• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 9 Dalej »
[15.08.1972] Poranki bywają trudne | Nora & Sam & Leo

[15.08.1972] Poranki bywają trudne | Nora & Sam & Leo
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#11
01.06.2024, 11:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.06.2024, 11:12 przez Samuel McGonagall.)  
Był już spokojny, był już absolutnie spokojny, Nora go kochała, mówiła, że jest jej narzeczonym, była jego najwspanialszą iskrą, jego szczęściem i księżniczką, która w tak zdecydowany sposób potrafiła walczyć o niego. Męska duma oczywiście krwawiła straszliwie, w głowie zarzekał się, że nigdy więcej nie zostawi różdżki, co on sobie w ogóle myślał schodząc tu w samym ręczniku.

A potem ten kutasiarz zerwał nić z palca jego ukochanej, zerwał ich umowę, choć wiadomo, że to był tylko symbol, że przecież nadal są narzeczonymi, a na pewno są parą. Wściekłość zalała mu mózg i oczywiście, że się poderwał z krzesła mimo, że ten kutasiarz do niego mierzył z różdżki. Pęta wkurwiały go jeszcze bardziej. Był jak zaszczute pojmane zwierzę, a to kruszyło wszlkie szczątki spokojności w sercu. Dlatego gdy tylko poczuł rozluźniające się więzy, napiął mięśnie by dokończyć procesu, by uwolnić się i...

Aktywność fizyczna III na wyrwanie się z osłabionych więzów
Rzut Z 1d100 - 64
Sukces!


... zerwał się z krzesła, a próżno na jego twarzy było szukać spokoju. Niejako wbrew słowom Nory, ale na Knieję, nie myślał o tym wcale, chciał zmyć ten uśmiech z twarzy nieznajomego, chciał żeby ten w końcu się zamknął.

Aktywność fizyczna III żeby może jednak Leoś dostał lepę w ryj
Rzut Z 1d100 - 26
Akcja nieudana

Ale oczywiście nic nie mogło pójść po jego myśli. Odbił się od bariery, o której w emocjach zapomniał, zaczął szukać jej krańców by tylko sięgnąć czupryny, by Leo w końcu przestał mówić te wszystkie kłamstwa i zostawił ich w spokoju. Krew krążyła tak szybko, serce waliło tak mocno. Nie myślał, tak bardzo nie myślał o energii, która przelewała się przez jego przeklęte żyły.

Kształtowanie I bo Samuel jest jakby nie patrzeć przeklęty
Rzut O 1d100 - 59
Sukces!

Szczęśliwie na czas poczuł drżenie rąk, zieleń żył, wołanie dziczy. Odstąpił od bariery, jego oczy rozszerzone były w stresie, cały drżał, ale zmusił się do głębokiego oddechu, łapiąc się za głowę i zaciskając powieki, biodrami opierając się o jedną z szafek. Spokój, spokój tylko spokój mógł ich uratować...
Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#12
09.06.2024, 18:18  ✶  
To już było po ptakach. Omamił ją, omamił ją skutecznie, bo świata poza nim nie widziała. Jaka to paskudna klątwa była! Ja musiałem ją zabrać do Munga, musiałem poprosić specjalistów o pomoc. Miałem aby nadzieję, że im się uda, bo ja chciałem mieć swoją Norkę z powrotem, Panią Szefową, Beztroską Norę, Pannę Figg, słodką i beztroską, a nie niewolnicę... pfe, dobrze powiedział, demona. Był plugawym demonem, którego pewnie przyciągnęła tu niewinności i miłość, niezmierzone pokłady miłości i cukierkowatości, a te jego konwulsje tylko to potwierdzały. Był złem wcielonym.
Nieco się zgarbiłem zatrwożony, kiedy Norka na mnie krzyczała. Nie znosiłem, kiedy ktoś się na mnie tak denerwował, gdyż preferowałem miłość nieograniczoną, ale wybaczałem jej, bo ona nie była w pełnej świadomości, być może wcale jej nie miała, więc była usprawiedliwiona. Tak, była usprawiedliwiona. Norka nigdy by na mnie tak nie krzyknęła. Ona była spokojną duszą, do rany przyłóż, a nie przygwoźdź.
- Nora, ja cię błagam. Norciu, obudź się spod tego uroku. Ty go nie znasz. On jest tu od niedawna. Ja go bynajmniej tu nie widziałem... On rzucił na ciebie urok albo inną klątwę - mówiłem, ale pewnie mogłem tak mówić jak do ściany, bo co słowa przeciwko czarnej magii. Czy ja mogłem to rozproszyć? Ocalić Norkę? - Ja spróbuję cię ocalić, ale jak się nie uda, to musisz mi wybaczyć. Zaciągnę cię do Munga siłą - uprzedziłem, od razu chlastając zaklęciem w jej stronę. Ten gość był przerażający. Lepiej, żeby się szybciej ocknęła, bo moje zaklęcia szły na nic, kiedy ona im przeciwdziałała. Zapewne Norka pozostała Norką, więc się zawiodłem efektem, a właściwie niczym, więęęc... Pozostało ją zdyskwalifikować z potyczek, czyli ni mniej, ni więcej jak zdjąć ze sceny, czyli pozbawić przytomności, a najszybsza droga ku temu, to był solidny cios w głowę. Machnąłem sobie różdżką, co by jej zwalić na głowę ten potężny gar z góry.

Rzut na rozproszenie - taki bez sensu, bo nic nie opętało Norki, ale zobaczymy jaki ze mnie koks w rozpraszaniu
Rzut Z 1d100 - 22
Akcja nieudana

Używam translokacji na zrzucenie gara na głowę Norki w celu pozbawienia jej przytomności, sic!
Rzut N 1d100 - 25
Akcja nieudana
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#13
12.06.2024, 10:33  ✶  

Nora miała dość. Nie podobało jej się zupełnie to, co działo się w jej kuchni. Irytacja rosła. Najwyraźniej nie miała żadnego wpływu na tych dwóch kogucików, którzy zamierzali się pobić. Prawie udało jej się uspokoić Sama, Leo musiał jednak wszystko spierdolić. Zaczęła drżeć jej powieka, nie miała pojęcia, co powinna zrobić, jak ich uspokoić.

Miarka się przebrała, w chwili w której Leo postanowił uderzyć w nią garnkiem. Na szczęście mu się nie udało, ale gdyby to zrobił... zostałaby pewnie odcięta od tej sytuacji na dłuższą chwilę.

- Leo, wyjdź stąd, to moja kuchnia, wróć jak ochłoniesz i będziesz w stanie normalnie rozmawiać. - Oczywiście wkurzył ją na tyle, że nie chciała stać bierna. Zamierzała mu dać nauczkę. Machnęła różdżką i mruknęła pod nosem zaklęcie, chciała wyczarować strumień wody, który miałby ostudzić jego myśli.

Rzut O 1d100 - 71
Sukces!

Rzut O 1d100 - 17
Akcja nieudana


Widziała, że z Samuelem jest coraz gorzej, nie ma się co dziwić. Nie dość, że był w Londynie, to wydarzyło się to wszystko. Podbiegła więc do mężczyzny, żeby wtulić się w niego, z nadzieją, że jej bliskość ukoi jego nerwy. Miała świadomość, że w jego przypadku zdenerwowanie mogło się naprawdę różnie skończyć.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#14
14.06.2024, 10:44  ✶  
Rzeczy się działy, wymiana zdań, bardzo intensywna trwała nadal. Sam poczuł przypływ surowej magii, drżenie rąk, zapach lasu, tak mocny w jego nozdrzach, oszałamiający łaknący, ale... resztkami sił... zdusił to, rozprowadził... Kwiatki w doniczkach na oknach może zazieleniły się bardziej i dostały kilku nowych pączków, a uschnięte drzewo na pokątnej nieoczekiwanie obsypało się zielonymi liśćmi.

Ten moment, który potrzebował na ogarnięcie magii dał mu do pomyślenia też, że Nora najwidoczniej zna agresora, nie boi się go, a agresor chce chronić Norę w jakiś pokrętny sposób, myląc go z tym demonem, ale no, w ogólnym rozrachunku nie był zagrożeniem.

Poprawił ręcznik na swoich biodrach, który tylko cudem nie zleciał korzystając z tego, że Leo skupił się na Norze uznał, że najlepiej będzie się wycofać i iść po tą zakichaną różdżkę

– Skoczę się ubrać. – rzucił do Nory gdy tylko ta oblała Leona obficie wodą, już bez pocałunku, bez machnięcia, odwrót i wyciszenie, co za noc, co za dzień, co za nowe problemy, których absolutnie nie miał jeszcze dobę temu. W kilku przysadzistych ruchach dotarł do drzwi i zniknął za nimi pędząc do schodów na piętro.
Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#15
17.06.2024, 20:49  ✶  
- NIE WYJDĘ! - rzuciłem do niej uparcie, bo jak chciałem to ja mogłem być no po prostu ojcem samej upartości w pełnej krasie. Byłem kotem. Tak, byłem stuprocentowym kotem, a koty miały swój świat i uparcie się trzymały swojej zacnej kotowatości. Nikt nie miał prawa im mówić jak mają żyć... CO PRAWDA, ja bym Norki posłuchał w normalnych warunkach, ale te aktualne to nijak się miały do normalności. Jakiś koszmar! Przydałaby mi się teraz Pani Florence. Ona to miała jaja do takich spraw poważnych.
Ale zdążyłem wykrzyczeć swoją upartość i jak za machnięciem magicznej różdżki, moje wszelkie przemyślenia przestały istnieć za sprawą zimnej wody. ZA ZIMNEJ WODY. Wzdrygnąłem się zaskoczony, przemoczony, zmarznięty. Tego to ja się nie spodziewałem i pewnie bym dorwał Norkę, żeby dać jej łaskotkową nauczkę za takiego zabiegi na Leosiu, ale to nie było tak, że my sobie jakieś dowcipy robiliśmy. My walczyliśmy i to była walka o życie Norki, o czym ona nie wiedziała.
Wstrząsnąłem się, jakbym próbował pozbyć się wody z sierści, ale że byłem w ludzkiej postaci, to na niewiele się to zdało. Biedny spojrzałem na swoje mokre rączki, moje mokre odzienie i jeszcze bardziej mokre stópki. Zimno. Tak, zimno i mokro. Nie podobało mi się to. Bardzo mi się to nie podobało.
- Nora. Ja. Ciebie. Proszę. WSPÓŁPRACUJ - wysyczałem, odwracając się do niej. Mogłoby się zdawać, że się nastroszyłem przy tym niebezpiecznie. Demon gdzieś zniknął i stała teraz tu sama. Może pobiegł zrobić krzywdę jej córce...? O nie! - Gdzie jest Mabel?! Thoran zniknął. Jest bezpieczna? - zapytałem pospiesznie Norki, bo ja wiedziałem, że jej córeczka była dla niej bardzo ważna, a ja gotów byłem ryzykować życie za nie dwoje. Wziąłem się porządnie przeraziłem, bo nie chciałem utracić żadnej z nich.
Machnąłem różdżką by się przemienić w rudego kociaka i pobiec szukać dziewczynki.

Robię transformację w pikatchu rudego kota - Przewaga: ANIMAGIA III
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#16
17.06.2024, 22:04  ✶  
– No i wiesz. I wtedy Mary Poppins powiedziała im... A nie. W sumie to nie ważne. Już ci to mówiłam. Myślisz, że dałabym radę się jeszcze mocniej hustać na huśtawce? Wiesz, tak najlepiej, abym zrobiła taki obrót. Udało ci się kiedyś tak zrobić? A mamie? Zagramy potem w Twistera? – gadała Mabel, idąc wesoło w podskokach z prawej strony wujka. W ręku trzymała pluszowego flaminga, którego zabrała na plac zabaw, skąd właśnie wracali.
Z lewej strony wujka Mabel nadawał, i to w tym samym czasie co jego młoda przyjaciółką, z kolei jej kot Karl, próbując się dzielić z Figgiem przemyśleniami o wszechświecie.
– Bo wiesz Thomasie, tak sobie patrzyłem dzisiaj na ten plac zabaw i zacząłem sobie myśleć... A co jeśli jesteśmy tak naprawdę wszyscy jedynie zabawkami na placu zabaw jakiegoś giganta? Co jeśli za pomocą czarów wprawia nas w życie, a swoimi myślami kształtuje nasze myśli? To by tłumaczyło czemu życie bywa momentami tak abstrakcyjne, nie sądzisz?
Oboje najwyrazniej mieli szalenie dobre humoru, które nieco przygasły, gdy już znaleźli się w domu, a z kuchni dobiegły ich uszu uniesione głosy. Potem ktoś zaczął biec po schodach. Mabel spojrzała zaniepokojona na wujka i szybko pobiegła w tamtą stronę, nie czekając na to co on zrobi.
– Mamo? Co się stało? – spytała, widząc mamę z dziwną miną. Obok niej leżał na podłodze garnek. Ktoś chyba też wylał tutaj wodę.
– Nora? – zagadnął Karl, wskakując na stół by mieć lepszy widok na potencjalne źródło problemu. – To tylko załamaniem nerwowe, czy ktoś ci robi problemy?
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#17
18.06.2024, 02:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.06.2024, 02:01 przez Thomas Figg.)  
Próbował ogarnąć galimatias słowny, który do niego docierał, z jednej strony Mabel, z drugiej Karl - dobrze, że to nie pierwszy raz kiedy doświadczał ich słowotoku, bo inaczej by zapewne załamał ręce i się poddał.
- Właśnie niewiele Ci brakowało żeby zrobić ten obrót. Tylko trzeba na nich uważać, bo inaczej można wyrżnąć głową w konstrukcję huśtawki, a to boli - ostatnie słowa dodał zupełnie jakby to przydarzyło się jemu. Cóż jak każde dziecko on też chciał sprawdzić  czy uda mu się tak mocno rozhuśtać. Zapewne jak większość dzieci obszedłby się ze smakiem, gdyby nie fakt, że wówczas miał niekontrolowany wybuch magii i zrobił kilka okrążeń nim łańcuchy huśtawki były tak krótkie, że czołem wyrżnął w poprzeczną belkę do której przyczepiona była huśtawka. Potarł czoło mimowolnie. - Chodź powiem ci o tym przy herbacie i babeczkach, a potem zdecydujemy czy zagramy w twistera - nie miał pojęcia skąd dzieci biorą w sobie tyle Energi, on sam był już dość zmęczony po długiej zabawie na placu, a Mabel? Zupełnie jakby cały czas odpoczywała.
- Karl, gdybyśmy byli tylko zabawkami jakiegoś giganta to byśmy byli świadomi, że on nami przesuwa. Już prędzej jesteśmy jego zamkniętym mrowiskiem, które może oglądać przez szybę ale nie ingeruje bezpośrednio - doprawdy nie miał pojęcia dlaczego akurat przy młodej Mabel trzymał się blisko ten kocur, który miewał przemyślenia głębsze niż niejeden filozof u schyłku swego życia.
- Mabel, poczekaj! - zdołał krzyknąć jedynie, po usłyszeniu podniesionych głosów przeszedł w tryb obrońcy, krzyki zdecydowanie nie pasowały do domostwa Nory. Nie zdołał powstrzymać jej, więc rzucił się w te pędy za siostrzenicą w kierunku kuchni i wpadł tuż za nią do środka pomieszczenia już z różdżką w ręku - przezornego Merlin strzeże. Omiótł spojrzeniem pomieszczenie badając czy nic złego nie dzieje się jego siostrze i nie ma zagrożenia również dla jej dziecka.
- Nora? - rzucił kobiecie przeciągłe spojrzenie i przeniósł spojrzenie na rudego kociaka, który znajdował się z nią tutaj i zmarszczył brwi.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#18
18.06.2024, 11:01  ✶  

Udało jej się ostudzić zapał Leo, chociaż może nie do końca, nadal wyglądał jakby chciał komuś zrobić krzywdę. Nie spodziewała się, że będzie miał w sobie tyle determinacji. Nie słuchał jej wcale, nie docierały do niego jej słowa. Miała wrażenie, że mówi do ściany. Do tego wszystkiego zmienił się w kota, idealne rozwiązanie, żeby nie musieć tłumaczyć swojego zachowania. Szkoda, że i ona nie mogła się zmienić w cokolwiek i po prostu stąd uciec w pizdu.

Nie zdążyła nawet odpowiedzieć na zadane przez niego pytania. Wolał zmienić się w kota, jakby to było odpowiedzią na wszystko. Czuła gdzieś w głębi, że kot może nie być jej największym zmartwieniem.

Wtedy do kuchni weszła Mabel z Karlem i z Thomasem. Tylko ich brakowało w tym całym zamieszaniu. Nie miała pojęcia, co ma jej odpowiedzieć, bo najwyraźniej dziewczynka już na wejściu wyczuła, że coś jest nie tak.

- To Leo. - Nie miała pojęcia, czy Thomas i Mabel pamiętali o tym, że ich współpracownik jest kocim animagiem, wolała więc ich uprzedzić, jak wygląd sytuacja. - Sam jest na górze, poszedł się ubrać. - Mabel wiedziała kim jest Samuel, nie miała pojęcia, czy wspominała o nim swojemu bratu, chociaż chyba nie miała takiej sposobności. Zaczęła się denerwować coraz bardziej tym zamieszaniem. - Pokłócili się, Leo uważa, że Sam jest kimś, kim nie jest. - Wolała od tego zacząć, chociaż nie do końca umiała ubrać wszystkie myśli w słowa. - Leo myśli, że musi mnie bronić przed Samem i nic do niego nie dociera. - Widać było, że już chyba pogodziła się z tym, że nie znalazła wyjścia z tej sytuacji, bo po prostu usiadła sobie na krześle, czekając na to, co właściwie się wydarzy.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#19
19.06.2024, 19:32  ✶  
To było straszne tchórzostwo, ale tłumaczył sobie w głowie, że Nora zna tego dziwaka, on poniekąd chce ją chronić, ona nie wie jak mu wytłumaczyć rzeczy a Sam... cóż, jego podstawowym sposobem rozwiązywania problemów była transmutacja, ale bez różdżki nie było szans, żeby transmutował cokolwiek jakkolwiek.

Nie spodziewał się takiego powitania, w sumie w ogóle nie zakładał, że ktokolwiek będzie na niego reagował jakkolwiek, ale niestety no takie zdarzenia utwierdzały go tylko w przekonaniu, że Londyn był dla niego przeklętym miejscem. Dobiegł do góry, do łazienki, naciągnął w pośpiechu spodnie na tyłek (błogosławiąc duchy opiekuńcze tego domu, że podczas tej szamotaniny ręcznik nie postanowił odlecieć w kosmos), po czym och tak opuszkami dotknął kasztanowej gładkiej powierzchni i...

Pióra był bezpieczne. Był drobny, mógł spokojnie unosić się przy suficie, nawet jeżeli lawirowanie po domu było trudne. Pożegna się z Norą i teleportuje na wrzosowiska, to była chyba najlepsza opcja. Najbezpieczniejsza.

Śmignął z góry na dół, na powrót do kuchni, przeleciał nad głową Mabel i Thomasa, którzy nie wiedzieli że niepozorny krogulec jest w pewnym sensie prowodyrem całego zamieszania. Czy może skradziona tożsamość tego krogulca. Ciekawe czy taki Thoran też to potrafi. Co to za imię w ogóle! Beznadziejne.

Jak gdyby nigdy nic, jakby to było najnaturalniejsze na świecie, przysiadł na stoliku obok ramienia Nory, licząc na to że go nie wyda. Jego paciorkowate oczko padło na rękę pozbawioną nici, ale szczęśliwie ptasie emocje nie pozwoliły mu zapłakać nad tym faktem. Zamiast tego sięgnął dziobem do lewego skrzydła i chwilę przymajdrował przy lotkach tak, aby w dziobie podać jej swoje niebiesko-płowe piórko. Później poprosi o Brenne w wyborze czegoś bardziej trwałego, ale na razie bardzo nie chciał, by jego narzeczona myślała, że ten cały ambaras cokolwiek między nimi zmienia.

Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#20
19.06.2024, 21:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 21:32 przez Leo O'Dwyer.)  
Ja ogólnie byłem sprawny fizycznie, ale jak pozostawałem w kociej postaci, to nie było mi równych. Trochę jak poltergeist, ale to taki fajny poltergeist, do którego można się było przytulić. Uwielbiałem się przytulać, kochałem te drapnięcia za uchem. Och, kochałem przeogromnie te drapnięcia za uchem. Dla mnie to był uczuć miliard razy bardziej przyjemniejszy od orgazmu, a orgazmy też były super, ale Norce tego nie mówiłem. Ani jednego, ani drugiego. Chyba nie mówiłem, bo czasami bywałem wariatem nierozgarniętym, szczególnie kiedy wchodziło mi barmanowanie i zamieniałem się w duszę towarzystwa do potęgi... też bardzo wysokiej.
Uśmiechnąłem się, czując od razu przewagę w swoim kocim ciałku. Mogłem wyglądać niepozornie, ale w tej chwili byłem równie dobrze przytulanką, co cichym mordercą, skrytobójcą, a takie ptaszki... Drobne, większe, przeogromne, to ja miałem w jednym pazurze. Niekiedy mordowałem, a niekiedy łapałem dla zabawy. Miałem swoje za futrem... Ale teraz też działałem w dobrej wierze, więc tym bardziej mnie to napędzało. Nie tylko koci sadyzm, ale również bycie bohaterem. Tak, bywałem bohaterem. Może właśnie dlatego zapisałem się na magimedycynę. Z pewnością dawało to większe pole popisu, a nawet przeogromne, kiedy też brało się pod uwagę transmutację.
Ale do rzeczy! Przebiegłem mieszkanie wszerz i wzdłuż, w górę i w dół, jakbym brał udział w maratonie kocich wybiegów, a Norka doskonale wiedziała, na co było mnie stać. Musiałem stwierdzić, że ambarasem to był ten Thoran przebrzydły! Śmignął mi nad głową. To musiał być on, bo co za ptak odważyłby się latać po domu należącym kotów? Nie wiedziałem, że skurwiel ma cały wachlarz sztuczek w zanadrzu, ale to nie szkodziło... Mabel nigdzie nie było, więc to ona była bezpieczna, bynajmniej póki nie usłyszałem jej gdzieś tam znowu na dole. Co było z tymi ludźmi?! Teleportowali się czy co? Nawet kocie łapy nie potrafiły tego udźwignąć, więc ledwo się wyrobiłem, kiedy zbiegałem w dół. Zahamowałem swoim zadkiem tuż przed stópkami Mabel, patrząc na nią zdecydowanie zaskoczonymi oczami, które zaraz zrobiły szybką podróż po całym pomieszczeniu. Zasyczałem mimowolnie, kiedy ujrzałem ptaka. Chuja! A nie ptaka. Pindrzył się do Norki.
Karl! Karl! Dawaj Karl! Jedziemy z tym kurwiem! - tak miauknąłem do niego zachęcająco na polowanie, bo mówić to ja nie mówiłem pod kocią postacią. Miauczenie też średnio rozumiałem, ale co nieco potrafiłem przekazać mową ciała i odpowiednim pomrukiem. Niech nie będzie leniwym puszkiem, tylko korzysta z okazji.
Gorzej, bo ja nie znosiłem płytek, a zapewne były tu płytki...? A jak nie płytki, to nawet lepiej. Na płytkach gorzej było startować do biegu. Cóż, więc jak w końcu wystartowałem, to zacząłem wskakiwać na coraz to wyższe stoły i stoliki, szafy i szafeczki, żeby dorwać drania. A zwinny byłem, szybki był ze mnie gość. Bardzo szybki gość.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2294), Leo O'Dwyer (2634), Thomas Figg (901), Samuel McGonagall (2108), Mabel Figg (901)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa