• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[22 czerwca] I love you just a little too much | Augustus & Imogen

[22 czerwca] I love you just a little too much | Augustus & Imogen
serpentine
beautiful mayhem
violently happy
Szczupła kobieta mierząca sobie sto sześćdziesiąt osiem centymetrów; przyglądając się jej wąskiej niczym u osy talii trudno nie ukryć zdziwienia, że wydała na świat trójkę dzieci. Twarz owalna, z dużymi bursztynowymi oczami, ciemnymi brwiami wyginającymi się w łagodne łuki, lekko zadartym nosem oraz dołeczkami w policzkach, gdy Imogen się uśmiecha. Sięgające pleców gęste kruczoczarne włosy w świetle mienią się granatowymi refleksami. Niezależnie od okoliczności odziana jest elegancko oraz zgodnie z najnowszą modą, zaś jej fryzura i makijaż pozostają nienaganne.

Imogen Rookwood
#11
21.02.2024, 00:59  ✶  
Gdy Augustus ją objął i przycisnął do siebie, Imogen z trwogą zdała sobie sprawę z tego, w jak poważnych znalazł się tarapatach. Oczywiście, że często okazywali sobie czułość, ale nie w ten sposób; nie tak desperacki i rozpaczliwy. Próbowała się poruszyć, zaprotestować, ale uścisk męża był zbyt silny, by mogła się z niego wyrwać. Jego słowa i gesty stały się zbyt rozgorączkowane, by mogła przewidzieć co wydarzy się zaraz. Stała więc w miejscu - cicha, nieruchoma i czekała na to, co nieuchronnie miało na nią spaść.
Zamknęła oczy bezwiednie przyciśnięta do jego torsu. A więc jej podejrzenia się potwierdziły.
Zdawało jej się, że jej życie, że wszystko to, w co dotychczas wierzyła, rozsypało się nagle niczym domek z kart. Czynnikiem, który dodatkowo czynił tę sytuację trudniejszą do zniesienia, był fakt, że świat wcale nie stanął w miejscu, jak przedstawiano to w książkach; słyszała wesołe okrzyki chłopców bawiących się na zewnątrz i przyśpieszone serce Augustusa, a gdy otworzyła oczy, zobaczyła na jego dłoni małą perłę.
Statek? To dlatego wczoraj wrócił cuchnąc morzem? Poza tym, co znaczyło, że coś złego w niego wstąpiło? Czy ktoś podał mu amortencję lub inny podobnie działający eliksir? Kto? Dlaczego? W jakich okolicznościach?
W odpowiedzi na jego pytanie jedynie pokiwała twierdząco głową. Nie chciała z nim rozmawiać, nie teraz, gdy gardło boleśnie się zaciskało, a łzy piekły pod powiekami. Nie zdradził jej, ale i tak czuła się zdradzona, upokorzona i przede wszystkim ogromnie skrzywdzona. To dlatego znikał? Dlatego wracał do domu pachnąc obcymi perfumami?  Co powinna zrobić? Co mu odpowiedzieć? Potrzebował jej, i ona potrzebowała jego. Nie wiedziała jednak, czy będzie w stanie kiedykolwiek mu wybaczyć; na pewno nie była w stanie myśleć o pojednaniu teraz, gdy musiała zająć się opatrywaniem świeżo zadanej jej rany.
— Poradzimy sobie — wyszeptała wreszcie dziwnie zduszonym głosem — Zawsze sobie radziliśmy.


[Obrazek: 55rG7le.png]
please,  dance with me in the  dark
Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#12
25.02.2024, 17:25  ✶  
Nie mówiła nic, a ja tak bardzo chciałem, potrzebowałem wręcz usilnie, żeby cokolwiek powiedziała, w jakikolwiek sposób już zareagowała na to wyznanie. Milczała, wciąż wtulona w moją pierś, a mi się wszystko wywracało w żołądku, w głowie. W pokoju, miałem też wrażenie. Było źle, było tragicznie. Zostałem największym zdrajcą w naszej rodzinie, a przynajmniej tak się czułem; nieświadomy, że Ojciec miał dokonać jeszcze większej zdrady i zniewagi. Ale, cóż, w tej chwili byłem skupiony na sobie, na własnym ego, na własnej niemocy i słabościach, drobnych, ale wielkich zbrodniach, które dokonałem. Zależało mi na Imogen. Była moją żoną, moją partnerką, niezwykłą doradczynią, ciepłem w naszym łożu, a teraz... To wszystko rujnowałem, chcąc... właściwie czego? Gwarancji, że nie posunę się dalej? Że Imogen będzie patrzyła mi na ręce niczym cień? A co z nią? Co z jej uczuciami? Swobodną głową? Żałosne. Ale stało się. Co mogłem zrobić, żeby mi wybaczyła? Czy mogłem w ogóle coś zrobić, żeby się zrehabilitować?
Przycisnąłem ją do piersi, gdzie chciałem ją uwięzić. Tak, uwięzić w moim sercu jak takiego małego kolibra, by trzepotał tam sobie drobny i piękny, zawsze przy mnie, zawsze ze mną. Już na zawsze. Aż do śmierci, tak jak to sobie przyrzekaliśmy na ślubnym kobiercu.
Jej szept był... dziwny. Wziąłem aż głęboki wdech, bo to niestety nie było wszystko.
- Ta perła jest przeklęta. Nie mogę się jej pozbyć. Non stop do mnie wraca, Znajduję ją w różnych zakątkach swojego odzienia. Próbowałem ją porzucać w różnych miejscach, a jest... jest tego statku-widmo. Pewnie niebawem o nim przeczytasz, ale ja... tam prawie zginąłem. Trzykrotnie myślałem, że już po mnie. Brzmi śmieszenie, ale... nikomu tego nie mówiłem. To straszne czuć nadchodzącą śmierć, nieuchronną, nie móc nic z tym zrobić... Ale i tak to nie jest najgorszeee - stwierdziłem opętany emocjami, teraz również zaciskając powieki, a wraz z nimi pięść na przeklętej perle. Brakowało mi tchu, brakowało zwilżenia warg chociażby kroplą wody, ale tyle było do powiedzenia. Nie mogłem z tym czekać, unikać tematu. - Pozbawiłem kogoś życia. Dziewczynę. Właściwie już nie żyła, ale magia podtrzymywała ją... przy życiu? Spała, ledwo oddychała, a ja ją... zabiłem, dobiłem. Może ją uwolniłem z tej klątwy, wiecznego nie-życia, ale... spojrzałem na jej martwe ciało. I nie wiem, co o tym myśleć... To jest coś, czego Oni ode mnie oczekują, wiesz to pewnie... Ja starałem się o tym nie myśleć, ale tak jest - zauważyłem, prostując się niespodziewanie by wyrzucić perłę przed siebie, w jakiś ciemny kąt sypialni. Zostałem naznaczony po raz drugi i po raz drugi nie prosiłem się o to, nie chciałem tego.
- A jeszcze miałem spotkanie... z Czarnym Panem. Ja i kilku innych... Mogłem stanąć po jego lewej stronie, ale... zdjął mnie strach. Nie wiem, czy powinniśmy się wyprowadzać. Boję się, że mogłoby to zostać źle odebrane, że coś tobie... lub dzieciakom... A tego bym nie zniósł - wyznałem przyciszonym głosem; pełen obaw, niepewności, strachu. Tak, za bardzo się bałem, za bardzo ograniczałem, zamiast iść do przodu po żywych czy po trupach. Może nie powinienem szukać źródła większej mocy, tylko siebie i własnej mocy w tej skorupie, w której utknąłem? W tej beznadziei karmionej przez samego siebie? Ale jak, kiedy czułem jak mnie pali Mroczny Znak w przedramię? Kiedy perła znowu znalazła się w mojej kieszeni? Kiedy nie miałem władzy nad Imogen, Vesperą oraz Aveliną? Nie liczyły się ze mną. Byłem nikim.
Z oczu popłynęły mi łzy. W końcu. Czekałem na ten upust emocji od bardzo dawna, tylko żałowałem, że nie byłem w tej chwili w towarzystwie Vespery. Ona bardziej by to zrozumiała. Ona znała mnie z tej najgorszej strony - tej najsłabszej. Ale czasami musiało padać, by potem mogło przyjść słońce.
serpentine
beautiful mayhem
violently happy
Szczupła kobieta mierząca sobie sto sześćdziesiąt osiem centymetrów; przyglądając się jej wąskiej niczym u osy talii trudno nie ukryć zdziwienia, że wydała na świat trójkę dzieci. Twarz owalna, z dużymi bursztynowymi oczami, ciemnymi brwiami wyginającymi się w łagodne łuki, lekko zadartym nosem oraz dołeczkami w policzkach, gdy Imogen się uśmiecha. Sięgające pleców gęste kruczoczarne włosy w świetle mienią się granatowymi refleksami. Niezależnie od okoliczności odziana jest elegancko oraz zgodnie z najnowszą modą, zaś jej fryzura i makijaż pozostają nienaganne.

Imogen Rookwood
#13
18.03.2024, 00:10  ✶  
Chyba zbyt często w ostatnich tygodniach wyobrażała sobie tę chwilę, przeżywała ją w głowie, gdy w ciągu dnia zamierała w bezruchu i patrzyła pusto przed siebie i analizowała podczas bezsennych nocy, bowiem teraz nie była w stanie wykrzesać z siebie emocji. W każdym razie, nie tak gwałtownych jak sądziła. Wyobrażała sobie, że na wieść o (prawie) zdradzie ostentacyjnie zamilknie, spakuje walizki i zabierze ze sobą dzieci do swoich rodziców, udając głuchą na wszystkie błagania i wyjaśnienia Augustusa. Wyobrażała sobie, jak mści się na nim swoją wyższością i celowym unikaniem kontaktu, jak odcina go od dzieci, jak sprawia, że czuje się winny, by potem łaskawie do niego wrócić, wymusić na nim obietnicę poprawy i móc go jeszcze bardziej kontrolować. Wyobrażała sobie swoją własną histerię, gniew, łzy.
Ale kiedy stanęła przed prawdą, nie czuła żadnej z tych emocji. Zamiast tego ogarnęło ją poczucie ulgi - wreszcie zakończyły się długie tygodnie wypełnione lękiem o jej małżeństwo - oraz zmęczenie, gdy zdała sobie sprawy z tego, jak wiele energii na to poświęciła. Oparła więc głowę na torsie męża i zamknęła oczy, pozwalając mu mówić. Nie chciała, by ją wypuszczał ze swych objęć, zatem sama przylgnęła do niego całą sobą, wsunęła smukłe palce prawej dłoni w jego włosy, zaś lewą ręką głaskała go po plecach - monotonnie, pokrzepiająco.
— Co robiłeś na tym statku? — zapytała cicho, niemalże szeptem — Czy było to coś związane z twoją pracą? Czy rozkaz od... Niego?
Mimowolnie spojrzała w podłogę, choć z tej perspektywy Augustus z pewnością nie mógł tego zobaczyć. Poczuła, jak oblewa ją zimny pot - otarł się o śmierć! Co by zrobiła, gdyby dowiedziała się, że stała mu się krzywda? Gdyby wiedziała, że już nigdy więcej go nie zobaczy? Śmierć była gorsza, niźli odejście do kochanki. Dalsza część jego historii brzmiała coraz bardziej bardziej chaotycznie, nieprawdopodobnie, wręcz delirycznie.
— Nie rozumiem — przyznała ze skargą w głosie — Zabiłeś ghoula? Wampira? Jakieś... jakieś ożywione ciało, tak? Och... W takim razie nie powinieneś czuć z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, Gusto. Ona nie żyła. Była już dawno martwa. Nie należała do naszego świata. Postąpiłeś słusznie, ukrócając jej dalsze cierpienie.
Mówiła szybko, nieco chaotycznie, a głos jej przy tym drżał. A potem zamilkła na chwilę, próbując ułożyć sobie w głowie to, co padło z jego ust. Odmówił Czarnemu Panu? Czy to... Czy to nie oznaczało, że mieli kłopoty? Czy to dlatego nie chciał się wynieść z tej przeklętej posiadłości?
— Masz rację, nie powinniśmy Mu się teraz narażać — odpowiedziała ostrożnie, starając się ukryć zawód w głosie. Nie był on jednak spowodowany postawą męża, a tym, że jej plany wielkomiejskiego życia znów musiały zostać odłożone w czasie; tym razem nie wiadomo na jak długo.
Coś gorącego i mokrego spadło jej na głowę. Kropla? Podniosła głowę i ujrzała nad sobą twarz Augustusa we łzach. Nic mu na to nie powiedziała. Zamiast tego odsunęła się od niego, ale tylko po to, by ująć jego dłonie i poprowadzić go w stronę łóżka, położyć się na nim i zachęcić gestem do dołączenia do niej. Jeśli miał tylko na to ochotę, pozwoliła mu złożyć głowę na swojej piersi i czule głaskała go po głowie.
— Poradzimy sobie — powtórzyła niczym zaklęcie.


[Obrazek: 55rG7le.png]
please,  dance with me in the  dark
Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#14
23.03.2024, 22:58  ✶  
Nie przepadałem się tak czuć. Myślę, że właściwie nikt nie przepadał. Dotykałem po raz kolejny emocjonalnego dna, ale jednocześnie każda kolejna kropla łzy oczyszczała mnie z tego marazmu, z tych wszystkich emocji, które już od dobrych kilkudziesięciu dni zbierały się we mnie i nie miały żadnego godnego powodu by ujść. Mogłem to przewidzieć. Mogłem zaszyć się u Vespery, odczekać, wybuchnąć i wrócić, ale nie chciałem przeszkadzać jej w jej pożyciu przedmałżeńskim. Nie z byle powodu wyprowadziła się z domu. Chciała odetchnąć od panującej tu atmosfery, oddechu Ojca na karku, ciągłej obecności Voldemorta gdzieś tam na dole, rodzinnych problemów. Może nawet ode mnie...? Całkowicie możliwe.
Może tak było lepiej, że padło na Imogen? Ostatnimi czasy ją zaniedbywałem, a powinna wiedzieć, co było na rzeczy. Byliśmy partnerami we wszystkim, co działo się w naszych życiach. Byliśmy już na zawsze połączeni węzłem małżeńskim. Jedno odpowiadało za drugi i vice versa, więc kiedy tonąłem... ona tonęła wraz ze mną. Powinienem na przyszłość myśleć, a nie na ślepo lecieć... ratować Avelinę. A co z Imogen? Co z dzieciakami?
Ta myśl dobijała mnie jeszcze bardziej. Nie byłem w stanie wypowiedzieć ani słowa, wyznać jej, jak wielkim egoistą byłem, biegnąc na oślep za dziewczyną, która nawet mnie nie chciała, bo miałem właśnie żonę i dzieci. I przede wszystkim za dziewczyną, która odznaczała się większym rozsądkiem i honorem niż ja - pan zdrajca.
Ale to się zmieni. Musiało się zmienić. Potrzebowałem wrócić na odpowiedni tor, być królem i władcą w swoim otoczeniu tak, jak to miało miejsce lata temu w szkole. Miałem wszystko pod kontrolą, budziłem respekt, kiedy trzeba było nawet grozę, a teraz? Wybijałem się z rytmu raz za razem i jedynie w pracy jakoś mi szło do przodu, radziłem sobie całkiem dobrze, ale poza pracą... był Ojciec, była Avelina, byli Śmierciożercy. Moje niepowodzenia brały się z braku silnej woli, nieprzygotowania i mamideł. Koniec z tym. Definitywny.
Pozwoliłem pociągnąć się Imogen do łóżka - bezpieczna strefa. Wtuliłem się w nią i zamknąłem oczy, chłonąc jej spokojny dotyk. Dziwiłem się, czemu jeszcze nie trzasnęła drzwiami, ale najwyraźniej dostrzegała dla nas nadzieję, której ja jeszcze nie widziałem. Składałem obietnice w swojej głowie, ale nie mogłem sobie zagwarantować, że ich dotrzymam. Ile razy już składałem podobne deklaracje? Nie łatwo było być silnym, kiedy pływało się wśród innych rekinów. Najsłabszy z nich w końcu zostanie pożarty, a ja właśnie widziałem w sobie od jakiegoś czasu tę najsłabszą.
- Tylko mnie nie zostawiaj - szepnąłem do Imogen, przypominając sobie początek naszej rozmowy. Chciała zabrać dzieciaki do rodziców... Może faktycznie to mogłoby być bezpieczne posunięcie, ale obawiałem się, że nie zniósłbym ciszy w domu. I tak była ona przytłaczająca, ale bez Imogen i dzieciaków byłaby ona nie do zniesienia.
I tak. Chociaż miałem o nich myśleć, nie zaś o sobie i o kochankach, ponownie wracałem do własnego egoizmu. Nie dbałem o nich, tylko o komfort swojego istnienia...?
Zadane pytania chwilowo pozostały bez odpowiedzi, kiedy ponownie odpłynąłem do krainy snów.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Imogen Rookwood (3155), Augustus Rookwood (3848)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa