Drogi Laurence,
nawet nie wiesz jak się cieszę z Twojej wiadomości – bo to oznacza, że z Tobą wszystko w porządku. Matka miała Cię w opiece, skoro wyjechałeś do Paryża i ominęło Cię to piekło.
Fizycznie nic nam nie jest, całą noc byłam na ulicach Londynu, ale miałam szczęście i na dłuższą metę nic prócz okropnego kaszlu mi się nie przydarzyło. Moje siostry i rodzice też są cali. Spłonął za to nasz dom w Dolinie Godryka, tak całkowicie, nie ma z niego nawet co zbierać, dosłownie. Rodzice przenieśli się już do Maida Vale, a ja wzięłam dziewczyny do siebie, bo moje mieszkanie ocalało, co prawda nie bez uszczerbku, ale patrząc na skalę, to nie mogę narzekać.
Większość naszej rodziny ma się dobrze, niektóre mieszkania czy domy nie uniknęły ognia, ale nie są to rzeczy, których nie da się naprawić (za wyjątkiem naszej rezydencji). Prawa Czasu Dolohova ocalały również, Annaleigh nic nie jest, Louvain ma się dobrze. Nie wiem tylko co z Williamem, ale to nie jest chyba nic nadzwyczajnego…
Kiedy wracacie? Mam nadzieję, że Louis nie przeżyje szoku. Londyn nie wygląda już jak dawniej, tak samo zresztą jak Dolina Godryka, czy Little Hangleton.