• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[21.06.1972] Born in the Slumber

[21.06.1972] Born in the Slumber
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#11
14.07.2024, 00:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.09.2024, 22:40 przez Basilius Prewett.)  
– Nie, nie podawaj mu alkoholu. Czy ja ci już kiedyś nie mówiłem, żeby nie podawać krwawiącym alkoholu? – powiedział do brata. Pewnego razu wyleje mu tę jego całą szkocką i tyle będzie. Icarus od czasu śmierci ojca zdecydowanie pił za dużo i Basilius z każdym kolejnym dniem i każdą kolejną szklanką whiskey, którą pił jego brat był tego coraz to bardziej boleśnie świadomy. Zazwyczaj przyjmował ten fakt jedynie z pewną dozą spokoju i zmartwienia, ale w momentach takich jak dzisiaj, gdy już i tak otaczało go za dużo nerwów, najchętniej podjąłby gwałtowne kroki. Szkoda tylko, że Icarus wtedy po prostu pewnie kupi sobie nową, ale jeden problem na raz. Bacznie obserwował wyraz twarzy Laurenta, gdy podawał mu eliksiry na uśmierzenie bólu. – Jest lepiej? – spytał na wypadek, gdyby jeden nie wystarczył i dalej zajął się łataniem rany, nie dając po sobie poznać, że chociaż nie było to nic z czym nie dałby sobie rady, to nie wyglądało to najlepiej, ale nie na tyle, by zarządzić szybką wycieczkę do Munga. Po prostu niektóre rany, nawet takie do załatania, wyglądały paskudniej od innych i wymagały nieco więcej skupienia. I to właśnie była jedna z tych ran.
Świetnie. Obscurus, statek zabijający ludzi i infernusy. Czemu jego rodzina nie mogła mieć jakiś normalnych kontuzji? Wczoraj na przykład zajmował się pacjentką z drobnym urazem, którego doznała podczas zajmowania się ogródkiem. Czemu Laurent nie mógł po prostu zajmować się ogródkiem?
– A powiedz mi jeszcze, jak to się w ogóle stało, że się na tym statku znalazłeś, zamiast po prostu zignorować zew morza i życzenie pereł? I skąd w ogóle miałeś te perły? – spytał, bo to swoją drogą też było szalenie ciekawie. Dlaczego ze wszystkich ludzi na tym świecie to jego kuzyn musiał wpakować się w coś takiego? Może rzeczywiście wszyscy Prewettowie mieli coś z głową, co kazało im pchać się w ryzykowne sytuacje. Inaczej pewnie ich rodzina nie zajmowałaby się tym, czym się zajmowała. A najgorsze, że chyba też tę chorobę głowy odziedziczył, nawet jeśli w znacznie mniejszej dawce. 
– Michael wrócił do rezerwatu – odpowiedział za brata, przyglądając się ranie, którą właśnie zabandażowywał. Krwawienie ustało, nic nie powinno się też babrać, ale Laurent i tak potrzebował zdecydowanie odpoczynku i jakiegoś nadzoru. Odsunął się nieco ponownie i podał kuzynowi kolejny eliksir – tym razem na uzupełnienie krwi, a następnie zerknął na brata.
– Mógłbyś przynieść jakiś sweter? I koce? – poprosił, bo Laurent dalej był lodowaty, a on nie chciał go jeszcze na razie zostawiać samego. – I byłoby mi szalenie miło gdybyś po drodze nie odpowiadał na żadne wezwania morza, dobrze? Nie, naprawdę Icarusie, powiedź, że ty tego byś nie zrobił.
Cerber w tym czasie zaczął się kręcić pomiędzy nogami Icarusa, jakby wiedząc, że nie za bardzo powinie podchodzić teraz do pozostałych zgromadzonych w tym pomieszczeniu.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#12
27.08.2024, 23:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.08.2024, 23:09 przez Icarus Prewett.)  
Słuchał rozmowy kuzyna i brata, kiwając co jakiś czas głową ze zrozumieniem. To wszystko odrobinę go przytłaczało. Nie, żeby nie był przyzwyczajony do asystowania bratu i do różnych przygód kuzyna, których chyba nie chciał do końca znać, ale tym razem czuł się bezużyteczny. To w sumie nie było nic złego. Nie, żeby się obrażał, po prostu odzywała się wtedy jego ukryta, maskowana cały czas nieśmiałość.

Przyniósł bratu koce dla Laurenta i poklepał kuzyna po ramieniu.

– Wiesz, ty zdrowiej, a ja pójdę odpowiedzieć na wezwanie morza – zażartował. – Nie będę przeszkadzał. A i tak mam jeszcze kilka dokumentów do wypełnienia. Bar sam się nie poprowadzi.

Było to pół-kłamstwo. W sumie miał jeszcze kilka papierów do podpisania i przeczytania, ale miał też na to mnóstwo czasu.

– Wołajcie mnie, jeśli będziecie czegoś potrzebować – zawołał na odchodnym i poszedł na górę.

Natychmiast skusiła go butelka whisky stojąca na biurku. Przeklął pod nosem i uznał, że to ona przepędzi jego wszelkie wątpliwości.

Postać opuszcza sesję
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#13
31.08.2024, 17:02  ✶  

Pokiwał głową twierdząco, gdzieś z boku głowy notując to, że alkohol przecież by pomógł - Icarus miał rację, on łagodził ból. Nie tylko ten fizyczny. Magia alkoholu sprawiała, że wszystko stawało się prostsze. Jełczały problemy i rozkładały się na stosie przypadków, a ty mogłeś pogrążyć się w pozorze istnienia. Niby jesteś, a tak jakby wcale cię nie było. I tylko czas odliczał mijane minuty, nie pozwalając zapomnieć o tym, że życie przecieka ci przez palce. A jednak zapominasz. O bólu, o problemach, o czasie, o życiu. Nawet kiedy topisz się w smutku to jest on łatwiejszy do zniesienia, kiedy procenty tańczą w żyłach. Może dlatego, że je wylewasz wraz ze łzami? Nie dbasz o konwenanse i chcesz tylko, żeby rzeczy stały się prostsze?

W prostocie rzeczy Laurent marzył o prysznicu. Kiedy ból powoli odpływał, a jemu zostało drżenie i zmęczenie, myślał o prysznicu i śnie. Chciał spać. Był zmęczony. O! Alkohol też by się do tego nadał! Szkocka, która utuli cię do snu! Nie był lekarzem, ale wiedział dobrze, że alkohol niekoniecznie dobrze na rany działa. Chyba tylko wtedy, gdyby miał pewność, że działa dobrze, to zgodziłby się z Icarusem, że można alkohol wykorzystać w mniej barbarzyński sposób niż czyszczenie ran - czyli wypić go.

W końcu zrobiło się cicho. Spokojnie. Laurent zwinął się tutaj w swetrze i kocach, przysypiając zanim dobrze zdążył zauważyć, że zasnął. Nie myśląc chwilowo o tym, że przecież obiecał Norze, że pojawi się na jej przyjęciu. Ufał Basiliusowi. Ufał Icarusowi. Ten bezpieczny kącik, który stał się pachnący wręcz od ziół i czystego alkoholu, sterylny po uprzątnięciu krwi, był tym miejscem, w którym mógł wypocząć. Nie działy się żadne ekscesy - chwilowo podwyższona temperatura była tylko naturalnym procesem i zaraz wszystko wróciło do normy. On wrócił do normy. Jakiejś.

Zbyt szybkiej jak na mniemanie Basiliusa - to na pewno. Bo kiedy tylko się przebudził i doszedł do siebie między zastanowieniem, gdzie on w ogóle jest i co się dzieje to spojrzał na zegarek. To TA godzina?! Nie zastanawiał się nawet, ile spał, ale minęły ze dwie, trzy godziny. Pierwszym odruchem było zerwanie się, ale na szczęście zatrzymał samego siebie. Zatrzymał go ból nogi, kiedy oparł na niej ciężar swojego ciała bez pomyślunku. W końcu się wygramolił. Powoli. Ostrożnie. Poprosił Basiliusa o coś znieczulającego, co pomoże przetrwać wieczór. Krótki, bo nie zamierzał na przyjęciu długo zabawić, ale nie było takiej możliwości, żeby się wycofał. I tylko obiecał kuzynowi, że tak, będzie dbać o nogę i jutro przyjdzie, żeby mógł ją sprawdzić. Mimo tego, że chciał już iść to usiadł jeszcze na chwilę. Był mu winien wyjaśnienia - jakiekolwiek. Więc opowiedział mu o Perle Morza. Nawiedzonym statku utrzymywanym przez moc ducha czarownicy, która pożerała inne dusze, by utrzymać się przy życiu i ten statek. A wszystko przez to, że chciała wskrzesić córkę, która popełniła samobójstwo. Nawiedzony statek, który był przyczyną wielu zaginięć, w końcu jednak zatonął, uwolniony od swojej klątwy.

Napił się ciepłego naparu z ziół, pobudzającego i wzmacniającego i dopiero wtedy, na nieco niepewnych nogach, skorzystał z kominka kuzyna, żeby wrócić do siebie. Dziękując mu za pomoc i obiecując, że mu to wynagrodzi. Choć dobrze wiedział, że dla Basiliusa najlepszym wynagrodzeniem było, kiedy trzymał się z dala od kłopotów i w dobrym zdrowiu.

Koniec sesji


○ • ○
his voice could calm the oceans.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Laurent Prewett (2854), Icarus Prewett (859), Basilius Prewett (1535)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa