Już na samym początku popełniła błąd. Pomyliła imiona kobiet. Nie ma się jej jednak co dziwić, w końcu opowieść ducha zrobiła na niej duże wrażenie. Usłyszała o tym, że kobieta go tu więzi, ją zamordowała. Chciała mu tylko nałożyć ten wianek na głowę, dzięki czemu mieli dowiedzieć się, jak wrócić do domu. Do Mabel, do Erika, do Brenny. Myślała, że umarła, że już nie wróci, skoro jednak tak nie było, to chciała znaleźć się w domu, jak najszybciej.
Mężczyzna współpracował. Nachylił się do niej, żeby łatwiej jej było mu wsunąć ten wianek na głowę, co było naprawdę miłe z jego strony, inaczej pewnie ze swoim wzrostem musiałaby skakać. Udało jej się umiejscowić ten wianek na jego głowie. Odsunęła się o krok, żeby spojrzeć, co się wydarzy.
No i wtedy, na początku, całkiem ładnie na nim wyglądał. Nora czuła, że już się zbliżają do końca tej całej farsy, a Vivianne pokaże im drogę do domu - jedyne na czym jej zależało.
Oczywiście nic nie mogło pójść po jej myśli, bo wtedy ten wianek zaczął się zmieniać. Zaczęły rosnąć z niego kolce. Figg zamarła. Znowu musiała coś popsuć. Przeciez wykonała wszystko według instrukcji. - Jaa, jaaa - Zaczęła się jąkać, bo przecież nie chciała go skrzywdzić. Pojawiła się krew, zaczęła płynąć po jego twarzy. Dla Nory to było zbyt wiele, łzy pojawiły się jej w oczach, dlaczego do cholery jasnej zawsze musiała to być ona?
Była zapatrzona w to, co dzieje się Grimesowi, że umknęło jej w ogóle, że do chaty wszedł ktoś jeszcze. Dopiero krzyk ją uświadomił. Zaczęła panikować. Płakać, Nora Figg nie chciała dzisiaj umrzeć. Miała dla kogo żyć.
Na całe szczęście William ją odciągnął, schowała się więc za nim. Nie przestawała jednak łkać, bo przecież nie chciała, żeby to się tak zakończyło.