25.05.2025, 12:01 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.05.2025, 12:03 przez Woody Tarpaulin.)
Breaking news, nowe fakty odnośnie wyglądu starego: okazuje się, że sesję wcześniej dostał solidnego gonga na ryj i Jonathan może teraz podziwiać jego spuchnięte, posiniaczone oko.
— W życiu nie usłyszałem nic bardziej urzędniczego — skwitował Woody w odpowiedzi na jakże pokrętne tłumaczenia Jonathana. Jego samego na szczęście nie imał się demon poprawności politycznej, więc nie czuł potrzeby owijania w bawełnę.
Z kolei przebieranie Selwyna w fantastyczne stroje Tarpa — choć przyniosłoby czarodziejowi niewątpliwie wiele uciechy — byłoby zbędną stratą czasu, którego tej nocy nie mieli wcale w nadmiarze. Teleportacja rozwiązywała problem nie tylko sprawniej, ale i skuteczniej, ponieważ nie było szansy, że ktokolwiek ujrzy urzędnika w Rejwachu.
— Estetyka piwnic…? — Woody uniósł brew, nie dowierzając, że coś takiego naprawdę przyszło Jonathanowi do głowy. — Chłopie, to graciarnia. Nikt tu nie przychodzi. Czemu u licha miałaby być estetyczna? Mole i pająki nie docenią twojej inwencji, mogę ci to obiecać.
Nie umknęło mu przy tym, że Selwyn pohamował się przed powiedzeniem czegoś… czy raczej wspomnieniem kogoś. Longbottom nie zamierzał drążyć bynajmniej tematu, nie w tej chwili. Miał na tyle oleju w głowie, żeby wiedzieć, że rozdrapywanie ran może skończyć się wybuchowo, a — ponownie — okoliczności wymagały od nich sprawnego, skoordynowanego działania. Nie mogli w takim momencie pozwalać sobie na sprzeczki i przekomarzanki podobne tym z toru treningowego.
Sprawnym i skoordynowanym natomiast zdecydowanie nie dało się określić procesu tworzenia przez Woody’ego izolacji. Z jego różdżki wydobyło się smętne pierdnięcie magiczne, które nie przyniosło najmniejszego efektu. Już zabierał się do ponownego, bardziej zniecierpliwionego zamachania różdżką, gdy Jonathan dołączył do jego zmagań.
— Strasznie źle dobierasz słowa, przyjacielu — przedrzeźnił go Woody. — Nie jest niewidzialna, tylko minimalistyczna.
Nie dało się jednakże nie być pod wrażeniem tego, jak skutecznie Selwyn zaczarował sufity. Ledwo Zakoniarz skończył tkać zaklęcie, mężczyźni znaleźli się w niemal idealnej ciszy, w pełni oddzieleni od kroków, okrzyków i szurania przesuwanych krzeseł. Woody zagwizdał z uznaniem.
— Fiu-fiu, no to ci się udało. — Poklepał kolegę po plecach i ruszył do dalszej walki z dostosowywaniem kryjówki.
Otworzył drzwi prowadzące do pomieszczenia ze schodami na kolejne piętro. Było ono prawie puste — nie znajdowało się tam nic oprócz beczek i skrzyń z zaopatrzeniem pubu oraz wspomnianych drewnianych stopni uwieńczonych kolejnymi drzwiami. Przejście łączące dwie sale piwniczne na tym poziomie Woody zamierzał zatarasować. Odnalazł więc w graciarni szafę wyższą i szerszą niż drzwi, po czym zaklęciem translokującym spróbował unieść ją, obrócić w powietrzu tak, aby przeszła przez futrynę, i ustawić na zewnątrz, kamuflując wejście. Nie będzie to operacja zgodna z BHP i wytycznymi dot. dostępności wyjść ewakuacyjnych, ale to poświęcenie, na które trzeba być gotowym.
Translokuję szafę.
Niestety, ledwo szafa uniosła się nad podłogę, zaklęcie puściło i mebel roztrzaskał się pod nogami Zakoniarzy, a po podłodze rozsypała się jego zawartość: stare ubrania, książki i dokumenty.
— W życiu nie usłyszałem nic bardziej urzędniczego — skwitował Woody w odpowiedzi na jakże pokrętne tłumaczenia Jonathana. Jego samego na szczęście nie imał się demon poprawności politycznej, więc nie czuł potrzeby owijania w bawełnę.
Z kolei przebieranie Selwyna w fantastyczne stroje Tarpa — choć przyniosłoby czarodziejowi niewątpliwie wiele uciechy — byłoby zbędną stratą czasu, którego tej nocy nie mieli wcale w nadmiarze. Teleportacja rozwiązywała problem nie tylko sprawniej, ale i skuteczniej, ponieważ nie było szansy, że ktokolwiek ujrzy urzędnika w Rejwachu.
— Estetyka piwnic…? — Woody uniósł brew, nie dowierzając, że coś takiego naprawdę przyszło Jonathanowi do głowy. — Chłopie, to graciarnia. Nikt tu nie przychodzi. Czemu u licha miałaby być estetyczna? Mole i pająki nie docenią twojej inwencji, mogę ci to obiecać.
Nie umknęło mu przy tym, że Selwyn pohamował się przed powiedzeniem czegoś… czy raczej wspomnieniem kogoś. Longbottom nie zamierzał drążyć bynajmniej tematu, nie w tej chwili. Miał na tyle oleju w głowie, żeby wiedzieć, że rozdrapywanie ran może skończyć się wybuchowo, a — ponownie — okoliczności wymagały od nich sprawnego, skoordynowanego działania. Nie mogli w takim momencie pozwalać sobie na sprzeczki i przekomarzanki podobne tym z toru treningowego.
Sprawnym i skoordynowanym natomiast zdecydowanie nie dało się określić procesu tworzenia przez Woody’ego izolacji. Z jego różdżki wydobyło się smętne pierdnięcie magiczne, które nie przyniosło najmniejszego efektu. Już zabierał się do ponownego, bardziej zniecierpliwionego zamachania różdżką, gdy Jonathan dołączył do jego zmagań.
— Strasznie źle dobierasz słowa, przyjacielu — przedrzeźnił go Woody. — Nie jest niewidzialna, tylko minimalistyczna.
Nie dało się jednakże nie być pod wrażeniem tego, jak skutecznie Selwyn zaczarował sufity. Ledwo Zakoniarz skończył tkać zaklęcie, mężczyźni znaleźli się w niemal idealnej ciszy, w pełni oddzieleni od kroków, okrzyków i szurania przesuwanych krzeseł. Woody zagwizdał z uznaniem.
— Fiu-fiu, no to ci się udało. — Poklepał kolegę po plecach i ruszył do dalszej walki z dostosowywaniem kryjówki.
Otworzył drzwi prowadzące do pomieszczenia ze schodami na kolejne piętro. Było ono prawie puste — nie znajdowało się tam nic oprócz beczek i skrzyń z zaopatrzeniem pubu oraz wspomnianych drewnianych stopni uwieńczonych kolejnymi drzwiami. Przejście łączące dwie sale piwniczne na tym poziomie Woody zamierzał zatarasować. Odnalazł więc w graciarni szafę wyższą i szerszą niż drzwi, po czym zaklęciem translokującym spróbował unieść ją, obrócić w powietrzu tak, aby przeszła przez futrynę, i ustawić na zewnątrz, kamuflując wejście. Nie będzie to operacja zgodna z BHP i wytycznymi dot. dostępności wyjść ewakuacyjnych, ale to poświęcenie, na które trzeba być gotowym.
Translokuję szafę.
Rzut N 1d100 - 40
Akcja nieudana
Akcja nieudana
Niestety, ledwo szafa uniosła się nad podłogę, zaklęcie puściło i mebel roztrzaskał się pod nogami Zakoniarzy, a po podłodze rozsypała się jego zawartość: stare ubrania, książki i dokumenty.
piw0 to moje paliwo