– Nie wiem, jak ty, ale lubię zawsze zaskakiwać wszystkich faktem, że nie było ono, aż tak ponure, jak się niektórym wydaje – To był ten jeden z historycznych faktów, który z jakiś powodów wciąż pamiętał z lekcji w Hogwarcie, które były lata... To znaczy wcale nie tak dawno temu. – Myślę, że dobrze bym wyglądał w stroju średniowiecznego barda, nie sądzisz?
Ogólnie to Jonathan był wręcz szalenie przekonany, nie, on wiedział, że Rita radziła sobie doskonale w pracy nie ze względu na rodzinne koneksje, a dlatego, że była po prostu zdolna. Zresztą co się temu dziwić? Zarówno Charlotte, jak i Ned zdecydowanie nie byli głupi, już nie wspominając o tym, że Rita od dziecka mogła kształtować się dzięki kontaktowi z takimi osobistościami, jak on, jej chrzestny, czy też Morpheus. Nie było więc możliwości, by wyrosła na kogoś innego, niż zdolną czarownicę. Ale jednak plotki były plotkami.
Uśmiechnął się do niej pocieszająco.
– Myślę, że na pewno. Poza tym... Wkrótce zrozumieją, że jeśli trzeba załatwić coś ważnego, to ty dasz sobie z tym radę i zaczną darzyć cię szacunkiem, jeśli już tego nie robię – zapewnił ją. Praca w biurze była o tyle podchwytliwa, że, tak jak wszędzie indziej, było w niej pełno frustratów, ale w przeciwieństwie do zawodów, takich jak aurorzy, tu od czasu do czasu nie wpadał żaden przestępca, którego można by było wspólnie aresztować dla rozładowania negatywnej energii i podwyższenia morali. Chyba że... Nie. Anthony by go zamordował.