14.09.2025, 22:24 ✶
Wychodziło na to, że nawet pożar Londynu nie mógł powstrzymać ludzi przed nabawianiem się klątw. Nie mógł też ich powstrzymać przed głupim rzucaniem zaklęć, bo Prewett miał podobną ilość pracy w Mungu co zawsze.
Trzeba było jednak przyznać, że w sumie to ostatnimi czasy brał mniej prywatnych zleceń niż jeszcze w lato. Najpierw wyjechał do Egiptu, a teraz, chociaż od Spalonej Nocy mijały kolejne dni, a w szpitalu trochę się uspokoiło, Prewett miał wrażenie, że wciąż nie do końca doszedł do siebie po ostatnim zdecydowanie bardzo wymęczającym chaosie.
Kto by pomyślał, że bieganie po płonącym mieście pełnym dymu całą noc tak bardzo go zmęczy. Nikt, ale to nikt.
No i nie miał swojego domowego gabinetu. Nie było to niby nic takiego, w końcu mógł też składać domowe wizyty, ale jednocześnie szalenie go to frustrowało, bo jednak wolałby aby w jego rodzinnej kamienicy nie panoszyła się dziwna sadza, której nikt nie wiedział jak się pozbyć.
Zdarzyło mu się więc, że o ile sprawa nie była nagła i szczególnie skomplikowana, odsyłał kogoś do innego poleconego uzdrowiciela.
Dzisiaj jednak zjawił się pod domem swojej pacjentki w pełnej gotowości do dalszej pracy. Prewett nie miał w zwyczaju się spóźniać szczególnie na umówione wizyty, więc idealnie o umówionej godzinie zapukał do drzwi mieszkania Mathildy Quirrel, ubrany w prosta, czarną szatę i medyczną torbą przerzuconą przez ramię. Basilius chyba nigdy wcześniej nie miał okazji widzieć się z kobietą, ale jak przez mgłę kojarzył, że widział jej nazwisko na jednym z plakatów reklamującą sztukę w The Globe. Ekstazę Merlina? Tak, to chyba było to.
Zapukał do drzwi i czekał.
Trzeba było jednak przyznać, że w sumie to ostatnimi czasy brał mniej prywatnych zleceń niż jeszcze w lato. Najpierw wyjechał do Egiptu, a teraz, chociaż od Spalonej Nocy mijały kolejne dni, a w szpitalu trochę się uspokoiło, Prewett miał wrażenie, że wciąż nie do końca doszedł do siebie po ostatnim zdecydowanie bardzo wymęczającym chaosie.
Kto by pomyślał, że bieganie po płonącym mieście pełnym dymu całą noc tak bardzo go zmęczy. Nikt, ale to nikt.
No i nie miał swojego domowego gabinetu. Nie było to niby nic takiego, w końcu mógł też składać domowe wizyty, ale jednocześnie szalenie go to frustrowało, bo jednak wolałby aby w jego rodzinnej kamienicy nie panoszyła się dziwna sadza, której nikt nie wiedział jak się pozbyć.
Zdarzyło mu się więc, że o ile sprawa nie była nagła i szczególnie skomplikowana, odsyłał kogoś do innego poleconego uzdrowiciela.
Dzisiaj jednak zjawił się pod domem swojej pacjentki w pełnej gotowości do dalszej pracy. Prewett nie miał w zwyczaju się spóźniać szczególnie na umówione wizyty, więc idealnie o umówionej godzinie zapukał do drzwi mieszkania Mathildy Quirrel, ubrany w prosta, czarną szatę i medyczną torbą przerzuconą przez ramię. Basilius chyba nigdy wcześniej nie miał okazji widzieć się z kobietą, ale jak przez mgłę kojarzył, że widział jej nazwisko na jednym z plakatów reklamującą sztukę w The Globe. Ekstazę Merlina? Tak, to chyba było to.
Zapukał do drzwi i czekał.