Rumieniec Nory był najlepszym prezentem, jaki mógł otrzymać, a przecież to nie on tutaj dzisiaj obchodził urodziny.
Dobór daty był bardzo niefortunny - zbiegał się ze świętem, na którym czarodzieje lubili się pojawiać. Nawet i Laurent bardzo chętnie by się wybrał i chyba byłby zmieszany w normalnych warunkach tego dnia - przyszedłby raczej na chwilę złożyć życzenia i poszedł na samą Lithę. Choć po Beltane tego typu święta jawiły się jako minimalnie mniej przyciągające w jego oczach. Było jednak jak było. Nie miałby sił kręcić się po upiornym statku.
Starał się, żeby uśmiech, który posłał Norze nie wyglądał na zmęczony czy znużony, kiedy odsunął się na bok i usiadł w kącie stołu, nawet w zasadzie nie wiedząc, kogo się spodziewać w tym miejscu. Uwielbiał Norę i również się cieszył, że mieli okazję się spotkać, ale jej środowisko znajomych pozostawało dla niego jednak mniejszym czy większym sekretem. Założył nogę na nogę i przypatrywał się przybywającym gościom. Uśmiechnął się do Brenny w odpowiedzi na powitanie, która pojawiła się w towarzystwie jegomościa poturbowanego na statku. Lwia część z tych osób była mu zupełnie obca. Mimo to bardzo się cieszył, że Nora w ogóle o nim pomyślała i zaprosiła na swoje przyjęcie. W normalnych warunkach i okolicznościach zagadywanie każdego po kolei byłoby całkowicie normalne i naturalne dla niego, ale warunki były jednak dość mocno zwichrowane. Otoczone sztormem minionych wydarzeń.
Spojrzał na stół tylko przez moment, czy Nora się nagotowała i napiekła. Przez moment, bo odpowiedź była wszak oczywista. Ta kobieta posiadała talent jakich mało do gotowania. Chyba drugie tak dobre rzeczy wyszły spod ręki Elaine, ale tej daleko było do zawodu cukiernika. Za to zastanawiał się, czy byłaby w stanie uczyć się pod okiem Nory, żeby potem jej pomagać. Sięgnął po ciasteczko z wróżbą, żeby je przełamać i sprawdzić, jaką afirmacyjną notatkę dostanie. To jest - spodziewał się afirmacyjnej. Nora by tam przecież nie wrzuciła niczego niepoprawnego. Zanim jednak ciastko dobrze przełamał to jego uwaga skupiła się na Lady, którą Patrick kusił kocimiętką, żeby nie chciała się wspinać po firance. Ta piękna, kocia istota wywołała ciepły uśmiech na jego wargach, kiedy z miłością przypatrywał się stworzeniu. Jego odruchem było w zasadzie wstanie, żeby podejść do cnej niewiasty i ją od firanki odgonić (przywłaszczając ją na własne kolana), ale nie było chyba niczego gorszego niż gość, który ci się wtrąca w wychowanie stworzenia magicznego. Co go za to cieszyło to fakt, że Nora przeżyła stratę Salema i była gotowa ruszyć dalej. To było naprawdę pokrzepiające - jak chyba każda myśl, która dotyczyła tego, że mimo wszystkiego, co się dzieje, to ta kobieta nadal potrafiła sobie z tym poradzić. Był za to ciekaw, czy zaczepka Patricka zainteresuje Białą Księżniczkę, jak to kotka została nazwana.