• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[03.08 | Dolina Godryka] Jelousy

[03.08 | Dolina Godryka] Jelousy
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#11
03.07.2024, 08:53  ✶  

Ishibashi Teruko obserwował scenę, która rozdzierała jego serce, bardzo metaforycznie, nie dosłownie, wyczuwał porażkę w powietrzu. Nie, nie i nie! To była jego zdobycz! Jego pióra lśniły purpurą zazdrości, gdy widział piękną damę o czarnych włosach i złotych oczach, jakże eteryczną w stroju driady, w towarzystwie innego mężczyzny. Cień zazdrości zwinął się w jego wnętrzu, gorący niczym płomień, gdy obcy mężczyzna podchodził do niej z uśmiechem, klękał przy niej i! Zakładał jej pantofelek? Teruko pragnął jednym skrzydłem ochronić jej delikatność, drugim zgnieść przeciwnika, lecz jego ciało było związane magicznymi węzłami obojętności. Co to miało być?

Jej złote oczy błyszczały, jakby zawierały w sobie całą tajemnicę wszechświata, a każde spojrzenie przypominało mu, jak bardzo jest oddalony od jej serca. W jej obecności obcy mężczyzna zdawał się jaśnieć blaskiem, który wypełniał jego ciemność jeszcze bardziej. Czuł, jak zazdrość pali go od środka, kradnąc mu spokój. Ishibashi Teruko, przebrany w majestatyczne pióra, zrozumiał, że miłość jest płomieniem, który może ogrzać, ale także spalić. Oczywiście dramatyzował w swoim nieszczęściu, gdyż kolejna dobra rzecz w jego życiu, czyli dojrzenie samotnej dziewczyny przy barze, której mógłby zaimponować, okazała się marną ułudą.

Wtedy padły słowa, na które nie zdążył odpowiedzieć, bo już odezwała się do swojego kompana. Jej głos, tak czysty i melodyjny, teraz brzmiał jak rozbita harfa, a słowa, które padały, były jak ostre kamienie rzucone na gładką taflę jeziora. W tym momencie, dama przestała być obrazem doskonałości, stając się istotą z krwi i kości. Z jej ust, które dotąd szeptały tylko słodkie słowa (w jego mniemaniu oczywiście), popłynęły przekleństwa, ostre i gwałtowne jak piorun w bezchmurny dzień. Jej złote oczy zapłonęły ogniem, a każdy jej dźwięk odbijał się echem w zaskoczonych uszach Teruko.

— Eeee — zaciął się na chwilę, po czym spojrzał na Isaaca z góry. Już miał pomysł, będzie udawał, że to tylko ktoś z obslugi. Pewnie tak było. Ha! Miał jeszcze szanse. — Nie widzisz, że rozmawiamy. Nie przeszkadzaj. Możesz przynieść nam drinki.

Tak jakby nie stali przy barze. Teruko sięgnął po dłoń Millie i ujął ją w swoją miękką dłoń.

— Bo tylko złączenie Smoka i Feniksa dostatecznie dobrze oddaje płomień mojego istnienia. Chcesz się przekonać? Jestem Ishibashi Teruko, jestem dziedzicem imperium magitechnologicznego.

O tak, pomyślał z zadowoleniem, to na pewno przekona ją, aby zostawiła tego łachmytę na rzecz jego towarzystwa! Nic nie imponowało kobietom tak, jak pieniądze i wizja luksusowego życia, skupionego na rodzeniu dzieci, oddawaniu ich niańkom i chodzeniu na zakupy. Kiedyś może jeszcze zajmowały się gospodarstwem, teraz od tego była również obsługa. Życie jak marzenie. Tamten na pewno nie mógł jej tego dać.

— No już, już, w podskokach — drugą ręką machnął na płowowłosego śmieszka. Wyglądał jak klaun, a on nawet nie był w stanie stwierdzić, w co niby ma być ubrany. Nie to, co on. Wcale nie myślał o tym, że strój jest niewygodny, a skrzydła zahaczają się o wszystko i wszystkich. Gdzie tamtemu do takiej kobiety, ubranej w najlepsze jedwabie, mógł to ocenić na oko już. Na dodatek perfekcyjnie wpisywała się w kanony urody japonii, czarne proste włosy, drobna sylwetka, wspaniale będzie wyglądać w kimono, a europejskie oczy dodadzą mu prestiżu. Oto moja europejska żona. Wspaniale. 

Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#12
15.07.2024, 15:08  ✶  
Kiedy bucik Milly znalazł się tam gdzie powinien, Isaac wstał z klęczek i spojrzał na mężczyznę, który postanowił przerwać im randkę. Wątpił, że Moody go znała, lub że jest gotowa nagle rzucić się w jego objęcia, ponieważ okazał jej zainteresowanie.
-Obawiam się, że pomylił mnie pan z kimś z obsługi.- Zwrócił się do mężczyzny, ściągając z twarzy maskę królika.
-A teraz podziękujemy za towarzystwo, moja żona musi chwilę odpocząć.- Nie chciał się awanturować ani spławiać nieznajomego w nieprzyjemny sposób. Nie chciał psuć tego wieczoru leśnej księżniczce ani sobie.
-Chcesz się przespacerować, czy dalej tańczyć?-Zapytał cicho, zerkając na Milly z góry. Stanął tyłem do Azjaty, żeby mową ciała zakomunikować mu, że rozmowa się zakończyła.
Isaac musiał przyznać, że Mildred Moody była dzisiaj bajecznie piękna. Miał wrażenie, że jest właśnie świadkiem cudu - dziewczyna, która tak długo była zamknięta w skorupie własnej melancholii, teraz wyglądała na prawdziwie szczęśliwą. To była Milly, na którą chciałby patrzeć zawsze. Wydawała się jeszcze bardziej promienna niż kiedykolwiek wcześniej i gdyby ktoś mógł spełnić jedno jego życzenie, to życzyłby sobie, żeby została już taka na zawsze.
-Chyba...- Zaczął, marszcząc lekko brwi i kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. Schylił się i dotknął palcami jej policzka.-Tym razem trafię.-Uśmiechnął się, a jego granatowe oczy rozbłysły. Pocałował dziewczynę delikatnie prosto w usta, nie przejmując się czy ktoś na nich patrzył. Muzyka grała w najlepsze, ale Isaac słyszał jedynie głośne bicie swojego serca.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#13
17.07.2024, 15:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.08.2024, 23:34 przez Millie Moody.)  
Słowa Isaaca były w sumie całkiem miłe, podobnie jak jego zachowanie. Rzeczywiście wypełniał swoje obietnice i lada moment mogła się zerzygać tęczą. Czy to dobrze? Nie była pewna. Gdzieś w tle usłyszała bicie zegara z wieży w miasteczku, jakby za chwile miało się wydarzyć coś wartego zapamiętania, coś skojarzonego tak mocno z dźwiękiem, co zapadnie w sercu na dłużej.

Nazwał ją swoją żoną, zmrużyła złociste oczy skryte pod maską. Zazwyczaj to ona bawiła się w tę grę pozorów zawstydzając wszystkich wokół, tych swoich biednych zakonniarskich kolegów, którzy wiele by oddali, żeby Millie była kimś innym. Podobnie z resztą jak Isaac. Widziała jego twarz, widziała jego lśniące oczy wpatrzone w nią jak obrazek, którym nie była. Czy nie miał świadomości, że to tylko przebranie? Że to suknia go nęci, gdy tymczasem wnętrze ukryte pod brzoskwiniową skórą jest zwyczajnie przegnite do cna?

Struchlała, zmalała wobec tej sytuacji, niczym łania na drodze z wlepionym wzrokiem w nadciągające dwutonowe przeznaczenie o oślepiających ślepiach reflektorów odbierających wszelki dech z piersi. A potem zaczął się do niej pochylać, zaczął sięgać jej ust. Czy nie robiła tego setki, tysiące razy? Znajome wargi, obce wargi, zapomniane wargi, delikatne płatki i szorstkie od zarostu, zaborcze i kruche, suche z nerwów i wilgotne od łez wargi, zaciśnięte i takie, za którymi stał zniecierpliwiony język żądny smakowania do cna.

Isaac był człowiekiem czynu i rzeczywiście zadziało się tak jak powiedział - tym razem nie spudłował i och całował ją z wprawą zdobytą latami zagranicznych doświadczeń. Ale Mildred mogła wtedy myśleć tylko o jednym. Mogła myśleć tylko o tym, czy tak samo właśnie całował Olivię Quirke wtedy, gdy mieli już te siedemnaście lat i pewnego dnia jej chłopak uznał, że woli spotykać się z kimś normalnym. Kimś kto nie gryzł. Nie drapał. Nie bił. Nie płakał bez powodu. Nie szarpał się z życiem w nienawiści do samego siebie. Z kimś kto był miły. A ona nie była miła. Brat nauczył ją tego, jak ważne jest to, by nie być miłym, tylko twardym.

Pocałunek domknął się wraz z ustaniem uderzeń zegara. Millie czuła jak mrowią ją końcówki palców, czuła, że jest zainfekowana cudzym snem, jak złodziej piasku, który bezcześci dobre marzenie, w głodzie zagarniając je dla siebie. Przez chwile milczała patrząc w jego ufne oczy, w nieświadome oczy.

– Nie musisz udawać, że mnie lubisz. Mam dość dobroczynności, żeby starczyło mi na całe życie – powiedziała lodowato, a w sercu kotłowało jej się wiele uczuć, żadne jednak z nich nie było ciepłe wobec tej sytuacji, nie było tęczowe. Porzucił ją kiedyś. Porzuci teraz. I dobrze. Życie bez niej było dla wszystkich prostszym życiem.

Wstała gwałtownie ze swojego miejsca i przepychając się pośród ludźmi uciekła w stronę ściany niewielkiego lasu otaczającego wydzieloną do tańczenia przestrzeń. Mogła się teleportować, ale musiała to wszystko rozchodzić... przestać myśleć. Przestać czuć.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#14
21.07.2024, 16:45  ✶  

Żona? Żona? Ishibashi Teruko aż się zapowietrzył. Jakoś nie uwierzył w słowa mężczyzny, nie dlatego, że tamten według niego wyglądał jak beżowa hotelowa ściana, nic sobą nie reprezentując. Ten mężczyzna, którego postać wydawała się wręcz wycięta z reklamy, wywoływał w nim nieopisane uczucie zazdrości i irytacji. Był wysoki, z wyrzeźbioną sylwetką, którą z pewnością zawdzięczał godzinom spędzonym na ćwiczeniach. Na jego twarzy gościł ten nieskazitelny, biały uśmiech, który zdawał się rozbijać serca kobiet na odległość. Nie mógł nie zauważyć, jak pewnym siebie krokiem zbliżał się wcześniej do baru, jak jego włosy, starannie ułożone, lśniły w świetle magicznych światełek, jakby był bohaterem taniego serialiku mugolskiej telewizji w czarno bieli, nadawanym w godzinach popołudniowych, dla kur domowych.

— Gdzie masz obrączkę, hę? — próbował jeszcze stroszyć metaforyczne piórka, tak samo jak te faktyczne. — Może chcesz wyskoczyć kiedyś na drinka? Możesz się z nim rozwieść. Mam dużo pieniędzy!

Tak bardzo zaaferował się domniemaną żałosnością tamtego, że nie widział swojej.

Głos konkurenta, głęboki i melodyjny, rozbrzmiewał w stronę mojej wybranki. Jak to możliwe, że wszyscy ulegali jego sztucznym manierom, zastanawiał się Azjata. Przecież to było tak oczywiste, że jego cały wizerunek to jedna wielka gra, fasada, za którą krył się pewnie ktoś płytki i próżny. Gdy Teruko zobaczył, jak podchodzi do dziewczyny-driady, poczuł, jak krew pulsuje mu w skroniach. On, z tym swoim idealnym wyglądem i fałszywymi komplementami, zwrócić na siebie jej uwagę całkowicie. A ona, niestety, nie była na to obojętna. Uśmiechała się? Tak, chyba się uśmiechała, śmiejąc się z jego tandetnych żartów, jakby nie dostrzegając tej powierzchowności i pretensjonalności, która mnie tak drażniła. Na pewno tak było!

Ten doskonały obrazek z kolorowego magazynu, był dla Teruko synonimem wszystkiego, czego nie znosił. Jego nieskazitelny wygląd i nienaturalny wdzięk były jak pusta skorupa, która przyciągała ludzi swoją powierzchownością, a nie tym, co naprawdę miało znaczenie.


Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#15
26.07.2024, 17:10  ✶  
Isaac nie wiedział co zrobił źle. Wiedział za to, że już nigdy się nie dowie. Nie miał zamiaru pytać - pytał kiedyś, pytał i dzisiaj, ale dziewczyna wolała nie odpowiadać i czuć się zraniona. Czy potrafiłby tak żyć? Na pewno nie. Każdy człowiek był jednak inny a Bagshot to szanował. Niektórzy woleli, żeby otaczał ich mrok oraz smutek.
Kiedy Milly wyślizgnęła się z jego rąk, pozwolił jej odejść. Zerknął na Ishibashi'ego Teruko. Uśmiechnął się do niego nieco smutno.
-Komunikacja to podstawa każdej udanej relacji.- Zagadnął do Azjaty.-Kobiety bywają bardzo skomplikowane. Czasami wydaje mi się, że najlepiej by było związać się z jakąś ładną, ale głupią. Miłego wieczoru.- Poklepał chłopaka po ramieniu i już chciał odejść, ale na koniec dodał:
-Bardzo ładny strój bazyliszka. Nie wiedziałem tylko, że istnieje odmiana, która ma pióra. Do zobaczenia!- I tym razem naprawdę zniknął już w tłumie. Poszedł znaleźć Milly, żeby zaproponować jej zjedzenie chińszczyzny w mugolskiej części Londynu. A potem? A potem no cóż - odstawi ją do domu, a podczas imprezy urodzinowej, która miała się niedługo odbyć, będzie udawał głupka.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#16
01.08.2024, 14:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.08.2024, 14:36 przez Bard Beedle.)  

Zdezorientowany Teruko, z oczami jak talerze obiadowe, popatrzył to po Isaacu, to po Millie, nie bardzo wiedząc, co się wydarzyło. Mąż, komunikacja, co to wszystko miało znaczyć? Poza tym przecież każda była ładna i każda była głupia, w końcu to o kobietach mowa. Wziął głęboki wdech, szukał jakichś słów, aby wybrnąć z tej niekomfortowej i cudacznej rozmowy. Może raczej, wyjść z twarzą, bo dziwaczny chłopak o twarzy ciężkiej do rozróżnienia w tłumie, wszyscy Anglicy wyglądali tak samo z koniowatymi twarzami, i okropnym uśmiechu czarusia, chyba właśnie go zbył! To było niedorzeczne.

— Tak, tak, możecie odejść — powiedział, jakby to on ich oddalał od siebie, machając dłonią. Nie ta to inna. I chyba ją zobaczył.

W jego zasięgu wzroku pojawiła się kobieta przebrana za morską pannę. Miała na sobie połyskujący ogon pokryty łuskami, który mienił się wszystkimi odcieniami turkusu i zieleni. Jej długa, falująca suknia, imitująca morską toń, delikatnie poruszała się przy każdym jej kroku, a srebrne dodatki przypominały drobne muszle i perły. Włosy, splecione w luźne fale, były ozdobione muszlami i małymi, migoczącymi klejnotami. Na szyi miała naszyjnik z korali i małych morskich stworzeń, który dopełniał jej tajemniczy wygląd. Jej twarz była subtelnie pomalowana w odcieniach błękitu i zieleni, a oczy lśniły złotym brokatem.

Idealna partnerka, w końcu małże doskonałe afrodyzjaki.

Wygładził swój kostium i zaprosił ją do tańca, a dziewczyna, zrezygnowana, przytaknęła mu ze zbolałą miną, bowiem i w jej przypadku podryw ten nie był szczególnie atrakcyjny, ale trudno jest wyrwać się spod ściany, gdy już raz zlało się z tapetą.



Postać opuszcza sesję
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#17
06.08.2024, 23:43  ✶  
Niektóre randki kończą się lepiej inne gorzej. Ta finalnie nie była taką tragedią, gdy przebrawszy się trochę, śmiejąc się i wspominając szkolne czasy napychali się chińszczyzną, udając, że nic się nie stało.

To być może była najlepsza strategia, którą Isaac mógł obrać: Millie rzeczywiście bez odpowiedniego zmiękczenia, nie byłaby w stanie zwierzyć się z myśli, które zakotłowały się w chwili, gdy ich usta się spotkały. Nie widzieli się dziesięć lat i chociaż Isaac tego nie wiedział, w Moody odezwały się wszystkie uczucia z gwałtownością nostalgii, tak jakby to było wczoraj. Tyle, że tych uczuć było bardzo wiele i część z nich była bardzo, ale to bardzo trudna.

Jego optymizm, jego radość, słodki zapach jego snów pełnych siana i słońca, nie wystarczyły by przegnać mrok otulający ciasno duszę tej, która mimo wszystko przeżyła Beltane, ale starczył, by tego dnia uśmiechnęła się znów, by śmiała się w głos z jego pajacowania i niewybrednych żartów. Tak miały działać te randki... na próbowaniu i oni wypróbowali, że może lepiej żeby byli przyjaciółmi. Kto wie, może kiedyś miało się to zmienić, kto wie, może nie zmieni się nigdy... Ostatecznie, gdy zegar wybił północ, Kopciuszek wrócił do domu nie gubiąc ani jednej swojej tenisówki.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (1557), Morpheus Longbottom (531), Millie Moody (2624), Isaac Bagshot (1670)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa