• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[wiosna, 1972] Beltane, po zmierzchu - Wianek - Frezje & Hiacynty & Pelargonie

[wiosna, 1972] Beltane, po zmierzchu - Wianek - Frezje & Hiacynty & Pelargonie
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#11
09.05.2023, 12:38  ✶  

Już na samym początku popełniła błąd. Pomyliła imiona kobiet. Nie ma się jej jednak co dziwić, w końcu opowieść ducha zrobiła na niej duże wrażenie. Usłyszała o tym, że kobieta go tu więzi, ją zamordowała. Chciała mu tylko nałożyć ten wianek na głowę, dzięki czemu mieli dowiedzieć się, jak wrócić do domu. Do Mabel, do Erika, do Brenny. Myślała, że umarła, że już nie wróci, skoro jednak tak nie było, to chciała znaleźć się w domu, jak najszybciej.

Mężczyzna współpracował. Nachylił się do niej, żeby łatwiej jej było mu wsunąć ten wianek na głowę, co było naprawdę miłe z jego strony, inaczej pewnie ze swoim wzrostem musiałaby skakać. Udało jej się umiejscowić ten wianek na jego głowie. Odsunęła się o krok, żeby spojrzeć, co się wydarzy.

No i wtedy, na początku, całkiem ładnie na nim wyglądał. Nora czuła, że już się zbliżają do końca tej całej farsy, a Vivianne pokaże im drogę do domu - jedyne na czym jej zależało.

Oczywiście nic nie mogło pójść po jej myśli, bo wtedy ten wianek zaczął się zmieniać. Zaczęły rosnąć z niego kolce. Figg zamarła. Znowu musiała coś popsuć. Przeciez wykonała wszystko według instrukcji. - Jaa, jaaa - Zaczęła się jąkać, bo przecież nie chciała go skrzywdzić. Pojawiła się krew, zaczęła płynąć po jego twarzy. Dla Nory to było zbyt wiele, łzy pojawiły się jej w oczach, dlaczego do cholery jasnej zawsze musiała to być ona?

Była zapatrzona w to, co dzieje się Grimesowi, że umknęło jej w ogóle, że do chaty wszedł ktoś jeszcze. Dopiero krzyk ją uświadomił. Zaczęła panikować. Płakać, Nora Figg nie chciała dzisiaj umrzeć. Miała dla kogo żyć.

Na całe szczęście William ją odciągnął, schowała się więc za nim. Nie przestawała jednak łkać, bo przecież nie chciała, żeby to się tak zakończyło.

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#12
09.05.2023, 13:03  ✶  
Atmosfera zrobiła się bardziej napięta niż wtedy, gdy podczas wrzucania zwłok do Sekwany o mały włos nie został nakryty przez dwóch funkcjonariuszy mugolskiej francuskiej policji. Madeline, Vivianne - imiona kobiet żonglowały pomiędzy zebranymi, aż Perseus, zazwyczaj dobry słuchacz (na tym polegała zresztą jego praca), stracił wątek i nie wiedział już kto jest kim. Przysunął się więc do Mackenzie i obserwował całą sytuację możliwie jak najbardziej z boku. Wtem wianek zamienił się w ciernie, chciał ruszyć mężczyźnie na pomoc, ale usłyszał skrzypienie furtki. Rzucił Mackenzie przerażone spojrzenie, ale nie powstrzymywał Madeline oraz towarzyszącego jej mężczyzny, który w jakiś sposób wydał mu się znajomy, lecz nie był w stanie przypomnieć sobie skąd się znają.
— Z całym szacunkiem, ale pani chyba z chuja spadła — oświadczył Perseus spokojnie, potwierdzając tym samym słowa kuzyna, choć wewnątrz aż cały się gotował. Oczywiście, najlepiej zrzucić winę na niego, chociaż w tej kwestii był niemalże całkowicie niewinny. Wyrachowana, przeszło mu przez myśl, gdy przyglądał się histerii kobiety. Jej mąż jeszcze... cóż, żył, to niezbyt dobre słowo, egzystował pasowało bardziej do sytuacji, tymczasem ona zachowywała się tak, jakby to oni stali za nieszczęściem Grimesa. Stojąc za plecami Madeline podniósł laskę do góry i zamachnął się z nią na kobietę, celując prosto w jej czaszkę ciężką główką kruka.

Rzut na aktywność fizyczną, próba uderzenia Madeline w głowę laską.
Rzut T 1d100 - 32
Akcja nieudana


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#13
09.05.2023, 13:31  ✶  

Oczy medyka rozbłysły, gdy uzyskał od ciemnowłosego mężczyzny całkiem solidne wyjaśnienie tego, co się właściwie tego stało. Kiedy jednak zdał sobie sprawę z tego, że tutaj utknęli, nagle zatęsknił za błądzeniem bez większego celu po lesie. Tam przynajmniej mieli większą szansę na powrót na znajome tereny, a teraz byli zamknięci w czyjejś chacie. Zazgrzytał zębami, ocierając jedną dłoń o drugą.

— Trochę to zjebane. I manipulacyjne — skomentował wyjaśnienia Williama. Skierował krzywy wzrok na ghoula. — Myślicie, że to mogła być jakaś pułapka, czy po prostu potrzebował towarzystwa? To wszystko wydaje się jakieś dziwne.

Od ducha dowiedzieli się, że pomieszkująca tu wiedźma nie należała do najbardziej pozytywnych postaci w okolicy, więc kto wie? Może nie tylko przeklęła Grimesa, łącząc jego nie-życie nierozerwalnie ze swoją własną egzystencją, ale także wykorzystywała go do tego, ab zwabiał do jej chaty kolejne ofiary? Może Vivienne też była w to włączona, mniej lub bardziej świadomie? Plan ten miał wiele dziur, jednak w tym momencie Cameron ich nie dostrzegał. Chciał przede wszystkim wrócić na polanę, do swoich bliskich i upewnić się, że wszystkimi z nimi w porządku. Wolał nie dopatrywać się problemów w logice działania wiedźmy. Było tu tyle osób, że rozwodzenie się nad jej motywacją mogło tylko przynieść spór i zero logicznych wniosków, które by im jakoś pomogły.

Zmarszczył brwi, gdy blondynka momentalnie się wycofała. Czyżby widok tak dużej grupy osób w jednym miejscu ją wystraszył? Dłonie Camerona wystrzeliły do góry, jakby chciał pokazać, że wcale nie ma złych zamiarów. Poza tym, czy te oczy mogły kłamać? Pośród całej tej zbieraniny wyglądał prawdopodobnie na najbardziej niewinnego, nawet jeśli wyglądał nieco nieswojo po całej akcji z wiatrem.

— To chyba nie będzie takie łatwe — rzucił, gdy Mackenzie chwyciła za klamkę. — Nie trafiliśmy tutaj bez powodu. Ten wiatr, czy cokolwiek się odjebało na Beltane...

Potem wszystko potoczyło się stosunkowo szybko: wianek pokazał swoją prawdziwą naturę, sprawiając, że ghoul zaczął krwawić, a do środka wpadła jakaś kobieta w towarzystwie kolejnego mężczyzny. Na jej widok Cameron automatycznie odskoczył w bok, przestraszony tym, że znowu komuś udało się wejść do środka. Nastawiał się, że zaraz oberwą zaklęciem i zostaną zamienieni w świnki morskie lub coś gorszego, jednak zamiast tego wiedźma dopadła do swojego kochanka, wyzywając ich od morderców. Lupin rzucił w stronę Nory alarmujące spojrzenie, wyraźnie sądząc, że ta będzie miała jakiś plan. Kobieta jednak schowała się za Williamem. To ci dopiero przywództwo.

Jego towarzysze (Mackenzie i Perseusz) najwidoczniej nie mieli zamiaru czekać, aż gniew czarownicy obróci się przeciwko nim i spróbowali ją w jakiś sposób spacyfikować. Pod wpływem chwili, sądząc, że jest to wyśmienity pomysł, który na pewno zapewni im bezpieczeństwo, Cameron zrobił to samo i rzucił się do kobiety. Nie zamierzał jej jednak zdzielić po głowie, a zamiast tego spróbował zablokować jej dłonie za plecami w taki sposób, aby nie mogła sięgnąć po różdżkę lub wykonywać gwałtownych ruchów.


(Aktywność Fizyczna) Unieszkodliwienie wiedźmy
Rzut T 1d100 - 56
Slaby sukces...
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#14
09.05.2023, 23:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.05.2023, 23:15 przez Norvel Twonk.)  
Zaklęcie Martina nie zadziałało, ale też kolce, które wyrastały wprost z wieńca założonego na głowę Grimesowi nie rosły w nieskończoność. Zamarły w momencie, gdy sięgnęły mózgu. Ghul leżał na ziemi, w rosnącej kałuży własnej krwi. Nie dawał żadnych oznak życia.
Madeleine krzyknęła jeszcze głośniej. Tym razem już nawet nie ze wściekłości, ale ze zwykłej ludzkiej rozpaczy. Pojęła, że jej ukochany mąż umarł. Być może, przez większość zebranych w chacie, oceniana była dość nisko, ale prawda wyglądała tak, że kochała Grimesa. Kochała szalenie, zbyt mocno i zbyt głęboko, by to uczucie mogło jeszcze być zdrowe. Tak bardzo, że nie potrafiła pogodzić się ani z tym, że wybrał inną – młodszą, ładniejszą, bardziej naiwną; ani że zechciał ją porzucić. Z jego śmiercią też nie potrafiła się pogodzić. Ani gdy sama pozbawiła go życia, ani teraz. Na jej bladej, pociągłej twarzy zagościły łzy. Odwróciła głowę w stronę Williama, by posłać mu wściekłe, pełne gniewu spojrzenie.
- Jak śmiesz mówić mi co powinnam, a czego nie powinnam? – wysyczała ze złością. – Nie zapraszałam cię do mojego domu. Nie chciałam, żebyś tu przyszedł. Nie… - zająknęła się z gniewu.
Sięgnęła po różdżkę, gotowa najwidoczniej wymierzyć sprawiedliwość magią, która w jej przypadku, jako tako, zdawała się działać. W gniewie umknęła jej postać Nory, nie obwiniła jej o to, co się właśnie stało z Grimesem, pełnię nienawiści skupiając akurat na Lestrange’u. I tu do akcji wkroczył Cameron, najwyżej na kilka sekund unieruchamiając Madeleine. Być może chodziło o wściekłość i rozżalenie, które zaćmiło umysł kobiety, ale w jakiś sposób udało jej się odwinąć, wyrwać z jego uścisku i rzucić na Lupina. Razem upadli na ziemię, zaraz obok stóp Perseusa. W ataku wściekłości Madeleine najpierw zaczęła uderzać Camerona pięściami po klatce piersiowej, a wreszcie, w plątaninie rąk i nóg, ugryzła go w rękę.
Drzwi ustąpiły, gdy Mackenzie sięgnęła do klamki. Magia zatrzymująca ich na siłę w tym miejscu uległa rozproszeniu, bo główny obiekt, który utrzymywał jej stałe działanie, leżał martwy na podłodze. Mogła wybiec na dwór, uciec w mrok nocy. Wszyscy mogli. W tej chwili przestali być już więźniami tego miejsca.
Niezależnie od tego, co zrobiła Mackenzie, razem z Martinem, jako pierwsi ujrzeli nadpływającą półprzezroczystą postać pięknej, młodej dziewczyny. Duch sunął ścieżką w stronę chaty. Przemknął lekko między wszystkimi wprost ku leżącemu na ziemi ciału ghula. Mijając Norę, Vivienne wyszeptała w jej kierunku ciche:
- Dziękuję.
Zawisła nad Grimesem. Wyciągnęła ku niemu półprzezroczystą rękę. Reszcie mogło umknąć, ale Figg zobaczyła, że z ciało ghula zaczęło emanować światłem. W tym momencie jeszcze delikatnym, ledwo widocznym, ale z każdą sekundą coraz silniejszym.

wiadomość pozafabularna
Rzut MG
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#15
10.05.2023, 00:04  ✶  
Fakt, że William przechodził niedawno (i chyba wciąż przechodzi) przez swoje własne problemy małżeńskie, spowodował, że słowa Madeline rozzłościły go jeszcze bardziej. Nazwała dom tylko i wyłącznie swoim, a próbowała portretować się jako ofiara, która opłakuje męża... O którego zdanie, opinię i wolę nie dbała, a którego zabiła jako pierwsza. Nie interesowało go, co teraz dzieje się w jej wnętrzu, bo uważał, że na to wszystko zasługiwała. Nie ruszył się z miejsca wiedząc, że zasłania sobą Norę, która mogła wyczuć, że się spiął. W jego oczach zatańczyły ognie złości, tym razem rozświetlając spojrzenie głęboko skrywanym szaleństwem, które tylko czekało na kolejne pęknięcia na skorupie opanowania.
- Waszego domu, zachłanna pretensjonalna lafiryndo - zagrzmiał tak stanowczo, że sam się zdziwił na brzmienie swojego głosu - Zamordowałaś tego człowieka i nie dałaś mu wyboru, nie masz żadnego prawa żeby go opłakiwać. Nic dziwnego, że chciał umrzeć żeby się od ciebie uwolnić - zacisnął pięści, orientując się, że zaklęcie rzucone przez Martina nie zadziałało. Był gotowy rzucić się na kobietę, jeżeli ta wykonałaby pierwszy ruch.
Zanim jednak jakakolwiek z tych rzeczy się stała, wszyscy ... dosłownie rzucili się na żonę Grimesa, William nie mógł ich winić. Gdyby nie przedziwny instynkt, który w sobie miał do bronienia innych i dbania o ich zdrowie ponad swoje, zapewne sam już dawno potrząsnąłby kobietą tak mocno, że tej zakręciłoby się w głowie.
Akcja odwróciła się przeciwko nim, znowu, i to bardzo szybko. Lestrange rozejrzał się, za czymś, co mogloby mu pomoc w zrzuceniu kobiety z biednego chłopaka, który poświęcił się dla nich wszystkich, a zaraz, jak nikt nie zdecyduje się na kolejny ruch, straci palec. Madelaine wydawała się kobietą, która mogłaby odgryźć komuś palec, jeżeli mocno by się zawzięła.
Skupił wzrok na Grimesie, który przestał się ruszać.
Przynajmniej tyle, pomyślał. Zauważył jeszcze wchodzącego do pomieszczenia ducha, ale potem, łapiąc szybko za pierwszy, lepszy rondel wiszący na granicy kuchni, korzystając z zamieszania, wpierw spróbował kopnąć żonę martwego ghoula w ramię, aby ją zrzucić i zaraz potem zdzielić rondlem w łeb.

kop
Rzut O 1d100 - 36
Akcja nieudana

rondel
Rzut O 1d100 - 62
Sukces!


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Tłumacz
These scars don’t lie,
I’m living in an empty time
Falling through space,
I’m living in an empty place.
Ubrany na czarno. Z bliznami na twarzy. Puste spojrzenie. 180cm.

Martin Crouch
#16
10.05.2023, 00:37  ✶  

Mężczyzna chyba umarł. Martin nie był pewny. Nie wiedział po czym mógłby to poznać. A nawet nie zdawał sobie sprawy, że ofiara była ghoulem.

Jego uwaga szybko spłynęła jednak na innych. Dopiero teraz zaczął rozpoznawać postacie w pomieszczeniu. Kobieta, która nie chciała pomóc w rytuale. Kolejna kobieta, która chyba sprzedawała pączki na festynie. Jakiś młodszy mężczyzna, którego nie znał. Perseus Black, którego w pierwszej chwili nie potrafił skojarzyć, ale zdecydowanie go rozpoznawał. I mąż Eden.

Wypowiedź Williama była szokująca dla Martina. Czyli mąż kobiety był martwy? Ale skoro był martwy to czemu teraz umarł? Co tu się stało?

Dla Martina najdziwniejsze dopiero nadeszło. Gdy wszyscy zaczęli atakować kobietę.

W pierwszej chwili myślał, że ma omamy, ale oni wszyscy rzeczywiście rzucili się do ataku.

Mógł tu stać i rozważać sens tego wszystkiego. Mógł skupić uwagę na duchu wpływającym do środka. Ale nie było czasu, a on tym razem wyjątkowo postanowił zadziałać.

— Przestańcie wszyscy — powiedział tak stanowczo, jak jeszcze nigdy. Nie krzyczał, ale wszyscy powinni go usłyszeć. Stanął przed Williamem, by uniemożliwić mu zaatakowanie kobiety.

— Co ona wam zrobiła, że chcecie ją pobić w tak barbarzyński sposób? — Spytał wszystkich, po czym zwrócił się do Williama. — Nie możesz jej po prostu aresztować, jeśli rzeczywiście zabiła swojego męża?


[Dwa rzuty na aktywność fizyczną — biorę Williama na klatę]
Rzut T 1d100 - 10
Akcja nieudana

Rzut T 1d100 - 33
Akcja nieudana
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#17
10.05.2023, 09:43  ✶  

Nora nie widziała twarzy Williama, jednak stojąc tuż za nim była w stanie wyczuć, że ten irytuje się coraz bardziej. Sama Figg była roztrzęsiona. Tak wiele się tutaj działo, a ona chciała jedynie wrócić do domu. Bezpiecznie, bez żadnych dramatów, szkoda, że nie było to takie proste.

Na całe szczęście Madeline nie zarejestrowała, że to ona założyła wianek na głowę Grimesa, jeśli zaś o to chodzi Figg nie spuszczała z niego wzroku. Nie umknęło więc jej to, że wyzionął ducha. Tylko, czy już wcześniej nie był on martwy? Panikowała coraz bardziej, nie chciała go przecież zabić, ale chyba to zrobiła. Zaczeła się trząść. Przesunęła się do tyłu, w stronę ściany, osunęła się po niej i zaczęła łkać. To była jej wina, a chciała tylko pomóc.

Widziała całe zamieszanie, mężczyźni rzucili się na kobietę, w tym Cameron, za którego czuła się odpowiedzialna, wcześniej przecież to ona dowodziła w ich niewielkiej drużynie, co powinna zrobić? - Uspokójcie się wszyscy. - Wykrzyczała przez łzy, bo zaczynało to wyglądać groteskowo. Przepychali się z wiedźmą na podłodze. Tylko po co? Teraz przecież jej mąż już i tak nie żył, bo go zabiła.

Wtedy w chatce pojawił się znajomy duch. Przyfrunął tutaj do miłości swojego życia. Westchnęła jedynie, gdy usłyszała podziękowania, bo cóż, było to chyba nie do końca to, czego oczekiwała. Może i zakochani mogli wreszcie być razem, ale jakim kosztem? Dostrzegła Grimesa, który emanował jasnym światłem, może faktycznie wreszcie będzie mu dane zaznać szczęścia? Nie do końca jednak potrafiła się pogodzić z tym, że to ona została za to odpowiedzialna.

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#18
10.05.2023, 15:58  ✶  
Nie potrafił patrzeć na Madeline ze współczuciem; być może gdyby miał okazję wysłuchać pozostałych stron tej historii jego osąd nie byłby tak surowy, jednakże w tamtej chwili widział w niej jedynie zagrożenie, które należy jak najszybciej wyelminować. Kiedy jednak nie udało mu się uderzyć wiedźmy laską, a towarzyszący Norze młodzieniec rzucił się na gospodynię z siłą własnych pięści, odsunął się nieco do tyłu, aby nie przeszkadzać mu w szarpaninie, a jednocześnie zostając na tyle blisko, by w razie czego rzucić się mu na pomoc. W milczeniu obserwował plątaninę ciał u jego stóp, a przynajmniej miał taki zamiar, dopóki do konfliktu nie wtrącił się Crouch.
— Ma na rękach krew co najmniej dwóch osób — prychnął gniewnie, zwracając się do Martina, po czym położył dłoń na jego ramieniu — To nie jest niewinna i bezbronna kobieta, więc jeśli nie chcesz nam pomóc, to chociaż nie przeszkadzaj.
Na widok ducha po jego plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz, lecz nie poruszył się nawet. Dopiero wtedy, gdy twarz półprzezroczystej zjawy zwróciła się w stronę Nory, podążył wzrokiem w tym kierunku i dostrzegł rozemocjonowaną czarownicę. Prześliznął się pod ścianą w jej kierunku i wyciągnął dłoń w jej keirunku.
— Już dobrze, panno Figg — powiedział łagodnie — Wszystko będzie dobrze.
I chociaż przez ten czas nie wchodził w żadną interakcję z Mackenzie, przez cały czas rzucał jej zainteresowane spojrzenie.

Rzut na charyzmę - próba odciągnięcia Martina od walczących
Rzut N 1d100 - 9
Akcja nieudana


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#19
11.05.2023, 22:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.05.2023, 23:00 przez Cameron Lupin.)  

Wraz z dosyć intensywnym rozwojem zdarzeń, chłopak doszedł do dosyć zaskakującego wniosku. Tegoroczne Beltane na długo pozostanie w jego pamięci i zdecydowanie nie będzie go wspominał pozytywnie. Przecież to była w gruncie rzeczy jedna wielka porażka. Najpierw tylko zrobił z siebie łamagę na polanie, potem uciekł i został porwany przez jakiś zaczarowany wiatr, a teraz wylądował w tym... burdelu. Inaczej się tego nie dało nazwać. Zostali wplątani w to w dużej mierze wbrew własnej woli, zapewne chcąc jak najszybciej wrócić do bliskich.

A teraz jeszcze mieli tą wiedźmę na głowie. Frustracja, strach i chęć przetrwania tej przedziwnej nocy sprawiła, że nie myślał jasno. Zazwyczaj stronił od walki, jednak w tym momencie jego instynkt samozachowawczy wyraźnie wskazywał, że największym obecnie zagrożeniem była właścicielka zaczarowanej chaty. Musieli ją zneutralizować, dopóki nie narobiła jeszcze większych szkód. Mieli przewagę liczebną, więc musiało im się udać. Zwiążą ją, a potem zaczną spieprzać, gdzie pieprz rośnie. O tak, dokładnie!

— Hej, czy ktoś może mi pom... — rzucił, gdy udało mu się zacisnąć dłonie na nadgarstkach czarownicy. Ta jednak non stop mu się wyrywała. Zacisnął zęby, zwiększając siłę uścisku.

I to był błąd. Cameronowi naprawdę się wydawało, że na własną rękę uda mu się unieruchomić kobietę. Wprawdzie jego ciało dalej było nieco zmęczone po walce ze wspinaczką na majowe pale, ale nie mógł po prostu stać i nic nie robić. Zwłaszcza teraz, gdy już wkroczył do akcji. Nie spodziewał się jednak, że jego przeciwniczka nie dość, że mu się wyrwie, to jeszcze w mig zwali go z nóg, zacznie bić, aby koniec końców ugryźć w rękę.

— AŁA! KURWA! ODPIERDOL SIĘ! — ryknął, gdy zęby czarownicy przebił jego skórę, pozostawiając po sobie widoczny ślad. Chyba nawet widział tam nieco krwi. — JA PIERDOLE!

Lupin zadziałał instynktownie i spróbował zadać wiedźmie cios głową. W normalnych warunkach przez myśl by mu nie przeszło, aby zaatakować kobietę w tak dosadny sposób, ale na Merlina... Ona mu się wgryzła w rękę! Kto wie, jakie choróbska mogła na niego przenieść. Na samą myśl o możliwych powikłaniach i zakażeniach zrobił się blady na twarzy. O nienienienie, nie da się załatwić w taki sposób. O nie! Kolejną próbą samoobrony przed ewentualnym ponownym atakiem wiedźmy była próba zepchnięcia z siebie przeciwniczki.



(Aktywność Fizyczna) Cameron próbuje uderzyć wiedźmę z dyńki, a potem ją z siebie zepchnąć
Rzut T 1d100 - 78
Sukces!

Rzut T 1d100 - 33
Akcja nieudana
Miotlara
Jasne włosy, niebieskie oczy, niezbyt wysoki wzrost - około 166 cm, szczupła, wysportowana sylwetka. Mówi niezbyt głośno, rzadko patrzy komuś w oczy, a w tłumie nie mówi za wiele.

Mackenzie Greengrass
#20
12.05.2023, 13:39  ✶  
Mackenzie nie rzuciła się ostatecznie ku kobiecie, gdy okazało się, że drzwi stanęły otworem. Wprawdzie obejrzała się na kotłowaninę i przeszło jej przez myśl, że należałoby zabrać czarownicy różdżkę, ale doświadczenia odnośnie bójek - których Greengrass miała całkiem sporo - podpowiadały, że w takiej kotłowaninie, mogłaby łatwo sama oberwać od Williama czy Camerona. Ewentualnie walnąć któregoś z nich. Chata była niewielka, na jej środku umierał ghul, pałętał się łańcuch, Martin rzucał się do pomocy, dwóch innych biło się z wiedźmą, i Green miała niejasne wrażenie, że cokolwiek chciałaby zrobić, niekoniecznie wyszłoby to zgodnie z zamierzeniem.
A potem pojawił się duch.
Nie był to dla Mackenzie znowu aż taki szok. W Hogwarcie widywała duchy i przywykła do tego, że Nick kręcił się po Wieży Gryffindoru, a czasem trzeba było wykazać się refleksem, aby uniknąć ataku ze strony Irytka. Mimo to dziewczyna odsunęła się odruchowo, by przypadkiem widmowa panna jej nie dotknęła. Tego wszystkiego zaczynało być za wiele nawet dla Mackenzie, która naprawdę rzadko czym się przejmowała. Magiczny wiatr, wiedźmy, ghul na łańcuchu, morderczy wianek i wreszcie duch...
...który zbliżył się do umierającego ghula...
Może powinna być tym zafascynowana. Tak naprawdę jednak chciała wyłącznie wrócić do domu.
- Może po prostu stąd wyjdziemy? - zasugerowała w stronę Nory, która płakała w kącie, po czym obejrzała się na ogródek. I zrobiła krok na zewnątrz, jeden, potem drugi. Trzymała jeszcze drzwi, na wypadek gdyby po zamknięciu miały znów ich uwięzić, nie znała się wszak na takich czarach i nie miała pojęcia, że być może śmierć ghula go zdjęła. Ale nie znała nikogo w tym domu i chyba nie była zainteresowana dalszym ciągiem całej historii.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Norvel Twonk (2109), Perseus Black (791), Nora Figg (850), Cameron Lupin (1267), Mackenzie Greengrass (820), William Lestrange (1233), Martin Crouch (394)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa