• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[2.06.1972] Rise and shine | Rodolphus, Laurence

[2.06.1972] Rise and shine | Rodolphus, Laurence
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#11
18.11.2023, 20:53  ✶  
Rodolphus wyglądał nie lepiej. Co prawda to Laurence czynił honory opatrywania rannej, prawie martwej kobiety, lecz to Rolph wyszedł z nią na rękach niczym bohater z tej ciemnej alejki, i zapakował do samochodu. To się przyda w przyszłości. Minusem była zakrwawiona koszula i pewnie spodnie, bo nie było szans, żeby nie oberwały, gdy niósł nieprzytomną. Noszenie osób, które były bezwładne, było cholernie ciężkim zadaniem - przelewały się przez ręce, zachowywały trochę jak worek ziemniaków. Nie żeby Rolph wiedział, jak nosiło się worek ziemniaków, ale podejrzewał że tak samo, jak nieprzytomną osobę.

Rodolphus zaczął zbierać porozrzucane przedmioty do torebki. Pomadka, portmonetka, dwie materiałowe chustki z inicjałami. Oprócz tego klucze i przypominajka, którą Lestrange wyciągnął z kieszeni i wrzucił do torebki. Zauważył, że ma rozwalony zamek i jest nieco podarta. Coś innego jednak zaprzątało teraz jego głowę.
- Nie uważasz, że powinna mieć różdżkę przy sobie? - zapytał cicho, wpatrując się tępym wzrokiem w torebkę, którą trzymał w dłoniach. Czyżby właśnie pomógł uratować charłaczkę? Albo mugolkę, która w rodzinie miała czarodzieja? Beznamiętnym wzrokiem spojrzał na kuzyna, jakby w ogóle ta myśl mu nie przyszła do głowy. Ale wiedział, że kuzyn wiedział. Nie mógł mu jednak pokazać, że to się stało, więc tylko odwrócił głowę. - Tak, lepiej będzie przewietrzyć głowę.
Rodolphus nie potrafił się teleportować. Może kiedyś, w przyszłości, w końcu dokończy to, co przerwał, ale na ten moment musiał korzystać ze świstoklików i fiuu. Za miotłami nie przepadał, psuły fryzurę. Przepuścił Laurenca przodem, upewniając się że zebrali wszystko co trzeba, a potem mogli iść. Oczywiście że gapie krążyli wokół alejki jak sępy, dlatego też Rolph musiał dwa razy sprawdzić, czy po tym całym zajściu została wyłącznie kałuża krwi.
- Prowadź, proszę - głos na powrót miał spokojny, nierozedrgany od emocji. Oddech się uspokoił, postawa wyprostowała. Gdy tylko dojdą do domu Laurenca, będzie musiał użyć zaklęcia, by zmyć tę krew. Czy chłoczyść wyczyści tak poważne plamy? Nie wiedział, zawsze cholernie uważał na swoje ubrania podczas takich... sytuacji.
Ten Inny
Musicie mnie zaakceptować, bo nie mam zamiaru dla nikogo się zmieniać.
Brązowooki, ciemnowłosy brunet, z minimalną ilością siwych kosmyków, mierzy 183cm wzrostu. Zawsze ubiera się elegancko, odpowiednio do sytuacji.

Laurence Lestrange
#12
18.11.2023, 22:08  ✶  

Kobieta została zabrana z miejsca zbrodni jej napaści, a ludzie rozeszli, aby mieli jak najmniej gapiów. Prawdopodobnie nie powinni ruszać rzeczy należących do ofiary, ale nie mogli ich tutaj zostawić, żeby mugole zadawali jeszcze więcej pytań. To z drugiej strony były rzeczy prywatne kobiety. Kiedy Rodolphus zbierał porozrzucane przedmioty, Laurence nie tylko pilnował wejścia do alejki, ale szukał śladów jakichkolwiek. Napastnik musiał być naprawdę sprawny, że kobieta nie dała mu rady. Gdy padło pytanie o różdżkę, starszy Lestrange spojrzał na kuzyna i na torebkę marszcząc brwi. Czyżby nie była z tych magicznych i głębokich w środku? Chwilę się zastanowił. Przypominajka nie bez powodu była w tej torebce.

- Istnieje kilka wyjaśnień, jeżeli nie miała jej przy sobie. Ukradli. Nie posiada. Zapomniała.
Krótko. To ostatnie mogło być bardzo sensowne, biorąc pod uwagę obecność małego przedmiotu. Kobieta mogła jej po prostu zapomnieć zabrać z domu, przez co nie udało się jej odpowiednio obronić. Mogła też być charłaczką, co już zauważył Rodolphus.
Kuzyn zgodził się opuścić teren, z którego ruszyli w kierunku domu Laurenca. Nie unikną spoglądających w ich kierunku ludzi, zwracając na siebie uwagę ilością krwi na ubraniu. Daleko na szczęście nie było, a dwie ulice dalej.
- Pamiętasz jaki kolor miała przypominajka, zanim dotknąłeś? Czy w ogóle miała.
Zapytał przy okazji, kiedy mieli mugoli daleko od siebie. Podobno przedmiot zmieniał i ukazywał kolor po jej dotknięciu. Lecz może coś było już widać, zanim trafiła do dłoni młodszego czarodzieja.

Dom Laurenca nie wyróżniał się niczym szczególnym, wyglądając jak wiele innych posiadłości jednorodzinnych. Dzięki temu nie wzbudzał podejrzeń, że mieszkają tutaj czarodzieje. Był jeszcze w końcowym remoncie po wydarzeniach na Beltame, a jego syn ze skrzatem, zostali w tymczasowym mieszkaniu, jakie wynajął w Londynie.
Otworzył drzwi i wpuścił kuzyna do środka. Zamknął za nimi i mogli dosłownie odetchnąć z ulgą. Laurence poprawił zaklęcie ochronne budynku. Zaprowadził Rodolpha do łazienki, z której on sam także skorzystał. Zdjął z siebie ubrudzoną marynarkę, na razie pozostając w brudnej koszuli. Odkręcił wodę w kranie aby zmyć z siebie krew.

- Jeżeli przez zaklęcie nie zejdzie plama, mogę pożyczyć Ci swoją koszulę.
Zasugerował, kuzynowi po zmyciu z siebie krwi, wycierając dłonie w ręcznik. Nowy również wyjął dla kuzyna, gdyby potrzebował skorzystać. Laurence udał się zaraz na piętro do garderoby, z której wyjął dwie świeże koszule. Wrócił z nimi aby kuzynowi jedną wręczyć. Przynajmniej tyle na razie może zrobić.
- Będę musiał udać się do Ministerstwa w tej sprawie. Chcesz towarzyszyć?
Zapytał. Chyba że kuzyn miał inne plany. Laurence musiał wysłać uzdrowicieli do kliniki, aby wybadali sytuację rannej. I jeżeli była czarodziejem, załatwić przetransportowanie do Munga. Powiadomić Biuro Aurorów o zajściu, oraz dowiedzieć się, czy Anne Millan widnieje w rejestrze czarodziejów. Oboje pracowali w Ministerstwie, lecz na innych wydziałach, innych stanowiskach.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#13
19.11.2023, 10:05  ✶  
- Nie zwróciłem uwagi, najpierw wyczułem jej kształt, a potem dopiero spojrzałem. Jakby miała inny kolor, to wskazywałaby na mnie tak czy siak - odpowiedział zgodnie z prawdą. Sam był ciekaw, kim była ta kobieta. Aż go skręcało w środku, żeby się dowiedzieć. Gdyby był sam, ta cała sytuacja potoczyłaby się zupełnie inaczej, niż teraz, w towarzystwie Laurenca.

Gdy dotarli do domu starszego Lestrange, młodszy kuzyn nie odetchnął głośno z ulgą. Nadal czuł dyskomfort, ale już nie tak duży, jak wcześniej, na zewnątrz. W sumie można było to nazwać czymś w rodzaju ulgi. Ta jednak pojawiła się dopiero gdy mógł porządnie wyszorować ręce i ściągnąć koszulę z ciała. Nie wstydził się go, byli przecież rodziną. Poza tym nie miał powodów do wstydu, a to uczucie jako takie nie funkcjonowało w jego słowniczku pojęć. Nie przepadał jednak za przebieraniem się, dlatego najpierw wypróbował chłoczyść na swoim ubraniu. Niestety - okazało się że nawet zaklęcia nie są w stanie rozwiązać każdego problemu, który istniał. Dopiero teraz Rolph westchnął ciężko. To była jego ulubiona koszula.
- Dziękuję - mruknął, odbierając ubranie od Laurenca. Bez pośpiechu narzucił ją na ramiona. Jego palce sprawnie zapinały kolejne guziki, podczas gdy Rolph milczał, słuchając tego co mężczyzna ma do powiedzenia. - Mogę iść z tobą. Nie mam planów, a znalazłem się w Dolinie przypadkowo, można tak powiedzieć. Uważasz jednak że to nie był przypadek?
Zapytał, zerkając na kuzyna uważnie.
- Wszystko wskazuje na próbę kradzieży, nie powinni się tym zająć mugole? - nie był przekonany, czy latanie do Ministerstwa z każdą sprawą było dobrym rozwiązaniem, ale to nie on tu decydował. Pracował w Departamencie, który był... poza tym wszystkim. Laurence na pewno znał więcej przepisów i myślał innymi kategoriami niż Rodolphus. - Chociaż podejrzewam, że w Dolinie Godryka to może się... zacierać.
Zauważył uprzejmie, choć na pewno intencje były nieco kąśliwe. Właśnie dlatego nie lubił tego miejsca i nie rozumiał, czemu tak wielu czarodziejów tu mieszkało.
Ten Inny
Musicie mnie zaakceptować, bo nie mam zamiaru dla nikogo się zmieniać.
Brązowooki, ciemnowłosy brunet, z minimalną ilością siwych kosmyków, mierzy 183cm wzrostu. Zawsze ubiera się elegancko, odpowiednio do sytuacji.

Laurence Lestrange
#14
19.11.2023, 16:13  ✶  

Laurence skinieniem głowy przyjął do wiadomości wyjaśnienia Rodolphusa, w sprawie odnalezionej przypominajki. Akcja działa się bardzo szybko i to jeszcze przy mugolach. Nie było czasu na zastanawianie się o jej obecności w tamtym momencie. Dowiedzą się wszystkiego w Ministerstwie. Istotną uwagą były też dokumenty. Czy w tej torebce znajdowały się, czy nie? Jeżeli kobieta ich nie miała, to również mogła o nich zapomnieć jak o różdżce. Pewności nie będą mieli, jeżeli nie przekaża sprawy Aurorom. Choćby jednemu, aby spojrzał na sprawę.

Krew na ubraniach była problematyczna do wyprania lub wyczyszczenia za pomocą zaklęć. I niestety, trzeba było liczyć się z tym, że może nadawać do wyrzucenia. Starszy Lestrange był do tego przyzwyczajony. Nie bez powodu miał spory zapas ubrań na zmianę. Równie drogich. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie się świadkiem nagłego wypadku, wydarzenia, gdzie trzeba udzielić rannym pomocy. A w ostatnich latach, takich jest znacznie więcej.

Czarodziej nie miał pewności, czy koszula będzie na kuzyna pasować, ale na pewno nie powinna być za mała ani za ciasna. Aż taki chudy Laurence nie był, zachowując prawidłową wagę względem swojej budowy ciała i wzrostu. Swoje ubranie ubrudzone wyrzucił od razu do kosza. Ubrał czystą koszulę, podejmując dalszej rozmowy w sprawie rannej kobiety, znalezionej dzisiaj.

- Mugole nie zwrócą uwagi na brak różdżki. Zajmą się tą sprawą na swoich zasadach. Zbadają miejsce zbrodni. Przepytają kobietę. Jeżeli pamięta sprawcę, zrobią rysopis i na tym się skończy. Bo jeżeli sprawcą był inny czarodziej, mogą go nie złapać. Byłem świadkiem takich sytuacji przesłuchań, jako lekarz. Nawet jeżeli mi się to nie podoba, to podstawową wiedzę medyczną mugoli musiałem zakuć.
Wyjaśnił mu ze swojego punktu widzenia. Sam Rodolphus zwrócił na to uwagę, że sprawa może zacierać się. Mugole mają inne sposoby działa niż aurorzy. Lepiej aby sprawa trafiła do Biura Aurorów, żeby się temu przyjrzeli. Bo może oboje byli w błędzie i był to zwyczajny atak mugola na mugola.
Laurence udał się jeszcze na górę po swoją czystą marynarkę, wrócił zakładając ją na siebie.
- Szczęście, że kominek mi nie ucierpiał po tych wszystkich wydarzeniach w maju. Więc możemy udać się do Ministerstwa drogą Fiuu.
Zaprowadził kuzyna do salonu, gdzie znajdował się duży kominek odpowiednio przystosowany także na transport w inne miejsce. W tym miesiącu transport powinien zostać przywrócony i naprawiony.
- Nie zapomnij tej torebki zabrać.
Przypomniał. Choć wierzył, że kuzyn nie ma problemów z pamięcią.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#15
19.11.2023, 16:31  ✶  
To fakt, nie zwrócą. Będą też używać swoich nieskutecznych metod, zarówno jeśli chodzi o leczenie, jak i o szukanie sprawcy. Rodolphus westchnął głośno i ciężko, teatralnie wręcz.
- Tak, słyszałem że mieliście tu ostatnio pewne problemy - czy to był cień uśmiechu? Nie, nie mógł być. Rodolphus był wtedy w pracy, widziało go co najmniej kilkanaście osób. Znany był z tego, że rodzinę cenił prawie tak mocno jak własne życie - nie mógłby mu więc nawet jeden mięsień drgnąć w czymś pokroju uśmiechu. - Dolina Godryka nie jest ostatnio bezpieczna.
Skwitował frazesem, ostrożnie zgarniając popsutą torebkę w dłoń, pilnując by żaden przedmiot z niej nie wypadł. Poszedł za kuzynem do kominka, zacisnął dłoń na torebce kobiety - czy była już martwa? - i sięgnął po fiuu, by skorzystać z niezbyt czystego, ale szybkiego środka transportu. I tak miał wrócić do Londynu, równie dobrze mógł zahaczyć o Ministerstwo i zdać raport, lub - co planował zrobić - pozwolić Laurencowi mówić, samemu jedynie potakując.

Zamknął oczy, gdy szmaragdowo-zielone płomienie otoczyły jego sylwetkę, a otworzył dopiero, gdy znalazł się w Ministerstwie Magii. W swój wolny dzień. Żeby tylko ktoś nie zaczął go podejrzewać o to, że ma problem z pracoholizmem.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Laurence Lestrange (2911), Rodolphus Lestrange (3030)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa