• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[17.06.1972] Pożar został ugaszony | Robert & Nicholas

[17.06.1972] Pożar został ugaszony | Robert & Nicholas
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#11
02.03.2024, 10:07  ✶  

Nie było to czymś nowym, choć zarazem nigdy dotąd Robert nie pozwalał sobie na to, aby tego alkoholu było więcej. Trzymał się pewnych limitów. Wyznaczał sobie granice, których nie przekraczał. Nicholas, będąc jednym z tych, którzy mieli okazje Roberta poznać lepiej, znacznie lepiej, musiał to zauważyć. Odczytać z jego zachowania. Zrozumieć, że coś było nie tak, nawet jeśli sam Robert unikał przyznania się do tego przed samym sobą. Tak do końca. Tak w pełni. Można było uznać to za coś po części niepokojącego. Zarazem też zrozumiałego, kiedy człowiek przypomni sobie o tym, co miało miejsce nie tak dawno temu w Kromlechu. O nałożonej wówczas klątwie.

Nie mógł ryzykować, że to w jaki sposób Nicholas podchodzi do tej znajomości, tej relacji, kiedykolwiek wypłynie. Mogłoby to sprowadzić na ich dwoje konsekwencje, których Mulciber nie chciał ponosić; z którymi nie chciał się mierzyć. Dlatego ważnym dla niego było to, aby zrozumiał potrzebę ukrycia tego. Nie dzielił się tym z nikim.

Może nawet z nim samym.

Tematu nie kontynuował, pozwalając sobie przejść do kolejnej kwestii. Na niej właśnie się skupić. Obecnie zaliczała się do tych palących. Potrzebował zyskać na ten temat możliwie najwięcej informacji. Chciał stworzyć na swoje własne potrzeby obraz tego, jak funkcjonowało aktualnie przymierze. W jaki sposób przedstawiały się sprawy wewnętrzne. Zwłaszca, że pewne kwestie zdążyły już wzbudzić jego wątpliwości.

- Volturis zrobił to na moją prośbę. Doszły mnie bowiem słuchy, że z Pardusem wiąże się pewne... bardzo interesujące zdarzenie. - wyjaśnił, nie mówiąc przy tym wprost. Pozwalając sobie lekko to zarysować, sprawdzając może jak wiele Nicholas będzie chciał mu powiedzieć? Ile rzeczywiście były warte wcześniejsze słowa? Deklaracja? - A nawet kilka zdarzeń, o których właśnie chciałbym usłyszeć. Tak na początek.

Był to zaledwie początek, ponieważ pytań miał znacznie więcej. Podobnie jak pewnych wątpliwości. Nie chciał jednak już na tym etapie zrzucać tego na Nicholasa w zbyt dużej ilości. Pierw jedna sprawa, później następna i kolejna. Mieli na to dość czasu. Tak zakładał Mulciber. Sam obecnie z niczym się nie śpieszył. Nie miał żadnych planów. Znaczących. Bardziej istotnych? Mógł się w pełni skupić na tym, co miało tutaj miejsce.

Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#12
02.03.2024, 13:17  ✶  

Travers nie potrzebował słów od swojego rozmówcy, żeby zauważyć odpowiedzi w czynach. Zachowaniu, reakcjach. Robert nie odpowiedział mu na jedno z pytań, ale opróżnianie tak szybko szklanki z alkoholem, było jednym z czynników. Doskonale pamiętał także ich ostatnie spotkanie, kiedy uprzedził go odnośnie Rodolphusa. Wszystko miało miejsce zaraz po tej scenie w Kromlechu, z ukaraniem Mulcibera. Nicholas nie poruszał tego tematu. Cokolwiek chciał, aby Robert usłyszał, zrobił to już w późniejszej wymianie zdań. Zapewniając, że ma wsparcie w swoim uczniu. Ten jeden raz wystarczył, aby Mulciber był o tym zapewnionym. Lecz to musiało i tak pozostać między nimi. Dla nich. Nikomu nie powinien Nicholas tego mówić. Nie chwalił się. Jedynie tylko Rodolphusowi potwierdził, że zna się z Robertem dość długo, ale na tle zawodowym. Tak powinno zostać. Dla dobra bezpieczeństwa Roberta, Nicholas zamierzał dostosować się do jego próśb, zaleceń.

Temat ten mogli zostawić i skupić na tym, o czym jeszcze Mulciber chciał porozmawiać. Co miało związek z sytuacją w organizacji. Miało sens, że Vulturis działał na prośbę Roberta. Temat odkopany po miesiącu. Stąd chęć ze strony Apisa poukładania wszystkiego, zebrania opinii, uwag, pod jego nieobecność. Musiał wiedzieć, co się działo.

- Nie mam nic do ukrycia. Tak jak odpowiedziałem Vulturisowi, byłem świadkiem sytuacji związanej z Pardusem. Corvus, wezwał mnie i innego śmierciożercę, chcąc abyśmy ukarali Pardusa za niesubordynację. Nie podał powodu, dlaczego. Nie miałem też możliwości samemu się tego dowiedzieć. Nie rozumiem, dlaczego sam tego nie dokonał.
Nakreślając sytuację, Nicholas nie musiał zastanawiać się, o co może chodzić. Już samo wspomnienie o Pardusie, listy od Vulturisa, dawały wspólny mianownik. Robert chciał widocznie wyciągnąć od Nicholasa informacje, co miało tam miejsce. Jeżeli będzie chciał to zobaczyć, Travers nie miałby oporu mu tego pokazać. To jedno spotkanie. Ta nieudana kara wobec Pardusa. Pojawienie się na miejscu Czarnego Pana.

Travers na razie przerwał, czekając najpewniej na pytania, jeżeli Robert takie miał. Ewentualnie mógł kontynuować. Jeżeli chciał wiedzieć więcej. Niż oglądać to ze wspomnień. Robert ucząc Nicolasa oklumencji, najpewniej wiedział o nim znacznie wiele. Wyciągał wspomnienia, budował jego odporność, aż w pewnym momencie Traversowi udało się stawiać blokady. Tutaj, mógłby odblokować swoje myśli.

W swoich słowach był szczery z Robertem. Niczego nie zamierzał tuszować. Ukrywać. Zapewniał, że jego wcześniejsza deklaracja jest prawdziwie szczera. Był przecież po jego stronie.

Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#13
02.03.2024, 14:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.03.2024, 14:15 przez Robert Mulciber.)  

Legilimencja była sztuką przydatną. Niesamowicie wartościową. Na przestrzeni lat, niejednokrotnie przez Roberta wykorzystywaną. Nie sięgał po nią jednak bez wyraźnego powodu w stosunku do osób, z którymi współpracował. Jeśli coś takiego miało miejsce, najpewniej był to w jego przypadku wyraz absolutnego, całkowitego braku zaufania. Ktoś tak potraktowany, został w jego oczach najpewniej całkowicie, nieodwracalnie już skreślony.

Nicholasowi ufał na tyle, żeby ograniczyć się do wysłuchania tego, co sam chciał mu przekazać. Powiedzieć. Porównywał to z tym, co wcześniej przekazał mu Stanley.

- Mam kilka pytań. - poinformował go, układając złączone dłonie na biurku, nieznacznie pochylając się w stronę swojego rozmówcy. - Volturis wspominał o tym, że drugi Śmierciożerca nie posiadał znaku? - zaczął od podstawowej kwestii. Tej najbardziej istotnej. - Interesuje mnie co o nim wiesz? Czy jest coś co powinniśmy w związku z nim wiedzieć? Zwrócić na coś uwagę?

Bo przecież takie zdarzenie nie zaliczało się do grona tych mniejszego kalibru. Miało spore znaczenie. Nie bez powodu do Kromlechu dostęp mieli jedynie Ci, którzy zostali naznaczeni przez Mistrza. Zgodzili się oddać mu na służbę.  Sprawa, o którą walczyli miała zbyt duże znaczenie, żeby takiej ostrożności po prostu nie zachować. Dla Roberta było to szczególnie istotne, jako że sam zdawał się mieć spore zadatki na paranoika...

...a i jego tożsamość zdawała się nie być już tajemnicą dla szerszego grona osób. Wiedział o tym on sam, zdawał sobie też sprawę z tego Nicholas.

- Druga kwestia dotyczy tego, co również dotarło do moich uszu w ostatnich dniach. Mianowicie, według mojego informatora, wewnątrz organizacji pojawiły się podziały. Istotne podziały. O ile wszyscy posłuszni są Mistrzowi, tak niekoniecznie ze sobą współdziałają. Czy słyszałeś coś w tym temacie?

Nie pytał przy tym o samego Corvusa. Skupił się na samych podziałach, odnośnie których otrzymał wcześniej informacje. Czy faktycznie było aż tak źle? Czy faktycznie w ich strukturach panował coraz większy chaos? Nie brzmiało to dobrze. Budziło niepokój. Mogło doprowadzić do problemów.

Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#14
02.03.2024, 16:07  ✶  

Miał pytania. Najwyraźniej nawiązujące do całej tej sprawy związanej z Pardusem. Dlatego Nicholas nie dokończył tego, czego był tam świadkiem. Możliwe chcąc wiedzieć, co konkretnie chciał wiedzieć jego mentor. Istotną rolę widocznie miało dowiedzenie się o tym kolejnym, być może nie znanym śmierciożercy. Bowiem, nie posiadał mrocznego znaku.

Rozumiejąc pytanie, pokiwał głową, jakby dla potwierdzenia tych słów. Zawartych w pytaniu. Małym drukiem napisane pod całym listem, Vulturis zdołał to doczytać i przekazać dalej. Nicholas musiał na nowo odtworzyć sobie w umyśle sceny z tamtego spotkania, które miało miejsce miesiąc temu. Żeby się lepiej skupić, wzrok przeniósł z Roberta na jakiś przedmiot leżący na jego biurku.

- Z tego co pamiętam. Podczas niekontrolowanego zachowania Pardusa względem Corvusa, przeszkodził im Czarny Pan. Nakazał nam okazanie lewego przedramienia. Tylko jeden z nas, nie miał mrocznego znaku. Ten, o którym wspomniałem właśnie Vulturisowi. Czarny Pan wyraźnie przy nas o tym wspomniał. Coś na zasadzie, że nie miał znaku, ale był w Kromlechu.
Przeniósł wzrok spokojny, ale też na swój wyraz twarzy i całokształt swojej osobowości, chłodny. Tak już miał. Wielu do tego się przyzwyczaiło, co znali Nicholasa. Lecz teraz jakby coś oświeciło Nicholasa. Jakby przypomniał sobie może mało istotny, albo i ważny, szczegół.
- Właśnie przypomniałem sobie coś. Miał coś do przekazania dla Naszego Pana. Corvus odebrał. Chyba od Vacci, jeśli mnie pamięć nie myli.
Dodał. O tym Vulturisowi nie wspomniał, bowiem wyleciało mu jakoś z głowy. Ale teraz, jakby przywracał sobie pamięcią obraz wydarzenia, te brakujące szczegóły jakby mu wracały. Wydarzenie to miało miejsce ponad miesiąc temu. Cud, że wiele z tego jeszcze pamiętał. Zaraz jednak wrócił do kontynuowania sprawy.
- O tym nieznanym nam śmierciożercy, nie mam żadnych informacji. Tutaj nie jestem wstanie pomóc. Czarny Pan, po rozmowie z Pardusem, wezwał go od razu do siebie. Nie znany mi jego dalszy los, czy dostał osobiste zadanie czy… wiadomo. Mógł być nawet naśladowcą, ale nie chcę nikogo wprowadzać w błąd. A tym bardziej Ciebie. Może, to był ktoś, współpracujący z Vaccą? Nie wiem.
Wyjaśnił. Tyle ile wiedział. Ile przypuszczał teraz, jakby się głębiej zastanowić. Było coś jeszcze, co w sumie Robert powinien wiedzieć. Może to też nakreśli mu odpowiedzi na inne pytania? Rozwiąże wątpliwości? Ułoży brakujące puzzle?
- Między innymi. Co w sumie też powinieneś wiedzieć… W tej wymianie zdań, między Czarnym Panem a Pardusem, przewinęło się Twoje imię i nazwisko.
Dodał. Wcześniej, Nicholas nie miał pojęcia, że Robert to Apis. Sądził, że wypowiedzenie jego nazwiska w Kromlechu miało inny powód. Wspomniany, jako przypadkowa osoba, z którą mogą łączyć więzi z Pardusem. Teraz, znając prawdę o tożsamości Roberta, mogło zrobić się pytanie – co z tą wiadomością zrobi nieznajomy?

Była jeszcze jedna sprawa, jaką Mulciber poruszył. Chodziło o podziały. Tutaj Nicholas westchnął. Upił łyk alkoholu, który jeszcze miał w swojej szklance.

- Nie mam pojęcia o tych podziałach, poza tym, że Corvus chyba nie dogaduje się z Pardusem? Sam nawet nie wiem co o tym myśleć. O działaniach Corvusa.  Poza tym, nie wiem na ile można powiązać z tym sytuacją związaną z Rodolphusem, co Cię ostrzegłem. Nie wiem czy to też ma z tym związek. Ale lepiej jest dmuchać na zimne.
Nicholas nie był do końca pewny, czy może o Rodolphusie przy Robercie mówić o nim jako śmierciożercy. Czy Robert znał jego pseudonim. Coś mu jednak mówiło, że skoro był swego czasu blisko Czarnego Pana, jako jedna z jego rąk, tożsamość śmierciożerców musiałaby być mu znana. Zatem i jego pseudonim również musiał znać.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#15
02.03.2024, 19:34  ✶  

Słuchał. Uważnie słuchał tego, co do powiedzenia miał Nicholas. Skupił się na jego słowach. Starał się wszystko odpowiednio układać sobie w głowie. Umieszczać odpowiednie elementy układanki obok siebie. Tworzyć z wolna obraz tego, co miesiąc wcześniej miało miejsce w Kromlechu. Nie przerywał swojemu byłemu uczniowi. Pozwolił mu skończyć, zanim sam zabrał głos. Ponownie się odezwał. Odstawił też na biurko z powrotem szklankę, którą wreszcie udało mu się opróżnić. Nie zamierzał napełniać jej na nowo. Nie teraz.

- Vacca, to... ostatnimi czasy dość interesująca postać. - pozwolił sobie na to stwierdzenie. Co konkretnie miał przez to na myśli? Na ten moment Nicholas mógł co najwyżej założyć, że coś tu było na rzeczy. W jakiś sposób Śmierciożerczyni zdołała ściągnąć na siebie uwagę Roberta. Czy miałoby to dla niej być czymś dobrym? - Miałeś może okazje ją poznać?

Jakkolwiek Nicholas na to pytanie zareagował, nie dostał dość czasu na to, żeby się na ten temat wypowiedzieć. Starczyło go na zwykłe tak, nie. Na skinięcie głową. Robert miał bowiem do dodania więcej. Kolejne pytania. Kolejne kwestie, które chciał poruszyć. Tak po prawdzie, to po tym "raporcie" nazbierało się ich sporo. Naprawdę dużo.

- Moje nazwisko... to brzmi dość niefortunnie, aczkolwiek może wyjaśniać ostatnie wydarzenia. Cały ten chaos, który został wywołany przez młodego Lestrange. - nie podobało mu się to, starał się jednak dobrze ukryć swoje niezadowolenie. Swoje obawy, które odczuwał w związku z tym, iż nazwisko Mulciber padło w Kromlechu. I to w dodatku zestawione z imieniem Robert. Dostało się w ręce kogoś, kto z jego perspektywy nie był godny zaufania. - Wydaje mi się, że Vacca rzeczywiście musiała współpracować z tym... człowiekiem. - sam nie zdecydował się na określenie go mianem Śmierciożercy lub Naśladowcy. Ani tej pierwszej, ani drugiej opcji nie mogli być pewni. Nie chciał w tym przypadku niczego zakładać.

Tutaj pozwolił mu wejść w szczegóły. Powiedzieć coś więcej. Rzecz jasna, jeśli faktycznie coś do powiedzenia miał. Wszystko mogło mieć znaczenie. Nawet najmniejsza pierdoła. Taka, która normalnie nie powinna rzucić się nikomu w oczy.

- Corvus i Pardus rzeczywiście znaleźli się jakby po przeciwnych stronach barykady. Zastanawiało mnie jednak czy w organizacji nie działo się nic więcej. Nie pojawiły się inne konflikty. Nieporozumienia. Przed czymś takim zostałem jakby... cóż, ostrzeżony w ostatnim czasie. - wytłumaczył. Jeśli jednak Nicholas nie miał do powiedzenia niczego więcej, to nie było sensu się nad tym rozwodzić. Były jeszcze inne rzeczy, które czekały. Inne tematy, do których Robert zamierzał przejść później. Za chwilę?

Jednym z nich była reakcja organizacji na to, co wydarzyło się przed Beltane. O ile sam miał już solidne podstawy do tego, aby założyć że sprawa ta nie wypłynęła, nie szkodziło zapytać. Porównać wersji Nicholasa i Stanleya.

- Jest jeszcze sprawa dotycząca wydarzeń bezpośrednio poprzedzających atak podczas Beltane. Sam się tym zajmowałem i szczerze niepokoi mnie to, co udało mi się ustalić w tym temacie na chwilę obecną. - zaczął, przy okazji bawiąc się pustą szklanką. Obracając ją w swoich dłoniach. Czyżby rozważał właśnie ponowne napełnienie jej alkoholem? Jeśli tak, nie wykonał jeszcze żadnego ruchu, który by do tego prowadził. - W naszych szeregach był zdrajca, umieszczony przez samą szefową Biura Aurorów. Słyszałeś coś na ten temat?

Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#16
02.03.2024, 23:51  ✶  

Czy miał okazję poznać Vaccę? Tożsamości jej osobiście nie znał. Nie współpracowali ze sobą. Nie mieli żadnej wspólnej misji. Wiedzieli o sobie jedynie tyle, że w ogóle są śmierciożercami. Wiedzieli też to, że oboje z Martesem wystąpili jako ochotnicy, aby stanąć u boku Czarnego Pana. Jako jedni z odważniejszych. Pamiętał ten wizerunek krowy nad drzwiami, przez które przeszły dwie osoby, oddając jej głos. Jak miał się określić w tym pytaniu?

- Nie, ale…
Chciał dokończyć, ale nie było mu dane. Musiał przerwać, gdyż Robert przeszedł do sprawy swojego nazwiska. Wcześniej skupił uwagę na Vacce, zaznaczając jako interesującą osobę, przy których słowach Nicholas zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia o jakie wydarzenia chodzi. Lecz skoro i ona stała się teraz punktem zainteresowania, co wcześniej sprawa Pardusa, Travers musiał mu, a może i chciał coś do tego dodać. Istotne, czy nie. Robert oceni. Choć wzmianka o Lestrange’u, zainteresowała Nicholasa. ”Czy to jednak ma związek z tym siewcą?” – pomyślał. Jeżeli oczywiście Robert mówił o Rodolphusie. Przecież w tej organizacji było dwóch Lestranege'ów! Jeśli nie więcej.
Westchnął.
- Vacca, Martes i ja, wystąpiliśmy jako ochotnicy. Do przejęcia nowej roli. Na Twoje miejsce. Nie zyskałem żadnego poparcia.
Nie wiedział, czy ktokolwiek o tym powiedział Robertowi. Czy jakkolwiek się tego dowiedział. Ale skoro sprawa teraz dotyczyła Vacci, to może i to w czymś pomoże? Nie miał pojęcia. Może chciał i tą informacją zaznaczyć coś, jak i Papilio był postrzegany? Widziany? Albo niezauważalny? Robert zdawał się może znać jej tożsamość. Może wiedział kim była. Do czego była zdolna. Chciał może innego potwierdzenia.

Wysłuchał wyjaśnienia w sprawie tych podziałów. Travers próbował sobie cokolwiek z tego przypomnieć, ale, nie bywał wzywany do Kromlechu jak tylko w celu wykonania swojego zdania od Czarnego Pana. Obecności na zebraniu, gdzie wynik tego miał zadecydować o wyborze nowej Lewej Ręki. Nic więcej sobie raczej nie przypominał. Nie kontaktował się z nikim w tej sprawie. Tylko Vulturis pisał do niego odnośnie Pardusa. Mimo skupienia się na przypomnieniu czegoś więcej, pokręcił głową, że jednak w tym temacie nic nie słyszał.

- Nie zaobserwowałem. Skupiony byłem na szukaniu informacji w sprawie swojego brata.
Canis był u Nicholasa priorytetem. Przez cały miesiąc po Beltame, tylko tym zaprzątał sobie głowę. Tutaj nie mógł pomóc Robertowi.

Kolejna sprawa, dotyczyła już wydarzeń poprzedzających Beltame. Nicholas słuchając, dopił alkohol i odstawił pustą szklankę na blat biurka.

- Zdrajca? Z Ministerstwa Magii?
Zapytał, unosząc brew ku górze. O tym nie słyszał.
- Z biurem aurorów mam tylko kontakty przez koronera. Bo współpracuję z nim przy swoich badaniach. O zdrajcy to słyszałem ostatnio, od Czarnego Pana. Teraz, na ostatnim zebraniu, ale nie wspomniał nic o powiązaniach z Szefową Biura Aurorów. Więc nie mam na ten temat informacji. Czy to oznacza, że mamy... dwóch zdrajców? 
Nie ukrywał po sobie zaskoczenia. Czy możliwe, że mieli dwóch zdrajców w takim odstępie czasowym? Liczył na pewne wyjaśnienia ze strony Mulcibera. O ile zechce mu coś dopowiedzieć. Jeżeli nie, Nicholas zrozumie. Tak jak zawsze.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#17
03.03.2024, 12:26  ✶  

A więc była jedną z tych, którzy zdecydowali się tamtego dnia wysunąć swoją kandydaturę? Słysząc to Robert aż się uśmiechnął. Lekko. Nieznacznie. Wizja kobiety obarczonej takimi obowiązkami. Zadaniami. To mogłoby wyglądać niezwykle... interesująco. Zwłaszcza, kiedy była to kobieta tak młoda. Czy w ogóle należało ją określać takim mianem? Nie mogła być przecież starsza od Margaret, a swoją córkę wciąż postrzegał przecież jako dziecko. Jako kogoś, kto nadal miał do pokonania długą drogę.

- Rozumiem, że ona pewne poparcie zyskała? - zadał pytanie. Na spokojnie. Nic nie wskazywało, aby był urażony tym, iż uczeń chciał zająć jego miejsce. Objąć funkcję, którą Robert wcześniej pełnił. Na ile jednak było to prawdziwe? O tym, co siedziało w jego głowie, wiedział tylko sam Mulciber. - Słyszałem, że to Martes ostatecznie otrzymał tę funkcję.

Słyszał, ale żadnej pewności w tym przypadku nie miał. Stanley twierdził, że tak powinno było się wszystko potoczyć. Na to wskazywały wyniki głosowania. Tylko czy na ostatniej prostej nie doszło przypadkiem do jakiś zmian? Nie zdarzyło się coś, co wpłynęło na to, kogo konkretnie zdecydował się wywyższyć Mistrz? Wynieść ponad pozostałych...

Nie potrzebował żadnych informacji na temat nowej Lewej Ręki. O to, aby do takich się dostać, poprosił już wcześniej inna osobę. Nie uważał za zasadne, żeby wciągać w to również Nicholasa. Dlatego jeśli chciał coś w tym temacie powiedzieć, po prostu dał mu do zrozumienia, że nie musiał. Nie teraz. Nie w tym momencie. Mogli przejść do innych tematów.

Chociażby do tych rozłamów, których Nicholas nie zaobserwował.

A także do sprawy kolejnego zdrajcy.

Było tym czymś, nad czym najwyraźniej należało się pochylić. Kolejny taki przypadek, do tego w niezwykle krótkim czasie. Zaskakujące. Robert aż się na moment zawiesił. Skupił się tylko na tej nieszczęsnej szklance, którą uniósł. Powoli obracał w dłoniach.

- To znaczy, że w ostatnim czasie w naszych szeregach mieliśmy dwóch zdrajców. - wreszcie Nicholasa poprawił. Westchnął ciężko. Kiedy to wszystko zdążyło się tak poplątać? Kiedy zrobił się tutaj taki chaos? - Pierwszego pozbyliśmy się przed Beltane, o kolejnej osobie mówisz Ty. Tu i teraz. - odstawił szklankę na stół. Może jednak powinien się złamać? Dolać sobie jeszcze trochę alkoholu? Przecież to wcale nie zaszkodzi. Jeszcze jedna szklanka. Nie więcej. Tak. Podniósł się ze swojego fotela. Obszedł biurko. Podszedł do komody, na której stały te nieszczęsne karafki. Kilka butelek. Wybrał ten sam alkohol co wcześniej. Wrócił do biurka. Zaczął napełniać na nowo swoją szklankę. Nicholasowi dolewki nie zaproponował. Widać było, że nie pił zbyt dużo. Nie śpieszył się z tym. - Niestety nie jest to coś, o czym wiem cokolwiek. Jeśli jednak potrzebujesz uzyskać jakiś informacji, mogę spróbować w tym pomóc. - kiedy napełnił szklankę, odstawił na bok butelkę, ponownie usiadł w swoim fotelu. - Natomiast w temacie pierwszego zdrajcy... tutaj wiemy, że z całą pewnością działał on dla Harper Moody. Na jej polecenie. Nie zdołał faktycznie przeniknąć do naszych szeregów, ale to nieistotny szczegół. Nawet zwykły Naśladowca może narobić problemów. Dlatego tak ważne jest zachowanie odpowiedniej ostrożności. - uniósł do ust szklankę, napił się alkoholu. Niewiele. Zaledwie jeden łyk. Na początek?

Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#18
03.03.2024, 17:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.03.2024, 17:42 przez Nicholas Travers.)  

Na pytanie Roberta, Nicholas skinął głową w potwierdzeniu, dodając krótkie:

- Tak.
Nie było co kłamać. Ostatnia osoba miała decydujący głos. Wybrała drzwi Martesa. Mogła też wybrać jego, doprowadzić do zremisowania tej dwójki. Mogła także wybrać ją, przechylając szalę wygranej dla niej. Według Nicholasa dokonany wybór był dobry. Gdyż lepiej, jak taką organizacją pokieruje osoba nieco doświadczona. Nie będąca dzieckiem. Nie miał uwag do Martesa. Współpraca z nim była dobra.
- Martes wygrał jednym głosem.
Dodał w odpowiedzi na kolejne stwierdzenie Roberta. Widocznie był poinformowany o tym, kto zajął jego miejsce. Jedynie mu potwierdził. To, że Nicholasowi się nie udało, nie było jakąś porażką dla niego. Spróbował, aby zobaczyć jak on sam jest przez innych zamaskowanych kolegów i koleżanek postrzegany. Poparcia żadnego nie uzyskał. Mówi się, trudno. Nie zależało mu na tym jakoś specjalnie. Sprawdzał także sam siebie. Czy powinien coś zmienić? Inaczej do czegoś podchodzić? Czy w ogóle chciał coś w sobie zmieniać? Czy lepiej działać z ubocza? Cichaczem? Nie wyróżniając się, pozostając obserwatorem? Mógł teraz tak działać. Skoro swoje prywatne sprawy, miał ogarnięte. Uporządkowane.

Nicholas nic więcej nie mówił. Uznał, że chyba powiedział wszystko co wiedział. Co chciał przekazać, uznając że Robert powinien o tym wiedzieć, przekazał. Na gesty reagował od razu i nie podejmował tematów, które według Mulcibera nie muszą być teraz poruszane. Albo w ogóle.

Były jeszcze inne sprawy. Poprawił go w sprawie zdrajców. Wypowiadając się o nich w czasie przeszłym. Dodając, że jednego się pozbyli i to jeszcze przed Beltame.

- O tym z przed Beltame nie miałem pojęcia.
Przyznał. Nie krążyła informacja o nim wśród osób jakie znał. Nie było nic najpewniej w Ministerstwie, plotki nie były rozprowadzane. A tym bardziej tematu nie wyczuł wśród Śmierciożerców.

W chwili milczenia, Nicholas sam układał w głowie wydarzenia, kiedy Robert postanowił przejść się w gabinecie po karafkę i ostatecznie zapełnić swoją szklankę. Nicholas nie podsuwał swojej. Jeżeli mu naleje, w porządku. Wypije. Kwestia tego, czy to spotkanie będzie jeszcze długo trwało. Czy są jeszcze inne tematy do omówienia. Wyjaśnienia. Mulciber miał prawo mieć więcej pytań, jako że był nieobecny ponad miesiąc?

- Nie wiem czy byłbyś wstanie cokolwiek powiedzieć o Vulpes. Alannie Carrow. Ale jeżeli jest coś, co powinienem wiedzieć.
Odparł. Jeżeli coś Robert by wiedział na jej temat, może te informacje okażą się przydatne. Jeżeli nie, nic się nie stanie. Skoro zaoferował pomoc w postaci wiedzy, czemu nie skorzystać?
- Chcesz żebym coś zrobił w tym temacie?
Zapytał unosząc brew. Bowiem, nie wiedział. Nie miał pojęcia, w jakim celu Robert go wtajemniczył w tym przypadku, odnośnie zdrajcy. Harper Moody. Czy możliwe, że chodziłoby o nią? Tylko, co on może tutaj pomóc, jako zwyczajny pracownik Departamentu Tajemnic, Komnaty Śmierci? Przed jej miejscem zamieszkania zorganizować Halloween latem? Krwawą noc? Zrobić imprezę śmierciożerców? Wymordować jej rodzinę?
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#19
03.03.2024, 21:17  ✶  

Skinął głową. Stanley się nie pomylił. Dobrze trafił, zakładając iż to Martesowi trafiła się tak zaszczytna funkcja. Sam Robert nie wiedział co na ten temat myśleć. Wiedział, kto krył się pod tym pseudonimem, zarazem jednak nie miał dotąd z tym Śmierciożercą styczności. Nigdy nie współpracowali. Pamiętał tylko, że znajdywał się wśród tych, którzy pojawili się na Beltane. Zostali przydzieleni do tego zadania.

Chociaż może się mylił?

- Wiesz może kto z obecnych oddał głos za Vaccą? - zadał pytanie, mogące zaliczać się do tych istotnych. Może był to ktoś, kto współpracował z Black? Kto byłby w stanie wskazać tożsamość tego, który krył się pod pseudonimem Orsinus? Dostał się do Kromlechu, choć przecież nigdy nie powinien.

Kiwnął głową, przyjmując do wiadomości to, że o poprzednim zdrajcy Nicholas najwyraźniej nie wiedział. Zgadzało się to z tym, co twierdził Stanley. Z tym, że ta sprawa nie wypłynęła wewnątrz organizacji. Tylko czy na pewno powinna? Tak. Powinni. Wszyscy powinni wiedzieć o tym, jaki los czeka zdrajców. Świadomość ryzyka sprawiała, że człowiek dwa razy się zastanawiał zanim cokolwiek zrobił.

- Vulpes... Alanna Carrow... - powtórzył, zastanawiając się co na jej temat wiedział. Co konkretnie mógł pamiętać. Podobnie jak wielu innych, była mu do pewnego stopnia znana. Przywilej, który w ostatnim czasie utracił. Zostało mu tylko to, co zdołał zgromadzić wcześniej. - Być może parę interesujących informacji na temat Vulpes byłby w stanie przekazać wam Equus. Otrzymali pewne wspólne zadanie, które było związane z atakiem mającym miejsce podczas Beltane.

Zakładał, że nie były potrzebne adresy, miejsce pracy, inne informacje tego typu. Zwłaszcza, że takich nie był w stanie podać Nicholasowi tak po prostu. Z głowy. Bez pochylenia się nad tym tematem. Przygotowania. Wcześniejszego odszukania ich. Skoro temat Vulpes wypłynął, założył że podstawowe fakty zostały przekazane. Wraz z wyraźnym poleceniem usunięcia zdrajczyni.

- Martes powinien być w stanie zidentyfikować Śmierciożercę, który kryje się pod tym pseudonimem.

Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#20
03.03.2024, 22:19  ✶  
- Niestety nie. Głosy były oddawane wychodzeniem pozostałych z sali przez drzwi, oznaczone wizerunkiem naszych pseudonimów. Stąd wiem, kto ze mną wystąpił. Byliśmy w maskach.
Wyjaśnił. Tutaj nie był wstanie Robertowi przybliżyć, kto jeszcze uczestniczył w tym zebraniu, kiedy go ukarano. Kto oddał głosy na Vaccę. Ale jeżeli z kimś już rozmawiał, skoro wiedział o Martesie, to wiedział zapewne kto jeszcze uczestniczył w tym zebraniu. To już jego powinien wtedy pytać, na kogo oddał głos. Jeżeli zależało mu na tym wiedzieć. Nicholas tutaj już powiedział w sumie wszystko.

Jeżeli chodziło o pierwszego zdrajcę. Błędem było mówić, że nie wiedziało się o tym, skoro Czarny Pan w jednym zdaniu o nim wspomniał na ostatnim zebraniu. Ale być może Nicholas, przejęty wewnętrznie lub skupiony na postaci ukaranej, nie zarejestrował tego faktu, od razu. I być może jak wróci do siebie, to sobie o tym przypomni. Jak parę minut temu o tym, że nieznany im "śmierciożerca" dostarczył coś dla Voldemorta od Vacci. Norma. Bo nie wspomniał o tym Vulturisowi, a z kolei Apisowi tak.
To zadanie z zakątkiem boginów, być może mocno siadło mu na pamięć. Nie sypiał ostatnio zbyt dobrze.

Przechodząc do sprawy Allany Carrrow, dobrze zrobił, że zapytał o to Roberta. Wiedział coś, czego nie wiedział Nicholas. Zmarszczył brwi. A chodziło mu po głowie, czy nie lepiej byłoby podpytać śmierciożerców, czy którykolwiek z nich cokolwiek o niej wiedział, miał kontakt. Widział ją?

- Equus…
Powtórzył, jakby chciał to bardziej zapamiętać.
- Akurat z Martesem pracujemy nad tą sprawą. Zapytam go.
Warte odnotowania, żeby o tym śmierciożercy z nim porozmawiać. Bądź zrobić to osobiście. Może będzie coś wiedział? Skoro wraz z Vulpes mieli zadanie.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Robert Mulciber (4636), Nicholas Travers (5049)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa