• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[4 czerwca 1972, Posiadłość Longbottomów] Czy wam też myli się w głowie?

[4 czerwca 1972, Posiadłość Longbottomów] Czy wam też myli się w głowie?
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#11
09.10.2023, 01:05  ✶  
Patrick odwrócił głowę, odruchowo skupiając wzrok na własnych rękach. Myślami błądził wokół blasku ogniska, jeziora, w którym się wynurzyli, pieczenia w płucach, gdy brakowało tlenu oraz wędrówce, którą pokonali ku błękitnemu ogniowi.
Tym razem koślawą przepowiednię, słowa wypowiedziane przez martwą kobietę (kapłankę, Boginkę, Matkę, kimkolwiek była) do Atreusa pewnie dałoby się dość łatwo zinterpretować. Od tego najbanalniejszego, że chodziło tylko o przeżycie, o to że poznał świat przejścia, miejsce styku, do którego nadciągali zmarli; albo, że mówiła o odebraniu wspomnień; albo, że stanie się Zimnym.
Steward skinął głową, potwierdzając, że pytał o wspomnienia po przejściu przez portal. Tak, generalnie Atreus miał rację. Mieli podobne wspomnienia – co pewnie oznaczało, że droga do limbo zawsze była do pewnego stopnia podobna. Czy robiło to jakąkolwiek różnicę? Dla nich chyba nie, ale dla kogoś kto chciał badać limbo i próbowałby podróżować do niego, to pewnie byłaby cenna informacja. Ciekawe tylko czy ci, którzy przekraczali portal, bo umierali widzieli to samo…
Patrick nie był nekromantą. Nie był również jasnowidzem. Nie interesował się przesadnie ani światem duchów, ani światem z przepowiedni. Odwrotnie, skupiał się na tym, co było tu i teraz i teraz bardzo brakowało mu jakiejkolwiek pewnej wiedzy.
- Jeśli do tego międzyświata powinni wkraczać tylko umarli to już nasze pojawienie się tam było jakąś… aberracją – powiedział powoli. Oczywiście nie tak ogromną jak ta, którą popełnił Voldemort, ale jednak. – Nasza próba mogła być choćby tym, że przyszliśmy tam w nieodpowiednim czasie i nie weszliśmy do… - zacisnął usta. Nawet nie wiedział, jak powinien nazwać to, co widzieli. – Do tego błękitnego ognia? Strumienia jaźni? Bo odrzuciliśmy połączenie?
Ale to była tylko taka teoria. Całkiem możliwe, że nawet nie zauważył próby, którą przechodził, bo w międzyświecie większe znaczenie mogły mieć intencje niż słowa lub coś, o czym w ogóle nie pomyślał. Możliwe też, że już samo przebywanie w tym limbo wysysało z nich energię - stąd Atreus, choć nie został wzmocniony cudzymi wspomnieniami, już stał się zimny, bo utracił część własnych. Ta ostatnia myśl brzmiała wyjątkowo strasznie - jakby na końcu wszystkich czekała anihilacja.
Patrick niemal do samego końca nie zobaczył nadciągającego Atreusa. O jego przybyciu poinformowała go bodajże Victoria. Sam był zbyt wzburzony spotkaniem z ojcem, z Voldemortem i ze słowami ducha, który przypomniał mu o przepowiedni Szeptuchy. Teraz to wszystko wydawało się takie… takie odległe.
Zmarszczył brwi.
- Pewnie konsultacja z jakimś sprawdzonym nekromantą – nawet w uszach Stewarda brzmiało to dość obcesowo. Sprawdzony nekromanta to prawie jak nieszkodliwy wariat-morderca, ale może był do tego zbytnio uprzedzony, bo ciągle miał przed oczami kryptę w Little Hangleton i czającego się w niej czarnoksiężnika, i jego zastępy żywych trupów. – To dobry pomysł. A co do oddawania energii. Idąc tym tropem – tu spojrzał na Atreusa, by dać do zrozumienia, że o jego trop konkretnie chodziło. – A oddanie naddanej energii duchowi? Wampirowi? Ghulowi? – Ci bardziej martwi już być nie mogli. – Istnieje też chyba szansa, że z czasem się to po prostu wyrówna? – Tak, pewnie było to bardzo naiwne myślenie, ale skoro po czasie ocknęli się w namiotach i „ożyli” to z czasem może również… „ociepleją”?
Sam nie planował spotkania z żadnym nekromantą. Do rozmowy z pozostałą trójką nawet mu to do głowy nie przyszło.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#12
13.10.2023, 02:21  ✶  
Jego spojrzenie błądziło powoli pomiędzy nimi, poświęcając kolejno uwagę każdemu, kto się odezwał. Nie wątpił, że poruszenie kwestii nekromantycznych praktyk mogło być ryzykowne, ale po prawdzie nie widział aktualnie innego sposobu na to, żeby jakoś zaradzić ich dolegliwościom i pokrzepiające było to, że zgadzali się w tej kwestii. Zaciekawiony spojrzał na Mavelle nieco dłużej, kiedy wspomniała o swoim wyjeździe za granicę, w poszukiwaniu odpowiedzi właśnie tam. Kusiło go zapytać, kiedy dokładnie było to niebawem, ale po chwili zastanowienia odpuścił.
- Zgaduję, że potrzebowalibyśmy do tego rzeczonego ducha, wampira i ghula. No i pytanie, czy ta energia, którą posiadamy w nas jest faktycznie naddana. Jeśli tylko wyrównuje to, co straciliśmy, wtedy musielibyśmy znaleźć sposób na to, żeby odzyskać żywą energię, że tak to nazwę. Może uzupełniłaby się sama z czasem, tak jak mówisz, a może pozostałyby w nas stałe braki, co doprowadziłoby do nieznanych konsekwencji - zasępił się nieco. Nie kwapił się zbytnio do tracenia wspomnień, sił życiowych czy jakiegokolwiek poczucia samego siebie. Już teraz czuł się obcy w swoim własnym ciele, a przecież w przeciwieństwie do nich nie posiadał wizji przeszłości duchów, które oni wchłonęli. Był tylko zimny.
Mimowolnie jednak, kiedy Steward wspomniał o sprawdzonym nekromancie, pomyślał o Florence. Nie chodziło ot, że uważał ją za nekromantkę przez wielką czy małą literę, ale ta na pewno umiała posługiwać się siłami witalnymi, na tyle by wspomóc leczenie w krytycznych przypadkach. Pytanie tylko na ile? Czy byłaby w stanie dokonać podobnych machinacji przy ich energii i pozbyć się tej z limbo? Bo w jej przypadku przynajmniej mogli liczyć na kartę bezgranicznego zaufania. No, przynajmniej on i Patrick.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#13
13.10.2023, 14:16  ✶  

Na tym kończyły się informacje, jakie przez miesiąc udało jej się zdobyć. I tak w obliczu tego, jak wiele się działo i jak bardzo wiedza ta była niedostępna – uważała, że to i tak lepsze niż nic. Podzieliła się tym z resztą, bo sądziła, że oni tak samo jak ona chcą wrócić do normalności, a nie być ciągle tą bryłą lodu, z nadprogramowymi wspomnieniami, które wcale nie ułatwiały im życia. Wierzyła, może całkowicie naiwnie, że oni zrobiliby to samo. Ale cóż, ktoś musiał wyciągnąć dłoń i zechcieć podzielić się swoją wiedzą i przemyśleniami. A i całkiem budujące było to, że całą czwórką doszli do podobnego wniosku: że skoro konwencjonalne metody i wiedza zawodziły, to niestety, ale trzeba obrócić się w stronę tej nielegalnej…

– Jasne, powodzenia w takim razie – zwróciła się do Mavelle, nie zamierzając dopytywać o szczegóły. Ale istniało światełko w tunelu, że jej wyprawa cokolwiek dobrego przyniesie i naprawdę miała taką nadzieję.

Tonący brzytwy się chwyta – a oni naprawdę tonęli w morzu niewiedzy i bezsilności.

– Niewiele więcej możliwości nam zostało – odpowiedziała na słowa Patricka. – Tak, najpierw musielibyśmy w ogóle mieć takiego nekromantę i wampira, ducha, albo coś tam – westchnęła. Ona akurat miała – jedno i drugie jak się okazywało. Test, jaki przeprowadziła na niej Cynthia był… obiecujący, ale to był dopiero początek drogi. Może będzie musiała porozmawiać z Cyną i Saurielem… tak czy siak nie zamierzała się z tym zdradzać, bo o ile to, że jej narzeczony to wampir mogło dojść do niektórych uszu, tak już to, że jej przyjaciółka para się nekromancją było pilnie strzeżoną tajemnicą. – Zabrałam się za walkę z naszym ciemnogrodzkim prawem. O to, żeby chociaż przedstawiciele prawa mieli dostęp przynajmniej do Patronusów – przyznała im po chwili, tak abstrahując od tematu. – Może wtedy się cokolwiek ruszy i przestaną na ten dział magii patrzeć jak na coś całkowicie złego – i zapewne będzie potrzeba wsparcia różnych innych osób, ale nie wątpiła, że trójka, która tutaj z nią siedziała, miała podobny pogląd na sprawę co ona. – W każdym razie… będę szukać dalej. Jeśli się czegoś dowiem, to dam wam znać, bo na ten moment to wszystko, co udało mi się wykopać – może powinna ponowić kontakt ze swoją babcią? Była bardzo starą czarownicą, cholera, na pewnym etapie swojego życia była wampirem, który był w stanie wszystko odkręcić… Może wspólnymi siłami udałoby się cokolwiek z tego wykrzesać… Chociaż połączenie jakie nawiązał z nią Laurent było bardzo niestabilne i skończyło się krwotokiem z nosa.

broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#14
19.10.2023, 15:14  ✶  
Skinęła lekko głową, zgadzając się z tokiem myślenia Patricka. Tak. W Limbo zdecydowanie powinni znajdować się tylko ci, których nić życia została przerwana, a żywi… to nie było miejsce dla żywych.
  Nie było – a jednak tam trafili. Cała tu obecna czwórka, nie mówiąc już o Dzbanie i jego przydupasach, żeby tak im coś uschło na wieki wieków, a najlepiej to całkiem odpadło. Pchali się, gdzie nie trzeba, robili, czego nie należy robić i ogólnie… uch. Aż bolało, że aktualnie wymierzenie kary było praktycznie niemożliwe – chyba że jednak uda się ich dopaść.
  - Może? – mruknęła bez większego przekonania. Odrzucenie oferty nie do odrzucenia, jaką im złożono – może to było to. Ale jednocześnie, mogli się jedynie domyślać.
  - Coś w tym stylu – westchnęła cicho i pociągnęła łyk kawy. Czy sprawdzony? Cóż, ufała Brennie, ale i też bardzo istotne było to, że nie pochodził z Brytanii. Że nie miał związków – a przynajmniej takich nie znalazły – z Brytanią, co minimalizowało szanse, że w jakikolwiek sposób był uwikłany w całą tę cholerną wojnę. A raczej, że był przydupasem Dzbana, gotowym na każde jego skinięcie i szepczącym mu do ucha, czego to się dowiedział.
  Tak, brak zaufania to jednak okropna rzecz, ale też w obecnych czasach – komu można było tak naprawdę ufać, nie licząc najbliższych…?
  … gdzie, jak się zastanowić, czasem i najbliższy potrafił wbić nóż w plecy. Ale w aż taką paranoję to nie popadała, jeszcze.
  - Nie dziękuję – uśmiechnęła się blado w stronę Victorii. Ale tak, powodzenie zdecydowanie się przyda. Bo nie tylko kwestia zimna ciążyła, jeszcze pozostawała ta większego kalibru: klątwa. I o ile z zimnem dało się żyć, tak klątwa… bała się jej potencjalnych ograniczeń, których jeszcze nie odkryła. Bo czy na pewno sprowadzała się jedynie do mówienia o Dzbanie?
  - Nekromanci to najmniejszy problem – wtrąciła, obracając naczynie w dłoniach. Tego się dało skombinować (czego dowodził chociażby jej własny wyjazd), tylko trzeba było wiedzieć, gdzie szukać. Ale wampir, ghul, duch… [/b] – skrzywiła się. Nie znała takich osobników, a takich, którym by mogła zaufać w kwestii eksperymentu to tym bardziej nie znała. Chyba że znów, jak będą w tej całej Szwecji, poszukać tam ochotnika…? Kwestia do rozważenia.
  Zerknęła uważniej na Victorię, gdy ta wspomniała o walce z prawem. I z pewnego rodzaju zainteresowaniem. Tak, patronusy… zaklęcie przydatne, a jednocześnie – przez podejście do nekromancji – zakazane. Tyle że przecież nie każdy czar, którego korzenie wywodziły się z tej dziedziny magii był z gruntu zły. Wszystko rozchodziło się o intencje.
  - Powodzenia – rzuciła w końcu – Jakbyś potrzebowała z tym pomocy, to daj znać – dodała jeszcze. Bo tak, całkowity zakaz bywał frustrujący. Co wychodziło bokiem, chociażby teraz, gdy trzeba było spoglądać poza granice Brytanii, żeby zyskać pomoc.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#15
25.10.2023, 01:37  ✶  
Z pewnością Victoria miała świętą rację – przynajmniej w przypadku Patricka, choć ten był więcej niż pewien, że raczej nie był odosobniony w swoim pragnieniu. Wszyscy tu zebrani chcieli przestać być Zimnymi. Być może wiodły nimi zupełnie różne pobudki, ale cel pozostawał ten sam (Stewarda na ten przykład, nie tyle nawet przerażało tkwiące w nim zimno, co fanatyczny ojciec i niechciana sława, która spłynęła wraz z tą przypadkową podróżą do limbo).
Zmarszczył brwi i podniósł wzrok na Mavelle, gdy ta wypowiedziała swoje słowa o nekromantach. Czyżby znała jakiegoś? Steward nie powiedziałby, że spodziewałby się po niej podobnych znajomości, ale jednocześnie nie powiedziałby, że zaskoczyło go, że mogłaby kogoś takiego znać. Sam z nekromantami niewiele mógł pomóc. Tak, niby wiedział, że Florence odrobinę znała się na tej sztuce, ale nigdy nie nazwałby jej nekromantką (to miano, może trochę fobicznie pozostawiał seryjnym mordercom pokroju szaleńca, którego zjadły jego własne twory). W jego głowie największym problemem byłoby odnalezienie jakiegoś ghula.
- Chodziliśmy do Hogwartu. Pełno tam duchów – zauważył. Nie żeby jakoś miał się upierać przy swojej teorii, ale wydawało mu się, że akurat ze znalezieniem ducha nie powinni mieć problemu. Sam znał dobrze przynajmniej dwa duchy. Jednym z nich była Jęcząca Marta, drugim upierdliwy arystokrata, którego miał nieszczęście razem z Brenną spotkać na cmentarzu (i przez którego stoczył walkę na śmierć i życie w zapyziałym mauzoleum na końcu świata). – A wampiry mają chyba jakiś rejestr ministerialny. Wystarczy sprawdzić, czy nie znalazłby się tam jakiś ochotnik. – I znowu przez głowę przeszedł mu znajomy Brenny. Młody mężczyzna, całkiem niedawno zamieniony w wampira, może by się zgodził na drobny datek energetyczny?
Steward westchnął. Własna nieprzydatność trochę w niego w tym momencie uderzyła. Tak bardzo skupiał się na siedzącym w głowie ojcu, że właściwie niewiele sam zrobił, by pozbyć się bycia zimnym. Tyle co pozwolił się zbadać Florence… Na myśl o niej poczuł przyjemny uścisk w żołądku. I tak teraz już wiedział, że odpowiadał za to rytuał miłosny z Beltane, ale nie zmieniało to tego, że nadal czuł co czuł (ach, no i nie oszukujmy się, nawet bez niego żywił do Florence wiele silnych i ciepłych uczuć).
- Jeśli chcecie, mogę spróbować znaleźć jakiegoś ducha – zaproponował. – Ale, być może, ten pomysł kompletnie nie ma sensu. – Tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia, czy jego pomysł nie był zbyt głupi i zbyt niebezpieczny do realizacji. Atreus mógł mieć rację, że przypadkiem oddałby duchowi fragment siebie i stałby się niepełny. – Jakbyście potrzebowali z czymś mojej pomocy, dawajcie znać. Spróbuję pomóc. – O ile będę umiał.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#16
01.11.2023, 05:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.11.2023, 01:35 przez Atreus Bulstrode.)  
Spojrzał na Mavelle, na słowa Victorii kiwając głową. Tak, powodzenia, to z pewnością jej się przyda tym bardziej, że to co odkryją z Brenną przyda się pewnie nie tylko samej Bones, ale całej reszcie, która właśnie siedziała z nią w domku ogrodnika. Odnosił pewne wrażenie, że brygadzistka gdyby tylko mogła, wzięłaby sprawy we własne ręce, działając na rzecz raczej samej siebie i może Patricka, z wyłączeniem Victorii, czy jego samego, ale czy tak naprawdę mógł ją o to winić? Siedzieli tutaj dzisiaj wszyscy razem, dzieląc się w kółeczku swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami tylko dlatego, ze Lestrange postanowiła podjąć jakiekolwiek kroki w stronę wspólnego ich ukierunkowania na sprawę i on sam pewnie niespecjalnie pomyślałby o Bones, a o Patricku przypomniał sobie kolejnym razem kiedy wspomniałaby o nim Florence, albo lepiej, kiedy znowu przypadkiem natknąłby się na niego na korytarzu w rezydencji Bulstrode'ów.
Przeniósł nieco bardziej zainteresowane spojrzenie na Lestrange, kiedy ta poruszyła sprawę nekromancji w świetle prawa, mimowolnie uśmiechając się lekko, może trochę kpiąco pod nosem. Absolutnie jednak nie kpił z jej chęci do zmieniania gównianego prawa, a raczej z samego faktu, że w ogóle ono obowiązywało tym bardziej, że widma w Dolinie miały całkiem dobrze i jeśli ktoś na nie trafił i wiedział jak się przed nimi bronić, to musiał jednocześnie modlić się o to, żeby nikt nie spisał go za nielegalnie użytego patronusa. Było też trochę tak, jak mówiła Bones, nekromanci wydawali się w tym momencie dość niewielkim problemem, a stosowane przez nich zaklęcia nawet jeśli pochodzące z tej samej dziedziny, nie stały zbytnio obok takiego patronusa. I podobnie jak Patrick, Bulstrode podzielał zdanie, że na to konkretne miano zasługiwali najgorsi z najgorszych, a nie osoby pokroju jego siostry czy Laurenta, który przecież był tym, który na nim właśnie eksperymentował jeszcze parę dni temu.
- Mój kuzyn umie wywoływać duchy - podjął wreszcie, spoglądając na Stewarda, który to zaoferował się w sprawie duchów. - Mogę z nim porozmawiać na temat tego, co o tym myśli. Albo raczej, czy ma jakiegoś ducha na stanie, a jeśli nie, to czy zna kogoś kto ma. Mam wrażenie, że gdyby zgłosić się do pierwszego lepszego egzorcysty, to miałby jakąś nawiedzoną szkatułkę na zbyciu. Albo nawet zapukać do tych Ministerialnych.
Wydawało się chyba, że zdążyli omówić już wszystko, czego dowiedzieli się do tej pory, bo poza zdecydowaniem się na to czy powinni tego ducha skombinować, w jaki sposób i czy w ogóle, wymiana zdecydowanie uspokoiła się i doszła do momentu, gdzie mogli zacząć opowiadać sobie o życiu, albo zebrać się do domów i przemyśleć sobie wszystko to, czego się dzisiaj dowiedzieli i co powinni z tym zrobić. Wybrali więc tę drugą opcję, dopiwszy kawy i herbaty, a w końcu i żegnając się i opuszczając domek ogrodnika.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (1765), Atreus Bulstrode (1538), Patrick Steward (1699), Victoria Lestrange (1983)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa