• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
« Wstecz 1 2
[noc z 20.07.72 na 21.07.72, New Forest] Hej, ucieknijmy we dwie

[noc z 20.07.72 na 21.07.72, New Forest] Hej, ucieknijmy we dwie
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
24.10.2023, 16:54  ✶  
- Może faktycznie warto poczekać do połowy sierpnia - mruknęła Brenna. No tak, Olivia. Dziewczynka była młodsza od Victorii, a rodzice na pewno wpadną w dziki szał, kiedy starsza córka tak mocno się przeciwko nim zbuntuje. Mogło się to odbić na młodej. Ba, na pewno się na niej odbije, i tego nie dało się uniknąć.
Tyle że tkwienie w tym chorym układzie w imię dobra młodszej siostry nie było dobrą drogą. Zwłaszcza, że Victoria miała inne możliwości. Pracowała, była popularna, miała pieniądze i możliwości. Chociaż na pewno lepiej, jeśli Olivia w trakcie największej burzy będzie w Hogwarcie.
- Możliwe, że staniesz się strażą przednią - dodała. Nie to, że naprawdę liczyła, że Olivia wyzwoli się spod kurateli rodziny, ale szanse na to, że to zrobi, prawdopodobnie będą większe, jeżeli starsza siostra w swoim czasie będzie mogła jej pomóc.
- Tori, mam po prostu na myśli, że tutaj nie ma o co - stwierdziła, posyłając Victorii uśmiech i znów uniosła kawę do ust. No dobrze, może o to, że w końcu skończy martwa, w dodatku najprawdopodobniej przez własną głupotę, ale żyli w czasach, gdy naprawdę mało kto był bezpieczny. Nawet ci czystokrwiści, którzy skłaniali się ku Voldemortowi, ale nie walczyli po jego stronie, i mogłoby się wydawać, będą prowadzić zwykłe życie, nie mogli niczego być pewni. Przecież to nie tak, że na Beltane mijały ich zaklęcia śmierciożerców albo wiatr cudownym sposobem akurat ich nie podrywał z ziemi. - Uwierz, jest przynajmniej z pięćdziesiąt ważniejszych spraw. Wpisuję też na tę listę próbę złamania nosa Saurielowi, kiedy tylko go spotkam.
Przez chwilę wpatrywała się gdzieś w ciemność, ale stwierdzenie Lestrange znów przyciągnęło spojrzenie Brenny ku Victorii.
Miała dziwne wrażenie, że jeśli ta chce tu zostać, to ma jeszcze coś do powiedzenia.
- Naprawdę? Gdyby nas zabili, to chyba właśnie byłybyśmy bardzo cicho. Ja bodaj pierwszy raz w życiu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#12
26.10.2023, 19:45  ✶  

Może lepiej poczekać, a może to wszystko rzucić w cholerę już teraz i wynieść się do Londynu jeszcze jutro – nie wiedziała. Troche było w niej wahania i niezdecydowania, bo nie wiedziała jak sobie poradzi. Była przyzwyczajona do pewnych wygód, bez skrzata to nie będzie takie proste… Ale jakoś poradzić sobie będzie musiała. Trochę rzeczy miała już w Londynie zostawionych, wyniesionych z domu, ale i tak… spakować się i zabrać wszystko… Musiała to dobrze rozegrać, żeby ograniczyć obrażenia. Ona jedna wiedziała do czego zdolna jest jej matka. Wzruszyła więc tylko ramionami.

– A może lepiej nie czekać. Może Livka powinna zobaczyć jak to wygląda – jedna jej część chciała młodej tego oszczędzić, ale druga… chciała, żeby zobaczyła. Chciała żeby się zaczynała przygotowywać. A może do Isabelli coś w końcu dotrze… Ostatecznie ojciec Sauriela chyba też w końcu zrozumiał, że może syna stracić. Tak całkowicie, dokumentnie, na zawsze.

– Powiedziałabym ci to samo, a i tak nigdy nie słuchasz. Więc dziękuję bardzo, ale i tak się będę martwić – bo tak już miała. O bliskich się martwiło, bo nie chciało się ich stracić, to naprawdę nie było skomplikowane. – Mam wrażenie, że właśnie doświadczam déjà vu. Powiedziałam prawie to samo, a potem… – efekt już znaczy, wszystko się tak strasznie pokiełbasiło. Teraz była już mądrzejsza i wiedziała, że nie powinna tego ignorować. – jakkolwiek tego nie nazwiesz, to problem nadal pozostaje problemem. Mały czy duży, to nie jest istotne, bo nim jest. Jest i gniecie i przeszkadza, a w którymś momencie może po prostu nagle się czymś nakarmić i urosnąć… I te twoje pięćdziesiąt ważniejszych spraw… – na chwilę urwała i pokręciła głową. – Pięćdziesiąta druga może się okazać tą ostatnią, wiesz? – powiedziała w końcu. – Mogę ci jakoś pomóc? To nie jest normalne, żeby tyle dźwigać, a problemy nie są po to, by je kolekcjonować, a by je rozwiązywać – zaśmiała się jeszcze. Tak, zawsze była taka mądra, a potem patrzyła na swoje życie i rozsypany domek z kart… I nagle nie było to już takie oczywiste. – Wolę go z niezłamanym nosem – uznała po prostu, choć nie była pewna, czy Brenna tak tylko gada, czy naprawdę byłaby zdolna mu złamać nos. Nie chciała by ktokolwiek podnosił na niego rękę, nawet jeśli nie zachował się w porządku. Ona pewnie… Też mogła pewne rzeczy rozegrać inaczej. I tak, mimo tego, że się uśmiechała, to była smutna i ją to wszystko bolało.

– Ale nim by nas zabili, to zrobiłybyśmy hałas – przypomniała brygadzistce.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
27.10.2023, 08:00  ✶  
Brenna nie odpowiedziała na słowa o Olivii, bo nie znajdowała właściwych słów. Nie, Livia nie powinna musieć się przekonywać, jak to wygląda: żadne dziecko nie powinno. A jednocześnie nie istniał żaden sposób, aby ją przed tym ochronić, bo jak długo nie skończy siedemnastu lat, nie dało się jej wyrwać że szponów rodziny. Zresztą, czy gdyby się dało, ta w ogóle by tego chciała? Victoria potrzebowała bardzo wiele, zanim powiedziała wreszcie: dosyć.
Brennę nie po raz pierwszy nawiedziła niewesoła myśl, że one wszystkie - ich trójka, ale też jej kuzynki i inne przyjaciółki - są ostatecznie dziećmi swoich rodziców, ukształtowanymi przez domowe warunki. Ona miała w tym wszystkim ogrom szczęścia. A Victoria była znacznie odważniejsza od niej.
- Ty dasz sobie radę że wszystkim. A jeśli będziesz potrzebowała pomocy, to zawsze ją dostaniesz - powiedziała w końcu tylko.
Skryła uśmiech, nieco gorzki, za kubkiem, kiedy Victoria upierała się, że pewnych rzeczy nie wolno lekceważyć. Bo co miała jej powiedzieć? Że nie istniały i nie mogły istnieć sprawy ważniejsze niż te, które były na czele listy? Że poza śledztwami, często paskudnym, boi się, że Harper Moody jest na skraju złamania? Ze bała się o Patricka i Idę? Że Zakon zaczął sypać się po Beltane, a ona nie wie, jak go pozbierać? Że nawet siedząc tutaj rozważała, czy bardziej mogą potrzebować cichego wsparcia Laurenta, czy też bardziej nie chciałaby narażać go na jeszcze większe niebezpieczeństwo – i czy nie bała się, że w swojej dobroduszności chłopak zaufa komuś, komu nie trzeba? Że zastanawiała się, kto z bliskich osób wepchnie jej pierwszy sztylet w plecy, niekoniecznie z własnej woli? Że miotała się, bo musiała odnaleźć się w nowej roli - a chociaż tak, też rekrutowała, też biegała na zadania i też prosiła różnych ludzi, by robili różne rzeczy, to teraz nagle odpowiedzialność zdawała się dziesięć razy większa? A ona ostatecznie nie była nikim specjalnym, i do zaoferowania miała przede wszystkim masę energii oraz niezachwianą dotąd lojalność.
- Mogę ci przysiąc na własne życie, że są i będą ważniejsze sprawy, którymi muszę się zająć - powiedziała więc w końcu tylko. – Ale one też mnie nie przybiją. Znasz mnie, Tori, jak się wywalę na twarz, to wstaję, ocieram krew z nosa i idę dalej. Z moim fartem do wpadania do każdego dołu w promieniu dziesięciu mil, jak mogłoby być inaczej? – zapytała żartobliwie, chcąc chyba trochę rozluźnić tę cholernie napiętą atmosferę. – Tutaj, ledwo kilkaset metrów od domu, też jest taki, który kiedyś przypadkiem zwiedziłam – dodała, machając ręką mniej więcej we właściwą stronę. - I nie wiem, czy narobiłabym hałasu, ale mogę obiecać, że bym spróbowała.
Najlepiej takiego, na który składałyby się i krzyki oraz przekleństwa drugiej strony. Tyle że w życiu nie zawsze wszystko wychodziło tak, jak się planuje.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#14
29.10.2023, 16:05  ✶  

Chciałaby dla swojej siostry innego życia. W domu, w którym będzie miała pełne wsparcie niezależnie od okazji, a nie w domu, w którym będzie miała pełne wsparcie tylko wtedy, gdy będzie robiła to, co wymyślą rodzice – a głównie matka, bo to ona miała w sobie chęć do rządzenia i układania. Alexander, jej ojciec, był dużo łagodniejszym człowiekiem, który co prawda nie migał się od podejmowania decyzji, ale dużo częściej machał ręką. No i swoim dzieciom czasami tę miłość okazywał, choć być może nie jakoś super często. To ojciec zaszczepił w Victorii miłość do eliksirów, to do jego pracowni uciekała jako dziecko po kłótniach z matką – on wtedy nic nie mówił, tylko się uśmiechał i robił swoje, czasami wołając córkę do siebie, by jej pokazać to i owo. Nigdy nie powiedziałaby, że jest znacznie odważniejsza od Brenny. Powiedziałaby, że robi to, co musi, żeby zachować swoją godność i nie zwariować, i że nawet jej kiedyś kończy się cierpliwość.

– Dzięki, Brenn – uśmiechnęła się do przyjaciółki, bo słyszeć takie słowa było bardzo ważne, zwłaszcza jeśli siedziało się trochę na rozdrożu – tak jak siedziała Victoria. Jedną nogą tu, drugą nogą tam. Nie wiedziała ile będzie w stanie dźwignąć sama, ile będzie musiała poprosić ludzi o pomoc – i kogo. Brenna zdawała się mieć na głowie tyle, że wcale nie chciała jej jeszcze dokładać sobą. Zresztą… tak jak Brenna nie chciała bądź nie mogła powiedzieć co się z nią dzieje, tak Victoria też nie mogła powiedzieć niektórych rzeczy, które gdzieś tam kręciły jej się w głowie. Ale jedno to sobie wyobrażać, a potem życie przynosiło swoje i weryfikowało wszystko.

– Rozumiem to. Po prostu… Nie ignoruj tych mniejszych, nawet jeśli wydają się mniej ważne – nie chciała jej naciskać, chciała po prostu, by nie popełniła jej własnego błędu, w którym unikała tematu, bo wydawał się niedostatecznie priorytetowy. Bo był „mniejszy”. Wcale nie był, tylko się taki wydawał, zręcznie skryty pod płaszczykiem prawdziwych kolosów rozwalających jej życie i rzeczywistość. A później wyskoczył jak Irytek z sali transmutacji – z piskiem, krzykiem i rechotem. – I pamiętaj, że jak coś… To powiedz. Pomogę jak będę umiała najlepiej – może nie była oczywistym wyborem, może sama miała dużo na głowie, ale nie odmówiłaby, gdyby została o pomoc poproszona. – Ty naprawdę zaliczasz wszystkie dziury – stwierdziła, a w jej głosie słychać było coś na wzór uznania, bo choć nie była jakoś specjalnie zaskoczona, to jednak mimo wszystko była to niecodzienna umiejętność. – Narobiłabyś. Oni też by narobili – stwierdziła po prostu, patrząc w przestrzeń.

Nic zupełnie się nie działo.

– To co, wracamy? Nie jest ci zimno? – zapytała w końcu.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#15
29.10.2023, 16:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.10.2023, 16:32 przez Brenna Longbottom.)  
- Nie ignoruję. To po prostu nie jest coś, na co mogę cokolwiek poradzić, więc lepiej skupić się na innych rzeczach - skwitowała Brenna, wzruszając ramionami. To znaczy owszem, napisała do Crouch, ale to było wszystko, co mogła zrobić. Na własne uczucia, poza więź możliwą do złamania wykraczające, zaradzić już nie mogła, pozostawało tylko liczyć, że kiedyś miną, tak samo jak nie mogła nic poradzić na fakt, że zasadniczo poza więzią - on jej nawet nie lubił. Jej personalnie albo jako Brygadzistki, ale podejrzewała, że składały się na to obie te rzeczy. Nawet jeśli w tej chwili tej niechęci nie okazywał, to była pewna, że głównie przez magię. Po co miałaby o tym rozmawiać z Victorią? By poczuć się bardziej głupio?
Ale to wciąż była dużo lepsza sytuacja niż ta, w której znajdowała się Victoria. Z konfliktem rodzinnym w tle, obawą o młodszą siostrę, matkę o paskudnym charakterze i konserwatywnych poglądach, zerwanymi zaręczynami i najwyraźniej pogrzebanymi nadziejami.
Nie wspominając już o tym, że Sauriel był śmierciożercą. O tym jednak Brenna nie wiedziała. Mogła jedynie podejrzewać, że niekoniecznie należał do najbardziej uczciwych obywateli pod słońcem.
- Wiesz co? Wracaj do środka, a ja powęszę. Obiecuję nie odchodzić od domu. Zabierz to - poprosiła cicho, przekazując jej kubek i zsuwając marynarkę z ramion. Siedziały już w kompletnej ciemności, ale i tak Brenna machnęła jeszcze na wszelki wypadek różdżką, chcąc stworzyć... nieco więcej cieni w okolicy, by moment przemiany był absolutnie nie do wyłapania. Nim zmieniła się w ciemną wilczycę, i zlała się z mrokiem, aby obiec dom i węszyć - czy na pewno nie wyłapie żadnego obcego zapachu. I przez chwilę skupiać się właśnie tylko na tym, na czym powinna: trzymaniu straży.

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3365), Victoria Lestrange (3434)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa