• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[31.07.72] Pieśń morza w twojej głowie

[31.07.72] Pieśń morza w twojej głowie
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
04.02.2024, 14:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:52 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Część fabuły zakonnej Tropem przepowiedni. Sesja dla Heather, bliźniacza do Śladem Tymoteusa Salta.
*

Zaczęło się od pewnej przepowiedni, którą pozyskał Morpheus Longbottom. Prowadziła ku "wyspie, która pojawia się i znika".
Jeden z członków Zakonu, świeżo zwerbowany do zakonnej sieci, zdołał zebrać informacje na temat człowieka, jakoby posiadającego wiedzę o tej wyspie. On sam podążył za jednym ze zdobytych tropów, ale pozostały jeszcze dwa, dość obiecujące.
Zbadanie jednego z nich - wiodącego na pewien obszar podziemnych ścieżek, było kompletnym szaleństwem.
Oczywiście, że Brenna postanowiła to zrobić.
I oczywiście, że jako wsparcie zabrała ze sobą Heather.
*

- Magia chyba tutaj zaczyna szwankować - mruknęła Brenna, spoglądając na swoją różdżkę, rozświetloną zaklęciem lumos. Blask to przygasał, to rozbłyskał z powrotem, sygnalizując, że znalazły się na obszarze, na którym występowały jakieś zaburzenia magiczne.
Łatwo było domyśleć się, że kiedyś stało się tutaj coś paskudnego. Tak paskudnego, że na zawsze odcisnęło piętno na jednym z podziemnych korytarzy, którym wędrowały. W zapach zgnilizny i wilgoci wkradała się jeszcze jedna woń: czarnej magii. Tak subtelna, że niemal niewyczuwalna, nie pochodząca z niedawno rzuconych zaklęć, a raczej z czegoś, co wżarło się w tutejsze ściany, co na zawsze osiadło w powietrzu, pamiątka po wydarzeniach, których świadkami było to miejsce. Brenna czuła się tu nieswojo: jakby ktoś ją obserwował, chociaż nikogo nie mogła dostrzec.
Jakby całe to miejsce chciało w jakiś sposób zasygnalizować jej, że nie jest tutaj mile widziana.
Nic dziwnego, że od jakiegoś czasu nie napotkały nikogo na swojej drodze - nawet "stałych bywalców". A mogło wydawać się, że miały względne szczęście, bo nikt nie zaczepił ich na Nokturnie, a i korytarzami podziemnych ścieżek też przeszły spory odcinek całkiem spokojnie, tylko raz musząc uciec się do odrobiny magii, by zniknąć z oczu jakiemuś idącemu za nimi łachmycie. Brenna nie atakowała go, nie chcąc prowokować zemsty, ale parę drobnych zaklęć pomogło zgubić ten "ogon". Bez wątpienia śledził ich w końcu w jakimś celu. Być może wyglądały na łatwe ofiary - bo choć obie zadbały o odpowiednie ubrania, stare, znoszone i utrzymane w neutralnych barwach, a także o drobne zmiany w wyglądzie, by nie rzucały się w oczy z daleka (zwłaszcza Heather - ta bardziej rozpoznawalna i w dodatku rudowłosa), tak że rozpoznać je teraz dało się, ale gdy je znałeś, były jednak ostatecznie dwiema kobietami, nieznanymi miejscowym.
Najwyraźniej jednak tutaj panował spokój, bo nawet męty Nokturny czuły się nieco nieswojo.
Czy więc mogło być prawdą, że Tymoteus Salt kręcił się właśnie w pobliżu, czy też Vincenta oszukano, by wyciągnąć z niego parę monet?
- Miejmy nadzieję, że nie tylko nasza - dodała, na wszelki wypadek sprawdzając, czy ma pod ręką sztylet. - W teorii jesteśmy już blisko. Jeśli nic nie znajdziemy, wracamy, nie chcę zapuścić się aż pod Chinatown.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
04.02.2024, 15:29  ✶  

Wood była zadowolona. Lubiła działać, bardzo chętnie angażowała się w wszelkie akcje, nie znosiła siedzieć bezczynnie na dupie, dołączenie do Zakonu Feniksa skutecznie walczyło z nudą, która czasem jej towarzyszyła. Miała przez to trochę mniej czasu, który mogłaby poświęcić Cameronowi, jednak póki co udawało jej się jakoś godzić wszystkie aspekty życia, tak aby żaden nie ucierpiał.

Podziemne ścieżki nie były miejscem, w którym pojawiała się często. Strasznie tu śmierdziało i odwiedzała je raczej tylko i wyłącznie służbowo, więc było to dla niej za każdym razem ciekawe doświadczenie. Nie, żeby jakoś super chętnie eksplorowała ten teren - były zdecydowanie atrakcyjniejsze miejsca, które wolała zwiedzać. Jednak, wiadomo jak jest, Zakon potrzebuje, ona go wspiera.

Towarzyszyła jej Brenna - co powodowało, że humor Rudej był wyśmienity mimo tego smrodu, który ich nie opuszczał, ba wydawał się być coraz bardziej intensywny gdy zagłębiały się w ścieżki.

- Bez magii też jesteśmy sobie w stanie jakoś poradzić. - Odpowiedziała na spostrzeżenie swojej mentorki. Schowała różdżkę za pazuchę, w końcu miała jeszcze ręce i siłę, której również ufała. Jeśli pojawi się ktoś podejrzany będzie mogła spróbować walczyć z nim inaczej niż przy pomocy magii. Nie miała z tym najmniejszego problemu.

Pojawiło się i u Heather dziwne uczucie, jakby wydarzyło się tutaj kiedyś coś złego. Miała świadomość, że czarna magia zostawia po sobie ślady, czuła, że tutaj ktoś mógł z niej korzystać. Nie spodziewała się niczego innego, było to chyba najbardziej paskudne miejsce w całym Londynie.

- To chyba niemożliwe, że tylko nasza. - To stwierdzenie trochę bardziej ją zmartwiło, jednak wydawało jej się, że skoro ich magia jest zakłócana, to każdego innego też.

- Jeśli trzeba będzie, to możemy zapuścić się i tam. - W przeciwieństwie do Brenn nie widziała w tym nic złego.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
04.02.2024, 16:08  ✶  
Brenna kiwnęła tylko głową na słowa Heather, chociaż bez w pełni działającej magii czuła się mniej pewnie. W te rejony Nokturnu rzadko trafiali wzorowi absolwenci Hogwartu – wierzyła więc, że póki nie napadnie ich cała, ogromna banda, we dwie dadzą sobie radę, bo obie szkolono do walki właśnie. Nieco trudniej będzie jednak wręcz, bo chociaż obie były pod tym względem sprawniejsze fizycznie niż dowolny przeciętny czarodziej, to przewaga liczebna będzie trudniejsza do zniwelowania.
– To nie takie proste. Jest możliwe, że czarna magia by tu działała bez problemów. Ale to bardzo rzadkie zjawisko – stwierdziła. Po trochu, bo była to prawda, po trochu, bo nie chciała Wood straszyć: i właśnie z tego drugiego powodu nie dodała, że ogólnie anomalie tego typu były już bardzo rzadkie, a jednak na nią trafiły…
Opuściła różdżkę, choć jej nie schowała, bo blask, nawet jeśli blady i migający, wciąż ułatwiał poruszanie się i wypatrzenie opisanej ścieżki. Brenna też co jakiś czas zostawiała na ścianach drobne znaki – wprawdzie dostały mapę, ale nie chciała ryzykować, że utkną tutaj na długie godziny, bo zmylą drogę i nie zdołają wrócić.
Blask po pewnym czasie znów rozświetlił różdżkę: zostawiły za sobą ten niebezpieczny potencjalnie obszar… chociaż wciąż czekał je powrót. Powietrze stawało się coraz wilgotniejsze, gdzieś w oddali kapała woda. Zeszły po paru stopniach, wąskim przejściem, nad brzeg kanału i nawet Brenna, niezbyt wrażliwa na przykre zapachy, skrzywiła się nieco, szła jednak dalej uparcie.
– Jeden wpada w ciemność i ciemność go pożera.
Czyjś głos, dobiegający chyba gdzieś z przodu, zza zakrętu, dobiegł ich uszu. Brenna przystanęła, unosząc odruchowo różdżkę. Wyglądało jednak na to, że tajemniczy mężczyzna – bo to był bez wątpienia męski głos – nie mówił wcale do nich. Rozmawiał z kimś tam, za załomem korytarza albo mówił sam do siebie, a głos niósł się opustoszałym korytarzem.
– Drugiego zwodzą własne pragnienia.
Brenna zerknęła na Heather, dała jej znak, by trzymała odległość i ruszyła do przodu pierwsza, z wyciągniętą różdżką. Wygasiła światło.
– Trzeci w twarz patrzy przeszłości i ulega wołaniu dawnej miłości. Zaś czwartego strachy biorą jak swojego.
Wyjrzała ostrożnie zza korytarza. Serce tłukło się jej w piersi i tak naprawdę uległa trochę atmosferze tego mrocznego, niebezpiecznego miejsca, tym przedziwnym słowom – ale nie mogła dać tego po sobie poznać, gdy szła za nią Heather. I przed sobą dojrzała mężczyznę, starszego chyba: znów rozpaliła lumos, i w tym świetle mogły przekonać się, że ten klęczał przy ścianie, marząc po niej.
Cała niemalże ściana była zapisana, litery na literach, tak że ciężko było je odczytać.
Brenna przypatrywała się mu przez chwilę, szukając podobieństwa do Tymoteusa Salta: i nie była pewna, czy je znajduje. Ostatnie jego zdjęcie, jakie miała, wykonano ponad dziesięć lat temu. Salt powinien mieć teraz jakieś pięćdziesiąt lat. Temu tutaj dałaby znacznie więcej. Był wychudzony, blady, a Salt z fotografii był krzepkim, mocno zbudowanym mężczyzną.
Ale coś w jego twarzy…
– Panie Salt?
– Piąty… piąty ucieka, ale nic dobrego na niego nie czeka – wymamrotał Tymoteus i zwrócił na nich spojrzenie jasnych oczu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
04.02.2024, 23:14  ✶  

Ruda wcale nie tak łatwo dawała się wystraszyć. Brak magii nie wzbudził w niej zawahania nawet przez krótką chwilę. Wiedziała, że sobie poradzą, czuła to. Była tu z Brenną, a ta nigdy nie dałaby jej zrobić krzywdy, zresztą Heather również nie pozwoliłaby skrzywdzić swojej partnerki. Jeśli walczy się o kogoś bliskiego, to jest się w stanie przekroczyć największe granice, tego była pewna. Zresztą widać było to po tym, co udało jej się zrobić podczas Beltane. Mimo bólu i cierpienia szła przed siebie, aby ratować innych - bliskich. Leżało to w naturze panny Wood.

Westchnęła ciężko. - Nigdy nie może być zbyt prosto, prawda? - Wcale jej to nie zdziwiło. Biednemu wiatr wieje w oczy, czy coś. Musiały się przygotować na najgorsze. Starała się iść jak najciszej potrafiła, żeby nie poinformować nikogo o swojej obecności w tym miejscu. Miewała problemy z byciem cicho, więc naprawdę się pilnowała.

Zauważyła, że różdżka Brenny ponownie rozświetliła się blaskiem. Skłoniło ją to po sięgnięcie po swój patyk. Magia mogła okazać się przydatna, skoro już była dostępna. Ścisnęła różdżkę mocno w swej dłoni, gotowa jej użyć, gdy tylko nadejdzie taka potrzeba.

Słyszała krople wody, które powoli kapały, powietrze było cięższe. Bardzo ostrożnie szła po stopniach, nie chciała bowiem się przypadkowo potknąć i zwrócić na nie uwagi. Nie było to wcale takie łatwe. Smród stawał się coraz silniejszy, próbowała o tym nie myśleć, żeby się tutaj zaraz nie porzygać.

Wtedy usłyszała głos. Bardzo uważnie wsłuchiwała się w słowa, które brzmiały w eterze. Nic jej jednak to nie mówiło, zapamiętała mimo to wszystko, co wypowiedział głos, dochodzący z coraz bliżej odległości. Może było to ważne? Powtarzała w myślach te słowa, aby nie zapomnieć żadnego i nic nie pomieszać.

Kiwnęła głową, kiedy Brenna dała jej znać, że ma zostać z tyłu. Nauczyła już się jej słuchać, wiedziała, że nie ma co dyskutować. To ona dowodziła w ich duecie.

Trzymała się kilka kroków za Longbottom, nadal jednak szła za nią. Zatrzymała się w momencie, w którym udało jej się dostrzec mężczyznę. Cała ta sytuacja wyglądała przeciwnie, bazgrał coś na ścianie i zdecydowanie nie był to pierwszy raz, kiedy to robił.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
05.02.2024, 10:18  ✶  
Nie wyglądało na to, by mężczyzna planował je zaatakować, czego chyba początkowo bała się Brenna - Heather mogła więc też podejść bliżej. Nie sięgnął nawet po różdżkę. W jego pobliżu stała niewielka lampka, nie dawała jednak wiele światła. Wood, przyglądając się ścianie, wyłapywała pojedyncze słowa.
"Andrew". "Chcę zostać". "Skarb to kłamstwo".
"Wyspa".

A szukały przecież informacji o wyspie - i o tym, co mogą na niej znaleźć...
- Pan Tymoteus Salt? - powtórzyła Brenna tymczasem, gdy nie padła żadna odpowiedź.
Mężczyzna dźwignął się powoli z kolan. Longbottom mocniej zacisnęła palce na różdżce, ale on nie sięgnął po własną, a dzieliła ich zbyt duża odległość, aby mógł zaatakować fizycznie. Jego wargi, niemal bezkrwiste, rozciągnęły się w czymś na kształt uśmiechu.
- Chyba tak się nazywam - powiedział, a w jego głosie pobrzmiewało pewne zastanowienie, jakby sam nie był pewny, czy tak jest faktycznie. - Dawno nie słyszałem tego imienia.
- Chciałybyśmy z panem porozmawiać, panie Salt.
- O wyspie - stwierdził, i uśmiechnął się jeszcze szerzej. W jego oczach błyszczało coś, co mogło być tylko szaleństwem. - Wiele osób chciało rozmawiać o wyspie, i o skarbach, i o koszmarach. Uciekłem przed nimi i cieniami aż tu, gdzie są inne cienie, gdzie zatrzymują tamte. Nic wam nie powiem. Możesz grozić mi śmiercią albo obiecywać złote góry... ale nikomu nie pomogę tam wrócić.
- Nie interesują nas żadne skarby. I my już wiemy, gdzie jest ta wyspa - przyznała Brenna, po chwili wahania. Zastanawiała się, czy ten nie zareaguje na to agresją: jego zachowanie, to że przebywał tak głęboko na Podziemnych Ścieżkach, stan, w jakim się znajdował, wszystko wskazywało na to, że jego umysł był bardzo ciemnym i bardzo złym miejscem. Ale to sprawiało tylko, że rosła jej determinacja, bo musiały po prostu dowiedzieć się, co na nich tam czeka. Spodziewała się zabezpieczeń, spodziewała się boginów, klątw... ale zachowanie tego mężczyzny wskazywało na to, że albo był kompletnie szalony z innych powodów, albo na wyspie, która pojawia się i znika kryło się coś znacznie gorszego niż tylko broń wypełniona ciemnością, po którą mógłby zechcieć sięgnąć Voldemort.
Salt, już i tak blady, pobladł jeszcze bardziej. Cofnął się i przewrócił lampkę: ta potoczyła się po podłożu.
- Nie, nie, nie. Nie możecie tam iść - oświadczył, przesuwając spojrzeniem pomiędzy Brenną a Heather. - Ty. ty jesteś od wody. Andrew był od wody. Chciał pozbyć się wody. Pozbył się duszy. Pochłonęła ją ciemność. Chcesz, żeby pochłonęły cię woda i ciemność?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
06.02.2024, 11:07  ✶  

Heather w przeciwieństwie do Brenny, jak zobaczyła go mażącego po tych ścianach nie zakładała, że będzie w stanie je zaatakować. Wyglądał jej na nieźle odklejonego. Nigdy nie rozumiała tych dziwnie uduchowionych osób, wróżbitów, czy innych jasnowidzów.

Rzuciła okiem na napisy na ścianach, upewniło ją to w tym, że znalazły odpowiedniego mężczyznę, miały jednak szczęście, ciekawe jak długo potrwa ich dobra passa.

Nie były pierwszymi osobami, które chciały rozmawiać z nim na temat wyspy, wiele osób do niej ciągnęło, ciekawe z jakich pobudek. Sama Wood pewnie nigdy w życiu nie poszłaby szukać skarbu ot tak, miała inne rzeczy na głowie i nigdy jakoś nie ciągnęło ją do tego typu rozrywek.

Nie chciał jednak mówić za dużo, Heather póki co nie wtrącała się specjalnie w rozmowę, właściwie to Brenna też nie mówiła zbyt wiele, ten facet coś paplał do siebie, te słowa brzmiały dziwnie, jakby miały jakieś ukryte znaczenie.

Wtedy lampka się przewróciła i potoczyła po ziemi. Wood drgnęła, bo zupełnie się tego nie spodziewała. Wtedy usłyszała kolejne słowa padające z ust mężczyzny. - Na wyspie można pozbyć się klątwy? - Odezwała się do niego, chociaż brzmiało to nie do końca tak, jakby można było tam znaleźć remedium na jej przypadłość, a wręcz przeciwnie. Tyle, że w tej chwili poczuła dziwny przypływ nadziei, że może uda się jej pozbyć tego, co pojawiło się w jej ciele zupełnie znienacka. Być może powoli uczyła się żyć z tym przekleństwem, jednak nadal nie zawsze nad tym panowała, wolałaby się pozbyć klątwy i mieć święty spokój. - Musimy udać się na tę wyspę. - Szepnęła cicho, tym razem rzuciła to raczej w eter niż do konkretnej osoby.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
06.02.2024, 11:24  ✶  
Brenna rzuciła szybkie spojrzenie na Heather, gdy zadała swoje pytanie i powiedziała, że muszą udać się na wyspę. Mogłaby przysiąc, że coś ciężkiego opadło na dno jej żołądka. Bo tak, musieli udać się na wyspę, ale Brenna nie wierzyła ani przez chwilę, że można pozbyć się tam klątwy - i nie chciała dawać Wood złudnych nadziei.
Nie wspominając o tym, że właśnie przed tym ich przestrzegano.
Przed uleganiem pragnieniom.
- Andrew Tate był na ostatniej wyprawie Białej Księżniczki, Heath - powiedziała cicho, dzieląc się informacją, którą zdobyła, kiedy szukała informacji o Salcie, by przekazać je później Vincentowi i prosić go o znalezienie tropów na Nokturnie. - Nigdy z niej nie wrócił.
Podobnie jak cztery inne osoby.
Andrew nie pozbył się klątwy: postradał życie.
- Strzeż się swoich pragnień - powiedział Salt, zwracając się bezpośrednio do Heather. - On im uległ. Nie idźcie na wyspę.
- Musimy tam płynąć - stwierdziła Brenna, niby echo, powtarzając te słowa za Heather. - Panie Salt, będziemy wdzięczne za informacje, co tam znaleźliście. Jeśli chciałby pan, aby go stąd zabrać...
- Nie, nie, nienienienienie - zaprotestował, cofając się gwałtownie, aż wpadł na ścianę, pokrytą napisami. Uniósł dłonie, przyciskając je do uszu. - Morze śpiewa. Słyszę tamtą pieśń. Uciekłem przed nią, tak daleko, jak się dało. Tutaj w mroku, tutaj, gdzie magia jest inna... czasem przestaję ją słyszeć - powiedział, spoglądając to na Brennę to na Heather, a jego twarz przybrała udręczony wyraz. Zastanawiał się... chyba - bo czy ten człowiek był jeszcze w stanie nad czymkolwiek się zastanawiać? W końcu odezwał się znowu, może z nadzieją, że kobiety dadzą mu spokój. Może po prostu liczył, że odwiedzie ich od pomysłu udania się na wyspę?
– Ta wyspa jest przeklęta. Pełna ciemności – powiedział cicho, opuszczając ręce. – Pełna potworów i pułapek, ale one nie mają znaczenia. Największe potworności, największe pułapki… kryją się tutaj.
Uniósł dłoń i postukał się w skroń.
– A ona je wyciąga, wyciąga je wszystkie. Jeśli zejdziecie do jaskini w sercu wysypy… znajdziecie tylko strachy i pragnienia, które nie mogą się spełnić. Żadnych skarbów.
Brenna drgnęła. Wiedzieli, że broń jest gdzieś, gdzie drzemie bezimienna groza, gdzie trzeba strzec się swoich pragnień…
A więc w jaskini w centrum wyspy.
– Co państwo tam znaleźli, panie Salt?
– Śmierć. Tylko śmierć. I ciemność, która wszystko pożera – wyszeptał Tymoteus, osuwając się powoli na ziemię. – Zostawcie mnie. Proszę. Nie pamiętam nic więcej. Tylko pieśń, rozbrzmiewającą w głowie. Tylko ciemność. Tylko to, że pochłonęły ich własne głowy. Nie chcę pamiętać, rozumiecie?
Odetchnęła. Przez głowę, nie po raz pierwszy, przeszło jej pytanie, w co ona, do cholery, ich wszystkich pakuje. Wszystko, cały świat, zdawało się mówić „nie pakujcie się w to”. A jednak wiedziała, że, oczywiście, się w to wpakują. Znów przeniosła spojrzenie na Heather, jakby niemo pytając, czy ona chce coś jeszcze powiedzieć. Nie była jeszcze pewna, czy i co dokładnie dają im słowa Tymoteusa Salta, ale wzmianka o centrum wyspy i jaskini była bez wątpienia cenna.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
06.02.2024, 12:46  ✶  

Może nadzieja była złudna, nie spodziewała się, żeby tę nieszczęsną klątwę dało się tak łatwo zdjąć, w końcu niejeden klątwołamacz już próbował to zrobić, ale dlaczego by tego nie sprawdzić? Może faktycznie na wyspie było rozwiązanie, zawsze warto było mieć nadzieję, tyle, że ten cały Andrew umarł, a przynajmniej tak intepretowała wypowiedź mężczyzny. Ona nie zamierzała umrzeć, była młoda i miała całe życie przed sobą.

- Ja na pewno wrócę. - Powiedziała, jakby to było coś oczywistego. Nie zamierzała zostać na wyspie, zdecydowanie. - Ale chciałabym to sprawdzić, bo skoro jest nadzieja... - To dlaczego by nie skorzystać z takiej możliwości. Tak przy okazji, kiedy już tam będą.

Nie miała pojęcia, co męczy pana Salta, jednak widziała, że musi to być coś okropnego. Postradał zmysły przez to, co ich tam spotkało, ale przeżył. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wolałaby umrzeć, niż błąkąć się między życiem, a jawą i trwać, w takim dziwnym stanie. Nie potrafiła stwierdzić, co było lepsze.

Jaskinia. Czyli tam musieli się udać, najwyraźniej było to serce tej wyspy. Poruszyły ją słowa mężczyzny, jednak nie zamierzala rezygnować, musieli tam dotrzeć, nie tylko po to, aby spełnić jej pragnienia. Dostały wskazówki, będą musiały przekazać je reszcie i wejść do tej strasznej gorty.

Wood przeniosła spojrzenie na Brennę, nie miała nic do powiedzenia, bo co tu komentować. Mężczyzna próbował je wystraszyć, nie wiedziała, czy robi to specjalnie, czy faktycznie w środku wyspy było, aż tak mrocznie. Tak, czy siak, będą musiały to sprawdzić. - Chyba wiemy już wszystko. - Powiedziała do Longbottom, bo tak naprawdę nie wiedziała o co jeszcze powinny pytać.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
06.02.2024, 13:46  ✶  
Brenna wahała się jeszcze przez chwilę, spoglądając na Tymoteusa. Nie czuła, że wie "wszystko" - zdawało się jej, że wiedzą mało, rozpaczliwie więc mało. I zaczynała mieć wątpliwości, czy Heather w ogóle powinna trafić na tę wyspę, bo jeśli miałaby nie ulegać własnym pragnieniom, by wrócić... to chyba właśnie nadmiernie im ulegała.
Ale teraz nie było mowy, aby pozwoliła się zatrzymać.
Brenna mocniej zacisnęła palce na różdżce, nagle bardzo żałując, że przyprowadziła tutaj Wood, ale nie spodziewała się, że Tymoteus... powie właśnie coś takiego. Będzie trzeba uważać na Heather.
- Obawiam się, że to, że Andrew wierzył, że może pozbyć się klątwy, znaczy raczej że uległ pragnieniu, któremu podobno ulegać nie można - powiedziała jeszcze cicho. - Panie Salt...
- Nienienienienienie - powtarzał mężczyzna, kiwając się w przód i w tył. Brenna zacisnęła szczęki. Więcej się nie dowiedzą. Nie dało się powiedzieć, że ta wycieczka była na darmo, bo informacje mogły się przydać... ale w tej chwili ciężko było to ocenić.
W dodatku wcale nie chciała zostawiać tutaj Tymoteusa Salta. Wszystko w niej protestowało przeciwko takiemu rozwiązaniu. Tyle że on wcale nie chciał odchodzić, a ona przecież nie mogła zbawić całego świata. Nie mogła po prostu zebrać z Podziemnych Ścieżek wszystkich, którzy potrzebowali pomocy - zwłaszcza, że po tylu latach brygadowej pracy doskonale wiedziała, że w większości przypadków poszłaby na darmo.
Musiała skupić się na upewnieniu się, że Voldemort nie dostanie broni wypełnionej ciemnością.
I że wszyscy, którzy wejdą na tę wyspę, zejdą z niej żywi oraz zdrowi psychicznie.
– Chodźmy – zgodziła się w końcu, zawracając w tę samą stronę, z której przyszły.
Rzecz jasna to nie był jeszcze koniec.
Trudno powiedzieć, czy miały pecha, czy mężczyzna, który szedł za nimi wcześniej, nie dał się jednak odstraszyć. Czekali na nie w każdym razie dokładnie tam, gdzie magia zaczynała dziwnie działać – być może stwierdzając, że nie mogąc rzucać zaklęć, będą bezbronne. A Brenna mogła tylko przekląć samą siebie, że tego nie przewidziała. Oczywiste, że ktoś postanowi je okraść. Albo komuś nie podobało się, że obcy zapuszczali się tak głęboko w podziemne ścieżki...
Ledwo wyszła zza załomu korytarza, światło na różdżce przygasło, a ktoś sięgnął w jej stronę. Wyłapała ruch kątem oka i instynktownie umknęła przed rękami, a potem w odruchowo uderzyła, próbując walnąć mroczną sylwetkę prosto w noc.
Ta wcale nie była sama: były jeszcze dwie i jedna z nich skoczyła ku Heather.
rzuty Bren


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#10
06.02.2024, 21:45  ✶  

Wood spoglądała na mężczyznę zdziwiona. Skąd wiedział, jak ma na imię. Dlaczego ostrzegła je przed nią samą, czy usłyszał, jak Brenna się do niej zwracała, to musiało być to, przecież nie mógł wiedzieć. Może był fanem quidditcha i znał jej twarz, nie wyglądał jednak na kogoś, kto interesował się tym sportem. Te podziemne tunele musiały być jego całym życiem od jakiegoś czasu. Dlaczego więc, cholera jasna, ostrzegał je przed nią samą. Ona potrafiła przecież panować nad emocjami, może i chciała zobaczyć, czy klątwy nie da się zdjąć, kto by nie skorzystał, gdyby nadarzyła się taka okazja? Raczej każdy by spróbował.

Nie uzyskały już jednak odpowiedzi na żadne pytanie. Salt odpłynął, stracił kontakt z rzeczywistością. Ruda miała nadzieję, że Brenna nie pominie jej w wycieczce na wyspę. Będzie musiała ją zapewnić, że odpuści, że nie wybiera się tam po to, aby sprawdzić, czy faktycznie można złamać klątwę. Nie chciała też umrzeć, musiała postawić granicę, żeby nie skończyć jak ten cały Andrew od pana Salta.

- Tak, nic tu po nas. - Nie mogły go ze sobą zabrać. Czuła, że jest to miejsce, w którym jest mu dobrze, może czuje się pewniej, bezpieczniej? Może i nie umiała tego zrozumieć, bo to miejsce nie należało do naprzyjemniejszych, no, ale każdy potrzebował w swoim życiu czegoś innego. Nie odezwała się słowem na pożegananie, bo czuła, że ono nie dotrze do tego mężczyzny. Zatracił się w czymś i od nich ulotnił, zostało obecne tylko jego ciało.

Wood była czujna, wiedziała, że za chwilę nie będą mogły liczyć na magię, pozostanie im tylko siła fizyczna, przez tą dziwną anomalię, którą wcześniej napotkały. Nie mogła chociaż na chwilę się zamyślić, bo to miejsce było niebezpieczne, roiło się tutaj od dziwnych typów.

Nie spodziewała się jednak tego, że faktycznie ktoś je zaatakuje, jak widać dwie kobiety, które łaziły po Podziemnych Ścieżkach były idealnymi ofiarami, tylko, że oni jeszcze nie wiedzieli, że to nie były zwykłe, bezbronne dziewczęta, a brygadzistki przeszkolone do walki z takimi, jak oni - nawet bez pomocy magii.

Nie chciała sprawdzać, czy zaklęcia nie działają tylko tym dobrym. Wolała zapobiegać, niż później leczyć rany. Ktoś skoczył w jej kierunku, próbowała go odepchnąć, a później szybko przyłożyć mu w ryj.

rzuty
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (4984), Heather Wood (3015), Atreus Bulstrode (2007)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa