobrze. W końcu kobieta, która tyle lat wytrzymała z tak szkaradnymi kapeluszami i to w dodatku Zakonniczka nie da się tak łatwo płomieniom.

– Dolina też płonie – mruknął w szczerym przejęciu, nie siląc się nawet na teatralny głos. Zaraz potem jednak bardzo szybko się podniósł, jakby chwilę temu wcale nie walczył z ochotą, aby samemu rzucić się w płomienie. Bo dalej przecież słyszał trzask kości i krzyk kobiety, której nie udało mu się pomóc. To jak płakała, aby więcej już jej nie pomagali. Bo jego zaklęcie zawiodło. Bo nie wyczarował na czas odpowiedniej amortyzacji, gdy skakała z budynku.
Przynajmniej przeżyła.
Nie, że te rozważania jakkolwiek im teraz pomogą. Teraz trzeba było po prostu działać. Byle lepiej.

– Dla ciebie mam nawet dwie Clemmy – oznajmił i ruszył w stronę drzwi, gotowy do działania, a potem, gdy miał juz nacisnąć klamkę, zatrzymał się, ewidentnie myśląc nad słowami towarzysza. – Strasznie źle to ubierasz w słowa mój drogi. To nie jest przestrzeń z podziałem na czystość krwi. To... Dostępne pomieszczenie ochrony dla tych narażonych na ataki. – Czyli głównie mugolaków. Ale brzmiało lepiej. – No dobrze chodźmy już, bo mam wrażenie, że jeszcze chwila, a twoje rzeczy same urządzą lupanar w twoim pokoju. I wymień wreszcie te szafę!
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#5
22.05.2025, 15:31  ✶  
— Nie ma co się martwić. Złego diabli nie biorą — pouczył Jonathana Woody, który poszczycić się mógł bogatą kartoteką niebezpiecznych przygód w terenie. Służba detektywa bywała groźna, a i na Nokturnie kłopoty często czepiały się tutejszych. Nie eliminowało to oczywiście w magiczny sposób ryzyka, ale zawsze to jakaś mantra, którą można było się podnosić na duchu: przetrwał tyle niebezpieczeństw, to tego by miał nie przetrwać?
Wieść o tym, że Tessa nie jest tej nocy sama, również miała pozytywny wpływ na morale Tarpaulina. Gdy Jonathan zwrócił mu uwagę, że Heather nie daje sobie w kaszę dmuchać, Woody od razu oprzytomniał i przypomniał sobie, że jego była żona również zaliczała się do twardych babek. Mało tego: od zawsze miała nad nim przewagę rozsądku i opanowania. Choć z drugiej strony: Longbottomowie znani byli z tego, że — lekko to ujmując — nie należeli do sympatyków Czarnego Pana, a ta czarownica półkrwi weszła przez małżeństwo w czystokrwistą rodzinę. Stanowiłaby tej nocy łakomy kąsek…
Nie, nie, nie. Nie mógł poddawać się takim dywagacjom. To prowadziło donikąd. Wiedział o tym, a jednak obawy powracały, ilekroć już zdawało mu się, że wyparł je na dno świadomości.
— Szarmancki i usłużny, jak zawsze — prychnął szorstko Woody, zanim pokręcił zdegustowany głową. — I ta dyplomatyczna mowa, jak zawsze. Nie do podrobienia jesteś. Rzeczy się nazywa po imieniu, gagatku.
Nie zamierzał też bynajmniej paradować ze słynnym pracownikiem Ministerstwa Magii pod rękę przez sam środeczek Rejwachu. Ognie czy nie ognie, ludzie patrzyli, a on bardzo nie chciał być kojarzony jako ktoś, kto się kuma z władzą. Nie po to tyle lat budował swój misterny wizerunek upadłego, mściwego ex-gliny, żeby kto o nim teraz mówił, że się prowadza z Jonathanem Selwynem z Ministerstwa Magii.
— Nie tak szybko. — Woody podniósł parę lampioników, które wcześniej przygotował, po czym złapał Jonathana pod rękę. — Nie zrzygaj się.
Po tych słowach teleportował ich w samo jądro ciemności cuchnące grzybem, wilgocią i trzema rodzajami pleśni: na drugi poziom rejwachowej piwnicy. Nad głowami czarodziejów niosły się echa kroków i okrzyków ludzi piętro wyżej. Woody machnął różdżką nad lampionikami i ukryte w nich kuleczki rozbłysnęły światłem, wyłaniając z mroku graciarnię. Pomieszczenie było wielkości sporego salonu, lecz tej przestrzeni nie czuło się ani trochę z winy zalegających wszędzie stert śmieci. Była to prawdziwa kopalnia syfiastego złota, bowiem większość tych przedmiotów nie należała nawet do Tarpa, lecz do poprzednich właścicieli, i była tu już, gdy kupował pub. Nie potrafiłby więc i sam Woody powiedzieć, co dokładnie się tam kryło (możesz puścić wodze fantazji).
— Nie robimy nic wymyślnego — zakomenderował Woody. — Zsuńmy, co się da pod ściany, żeby tu zrobić nieco przestrzeni. — Ponieważ obecnie poruszanie się po piwniczce mogłoby zastąpić członkom Zakonu tor przeszkód z Księżycowego Stawu. — Zabarykadujemy drzwi z dwóch stron, bezpieczniej się tu teleportować. No i niech się z zewnątrz nie rzucają w oczy. — Wskazał ręką fizyczne wyjście z piwnicy. Prowadziło ono do kolejnego pomieszczenia, w którym znajdowały się schody na górę. — Wybierzmy, co się nada z tego wysypiska, żeby sobie klapnęli i… — Spojrzał na sufit. — Cholera, dobrze by było rozciągnąć barierę izolującą dźwięki, żeby na pewno nie przebiło się na górę, że tu pracujemy. I że ktoś tu siedzi. — Bo nie było gwarancji, że goście kryjówki będą grzeczni i siądą potulnie jak mysz pod miotłą.
Woody podniósł różdżkę i zamachał nią w górze, próbując utkać zaklęcie, które utworzy barierę dźwiękochłonną izolującą od siebie piętra.

rzucam na kształtowanie tej bariery
Rzut N 1d100 - 4
Akcja nieudana


piw0 to moje paliwo
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#6
24.05.2025, 21:40  ✶  
– Wiem – odpowiedział, gdy Woody prychnął na jego słowa, udając że wziął jego komplement za jak najbardziej prawdziwy i wcale nie złośliwy. Zaraz potem sam pokręcił głową w bliźniaczym geście co przyjaciel. – Mój drogi, ja zawsze nazywał rzeczy po imieniu. Po prostu świadomie dobieram ich nazewnictwo i określenia tak, aby w danym momencie, jak najlepiej odzwierciedlały słuszną dla mnie sprawę.

Woody mógł gadać, że złego diabli nie brali, ale prawda była taka, że Jonathan deportował się tutaj w naprawdę dużym niepokoju i naprawdę, ale to naprawdę cieszył się z tego prostego faktu, że jego przyjaciel dalej żył.

Kiedy jednak usłyszał słowa nie tak szybko i nie zrzygaj się przez krótką chwilę wpadł w panikę, że Woody, w ramach przykrywki, nakaże mu się jakoś przebrać i, bogowie niech mają go w swojej opiece, założyć coś  jego szafy, ale szczęśliwie prawda była o wiele mniej makabryczna, nawet jesli obfitowała w smród grzyba i pleśni.

Rozejrzał się krytycznie po pomieszczeniu.
– Jeśli potrzebujesz krótkiego szkolenia z zarządzania i estetyki piwnic to bardzo chętnie przekieruje cię do... – Anthony'ego. Chciał powiedzieć Anthony'ego, ale przecież Anthony utracił przywilej powoływania się na niego w rozmowach z Woodym, nie ważne jak wspaniałej piwnicy był nie miał. W ogóle Shafiq ostatnio stracił wiele przywilejów i blasków w swoim życiu skoro postanowił trwać w tym idiotycznym fochu wymierzonym w samego Jonathana. Niech sobie siedzi w tej swojej piwnicy i patrzy na smoki sam. Tak samo w basenie.  – Nie ważne. Po prostu pragnę uprzejmie zauważyć, że pleśń ostatnio była hitem dekoracji naściennych w erze kamienia łupanego.

Potem jednak skończył na tę chwilę ze złośliwościami i sam zabrał się do pracy, zaczynając przesuwać przedmioty, gdy przystanął na chwilę, aby zobaczyć jak Woody rzuca, a raczej nie rzuca odpowiednią barierę.

– Niewidzialna. Gustowna – rzucił, przesunął jeden z lżejszych szpargałów do ściany, a potem podszedł do drugiego Zakonnika i wyciągnął różdżkę. – Może jednak jakiś to zrobię.

Z tymi słowami sam sprobował rzucić zaklęcie, aby stworzyć dźwiękochłonną barierę na suficie.

Rzut na kształtowanie (III) na dźwiękochłonną barierę

Rzut Z 1d100 - 99
Sukces!
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#7
25.05.2025, 12:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.05.2025, 12:03 przez Woody Tarpaulin.)  
Breaking news, nowe fakty odnośnie wyglądu starego: okazuje się, że sesję wcześniej dostał solidnego gonga na ryj i Jonathan może teraz podziwiać jego spuchnięte, posiniaczone oko.

— W życiu nie usłyszałem nic bardziej urzędniczego — skwitował Woody w odpowiedzi na jakże pokrętne tłumaczenia Jonathana. Jego samego na szczęście nie imał się demon poprawności politycznej, więc nie czuł potrzeby owijania w bawełnę.
Z kolei przebieranie Selwyna w fantastyczne stroje Tarpa — choć przyniosłoby czarodziejowi niewątpliwie wiele uciechy — byłoby zbędną stratą czasu, którego tej nocy nie mieli wcale w nadmiarze. Teleportacja rozwiązywała problem nie tylko sprawniej, ale i skuteczniej, ponieważ nie było szansy, że ktokolwiek ujrzy urzędnika w Rejwachu.
— Estetyka piwnic…? — Woody uniósł brew, nie dowierzając, że coś takiego naprawdę przyszło Jonathanowi do głowy. — Chłopie, to graciarnia. Nikt tu nie przychodzi. Czemu u licha miałaby być estetyczna? Mole i pająki nie docenią twojej inwencji, mogę ci to obiecać.
Nie umknęło mu przy tym, że Selwyn pohamował się przed powiedzeniem czegoś… czy raczej wspomnieniem kogoś. Longbottom nie zamierzał drążyć bynajmniej tematu, nie w tej chwili. Miał na tyle oleju w głowie, żeby wiedzieć, że rozdrapywanie ran może skończyć się wybuchowo, a — ponownie — okoliczności wymagały od nich sprawnego, skoordynowanego działania. Nie mogli w takim momencie pozwalać sobie na sprzeczki i przekomarzanki podobne tym z toru treningowego.
Sprawnym i skoordynowanym natomiast zdecydowanie nie dało się określić procesu tworzenia przez Woody’ego izolacji. Z jego różdżki wydobyło się smętne pierdnięcie magiczne, które nie przyniosło najmniejszego efektu. Już zabierał się do ponownego, bardziej zniecierpliwionego zamachania różdżką, gdy Jonathan dołączył do jego zmagań.
— Strasznie źle dobierasz słowa, przyjacielu — przedrzeźnił go Woody. — Nie jest niewidzialna, tylko minimalistyczna.
Nie dało się jednakże nie być pod wrażeniem tego, jak skutecznie Selwyn zaczarował sufity. Ledwo Zakoniarz skończył tkać zaklęcie, mężczyźni znaleźli się w niemal idealnej ciszy, w pełni oddzieleni od kroków, okrzyków i szurania przesuwanych krzeseł. Woody zagwizdał z uznaniem.
— Fiu-fiu, no to ci się udało. — Poklepał kolegę po plecach i ruszył do dalszej walki z dostosowywaniem kryjówki.
Otworzył drzwi prowadzące do pomieszczenia ze schodami na kolejne piętro. Było ono prawie puste — nie znajdowało się tam nic oprócz beczek i skrzyń z zaopatrzeniem pubu oraz wspomnianych drewnianych stopni uwieńczonych kolejnymi drzwiami. Przejście łączące dwie sale piwniczne na tym poziomie Woody zamierzał zatarasować. Odnalazł więc w graciarni szafę wyższą i szerszą niż drzwi, po czym zaklęciem translokującym spróbował unieść ją, obrócić w powietrzu tak, aby przeszła przez futrynę, i ustawić na zewnątrz, kamuflując wejście. Nie będzie to operacja zgodna z BHP i wytycznymi dot. dostępności wyjść ewakuacyjnych, ale to poświęcenie, na które trzeba być gotowym.

Translokuję szafę.
Rzut N 1d100 - 40
Akcja nieudana


Niestety, ledwo szafa uniosła się nad podłogę, zaklęcie puściło i mebel roztrzaskał się pod nogami Zakoniarzy, a po podłodze rozsypała się jego zawartość: stare ubrania, książki i dokumenty.


piw0 to moje paliwo
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#8
25.05.2025, 14:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.05.2025, 14:28 przez Jonathan Selwyn.)  
Jonathan z pewnością patrzył się wymownie na wielką śliwę pod okiem Woody'ego, którą dostrzegł od razu, gdy tylko pojawił się u Tarpa, jeszcze zanim skierował spojrzenie na tę jego jakże paskudną szafę.

– Nie wiem Woody. Tak, aby na wypadek tego typu sytuacji, ukrywających się tutaj ludzi nie zaatakowała dodatkowo zmutowana pleśn! Przecież to zaraz na pewno wychoduje dłonie! – rzucił, ale nie zamierzał się, aż tak bardzo o to kłócić. Potem, jak już wszyscy wszystko przeżyją, zrobi mu całą listę problemów, które miał z nim tej nocy, ale nie mógł powiedzieć przez pilność innych spraw.

– No cóż, minimalizm w większości przypadków absolutnie nie jest najlepszym rozwiązaniem – powiedział do Woody'ego wyraźnie z siebie zadowolony. Świetnie. Jedna z rzeczy z głowy. Teraz szybko, ogarnąć wszystko inne i będą mieli kryjówkę.

Trzask...

Jonathan w całej swojej wspaniałości nie skomentował, ani nieudanego przeniesienia szafy, ani zawartości, która się z niej wysypała.
– Hm... – mruknął rozglądając się za czymś co mogło być podobnych gabarytów, co roztrzaskany mebel, aż wreszcie jego wzrok padł na drugą, trochę mniejszą szafę. – Spróbuję ją przenieść. A potem powiększymy ją zaklęciem. Powinno się utrzymać na tę noc – oznajmił i sam, wierząc w siebie, możliwe że nieco za bardzo, spróbował, przenieść mniejszy mebel do drzwi.

Translokacja (I) próbuję przenieść szafę.

Rzut O 1d100 - 95
Sukces!


Szafa została przeniesiona, a Jonathan może nieco za bardzo się uśmiechnął.
– Dasz radę ją powiększyć? – spytał Woody'ego, aby jednak nie było, że wątpił w jego umiejętności.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#9
25.05.2025, 20:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.05.2025, 20:36 przez Woody Tarpaulin.)  
Woody puścił mimo uszu kolejne uwagi Jonathana. Ktoś tu musiał być dorosły i nie dać się wciągnąć w tę walkę na złośliwości… albo po prostu wyczuł, że przegrywa.
Co tu dużo mówić — nie szło mu wcale najlepiej przygotowywanie piwnicy na przyjęcie gości. Całe szczęście, że miał ze sobą kolegę, bo w przeciwnym razie mógłby siedzieć tu do samego rana, przerzucając bezowocnie meble i pogłębiając demolkę.
Czarodziej zaklął siarczyście, gdy szafa rozbiła się pośrodku dopiero co zrobionego w piwnicy pustego miejsca, rozsypując po podłodze graty. Zaklął raz jeszcze i zły kopnął stertę starych łachów w kąt.
— A próbuj se, co chcesz.
I podczas gdy on zbierał roztrzaskane resztki po starej szafie, upychając deski pod ścianą i zbierając kolejne przedmioty, Selwyn OCZYWIŚCIE bezbłędnie przeniósł inny mebel. Woody nawet nie miał siły tego skomentować. Złośliwość losu. Wyciągnął z kieszeni płaszcza piersiówkę i wziął łyka na znieczulenie (oka oraz dumy), kręcąc z niesmakiem głową.
— Dam albo nie dam — wyburczał, wyciągając na środek pokoju znaleziony pomiędzy gratami fotel.
Otrzepał ręce, wyciągnął różdżkę i podszedł bez entuzjazmu do nieszczęsnej szafy, koncentrując się na poprawnym wykonaniu zaklęcia powiększającego.

rzut na transmutację szafy w większą szafę
Rzut O 1d100 - 50
Slaby sukces...


Mebel powiększył się — tyle o ile. Zasłaniał odpowiednio dużą część drzwi, aby nie rzucały się schodzącemu na ten poziom człowiekowi w oczy, lecz gdyby stanąć na palcach i przyjrzeć się dokładniej, wystawał zza szafy kawałek futryny.


piw0 to moje paliwo
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#10
10.06.2025, 16:07  ✶  
Może to była złośliwość losu dla Woody'ego. A może Jonathan po prostu jak zwykle był bezłędny, a te dzisiejsze wpadki, nie było niczym więcej, niż pewnym potknięciem się zamierzonym przez Matkę, bo kto jest wiecznie idealny nudzi się ludziom, a on przecież ludziom nie mógł się znudzić.

– Ogólnie rzecz dobrze nam poszło – powiedział, klepiąc po ramieniu Woody'ego gdy ten powiększył mebel. – Świetny pomysł miałeś z ta kryjówka. I przeniesieniem tej szafy. – Absolutnie nie korzystał z tej samej techniki, której używał, gdy niepewny siebie stażysta, ogólnie wykonywał dobrą robotę nawet jeśli z kilkoma błędami i Selwyn chciał podreperować jego poczucie wartości. Absolutnie nie.

Jako, że jednak Woody nie był stażystą, a kimś kogo wbrew niektórym pozorom, Selwyn naprawdę lubił, Jonathan nie mógł powstrzymać się od pewnej drobnej uwagi.
– I nie przejmuj się. Każdy prędzej, czy później orientuje się, że czasem potrzebuje w swoim życiu rycerza w lśniącej zbroi. Czuję się zaszczycony, że to ja nim dla ciebie jestem. No dobrze. Co dalej? Zróbmy to szybko. Chcę poszukać twojego brata. W razie czego spróbuj zajrzeć do Nory Nory, gdy to wszystko się uspokoi. Postaram się tam być, abyśmy się wszyscy przeliczyli – powiedział I zabrał się do przenoszenia kolejnych pudeł.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Woody Tarpaulin (2344), Jonathan Selwyn (1572)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa