W ciemnościach podziemnych ścieżek takie sytuacje nie były niczym nadzwyczajnym. Później - o ile będzie dla nich jakieś później - Brenna miała trochę sobie wyrzucać, że powinna być ostrożniejsza albo zabrać ze sobą któregoś z rosłych mężczyzn, samą posturą odstraszających napastników. Alastora, Erika, Vincenta. Tyle że dziś akurat żaden z nich nie mógł.
Niemniej... była to drobna nauczka na przyszłość. Niecierpliwość nie zawsze popłacała.
Heather umknęła przed wymierzonym ku niej ciosem bez większego trudu. Jej własne uderzenie sięgnęło celu, ale mężczyzna zdołał usunąć się na tyle, że nie zrobiła mu poważnej krzywdy - można było powiedzieć, że... odniosła słaby sukces. Ten niemal natychmiast uniósł pięść, celując nią w brzuch Wood. Wcześniej chyba chciał ją tylko złapać, teraz wyraźnie wkurzony, chciał już walnąć z całą mocą, tak by zabrakło jej tchu.
Ty mała!!! - wrzasnął przy tym, jakby niepomny, że w takich sytuacjach gadanina niekoniecznie była najlepszym pomysłem.
Przeciwnik Brenny nie uniknął uderzenia i rozległ się przyjemny dla ucha trzask, wskazujący na to, że z dużym prawdopodobieństwem złamała mu nos. Wrzasnął, cofnął się i zatoczył na jedną ze ścian, osuwając po niej, najwyraźniej kompletnie nieprzygotowany na taką sytuację: przecież upatrzyli sobie łatwy cel. Problem polegał na tym, że przeciwników było przecież trzech. Nie miała w tej chwili czasu cieszyć się tym, jak pięknie wyszła ta pierwsza wymiana ciosów.
Brenna zwyczajnie nie zdążyła.
Uderzenie, na całe szczęście, nie należało do tych najmocniejszych, ale gdy sięgnęło jej twarzy z boku, na pewno zabolało i sprawiło, że się zachwiała. Obróciła się jednak niemal natychmiast, pięścią celując prosto w widoczną w półmroku twarz mężczyzny, chcąc sprezentować mu przepiękny lewy sierpowy – bo palce prawej ręki wciąż kurczowo (i dość głupio) zaciskała na różdżce, teraz nieco bezużytecznej, emanującej tym ledwo widocznym, migotliwym światłem.
Rzucam dla B. pod edycję
Unik
Akcja nieudana
Atak
Sukces!